[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czas naprawdę leczy rany - wyszeptała Cassie.Ostry nóż już nie przeszywał jej serca za każdymrazem, kiedy widziała Blake'a.- Na przykład taniec z tobą to wielka przyjemność.-Przyciągnął ją bliżej.Z gracją poruszali się poparkiecie, na którym panował coraz większy tłok.- Zwietnie tańczysz, Steven.- A ty jesteś coraz piękniejsza.Podoba mi się twoja nowa fryzura.- Dzięki.Zauważyłam, że bardzo się cieszysz, że zostałeś dziadkiem.- Jestem uszczęśliwiony! - Roześmiał się.- Fiona i mała Jenny to nasze największe szczęście odczasu.Cóż, Jennifer na pewno kochałaby Fionę i wnuczkę.Zawsze myślała, że to ty zostaniesz żonąBlake'a.Ja też byłem o tym przekonany.Pewnie było to nasze pobożne życzenie.Nie spodziewałemsię, że ty i Chris.Kątem oka Cassie zauważyła w drzwiach Sama i 01ivię.Olivia wyglądała tak, jakby za chwilę miałazacząć rodzić.Uczepiona ramienia męża rozglądała się po sali.Cassie nie mogła dostrzec, czy na jejtwarzy odbija się strach czy przyjemność.Sam napotkał jej spojrzenie i pomachał ręką.Steven podążył za jej wzrokiem.- Słodkie stworzonko, prawda?Stworzonko? Cóż, może tak właśnie należało określić 01ivię.Cassie nie potrafiła nabrać do niejsympatii.Zaprosili ich raz na kolację.%7łona Sama umiała rozmawiać tylkoo dolegliwościach i trudach ciąży, porównywać brązowąi wysuszoną Australię z zielonym Suffolk i narzekać na upał w Augusta Springs.Skarżyła się, że Samnocuje poza domem ze względu na wyjazdowe badania i że musi tak często gdzieś lecieć bezuprzedzenia.Cassie zatańczyła z kilkoma mężczyznami, którzy przyjechali do miasta specjalnie na zabawę, apotem podeszła do męża.- Czy muszę cię prosić o taniec?- Moja droga, nie tańczyłem od dwudziestu pięciu lat.- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nauczyłabym cię.Po prostu rytmicznie przebieraj nogami.- Wzięłago za rękę i poprowadziła na parkiet.Zaczęła nucić melodię, którą grała orkiestra.- Hej, wcale nie jestz tobą tak zle.Nie doceniasz własnych umiejętności - wyszeptała.Przytulił ją mocniej.Zobaczyła, że Sam podszedł do kierownika orkiestry i o czymś z nim rozmawia.Potem odszukał jąwzrokiem i zaczekał, aż taniec się skończy.Wtedy podszedł.- Teraz moja kolej, Chris - oświadczył i podał Cassie ramię.- Zagrają tak, jak lubimy - wyszeptał.-Gotowa?- Ostatni raz tańczyłam jitterbuga z tobą, wiele lat temu.Wokalista zaczął śpiewać Chattanooga ChooChoo".Sam obrócił Cassie, odpychając ją od siebie i natychmiast złapała rytm piosenki, chociaż bała się, żenic już nie pamięta.Sam przyciągał ją do siebie i odpychał, kiedy wirowała w tańcu i obracała sięwokół niego.Ich stopy odmierzały krok, którego Cassie nie tańczyła od sześciu lat.Lekkie dotknięcieręki Sama na plecach mówiło jej, czego od niej oczekuje.Zapomniała się w tańcu i radości chwili.- Sam - wyszeptała, kiedy tańczyli blisko siebie.- Tak się cieszę, że znowu tu jesteś.- Zmieniłaś się, doktorku - odparł.- Jesteś trochęłagodniejsza.Nie kłócisz się tak często, ale nadal jesteś zadziorna.Bardzo bym się martwił, gdybyścałkiem zmiękła.Ja też się cieszę, że znowu razem pracujemy.Cieszę się, że znowu z tobą tańczę.Todobrze, że świat jest znów normalny.Jednak kiedy orkiestra zagrała wolny taniec, Sam uśmiechnął się, ukłonił się lekko i wrócił do 01ivii,która siedziała na twardym krześle pod ścianą.Cassie zauważyła, że Romla stoi przy wazie z ponczem i rozmawia z Peterem Teakle'em.Uświadomiła sobie, że podczas tego wieczora kilka razy widziała ich tańczących razem.Znała Petera,ale nie widywała go często.Większość czasu spędzał podróżując w rodzinnych interesach z jednegomiasteczka do drugiego.Pózniej, kiedy Romla zapytała ją o Petera, Cassie odpowiedziała:- Jeśli w jakimś miasteczku jest tylko jeden sklep i stacja benzynowa, to możesz być pewna, że tosklep Teakle'a i Robbinsa.Cały interior kupuje od nich towary.Można u nich zamówić wszystko, odnowego łóżka, umywalki czy pieca, po żywność.Dwa albo trzy razy w roku wyrusza karawana -kiedyś były to wielbłądy, teraz ciężarówki - i zatrzymuje się na każdej farmie, dostarczajączamówione towary.Chyba właśnie tę część ich działalności nadzoruje Peter, dlatego tak rzadko gowiduję.Rzecz jasna, był na wojnie.Zdaje się, że wrócił dopiero niedawno.Dzisiaj spotkałam gopierwszy raz od wielu lat.Przed wojną każda młoda dziewczyna starała się go zdobyć, ale on żadnejsię nie poddał, chociaż, o ile pamiętam, prowadził bardzo bujne życie towarzyskie.Bardzo rzadkobywa w mieście.Pilnie ci dzisiaj asystował, prawda?- Tak - przyznała Romla.- To było bardzo miłe.Powiedziałam mu, że jestem mężatką, ale to go wcalenie spłoszyło.Zachowywał się bardzo uprzejmie.Kiedy wy-szliśmy na zewnątrz, przedstawiłam go Rogerowi i powiedziałam, że oboje chcemy się sprowadzić domiasta.Peter stwierdził, że będziemy wspaniałym nabytkiem dla Augusta Springs.- Więc już się zdecydowaliście? Lubisz trudne zadania, prawda?Romla objęła szwagierkę.- Owszem.A poza tym będę mogła zamieszkać blisko ciebie i Chrisa.W życiu nie wystarcza mijedynie Roger.Chciałabym coś osiągnąć i żyć w pobliżu ludzi, których kocham.Chcę się tuprzeprowadzić.Cały dzień myślałam, co mogę zrobić dla Królewskich Palm i dla Augusta Springs.Wprowadzę tu wielkie zmiany, Cassie.Rozdział czterdziesty czwartyMogę wylądować, tylko jeśli oświetlicie lotnisko - mówił Sam do mikrofonu.Horrie powiadomił ich,że nadeszło pilne wezwanie.W budynku radiostacji pojawili się jednocześnie.Strój Cassie był wnieładzie, ponieważ telefon Horriego wyrwał ją ze snu.Była dopiero dziesiąta, ale ona tego wieczorapołożyła się wcześnie spać.- Musicie ustawić samochody i ciężarówki tak, żeby oświetlały lądowisko.Na jego obrzeżachustawcie latarnie.Nie wyląduję, jeśli nie będę widział, na czym siadam.Niecałe dwieście czterdzieści kilometrów na zachód wydarzył się wypadek.Ciężarówka z bydłemwpadła na samochód osobowy.Kierowca ciężarówki i troje ludzi z samochodu było ciężko rannych.- Boimy się ich ruszyć - powiedział Cassie rozmówca.Spojrzała na Sama i oddała mu mikrofon.- Znam te okolice i chyba mogę tam trafić w ciemnościach, ale nie wyląduję, jeśli nie oświetliciedobrze pasa.- Skinął głową, słuchając rozmówcy.- Wypatrujcie nas mniej więcej za półtorej godziny- zakończył i odłożył mikrofon.- Gotowa do nocnego lotu? - zapytał Cassie.- Nie mamy wyboru.- Zadzwonię tylko do Liv - oznajmił i ruszył do telefonu.Poród się opózniał.- Jak znam swojeszczęście, dziecko urodzi się właśnie tej nocy.- Chris jest w domu.Wrócił szybko.- Wszystko w porządku.Liv czuje, że to jeszcze nie dzisiaj, a poza tym, zna na pamięć numer Chrisa.Do diabła, Cassie, wolałbym, żebyś to ty była przy urodzeniu mojego dziecka.Wiedziała, że Chris by jej na to pozwolił, ale nie prosiła go o to.Od początku nie było wątpliwości, ktoprzyjmie dziecko Fiony, chociaż przyjaciółka zgłosiła się na poród do szpitala.Cassie się domyślała,że Olivia woli, żeby to Chris się nią zajął.Kiedyś słyszała, jak żona Sama, nie wiedząc, że ona jąsłyszy, mówiła: Kobiety nie powinny być lekarzami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Czas naprawdę leczy rany - wyszeptała Cassie.Ostry nóż już nie przeszywał jej serca za każdymrazem, kiedy widziała Blake'a.- Na przykład taniec z tobą to wielka przyjemność.-Przyciągnął ją bliżej.Z gracją poruszali się poparkiecie, na którym panował coraz większy tłok.- Zwietnie tańczysz, Steven.- A ty jesteś coraz piękniejsza.Podoba mi się twoja nowa fryzura.- Dzięki.Zauważyłam, że bardzo się cieszysz, że zostałeś dziadkiem.- Jestem uszczęśliwiony! - Roześmiał się.- Fiona i mała Jenny to nasze największe szczęście odczasu.Cóż, Jennifer na pewno kochałaby Fionę i wnuczkę.Zawsze myślała, że to ty zostaniesz żonąBlake'a.Ja też byłem o tym przekonany.Pewnie było to nasze pobożne życzenie.Nie spodziewałemsię, że ty i Chris.Kątem oka Cassie zauważyła w drzwiach Sama i 01ivię.Olivia wyglądała tak, jakby za chwilę miałazacząć rodzić.Uczepiona ramienia męża rozglądała się po sali.Cassie nie mogła dostrzec, czy na jejtwarzy odbija się strach czy przyjemność.Sam napotkał jej spojrzenie i pomachał ręką.Steven podążył za jej wzrokiem.- Słodkie stworzonko, prawda?Stworzonko? Cóż, może tak właśnie należało określić 01ivię.Cassie nie potrafiła nabrać do niejsympatii.Zaprosili ich raz na kolację.%7łona Sama umiała rozmawiać tylkoo dolegliwościach i trudach ciąży, porównywać brązowąi wysuszoną Australię z zielonym Suffolk i narzekać na upał w Augusta Springs.Skarżyła się, że Samnocuje poza domem ze względu na wyjazdowe badania i że musi tak często gdzieś lecieć bezuprzedzenia.Cassie zatańczyła z kilkoma mężczyznami, którzy przyjechali do miasta specjalnie na zabawę, apotem podeszła do męża.- Czy muszę cię prosić o taniec?- Moja droga, nie tańczyłem od dwudziestu pięciu lat.- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nauczyłabym cię.Po prostu rytmicznie przebieraj nogami.- Wzięłago za rękę i poprowadziła na parkiet.Zaczęła nucić melodię, którą grała orkiestra.- Hej, wcale nie jestz tobą tak zle.Nie doceniasz własnych umiejętności - wyszeptała.Przytulił ją mocniej.Zobaczyła, że Sam podszedł do kierownika orkiestry i o czymś z nim rozmawia.Potem odszukał jąwzrokiem i zaczekał, aż taniec się skończy.Wtedy podszedł.- Teraz moja kolej, Chris - oświadczył i podał Cassie ramię.- Zagrają tak, jak lubimy - wyszeptał.-Gotowa?- Ostatni raz tańczyłam jitterbuga z tobą, wiele lat temu.Wokalista zaczął śpiewać Chattanooga ChooChoo".Sam obrócił Cassie, odpychając ją od siebie i natychmiast złapała rytm piosenki, chociaż bała się, żenic już nie pamięta.Sam przyciągał ją do siebie i odpychał, kiedy wirowała w tańcu i obracała sięwokół niego.Ich stopy odmierzały krok, którego Cassie nie tańczyła od sześciu lat.Lekkie dotknięcieręki Sama na plecach mówiło jej, czego od niej oczekuje.Zapomniała się w tańcu i radości chwili.- Sam - wyszeptała, kiedy tańczyli blisko siebie.- Tak się cieszę, że znowu tu jesteś.- Zmieniłaś się, doktorku - odparł.- Jesteś trochęłagodniejsza.Nie kłócisz się tak często, ale nadal jesteś zadziorna.Bardzo bym się martwił, gdybyścałkiem zmiękła.Ja też się cieszę, że znowu razem pracujemy.Cieszę się, że znowu z tobą tańczę.Todobrze, że świat jest znów normalny.Jednak kiedy orkiestra zagrała wolny taniec, Sam uśmiechnął się, ukłonił się lekko i wrócił do 01ivii,która siedziała na twardym krześle pod ścianą.Cassie zauważyła, że Romla stoi przy wazie z ponczem i rozmawia z Peterem Teakle'em.Uświadomiła sobie, że podczas tego wieczora kilka razy widziała ich tańczących razem.Znała Petera,ale nie widywała go często.Większość czasu spędzał podróżując w rodzinnych interesach z jednegomiasteczka do drugiego.Pózniej, kiedy Romla zapytała ją o Petera, Cassie odpowiedziała:- Jeśli w jakimś miasteczku jest tylko jeden sklep i stacja benzynowa, to możesz być pewna, że tosklep Teakle'a i Robbinsa.Cały interior kupuje od nich towary.Można u nich zamówić wszystko, odnowego łóżka, umywalki czy pieca, po żywność.Dwa albo trzy razy w roku wyrusza karawana -kiedyś były to wielbłądy, teraz ciężarówki - i zatrzymuje się na każdej farmie, dostarczajączamówione towary.Chyba właśnie tę część ich działalności nadzoruje Peter, dlatego tak rzadko gowiduję.Rzecz jasna, był na wojnie.Zdaje się, że wrócił dopiero niedawno.Dzisiaj spotkałam gopierwszy raz od wielu lat.Przed wojną każda młoda dziewczyna starała się go zdobyć, ale on żadnejsię nie poddał, chociaż, o ile pamiętam, prowadził bardzo bujne życie towarzyskie.Bardzo rzadkobywa w mieście.Pilnie ci dzisiaj asystował, prawda?- Tak - przyznała Romla.- To było bardzo miłe.Powiedziałam mu, że jestem mężatką, ale to go wcalenie spłoszyło.Zachowywał się bardzo uprzejmie.Kiedy wy-szliśmy na zewnątrz, przedstawiłam go Rogerowi i powiedziałam, że oboje chcemy się sprowadzić domiasta.Peter stwierdził, że będziemy wspaniałym nabytkiem dla Augusta Springs.- Więc już się zdecydowaliście? Lubisz trudne zadania, prawda?Romla objęła szwagierkę.- Owszem.A poza tym będę mogła zamieszkać blisko ciebie i Chrisa.W życiu nie wystarcza mijedynie Roger.Chciałabym coś osiągnąć i żyć w pobliżu ludzi, których kocham.Chcę się tuprzeprowadzić.Cały dzień myślałam, co mogę zrobić dla Królewskich Palm i dla Augusta Springs.Wprowadzę tu wielkie zmiany, Cassie.Rozdział czterdziesty czwartyMogę wylądować, tylko jeśli oświetlicie lotnisko - mówił Sam do mikrofonu.Horrie powiadomił ich,że nadeszło pilne wezwanie.W budynku radiostacji pojawili się jednocześnie.Strój Cassie był wnieładzie, ponieważ telefon Horriego wyrwał ją ze snu.Była dopiero dziesiąta, ale ona tego wieczorapołożyła się wcześnie spać.- Musicie ustawić samochody i ciężarówki tak, żeby oświetlały lądowisko.Na jego obrzeżachustawcie latarnie.Nie wyląduję, jeśli nie będę widział, na czym siadam.Niecałe dwieście czterdzieści kilometrów na zachód wydarzył się wypadek.Ciężarówka z bydłemwpadła na samochód osobowy.Kierowca ciężarówki i troje ludzi z samochodu było ciężko rannych.- Boimy się ich ruszyć - powiedział Cassie rozmówca.Spojrzała na Sama i oddała mu mikrofon.- Znam te okolice i chyba mogę tam trafić w ciemnościach, ale nie wyląduję, jeśli nie oświetliciedobrze pasa.- Skinął głową, słuchając rozmówcy.- Wypatrujcie nas mniej więcej za półtorej godziny- zakończył i odłożył mikrofon.- Gotowa do nocnego lotu? - zapytał Cassie.- Nie mamy wyboru.- Zadzwonię tylko do Liv - oznajmił i ruszył do telefonu.Poród się opózniał.- Jak znam swojeszczęście, dziecko urodzi się właśnie tej nocy.- Chris jest w domu.Wrócił szybko.- Wszystko w porządku.Liv czuje, że to jeszcze nie dzisiaj, a poza tym, zna na pamięć numer Chrisa.Do diabła, Cassie, wolałbym, żebyś to ty była przy urodzeniu mojego dziecka.Wiedziała, że Chris by jej na to pozwolił, ale nie prosiła go o to.Od początku nie było wątpliwości, ktoprzyjmie dziecko Fiony, chociaż przyjaciółka zgłosiła się na poród do szpitala.Cassie się domyślała,że Olivia woli, żeby to Chris się nią zajął.Kiedyś słyszała, jak żona Sama, nie wiedząc, że ona jąsłyszy, mówiła: Kobiety nie powinny być lekarzami [ Pobierz całość w formacie PDF ]