[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wszyscy? Chcesz powiedzieć, że jest nas więcej?– Kilku.– Przed tą misją wiedziałem tylko o dwóch.O mnie i tym, który mnie wprowadził.– Kto to był? – pyta.– Ma wiele imion.Znam go jako Mike’a.– Mike.– Twarz Francisca blednie.– Myślałem, że to jego po mnie wyślą.– Znasz go?Kiwa głową.– Jeżeli go znasz, to przecież byś go zobaczył – zauważam.– Może.Z Mikiem nigdy nie wiadomo.– Boisz się go – stwierdzam ze zdziwieniem.– A ty nie?– Nikogo się nie boję.– Tak uważasz.– Bo to prawda.Uśmiecha się i kręci głową.Nie podoba mi się jego mina.– Boję się Mike’a nie bez powodu – mówi Francisco.– Boję się, bo Mike to Alfa.– Alfa?– Pierwszy.Program zaczął od niego.– Skąd to wiesz?– Bo jestem Beta.Nie wierzę własnym uszom.Program skrywał przede mną tajemnice, ujawniając tylkotyle, ile jego zdaniem musiałem wiedzieć.Ogarnia mnie przemożna ciekawość.– A kim ja jestem? – pytam ledwie słyszalnym szeptem.– Nie wiesz?Potrząsam głową.– Nie mam pewności – odpowiada.– Ale patrząc na ciebie, powiedziałbym, że jesteśEpsilon.Epsilon.Piąta litera greckiego alfabetu.Porządkuję informacje, które przekazuje mi Francisco.Widzę w myślach schemat:Mike Alfa Francisco Beta ? Gamma ? Delta ja Epsilon – Jest nas pięciu – mówię.– Może więcej – odpowiada – ale wiem o pięciu.– Mike jest najstarszy.– A ty najmłodszy.– Co się z nami potem stanie? – pytam.– Też się nad tym zastanawiałem – mówi.Unikałem tych pytań i niebezpiecznych miejsc, do których mogły mnie doprowadzić takiemyśli, ale w rozmowie z Franciskiem pytania same cisną się do głowy.Co się stanie, kiedy osiągniemy wiek, w którym już nie będziemy pasować dośrodowiska? Co się stanie, gdy nie będziemy już mogli uchodzić za dzieciaki?Co się stanie z nastoletnim zabójcą, który już nie jest nastolatkiem?– Nie wiem, co się stanie – ciągnie Francisco – bo nikt jeszcze nie wyrósł z tego wieku.Najbliższy jest Mike, ale znalazł sobie dobre miejsce.– Dobre miejsce?– Werbownika.Jestem następny w kolejce, ale nie zamierzałem czekać, żeby sięprzekonać, co się stanie.Zwłaszcza że są lepsze możliwości.Camp Liberty.Ostatnie zadanie Francisca stało się dla niego okazją do ucieczki.– Mam do ciebie pytanie – mówi Francisco.– Jakie właściwie było twoje zadanie?– Moore – odpowiadam.Przełyka ślinę.– A co ze mną? – pyta.Przecząco kręcę głową.– Myśleli, że nie żyjesz.Nie wysłali mnie po ciebie; wysłali mnie z twojego powodu.Bonie wykonałeś misji.Przez jego twarz przemyka grymas bólu.Pociera czoło, naciskając palcami skronie.Ulega emocjom, o wiele bardziej, niż mógłbym się spodziewać po kimś z takimwyszkoleniem.Ten fakt daje mi do myślenia, wskazuje, jakie mogą być jego mocne i słabestrony.– Czyli miałeś mnie zastąpić? – upewnia się.– Tak.Wybucha gromkim śmiechem, którego echo niesie się przez las.– A to dobre, zajebiście dobre – stwierdza.– Zniknąłem im i nie mogli zrozumieć, jak tosię mogło stać, więc powiedzieli ci, że nie żyję, tak?– Musieli założyć, że nie żyjesz – mówię.– Co innego mogło się stać?Znowu się śmieje.– Nie rozumiesz? Wyprowadziłem ich w pole – mówi.– Ich żołnierz zwrócił sięprzeciwko nim.To takie niepojęte, że mogli tylko uznać mnie za zmarłego.Zapłaciłbym każde pieniądze, żeby zobaczyć twarz Matki, kiedy zniknąłem.– Jak udało ci się tak zniknąć, że się o tym nie dowiedzieli? – pytam.– Zniszczyłem telefon – wyjaśnia.Robi krok w moją stronę, zniżając głos do głośnegoszeptu.– I coś jeszcze.– Co?Rozgląda się po lesie, sprawdzając, czy wciąż jesteśmy sami, a potem rozpina koszulęi wysuwa jedną rękę z flanelowego rękawa.Jest popołudnie i las jest skąpany w złotym blasku.Francisco przesuwa palce po ramieniu, szukając czegoś.Podchodzę bliżej, mrużąc oczy, aż wreszcie widzę okaleczenia na skórze na ramionachi piersi, jak gdyby został zaatakowany przez jakieś zwierzę.Niektóre rany są zabliźnione, inne jeszcze się goją.Flanelowa koszula.Nosi ją, żeby ukryć okaleczenia.– Trochę to trwało, ale znalazłem – dodaje.– Co znalazłeś?– Program.Jest w nas.Wskazuje jedną szramę na bicepsie, blisko stawu barkowego.– Ty też masz implant – mówi.– Implant?– Wszczepili ci chip – wyjaśnia.Wracam myślami do domu, w którym mnie szkolono.Próbuję sobie przypomnieć jakieśzabiegi medyczne, operacje, coś na tyle inwazyjnego, aby mogło być implantacją.Niczego takiego nie pamiętam.– Jaki chip? – pytam, nie wierząc w to, ale chcę, żeby dalej mówił.– Neurosupresor – mówi.– Już wiesz, jak działa.– Skąd mam wiedzieć?– Bo to czujesz – odpowiada.– Likwiduje twój strach.Patrzę na Francisca stojącego przede mną bez koszuli, w upiornym blasku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •