[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.LRT Hussain podążał jak urzeczony za Ayeshah, która oprowadzała go po pu-stym budynku, wyczarowując wizje, zupełnie przesłaniające zniszczoną jasnąfarbę i tandetne przepierzenia. A na górze dziewczęta, prawda? Ależ skąd.Dziewczęta będą gdzie indziej, może gdzieś niedaleko stąd.Ale nie chcę wywoływać nawet takich skojarzeń.Któż przyszedłby do moje-go klubu podejrzewając, że piękna kobieta, którą będzie miał tu szczęściespotkać, mogłaby mu następnego dnia zniszczyć życie? Uniosła jedną zperfekcyjnie umalowanych czarnych brwi, jakby zachęcając go do śmiania sięwraz z nią z tego dowcipu, który tylko oni potrafią docenić. Czy kochasz Philippe'a? spytał, gdy wracali do Le Bambou. Nie. A czy kochałaś go kiedykolwiek? Nie.Nie potrafię kochać żadnego mężczyzny. A czy w ogóle jest ktoś, kogo kochasz? Tak. Kobieta? Nie jestem lesbijką, jeśli o to ci chodzi.Według mnie seks nie ma nicwspólnego z miłością.To tylko głupi nonsens, który wymyślili ludzie, bo czu-ją się brudni. Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytanie? Czy kogoś kochasz?Spojrzała na niego w jakiś szczególny sposób, nie wiedząc, co odpowie-dzieć. Kocham dzieci, bo są niewinne odparła wreszcie. Masz dzieci? spytał, tknięty nagłym przeczuciem.Odwrócił głowę, by spojrzeć na jej twarz, gdy będzieLRTodpowiadała, ale jakiś chłopak na skuterze wyjechał nagle na jezdnię iHusstiin musiał patrzeć przed siebie, by wyminąć pojazd. Miałam dzieci odparła cicho tonem, który dawał do zrozumienia,że nie życzy sobie dalszych pytań. A ty? spytała po chwili. Kogo ty ko-chasz? Matkę.Czyż wszyscy mężczyzni nie kochają swoich matek?Wjechali na Pont Neuf.Hussain zatrzymał się, żeby podziwiać światłobrzasku na białej fasadzie Sainte Chapelle. Kogo jeszcze? dopytywała się dalej, gdy samochód ruszył z miej-sca. Nikogo.Namiętność jest rozrywką, która nie jest mi dana.Kochamrobienie interesów i jest to mój wielki nałóg.Po kilku minutach wjechali w wąską, krętą uliczkę, przy której mieściłosię Le Bambou. Co byś powiedziała. zaczął Hussain i zrobił pauzę, wyjmując klu-czyki ze stacyjki .gdybym wykupił dla ciebie tę dzierżawę? Górne piętrabudynku przydałyby mi się na biura. Chcesz powiedzieć, że masz zamiar sponsorować mój klub? Tak. Myślę, że potrzebuję około pół miliona franków. Też tak sądzę. Dobrze powiedziała ostrożnie, z dziwnym spokojem. Umowastoi. Wyciągnęła swoją wąską rękę o długich palcach, a Hussain ją uści-snął.LRTNiedługo potem jego matka dostała lekkiego ataku apopleksji, po którymprzyszedł następny.Została sparaliżowana.W szpitalu rentgen wykazał, żema wielki guz na mózgu.Zaczęła gwałtownie gasnąć.Hussain wynajął trzy wykwalifikowane pielęgniarki i co dwie godzinyprzynosił matce napar z werbeny.Był to jedynie pretekst, by siedzieć na brze-gu łóżka i cieszyć się towarzystwem matki.Nawet na progu śmierci pozostałapiękna, miała jasną cerę, a cienie, które kładły się jej na twarz, podkreślałytylko szlachetny zarys kości policzkowych. Obiecaj mi coś wyszeptała pewnego wieczoru. Przyrzeknij, żebędziesz wiódł uczciwe życie, Hussainie. Oczywiście, tak, mamo.Przyrzekam.Potrząsnęła głową, przygnębiona swoją słabością. Mam na myśli twoje interesy.Myślisz, że jestem głupia, ale ja wiem,że złe pieniądze to najłatwiejsze pieniądze.Obiecaj, że nigdy nie zrobisz nic,czego musiałabym się wstydzić. Obiecuję. Uścisnął i ucałował jej rękę.Pod przezroczystą skórąmiała maleńkie siniaki, w miejscach gdzie popękały delikatne naczynka. I jeszcze coś. Powiedz, zrobię wszystko. Twoja mała Ayeshah musi pójść do Givenchy'ego.Powiedz jej za-czerpnęła tchu, a w oczach tliły się, jak zwykle, wesołe iskierki. Powiedzjej, że jest to moje ostatnie życzenie.Powiedz też Hubertowi.albo nie, samamu powiem. Kazała sobie podać przybory do pisania i z ogromnym wysił-kiem kontrolując drżącą dłoń, napisała list do Huberta de Givenchy'ego, pro-sząc, by zajął się osobiście nową klientką, którą mu poleca.Tej samej nocy matka zmarła spokojnie w czasie snu.Hussain, po razpierwszy w swym dorosłym życiu, płakał jak małe dziecko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.LRT Hussain podążał jak urzeczony za Ayeshah, która oprowadzała go po pu-stym budynku, wyczarowując wizje, zupełnie przesłaniające zniszczoną jasnąfarbę i tandetne przepierzenia. A na górze dziewczęta, prawda? Ależ skąd.Dziewczęta będą gdzie indziej, może gdzieś niedaleko stąd.Ale nie chcę wywoływać nawet takich skojarzeń.Któż przyszedłby do moje-go klubu podejrzewając, że piękna kobieta, którą będzie miał tu szczęściespotkać, mogłaby mu następnego dnia zniszczyć życie? Uniosła jedną zperfekcyjnie umalowanych czarnych brwi, jakby zachęcając go do śmiania sięwraz z nią z tego dowcipu, który tylko oni potrafią docenić. Czy kochasz Philippe'a? spytał, gdy wracali do Le Bambou. Nie. A czy kochałaś go kiedykolwiek? Nie.Nie potrafię kochać żadnego mężczyzny. A czy w ogóle jest ktoś, kogo kochasz? Tak. Kobieta? Nie jestem lesbijką, jeśli o to ci chodzi.Według mnie seks nie ma nicwspólnego z miłością.To tylko głupi nonsens, który wymyślili ludzie, bo czu-ją się brudni. Dlaczego nie odpowiadasz na moje pytanie? Czy kogoś kochasz?Spojrzała na niego w jakiś szczególny sposób, nie wiedząc, co odpowie-dzieć. Kocham dzieci, bo są niewinne odparła wreszcie. Masz dzieci? spytał, tknięty nagłym przeczuciem.Odwrócił głowę, by spojrzeć na jej twarz, gdy będzieLRTodpowiadała, ale jakiś chłopak na skuterze wyjechał nagle na jezdnię iHusstiin musiał patrzeć przed siebie, by wyminąć pojazd. Miałam dzieci odparła cicho tonem, który dawał do zrozumienia,że nie życzy sobie dalszych pytań. A ty? spytała po chwili. Kogo ty ko-chasz? Matkę.Czyż wszyscy mężczyzni nie kochają swoich matek?Wjechali na Pont Neuf.Hussain zatrzymał się, żeby podziwiać światłobrzasku na białej fasadzie Sainte Chapelle. Kogo jeszcze? dopytywała się dalej, gdy samochód ruszył z miej-sca. Nikogo.Namiętność jest rozrywką, która nie jest mi dana.Kochamrobienie interesów i jest to mój wielki nałóg.Po kilku minutach wjechali w wąską, krętą uliczkę, przy której mieściłosię Le Bambou. Co byś powiedziała. zaczął Hussain i zrobił pauzę, wyjmując klu-czyki ze stacyjki .gdybym wykupił dla ciebie tę dzierżawę? Górne piętrabudynku przydałyby mi się na biura. Chcesz powiedzieć, że masz zamiar sponsorować mój klub? Tak. Myślę, że potrzebuję około pół miliona franków. Też tak sądzę. Dobrze powiedziała ostrożnie, z dziwnym spokojem. Umowastoi. Wyciągnęła swoją wąską rękę o długich palcach, a Hussain ją uści-snął.LRTNiedługo potem jego matka dostała lekkiego ataku apopleksji, po którymprzyszedł następny.Została sparaliżowana.W szpitalu rentgen wykazał, żema wielki guz na mózgu.Zaczęła gwałtownie gasnąć.Hussain wynajął trzy wykwalifikowane pielęgniarki i co dwie godzinyprzynosił matce napar z werbeny.Był to jedynie pretekst, by siedzieć na brze-gu łóżka i cieszyć się towarzystwem matki.Nawet na progu śmierci pozostałapiękna, miała jasną cerę, a cienie, które kładły się jej na twarz, podkreślałytylko szlachetny zarys kości policzkowych. Obiecaj mi coś wyszeptała pewnego wieczoru. Przyrzeknij, żebędziesz wiódł uczciwe życie, Hussainie. Oczywiście, tak, mamo.Przyrzekam.Potrząsnęła głową, przygnębiona swoją słabością. Mam na myśli twoje interesy.Myślisz, że jestem głupia, ale ja wiem,że złe pieniądze to najłatwiejsze pieniądze.Obiecaj, że nigdy nie zrobisz nic,czego musiałabym się wstydzić. Obiecuję. Uścisnął i ucałował jej rękę.Pod przezroczystą skórąmiała maleńkie siniaki, w miejscach gdzie popękały delikatne naczynka. I jeszcze coś. Powiedz, zrobię wszystko. Twoja mała Ayeshah musi pójść do Givenchy'ego.Powiedz jej za-czerpnęła tchu, a w oczach tliły się, jak zwykle, wesołe iskierki. Powiedzjej, że jest to moje ostatnie życzenie.Powiedz też Hubertowi.albo nie, samamu powiem. Kazała sobie podać przybory do pisania i z ogromnym wysił-kiem kontrolując drżącą dłoń, napisała list do Huberta de Givenchy'ego, pro-sząc, by zajął się osobiście nową klientką, którą mu poleca.Tej samej nocy matka zmarła spokojnie w czasie snu.Hussain, po razpierwszy w swym dorosłym życiu, płakał jak małe dziecko [ Pobierz całość w formacie PDF ]