[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt w mieście nic o niej nie wiedział, i do dziśniewiele się w tej sprawie zmieniło.Wiecie, jak ludzie ją teraz nazywają?Czarną wdową! Bo w wielu budzi grozę.Ale dobremu Vinzentowi ci trzejpanowie już wcześniej nie ufali.Nieraz ostrzegali wuja przed nim.Citrzej sami w sobie też są specyficzni.Uważam ich za ważniaków.-Oparładłonie na biodrach.- A ich damy są niewiele lepsze.Najchętniejwpadłyby do mojej kuchni na inspekcję, żeby rankiem rozgłaszać naRómerbergu, że znalazły na kominie trochę sadzy albo na regale kurzu.- Tego, na szczęście, nie musisz się obawiać w najmniejszym stopniu.U ciebie w kuchni błyszczy i lśni tak, że można by podawać jedzenie napodłodze.- Zachęcająco uśmiechnęła się Magdalena.-A skoro jużjesteśmy przy jedzeniu, Hedwig: co podamy tym państwu dziświeczorem?Przy pytaniu Magdaleny po okrągłej twarzy przeleciał promyk, małejasne oczka się roziskrzyły.- Na początek będzie drób z jałowcem, tak przyrządzone ptactwo jestwyjątkowo delikatne i pyszne.Potem podamy lekką zupę rybną,następnie dziczyznę na fasoli i czerwonej kapuście, a także porządnąpieczeń wieprzową w chrupiącym cieście.Poleciłam już służącym, żebyzaczęły przygotowania.- Cudownie! - Magdalena z zadowoleniem skinęła głową.- A nakoniec podamy coś słodkiego.Pomyślałam sobie o twoim wspaniałymtorcie migdałowym, Hedwig.Do tego możemy dać gorące wafle zpowidłami, a potem jeszcze ciasto drożdżowe oraz mnóstwo owoców isera.Za białe wino posłuży nam reńskie, a za czerwone beczka burgunda,którą mój mąż powinien przynieść na górę z magazynu.Niech nie skąpi ipoświęci swój największy skarb.W końcu mamy ugościć jego ważnychtowarzyszy z cechu.Hedwig szybko z grubsza obliczyła, jakie wydatki oznaczał tenposiłek.- Potem do Bożego Narodzenia kuchmistrzem będzie u nas chudy Jaś,bo nie będzie co do garnka włożyć.Przed świętami nikt z nas już niezobaczy na talerzu porządnego kawałka mięsa.Czy to naprawdę warto,pani? Szkoda, że krowa zdechła, i zapomnieliśmy w pazdzierniku kupićdrugą świnię.Kozy są teraz już za bardzo żylaste i chude, żeby możnabyło liczyć na dobre mięso.Jesteśmy więc skazani na lichwiarskie cenyrzezników.Przed świętą Aucją nie tknę żadnej z kur, w przeciwnym razieprzez całą zimę będzie nam jeszcze brakować ptactwa.Ach, bieda w tymnieszczęsnym roku! A już myślałam, że dobrze się skończy.Na świętegoMarcina tak się zapowiadało.- Zadumana, patrzyła na gałązki w wazonie,wyciągnęła najmniejszą nieco wyżej i skierowała ją do środka.- Może tegałązki obdarują nas poprawą w przyszłym roku.- Aż tak zle z nami jeszcze nie jest - próbowała ją uspokoićMagdalena.- Przetrwaliśmy wszyscy już gorsze czasy.- Ze wstrętemmyślała o tym, jak niektórzy w taborze musieli smażyć podpłomyki ztrocin i szukać w ziemi robaków.Dobrze, że ta wojenna nędza sięskończyła! Energicznie zamknęła księgę rachunkową i wstała.- Gdzie sąchęci, znajdzie się i sposób, Hedwig.Być może już dziś wieczoremokaże się, jak ci trzej panowie mogą wspomóc mojego męża.Zobaczysz, w nowym roku kantor szybko się znów rozwinie.- A co ze Steinackerową? Też będzie na kolacji?- Oczywiście.Tak czy owak reprezentuje spadek po Vinzencie wzastępstwie swojego syna.Nie ma najmniejszego powodu, by jąwykluczać z kolacji.Przeciwnie.Im lepiej będzie się orientować, jak sięmają sprawy, tym będzie to miało więcej sensu.- Magdalena sięuśmiechnęła.Hedwig nie podejrzewała, jak bardzo w międzyczasie byłyz Adelaide zgodne, by wyciągać naukę z tragicznych w skutkachdoświadczeń i wciąż uważnie przyglądać się temu, co działo się winteresach.Wbrew zapewnieniom Ericka Magdalena nie odnajdywała jużw sobie dawnego zaufania.Zbyt wiele przed nią ukrywał, nie opuszczałjej zatem strach, że natknie się na kolejne złe wieści.- Jesteście, pani, nazbyt dobroduszna - wyrwało się Hedwig.- A ty wszędzie widzisz upiory.Adelaide jest nie tylko naszą kuzynką,jest też naszą przyjaciółką i ma takie same cele jak ja i mój mąż.-Magdalena znów otworzyła księgę rachunkową i udawała, że gorliwiezajmuje się liczbami.- Obyście mieli rację, pani.Hedwig pocierała sobie nagie przedramiona.Zatroskana Magdalenapodniosła głowę i wskazała kilka zranionych miejsc.- Nie powinnaś tak mocno szorować skóry przy myciu.Wieczoremprzed pójściem do łóżka bierz sporo jeleniego łoju i grubo smaruj dłonie iprzedramiona, aż skóra się wygoi.Zaraz ci przyniosę.- Dziękuję, ale o mnie nie musicie się, pani, martwić.- Patrzyła wprostna Magdalenę.- Lepiej by było, żebyście bardziej uważali na siebie.Znów jesteście, pani, taka blada.Jecie też za mało.W ostatnich dniachwpadło mi w oko, że przede wszystkim rankiem brakuje wam sił.- Jejspojrzenie badawczo lustrowało drobne ciało Magdaleny, w końcuzatrzymało się bez ogródek na podbrzuszu.Dopiero teraz Magdalena zrozumiała, do czego Hedwig zmierzała.- Nie myśl o tym, Hedwig - zdecydowanie pokręciła głową.-W tejsprawie nie ma się już czego po mnie spodziewać.- Położyła rękę nawłasnym płaskim brzuchu i ku swemu zdziwieniu poczuła, żemusi walczyć ze sobą, by zachować spokój.Przy tym od lat wiedziała,jak nikła była nadzieja na kolejne dzieci.- Już zbyt wiele razywyciskałam ze swego ciała tylko martwe dzieci.Chyba Bóg nie chciał,żebyśmy ja i mąż byli otoczeni dużą gromadą potomstwa.-Ostatnie słowaprzeszły w chlipnięcie.Ukradkiem wytarła wilgotne kąciki oczu ispojrzała w okno.- Szkoda.- Jasne oczy Hedwig błyszczały zdradziecko.- Może towina tego domu.%7łona dobrego wuja Friedricha umarła już w pierwszympołogu.Była przy tym młoda, silna i zdrowa.Nikt nie liczył się z tym,nawet dziecku na tej ziemi dane było wziąć nie więcej niż trzy oddechy,zanim również zmarło.Biedny wuj był z tego powodu strasznienieszczęśliwy.Również obecna Steinackerowa mogła utrzymać przyżyciu tylko jedno dziecko.Wszystkie inne zaraz traciła, tak samo jak wy.Czy to nie dziwne? - Jej spojrzenie spochmurniało.- Znów zaczynasz ze swoimi mrocznymi przepowiedniami? -Adelaidestanęła nagle przy stole tak, że obie kobiety jej wcześniej nie zauważyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nikt w mieście nic o niej nie wiedział, i do dziśniewiele się w tej sprawie zmieniło.Wiecie, jak ludzie ją teraz nazywają?Czarną wdową! Bo w wielu budzi grozę.Ale dobremu Vinzentowi ci trzejpanowie już wcześniej nie ufali.Nieraz ostrzegali wuja przed nim.Citrzej sami w sobie też są specyficzni.Uważam ich za ważniaków.-Oparładłonie na biodrach.- A ich damy są niewiele lepsze.Najchętniejwpadłyby do mojej kuchni na inspekcję, żeby rankiem rozgłaszać naRómerbergu, że znalazły na kominie trochę sadzy albo na regale kurzu.- Tego, na szczęście, nie musisz się obawiać w najmniejszym stopniu.U ciebie w kuchni błyszczy i lśni tak, że można by podawać jedzenie napodłodze.- Zachęcająco uśmiechnęła się Magdalena.-A skoro jużjesteśmy przy jedzeniu, Hedwig: co podamy tym państwu dziświeczorem?Przy pytaniu Magdaleny po okrągłej twarzy przeleciał promyk, małejasne oczka się roziskrzyły.- Na początek będzie drób z jałowcem, tak przyrządzone ptactwo jestwyjątkowo delikatne i pyszne.Potem podamy lekką zupę rybną,następnie dziczyznę na fasoli i czerwonej kapuście, a także porządnąpieczeń wieprzową w chrupiącym cieście.Poleciłam już służącym, żebyzaczęły przygotowania.- Cudownie! - Magdalena z zadowoleniem skinęła głową.- A nakoniec podamy coś słodkiego.Pomyślałam sobie o twoim wspaniałymtorcie migdałowym, Hedwig.Do tego możemy dać gorące wafle zpowidłami, a potem jeszcze ciasto drożdżowe oraz mnóstwo owoców isera.Za białe wino posłuży nam reńskie, a za czerwone beczka burgunda,którą mój mąż powinien przynieść na górę z magazynu.Niech nie skąpi ipoświęci swój największy skarb.W końcu mamy ugościć jego ważnychtowarzyszy z cechu.Hedwig szybko z grubsza obliczyła, jakie wydatki oznaczał tenposiłek.- Potem do Bożego Narodzenia kuchmistrzem będzie u nas chudy Jaś,bo nie będzie co do garnka włożyć.Przed świętami nikt z nas już niezobaczy na talerzu porządnego kawałka mięsa.Czy to naprawdę warto,pani? Szkoda, że krowa zdechła, i zapomnieliśmy w pazdzierniku kupićdrugą świnię.Kozy są teraz już za bardzo żylaste i chude, żeby możnabyło liczyć na dobre mięso.Jesteśmy więc skazani na lichwiarskie cenyrzezników.Przed świętą Aucją nie tknę żadnej z kur, w przeciwnym razieprzez całą zimę będzie nam jeszcze brakować ptactwa.Ach, bieda w tymnieszczęsnym roku! A już myślałam, że dobrze się skończy.Na świętegoMarcina tak się zapowiadało.- Zadumana, patrzyła na gałązki w wazonie,wyciągnęła najmniejszą nieco wyżej i skierowała ją do środka.- Może tegałązki obdarują nas poprawą w przyszłym roku.- Aż tak zle z nami jeszcze nie jest - próbowała ją uspokoićMagdalena.- Przetrwaliśmy wszyscy już gorsze czasy.- Ze wstrętemmyślała o tym, jak niektórzy w taborze musieli smażyć podpłomyki ztrocin i szukać w ziemi robaków.Dobrze, że ta wojenna nędza sięskończyła! Energicznie zamknęła księgę rachunkową i wstała.- Gdzie sąchęci, znajdzie się i sposób, Hedwig.Być może już dziś wieczoremokaże się, jak ci trzej panowie mogą wspomóc mojego męża.Zobaczysz, w nowym roku kantor szybko się znów rozwinie.- A co ze Steinackerową? Też będzie na kolacji?- Oczywiście.Tak czy owak reprezentuje spadek po Vinzencie wzastępstwie swojego syna.Nie ma najmniejszego powodu, by jąwykluczać z kolacji.Przeciwnie.Im lepiej będzie się orientować, jak sięmają sprawy, tym będzie to miało więcej sensu.- Magdalena sięuśmiechnęła.Hedwig nie podejrzewała, jak bardzo w międzyczasie byłyz Adelaide zgodne, by wyciągać naukę z tragicznych w skutkachdoświadczeń i wciąż uważnie przyglądać się temu, co działo się winteresach.Wbrew zapewnieniom Ericka Magdalena nie odnajdywała jużw sobie dawnego zaufania.Zbyt wiele przed nią ukrywał, nie opuszczałjej zatem strach, że natknie się na kolejne złe wieści.- Jesteście, pani, nazbyt dobroduszna - wyrwało się Hedwig.- A ty wszędzie widzisz upiory.Adelaide jest nie tylko naszą kuzynką,jest też naszą przyjaciółką i ma takie same cele jak ja i mój mąż.-Magdalena znów otworzyła księgę rachunkową i udawała, że gorliwiezajmuje się liczbami.- Obyście mieli rację, pani.Hedwig pocierała sobie nagie przedramiona.Zatroskana Magdalenapodniosła głowę i wskazała kilka zranionych miejsc.- Nie powinnaś tak mocno szorować skóry przy myciu.Wieczoremprzed pójściem do łóżka bierz sporo jeleniego łoju i grubo smaruj dłonie iprzedramiona, aż skóra się wygoi.Zaraz ci przyniosę.- Dziękuję, ale o mnie nie musicie się, pani, martwić.- Patrzyła wprostna Magdalenę.- Lepiej by było, żebyście bardziej uważali na siebie.Znów jesteście, pani, taka blada.Jecie też za mało.W ostatnich dniachwpadło mi w oko, że przede wszystkim rankiem brakuje wam sił.- Jejspojrzenie badawczo lustrowało drobne ciało Magdaleny, w końcuzatrzymało się bez ogródek na podbrzuszu.Dopiero teraz Magdalena zrozumiała, do czego Hedwig zmierzała.- Nie myśl o tym, Hedwig - zdecydowanie pokręciła głową.-W tejsprawie nie ma się już czego po mnie spodziewać.- Położyła rękę nawłasnym płaskim brzuchu i ku swemu zdziwieniu poczuła, żemusi walczyć ze sobą, by zachować spokój.Przy tym od lat wiedziała,jak nikła była nadzieja na kolejne dzieci.- Już zbyt wiele razywyciskałam ze swego ciała tylko martwe dzieci.Chyba Bóg nie chciał,żebyśmy ja i mąż byli otoczeni dużą gromadą potomstwa.-Ostatnie słowaprzeszły w chlipnięcie.Ukradkiem wytarła wilgotne kąciki oczu ispojrzała w okno.- Szkoda.- Jasne oczy Hedwig błyszczały zdradziecko.- Może towina tego domu.%7łona dobrego wuja Friedricha umarła już w pierwszympołogu.Była przy tym młoda, silna i zdrowa.Nikt nie liczył się z tym,nawet dziecku na tej ziemi dane było wziąć nie więcej niż trzy oddechy,zanim również zmarło.Biedny wuj był z tego powodu strasznienieszczęśliwy.Również obecna Steinackerowa mogła utrzymać przyżyciu tylko jedno dziecko.Wszystkie inne zaraz traciła, tak samo jak wy.Czy to nie dziwne? - Jej spojrzenie spochmurniało.- Znów zaczynasz ze swoimi mrocznymi przepowiedniami? -Adelaidestanęła nagle przy stole tak, że obie kobiety jej wcześniej nie zauważyły [ Pobierz całość w formacie PDF ]