[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mniej więcej od połowy sierpnia.Teraz twarz Mikołaja była trupioblada. Więc.Maurycy.Nie.nie.To niemożliwe. To zupełnie możliwe.Zmarłych, panie Konorski, należy grzebaćprzyzwoicie, w trumnie, a nie tak buch do piachu i cześć.Lisy odkopały podZamościem zwłoki pańskiego brata.Płytki grób pan wykopał, bardzo płytki.Musiał się pan śpieszyć. To wszystko kłamstwo! wybuchnął Mikołaj. Znalezliście czyjeśzwłoki w lesie i. Nie czyjeś, tylko Maurycego Konorskiego, pańskiego rodzonego brata.Jeżeli zaś chodzi o identyfikację zwłok, została ona bardzo dokładnieprzeprowadzona.Chyba pan wie, że pański brat miał strzaskaną dolną szczękę.To ogromnie ułatwiło zadanie.Sprawdziliśmy uzębienie i porównaliśmy je zkartą chorobową wziętą z gabinetu dentystycznego w więzieniu.Wszystko sięzgadza.Nie ma wątpliwości, że w lesie pod Zamościem lisy odkopały zwłokiMaurycego Konorskiego. Ja go nie zabiłem! Był to krzyk człowieka chwyconego za gardło. Na razie nikt nie twierdzi, że pan zamordował swojego brata powiedział ze stoickim spokojem Pawelec. Jest pan natomiast oskarżony ozamordowanie z premedytacją Joachima Zelberta. Nie mam nic wspólnego z tą zbrodnią! Nikt mi tego nie dowiedzie. O, jest pan w błędzie.Zebraliśmy aż nadto dowodów pańskiej winy. Nie zastraszycie mnie! Nie macie żadnych dowodów Niech pan uważnie słucha, panie Konorski. Sierżant bliżej przysunąłswoje krzesło i pochylił się nieco ku przodowi. Niech pan słucha.Co prawdanie muszę panu tego wszystkiego mówić, ale.Niech już będzie.Dokończmytej interesującej opowieści.Otóż to było tak: Projektowane małżeństwopańskiego wuja z Karoliną przeraziło pana.Rozwiewały się marzenia omilionach.Wszystko zabrałaby żona.Dla siostrzeńców zostałyby ewentualniejakieś marne resztki.Nie mógł się pan z tym pogodzić.Przez długie miesiące, awłaściwie przez prawie trzy lata sprawa ta spędzała panu sen z powiek.I nagłanadarzyła się okazja.Pański brat wychodzi z więzienia. Ja go nie zabiłem. Umarł śmiercią naturalną? spytał Pawelec. Umarł w wozie.Na serce.Atak serca.Pewnie zawał.Nie wiem. Gdzie pan wiózł brata? Do leśniczówki pod Zamościem.Chciał gdzieś przeczekać, aż mu brodaodrośnie. Z tą przyprawioną było mu niezbyt wygodnie. Tak.Właśnie.Umarł w wozie.Zupełnie nagle.Pawelec pokiwał głową. Jesteśmy skłonni przyjąć pańską wersję w tej sprawie.Reprezentuje pantyp człowieka o szybkim refleksie.Błyskawicznie zdał pan sobie sprawę z tego,jakie korzyści mogą dla pana wyniknąć ze śmierci brata.I tak rozpoczął panpodwójne życie: jako Mikołaj Konorski i jako Maurycy Konorski, ten z brodą, zprzyprawioną brodą Postanowił pan zabić Joachima Zelberta jako Maurycy Tobyło diabelnie sprytnie pomyślane.Mogliśmy Maurycego szukać do końcaświata.Nie istniał, więc nikt go nie mógł odnalezć.W czwartek, czwartegolistopada, zamordował pan swego wuja, Joachima Zelberta. Nie macie żadnych dowodów, żadnych! Spokojnie.Coś tam się może znajdzie.Mistyfikacja z tą skręconą nogą tobyło niezłe alibi.Tylko ze.Widzi pan, panie Konorski, w takich wypadkachtrzeba o wszystkim pamiętać.A pan zapomniał o dwóch, a właściwie o trzechrzeczach.Nie zauważył pan, że chłopcy na tej Syrence, którą pan ukradł,napisali brudas , a prócz tego, co jeszcze ważniejsze, zostawił pan w woziekawałeczek ampułki z odrobiną żelaza, jak również zaplamił pan tym lekiemobicie na przednim siedzeniu.Rozmawialiśmy z pańskim lekarzem.Nie możezrozumieć, dlaczego ta noga tak zle się goi.Teraz zapewne zrozumie.Zastrzykz żelaza, zrobiony pozamięśniowo, daje tego rodzaju objawy.Czy pan wie, żemoże panu nawet grozić martwica kości? I jeszcze jedna sprawa.Kołokierownicy tej zabłoconej Syrenki znalezliśmy dwa odciski pańskich palców,kciuk i wskazujący.Do zrobienia zastrzyku musiał pan zdjąć rękawiczki.Przysporzył pan nam dużo roboty, panie Konorski, bardzo dużo.Czy chciałbypan może coś dorzucić do tego opowiadania?Mikołaj milczał.Nie patrzył na sierżanta.Powolnym ruchem wyjął zkieszeni pilnik i zaczął sobie czyścić paznokcie.*Pili kawę.Pułkownik tak się rozochocił, że wydobył z ukrycia butelkęradzieckiego koniaku i napełnił kieliszki mieniącym się, złotawym płynem. Wasze zdrowie, koledzy.Gratuluję wam sukcesu.To była dobra robota [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Mniej więcej od połowy sierpnia.Teraz twarz Mikołaja była trupioblada. Więc.Maurycy.Nie.nie.To niemożliwe. To zupełnie możliwe.Zmarłych, panie Konorski, należy grzebaćprzyzwoicie, w trumnie, a nie tak buch do piachu i cześć.Lisy odkopały podZamościem zwłoki pańskiego brata.Płytki grób pan wykopał, bardzo płytki.Musiał się pan śpieszyć. To wszystko kłamstwo! wybuchnął Mikołaj. Znalezliście czyjeśzwłoki w lesie i. Nie czyjeś, tylko Maurycego Konorskiego, pańskiego rodzonego brata.Jeżeli zaś chodzi o identyfikację zwłok, została ona bardzo dokładnieprzeprowadzona.Chyba pan wie, że pański brat miał strzaskaną dolną szczękę.To ogromnie ułatwiło zadanie.Sprawdziliśmy uzębienie i porównaliśmy je zkartą chorobową wziętą z gabinetu dentystycznego w więzieniu.Wszystko sięzgadza.Nie ma wątpliwości, że w lesie pod Zamościem lisy odkopały zwłokiMaurycego Konorskiego. Ja go nie zabiłem! Był to krzyk człowieka chwyconego za gardło. Na razie nikt nie twierdzi, że pan zamordował swojego brata powiedział ze stoickim spokojem Pawelec. Jest pan natomiast oskarżony ozamordowanie z premedytacją Joachima Zelberta. Nie mam nic wspólnego z tą zbrodnią! Nikt mi tego nie dowiedzie. O, jest pan w błędzie.Zebraliśmy aż nadto dowodów pańskiej winy. Nie zastraszycie mnie! Nie macie żadnych dowodów Niech pan uważnie słucha, panie Konorski. Sierżant bliżej przysunąłswoje krzesło i pochylił się nieco ku przodowi. Niech pan słucha.Co prawdanie muszę panu tego wszystkiego mówić, ale.Niech już będzie.Dokończmytej interesującej opowieści.Otóż to było tak: Projektowane małżeństwopańskiego wuja z Karoliną przeraziło pana.Rozwiewały się marzenia omilionach.Wszystko zabrałaby żona.Dla siostrzeńców zostałyby ewentualniejakieś marne resztki.Nie mógł się pan z tym pogodzić.Przez długie miesiące, awłaściwie przez prawie trzy lata sprawa ta spędzała panu sen z powiek.I nagłanadarzyła się okazja.Pański brat wychodzi z więzienia. Ja go nie zabiłem. Umarł śmiercią naturalną? spytał Pawelec. Umarł w wozie.Na serce.Atak serca.Pewnie zawał.Nie wiem. Gdzie pan wiózł brata? Do leśniczówki pod Zamościem.Chciał gdzieś przeczekać, aż mu brodaodrośnie. Z tą przyprawioną było mu niezbyt wygodnie. Tak.Właśnie.Umarł w wozie.Zupełnie nagle.Pawelec pokiwał głową. Jesteśmy skłonni przyjąć pańską wersję w tej sprawie.Reprezentuje pantyp człowieka o szybkim refleksie.Błyskawicznie zdał pan sobie sprawę z tego,jakie korzyści mogą dla pana wyniknąć ze śmierci brata.I tak rozpoczął panpodwójne życie: jako Mikołaj Konorski i jako Maurycy Konorski, ten z brodą, zprzyprawioną brodą Postanowił pan zabić Joachima Zelberta jako Maurycy Tobyło diabelnie sprytnie pomyślane.Mogliśmy Maurycego szukać do końcaświata.Nie istniał, więc nikt go nie mógł odnalezć.W czwartek, czwartegolistopada, zamordował pan swego wuja, Joachima Zelberta. Nie macie żadnych dowodów, żadnych! Spokojnie.Coś tam się może znajdzie.Mistyfikacja z tą skręconą nogą tobyło niezłe alibi.Tylko ze.Widzi pan, panie Konorski, w takich wypadkachtrzeba o wszystkim pamiętać.A pan zapomniał o dwóch, a właściwie o trzechrzeczach.Nie zauważył pan, że chłopcy na tej Syrence, którą pan ukradł,napisali brudas , a prócz tego, co jeszcze ważniejsze, zostawił pan w woziekawałeczek ampułki z odrobiną żelaza, jak również zaplamił pan tym lekiemobicie na przednim siedzeniu.Rozmawialiśmy z pańskim lekarzem.Nie możezrozumieć, dlaczego ta noga tak zle się goi.Teraz zapewne zrozumie.Zastrzykz żelaza, zrobiony pozamięśniowo, daje tego rodzaju objawy.Czy pan wie, żemoże panu nawet grozić martwica kości? I jeszcze jedna sprawa.Kołokierownicy tej zabłoconej Syrenki znalezliśmy dwa odciski pańskich palców,kciuk i wskazujący.Do zrobienia zastrzyku musiał pan zdjąć rękawiczki.Przysporzył pan nam dużo roboty, panie Konorski, bardzo dużo.Czy chciałbypan może coś dorzucić do tego opowiadania?Mikołaj milczał.Nie patrzył na sierżanta.Powolnym ruchem wyjął zkieszeni pilnik i zaczął sobie czyścić paznokcie.*Pili kawę.Pułkownik tak się rozochocił, że wydobył z ukrycia butelkęradzieckiego koniaku i napełnił kieliszki mieniącym się, złotawym płynem. Wasze zdrowie, koledzy.Gratuluję wam sukcesu.To była dobra robota [ Pobierz całość w formacie PDF ]