[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnia godzina była słodka. Nie słyszę McCana odparł Zawierucha. Co się stało z naszą młodzie\ą, \enas tu nie znalezli?Odrzucił futra.Zobaczył na niebie jedno, normalne słońce.Dął łagodny wietrzyk.Jeszcze mrozny, zapowiadał nadchodzące ciepłe dni.Cały świat odzyskał naturalny wygląd.McCan le\ał na plecach.Nie myta, ogorzała od obozowego ogniska twarz zamarzła nakamień.Widok ten wcale nie wzruszył Labiskwee. Spójrz! zawołała. Zięba! To dobry znak!Pogoni nie było widać.Albo padli z tamtej strony góry, albo wrócili do domu.śywności było tak mało, \e nawet w setnej części nie zaspokoili apetytów.W ciągunastępnych dni szli dalej przez górskie pustkowia, \ądza \ycia pomału w nich gasła,wędrówka zamieniała się jakby w sen.Czasem Zawierucha, ocknąwszy się nagle, zdawałsobie sprawę, \e gapi się na bezkresne, nienawistne śnie\ne turnie, i jeszcze brzmiało mu wuszach to, co bełkotał przed chwilą.Zdawało mu się, \e minęły wieki i znów budziła gowłasna paplanina.Labiskwee prawie przez cały czas była nieprzytomna.Poruszali sięautomatycznie, wiedzeni instynktem.Wcią\ parli na zachód i wcią\ śnie\ne szczyty iniedostępne łańcuchy zagradzały im drogę, odrzucały ich na północ lub południe. Nie ma drogi na południe mówiła Labiskwee. Starcy wiedzą.Na zachód,tylko na zachód.Pogoń im ju\ nie groziła, lecz ścigał ich głód.Pewnego dnia zrobiło się zimno.Zaczął padać gęsty śnieg, a raczej kryształki lodu,drobne jak piasek.Sypał dzień i noc, przez trzy dni.Trzeba było zaczekać, a\ wiosennesłońce zlepi tę kaszkę, a mróz ją zetnie.Le\eli więc pod futrami, odpoczywali i z tegopowody mniej jedli.Wydzielali sobie tak małe porcje \ywności, \e nie koiły głodowychkatuszy, nękających \ołądki, a jeszcze bardziej mózgi.123Smak maleńkiego kawałka mięsa w ustach wprawił Labiskwee w tak szalonepodniecenie, \e piszcząc i mlaskając językiem, z krótkimi, nieludzkimi okrzykami radościrzuciła się na drugą porcję i wepchnęła ją do ust.I wówczas Zawierucha ujrzał cośniesłychanego.Zacisnąwszy zęby na kawałku mięsa, dziewczyna oprzytomniała.Wypluła goi rozgniewana uderzyła się pięścią w usta, jak by to była ich wina.Zawierucha zobaczył w ciągu następnych dni wiele innych jeszcze dziwnych rzeczy.Długo padał śnieg, a potem nadleciała wichura i przyniosła chmurę suchych kryształkówlodu, podobną do chmury piasku na pustyni w czasie burzy.Przez całą noc szalała wichura,dzień wstał jasny, wietrzny.Zawierusze oczy zaszły łzami, kręciło się w głowie.Patrzył izdawało mu się, \e to przywidzenie lub sen.Naokoło wznosiły się turnie, wysokie i niskie,jak samotne warty potę\nych tytanów i całe ich grupy, jakby się zeszły na naradę.Ze szczytuka\dej turni spływała chorągiew śniegu, powiewała na wietrze, falowała, kładła się nalazurowym niebie, mleczna i zwiewna ciągnęła się całymi milami, mieniła światłem icieniem, błyskała w słońcu srebrem. Snię, Labiskwee powiedział. Czy ty te\ śnisz w moim śnie? To nie sen odparła. Mówili mi o tym starcy.Teraz powieją ciepłe wiatry.Będziemy \yli, dojdziemy na zachód.Zawierucha zastrzelił ziębę, podzielili się zdobyczą.Kiedy indziej, w dolinie, gdziewierzby stojące w śniegu puszczały pierwsze pączki, upolował królika.Potem trafiła mu sięchuda, biała łasiczka.I to było wszystko, choć widzieli jeszcze na wysokości pół miii kluczdzikich kaczek sterujących na zachód, w stronę Jukonu. Ni\ej, w dolinach, ju\ lato powiedziała Labiskwee. Tylko patrzeć, jak przyjdzie tutaj.Policzki jej zapadły, oczy za to zrobiły się jeszcze jaśniejsze i większe.Kiedy patrzyłana Zawieruchę, twarz jej nabierała jakiegoś osobliwego, nieziemskiego piękna.Dni były dłu\sze, śnieg zaczął topnieć.Za dnia lód tajał, w nocy zamarzał na nowo.Szli od wczesnego ranka do nocy.W południe musieli przez kilka godzin odpoczywać,gdy\ roztajała powłoka lodowa nie wytrzymywała ich cię\aru.Gdy Zawieruchę oślepiałśnieg, Labiskwee holowała go na rzemieniu, którym otaczała się w pasie.A potem role sięzmieniały.Wygłodzeni, ledwie przytomni, przedzierali się przez budzącą się do \ycia krainę,w której byli jedynymi \ywymi istotami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ostatnia godzina była słodka. Nie słyszę McCana odparł Zawierucha. Co się stało z naszą młodzie\ą, \enas tu nie znalezli?Odrzucił futra.Zobaczył na niebie jedno, normalne słońce.Dął łagodny wietrzyk.Jeszcze mrozny, zapowiadał nadchodzące ciepłe dni.Cały świat odzyskał naturalny wygląd.McCan le\ał na plecach.Nie myta, ogorzała od obozowego ogniska twarz zamarzła nakamień.Widok ten wcale nie wzruszył Labiskwee. Spójrz! zawołała. Zięba! To dobry znak!Pogoni nie było widać.Albo padli z tamtej strony góry, albo wrócili do domu.śywności było tak mało, \e nawet w setnej części nie zaspokoili apetytów.W ciągunastępnych dni szli dalej przez górskie pustkowia, \ądza \ycia pomału w nich gasła,wędrówka zamieniała się jakby w sen.Czasem Zawierucha, ocknąwszy się nagle, zdawałsobie sprawę, \e gapi się na bezkresne, nienawistne śnie\ne turnie, i jeszcze brzmiało mu wuszach to, co bełkotał przed chwilą.Zdawało mu się, \e minęły wieki i znów budziła gowłasna paplanina.Labiskwee prawie przez cały czas była nieprzytomna.Poruszali sięautomatycznie, wiedzeni instynktem.Wcią\ parli na zachód i wcią\ śnie\ne szczyty iniedostępne łańcuchy zagradzały im drogę, odrzucały ich na północ lub południe. Nie ma drogi na południe mówiła Labiskwee. Starcy wiedzą.Na zachód,tylko na zachód.Pogoń im ju\ nie groziła, lecz ścigał ich głód.Pewnego dnia zrobiło się zimno.Zaczął padać gęsty śnieg, a raczej kryształki lodu,drobne jak piasek.Sypał dzień i noc, przez trzy dni.Trzeba było zaczekać, a\ wiosennesłońce zlepi tę kaszkę, a mróz ją zetnie.Le\eli więc pod futrami, odpoczywali i z tegopowody mniej jedli.Wydzielali sobie tak małe porcje \ywności, \e nie koiły głodowychkatuszy, nękających \ołądki, a jeszcze bardziej mózgi.123Smak maleńkiego kawałka mięsa w ustach wprawił Labiskwee w tak szalonepodniecenie, \e piszcząc i mlaskając językiem, z krótkimi, nieludzkimi okrzykami radościrzuciła się na drugą porcję i wepchnęła ją do ust.I wówczas Zawierucha ujrzał cośniesłychanego.Zacisnąwszy zęby na kawałku mięsa, dziewczyna oprzytomniała.Wypluła goi rozgniewana uderzyła się pięścią w usta, jak by to była ich wina.Zawierucha zobaczył w ciągu następnych dni wiele innych jeszcze dziwnych rzeczy.Długo padał śnieg, a potem nadleciała wichura i przyniosła chmurę suchych kryształkówlodu, podobną do chmury piasku na pustyni w czasie burzy.Przez całą noc szalała wichura,dzień wstał jasny, wietrzny.Zawierusze oczy zaszły łzami, kręciło się w głowie.Patrzył izdawało mu się, \e to przywidzenie lub sen.Naokoło wznosiły się turnie, wysokie i niskie,jak samotne warty potę\nych tytanów i całe ich grupy, jakby się zeszły na naradę.Ze szczytuka\dej turni spływała chorągiew śniegu, powiewała na wietrze, falowała, kładła się nalazurowym niebie, mleczna i zwiewna ciągnęła się całymi milami, mieniła światłem icieniem, błyskała w słońcu srebrem. Snię, Labiskwee powiedział. Czy ty te\ śnisz w moim śnie? To nie sen odparła. Mówili mi o tym starcy.Teraz powieją ciepłe wiatry.Będziemy \yli, dojdziemy na zachód.Zawierucha zastrzelił ziębę, podzielili się zdobyczą.Kiedy indziej, w dolinie, gdziewierzby stojące w śniegu puszczały pierwsze pączki, upolował królika.Potem trafiła mu sięchuda, biała łasiczka.I to było wszystko, choć widzieli jeszcze na wysokości pół miii kluczdzikich kaczek sterujących na zachód, w stronę Jukonu. Ni\ej, w dolinach, ju\ lato powiedziała Labiskwee. Tylko patrzeć, jak przyjdzie tutaj.Policzki jej zapadły, oczy za to zrobiły się jeszcze jaśniejsze i większe.Kiedy patrzyłana Zawieruchę, twarz jej nabierała jakiegoś osobliwego, nieziemskiego piękna.Dni były dłu\sze, śnieg zaczął topnieć.Za dnia lód tajał, w nocy zamarzał na nowo.Szli od wczesnego ranka do nocy.W południe musieli przez kilka godzin odpoczywać,gdy\ roztajała powłoka lodowa nie wytrzymywała ich cię\aru.Gdy Zawieruchę oślepiałśnieg, Labiskwee holowała go na rzemieniu, którym otaczała się w pasie.A potem role sięzmieniały.Wygłodzeni, ledwie przytomni, przedzierali się przez budzącą się do \ycia krainę,w której byli jedynymi \ywymi istotami [ Pobierz całość w formacie PDF ]