[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale kto nim był, Daniels czy O'Murphy? To musiał być jeden z nich, inaczej samochód nie zboczyłby z drogi.Nie możemy natomiast zakładać, że premier z nimi współdziałał w zamachu na własne życie! Czy O'Murphy sam skręcił, czy kazał mu to zrobić Daniels?- To z pewnością musiała być sprawka O'Murphy'ego.- Tak, ponieważ gdyby to był Daniels, premier usłyszałby polecenie i zapytałby o przyczynę.Ale ogólnie biorąc, jest w tej sprawie zbyt wiele wątpliwości i co więcej, przeczą one sobie nawzajem.Jeżeli O'Murphy jest prawym człowiekiem, dlaczego zboczył z drogi? Jeżeli jest nieuczciwy, dlaczego ponownie uruchomił silnik, gdy padły zaledwie dwa strzały, tym samym, według wszelkiego prawdopodobieństwa, ratując premierowi życie? I znowu, jeżeli jest uczciwy, dlaczego natychmiast po opuszczeniu Charing Cross pojechał na miejsce spotkań niemieckich szpiegów?- Wygląda to źle - odparłem.- Przyjrzyjmy się tej sprawie metodycznie.Jakie mamy za i przeciw w stosunku do każdego z mężczyzn? Weźmy najpierw O'Murphy'ego.Przeciw: to, że zmienił trasę, jest podejrzane; że jest Irlandczykiem z County Clare; że zniknął w bardzo niedwuznaczny sposób.Za: szybkość, z jaką ponownie uruchomił samochód, uratowała premierowi życie; pracuje w Scotland Yardzie i jest, o czym świadczy praca, jaką mu przydzielono, godnym zaufania detektywem.Teraz Daniels.Niewiele świadczy przeciwko niemu, z wyjątkiem tego, że nic nie wiadomo o jego przodkach i że jak na porządnego Anglika włada zbyt wieloma językami! Wybacz mi, mon ami, ale jako lingwiści jesteście godni ubolewania! Natomiast przemawia za nim fakt, że znaleziono go zakneblowanego, związanego i uśpionego chloroformem, co mogłoby świadczyć, że nie ma z tą sprawą nic wspólnego.- Mógł się sam zakneblować i związać, aby odwrócić podejrzenia.Poirot potrząsnął głową.- Policja francuska nie popełniłaby takiego błędu.Poza tym, gdyby już osiągnął swój cel i premier został porwany, pozostawienie go nie miałoby większego sensu.Jego wspólnicy mogli, oczywiście, zakneblować go i uśpić chloroformem, ale nie bardzo rozumiem, co chcieli przez to osiągnąć.Nie mieliby z niego większego pożytku, gdyż do czasu wyjaśnienia sprawy na pewno byłby dokładnie obserwowany.- Może chciał naprowadzić policję na fałszywy trop?- Więc dlaczego tego nie zrobił? Stwierdził jedynie, że przyciśnięto mu coś do nosa i ust.I że niczego więcej nie pamięta.Gdzie tu fałszywy ślad? Brzmi to bardzo wiarygodnie.- No cóż - odparłem, spoglądając na zegarek.- Sądzę, że powinniśmy już wyruszyć na stację.Możliwe, że znajdziesz więcej wskazówek we Francji.- Być może, mon ami, choć mam wątpliwości.Nadal wydaje mi się wręcz niewiarygodne, że nie odnaleziono premiera na tak ograniczonym obszarze, gdzie ukrycie go musi stanowić niezwykłą trudność.Jeżeli wojsko i policja dwóch krajów nie odnalazła go, jak ja to zdołam zrobić?Na Charing Cross czekał na nas pan Dodge.- To detektyw Barnes ze Scotland Yardu i major Norman.Pozostaną do pana wyłącznej dyspozycji.Powodzenia.Sprawa jest poważna, ale nie tracę nadziei.Teraz muszę się już pożegnać.- I minister szybko się oddalił.Gawędziliśmy trochę z majorem Normanem.W grupce mężczyzn stojących na peronie rozpoznałem niewysokiego jegomościa o twarzy przypominającej pyszczek fretki, który rozmawiał z wysokim, jasnowłosym mężczyzną.Był to stary znajomy Poirota, detektyw-inspektor Japp, podobno jeden z najbystrzejszych oficerów w Scotland Yardzie.Podszedł i ochoczo przywitał się z moim przyjacielem.- Słyszałem, że i pan się tym zajmuje.Zrobili dobrą robotę.Jak dotąd, udawało im się wyjść z tego bez szwanku.Ale trudno mi uwierzyć, że będą w stanie długo go ukrywać.Nasi ludzie dokładnie przeczesują Francję.Francuzi również.Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że teraz to tylko kwestia godzin.- Jeżeli jeszcze żyje - zauważył posępnie wysoki detektyw.Jappowi zrzedła mina.- Tak.trudno to wytłumaczyć, ale mam przeczucie, że premier żyje.Poirot skinął głową.- Tak, tak, żyje.Ale czy odnajdziemy go na czas? Podobnie jak pan, nie wierzę, aby byli w stanie długo go ukrywać.Dał się słyszeć gwizd i wszyscy weszliśmy do wagonu pulmanowskiego.Powolnym, niechętnym szarpnięciem pociąg ruszył ze stacji.Była to szczególna podróż.Ludzie ze Scotland Yardu usiedli razem.Mapy północnej Francji zostały rozłożone, a palce wskazujące gorliwie śledziły linie dróg i kolejne wsie.Każdy miał swoją własną teorię.Zachowanie Poirota było teraz pozbawione typowej dla niego gadatliwości, siedział z oczami wpatrzonymi przed siebie i wyrazem twarzy, który przypominał głowiące się nad czymś dziecko.Ja natomiast rozmawiałem z Normanem, w którym znalazłem wesołego towarzysza.To, co zrobił Poirot w Dover, ogromnie mnie rozbawiło: mój przyjaciel, gdy tylko wszedł na pokład statku, desperacko uchwycił się mego ramienia.Wiał silny wiatr.- Mon Dieu! - wymamrotał.- To straszne!- Odwagi, Poirot! - zawołałem.- Odniesiesz sukces.Odnajdziesz go.Jestem tego pewien.- Ach, mon ami, mylnie interpretujesz moje emocje.Dręczy mnie to okropne morze! Mal de mer, to okropna dolegliwość!- Och! - odparłem dosyć zmieszany.Dał się słyszeć warkot silników, Poirot jęknął i zamknął oczy.- Major Norman ma mapę północnej Francji, może chciałbyś ją przestudiować?Poirot zniecierpliwiony potrząsnął głową.- Ależ nie, nie.Zostaw mnie, przyjacielu.Widzisz, żeby człowiek mógł myśleć, żołądek i mózg muszą ze sobą współdziałać.Laverguier opracował doskonałą metodę na umknięcie mal de mer.Wdychasz powietrze i wydychasz, wolno, o tak, odwracając głowę od lewej strony do prawej i licząc do sześciu przed każdym kolejnym oddechem.Zostawiłem go, aby w samotności oddawał się swoim ćwiczeniom, i poszedłem na pokład.Gdy wolno wpływaliśmy do portu Boulogne, pojawił się Poirot, elegancki i uśmiechnięty, i szeptem oświadczył mi, że system Laverguiera poskutkował “wręcz zdumiewająco”.Palec Jappa nadal wskazywał wyimaginowane drogi na mapie.- Nonsens! Samochód wyruszył z Boulogne - tu się rozdzielili.Następnie, wydaje mi się, wraz z premierem przesiedli się do innego samochodu.Rozumiecie?- No cóż - odparł wysoki detektyw - kierowałbym się w stronę portów.Stawiam dziesięć do jednego, że przemycili go na pokład jakiegoś statku.Japp przecząco pokręcił głową.- Za bardzo rzucałoby się to w oczy.Od razu wydano rozkaz, aby zamknąć wszystkie porty [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ale kto nim był, Daniels czy O'Murphy? To musiał być jeden z nich, inaczej samochód nie zboczyłby z drogi.Nie możemy natomiast zakładać, że premier z nimi współdziałał w zamachu na własne życie! Czy O'Murphy sam skręcił, czy kazał mu to zrobić Daniels?- To z pewnością musiała być sprawka O'Murphy'ego.- Tak, ponieważ gdyby to był Daniels, premier usłyszałby polecenie i zapytałby o przyczynę.Ale ogólnie biorąc, jest w tej sprawie zbyt wiele wątpliwości i co więcej, przeczą one sobie nawzajem.Jeżeli O'Murphy jest prawym człowiekiem, dlaczego zboczył z drogi? Jeżeli jest nieuczciwy, dlaczego ponownie uruchomił silnik, gdy padły zaledwie dwa strzały, tym samym, według wszelkiego prawdopodobieństwa, ratując premierowi życie? I znowu, jeżeli jest uczciwy, dlaczego natychmiast po opuszczeniu Charing Cross pojechał na miejsce spotkań niemieckich szpiegów?- Wygląda to źle - odparłem.- Przyjrzyjmy się tej sprawie metodycznie.Jakie mamy za i przeciw w stosunku do każdego z mężczyzn? Weźmy najpierw O'Murphy'ego.Przeciw: to, że zmienił trasę, jest podejrzane; że jest Irlandczykiem z County Clare; że zniknął w bardzo niedwuznaczny sposób.Za: szybkość, z jaką ponownie uruchomił samochód, uratowała premierowi życie; pracuje w Scotland Yardzie i jest, o czym świadczy praca, jaką mu przydzielono, godnym zaufania detektywem.Teraz Daniels.Niewiele świadczy przeciwko niemu, z wyjątkiem tego, że nic nie wiadomo o jego przodkach i że jak na porządnego Anglika włada zbyt wieloma językami! Wybacz mi, mon ami, ale jako lingwiści jesteście godni ubolewania! Natomiast przemawia za nim fakt, że znaleziono go zakneblowanego, związanego i uśpionego chloroformem, co mogłoby świadczyć, że nie ma z tą sprawą nic wspólnego.- Mógł się sam zakneblować i związać, aby odwrócić podejrzenia.Poirot potrząsnął głową.- Policja francuska nie popełniłaby takiego błędu.Poza tym, gdyby już osiągnął swój cel i premier został porwany, pozostawienie go nie miałoby większego sensu.Jego wspólnicy mogli, oczywiście, zakneblować go i uśpić chloroformem, ale nie bardzo rozumiem, co chcieli przez to osiągnąć.Nie mieliby z niego większego pożytku, gdyż do czasu wyjaśnienia sprawy na pewno byłby dokładnie obserwowany.- Może chciał naprowadzić policję na fałszywy trop?- Więc dlaczego tego nie zrobił? Stwierdził jedynie, że przyciśnięto mu coś do nosa i ust.I że niczego więcej nie pamięta.Gdzie tu fałszywy ślad? Brzmi to bardzo wiarygodnie.- No cóż - odparłem, spoglądając na zegarek.- Sądzę, że powinniśmy już wyruszyć na stację.Możliwe, że znajdziesz więcej wskazówek we Francji.- Być może, mon ami, choć mam wątpliwości.Nadal wydaje mi się wręcz niewiarygodne, że nie odnaleziono premiera na tak ograniczonym obszarze, gdzie ukrycie go musi stanowić niezwykłą trudność.Jeżeli wojsko i policja dwóch krajów nie odnalazła go, jak ja to zdołam zrobić?Na Charing Cross czekał na nas pan Dodge.- To detektyw Barnes ze Scotland Yardu i major Norman.Pozostaną do pana wyłącznej dyspozycji.Powodzenia.Sprawa jest poważna, ale nie tracę nadziei.Teraz muszę się już pożegnać.- I minister szybko się oddalił.Gawędziliśmy trochę z majorem Normanem.W grupce mężczyzn stojących na peronie rozpoznałem niewysokiego jegomościa o twarzy przypominającej pyszczek fretki, który rozmawiał z wysokim, jasnowłosym mężczyzną.Był to stary znajomy Poirota, detektyw-inspektor Japp, podobno jeden z najbystrzejszych oficerów w Scotland Yardzie.Podszedł i ochoczo przywitał się z moim przyjacielem.- Słyszałem, że i pan się tym zajmuje.Zrobili dobrą robotę.Jak dotąd, udawało im się wyjść z tego bez szwanku.Ale trudno mi uwierzyć, że będą w stanie długo go ukrywać.Nasi ludzie dokładnie przeczesują Francję.Francuzi również.Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że teraz to tylko kwestia godzin.- Jeżeli jeszcze żyje - zauważył posępnie wysoki detektyw.Jappowi zrzedła mina.- Tak.trudno to wytłumaczyć, ale mam przeczucie, że premier żyje.Poirot skinął głową.- Tak, tak, żyje.Ale czy odnajdziemy go na czas? Podobnie jak pan, nie wierzę, aby byli w stanie długo go ukrywać.Dał się słyszeć gwizd i wszyscy weszliśmy do wagonu pulmanowskiego.Powolnym, niechętnym szarpnięciem pociąg ruszył ze stacji.Była to szczególna podróż.Ludzie ze Scotland Yardu usiedli razem.Mapy północnej Francji zostały rozłożone, a palce wskazujące gorliwie śledziły linie dróg i kolejne wsie.Każdy miał swoją własną teorię.Zachowanie Poirota było teraz pozbawione typowej dla niego gadatliwości, siedział z oczami wpatrzonymi przed siebie i wyrazem twarzy, który przypominał głowiące się nad czymś dziecko.Ja natomiast rozmawiałem z Normanem, w którym znalazłem wesołego towarzysza.To, co zrobił Poirot w Dover, ogromnie mnie rozbawiło: mój przyjaciel, gdy tylko wszedł na pokład statku, desperacko uchwycił się mego ramienia.Wiał silny wiatr.- Mon Dieu! - wymamrotał.- To straszne!- Odwagi, Poirot! - zawołałem.- Odniesiesz sukces.Odnajdziesz go.Jestem tego pewien.- Ach, mon ami, mylnie interpretujesz moje emocje.Dręczy mnie to okropne morze! Mal de mer, to okropna dolegliwość!- Och! - odparłem dosyć zmieszany.Dał się słyszeć warkot silników, Poirot jęknął i zamknął oczy.- Major Norman ma mapę północnej Francji, może chciałbyś ją przestudiować?Poirot zniecierpliwiony potrząsnął głową.- Ależ nie, nie.Zostaw mnie, przyjacielu.Widzisz, żeby człowiek mógł myśleć, żołądek i mózg muszą ze sobą współdziałać.Laverguier opracował doskonałą metodę na umknięcie mal de mer.Wdychasz powietrze i wydychasz, wolno, o tak, odwracając głowę od lewej strony do prawej i licząc do sześciu przed każdym kolejnym oddechem.Zostawiłem go, aby w samotności oddawał się swoim ćwiczeniom, i poszedłem na pokład.Gdy wolno wpływaliśmy do portu Boulogne, pojawił się Poirot, elegancki i uśmiechnięty, i szeptem oświadczył mi, że system Laverguiera poskutkował “wręcz zdumiewająco”.Palec Jappa nadal wskazywał wyimaginowane drogi na mapie.- Nonsens! Samochód wyruszył z Boulogne - tu się rozdzielili.Następnie, wydaje mi się, wraz z premierem przesiedli się do innego samochodu.Rozumiecie?- No cóż - odparł wysoki detektyw - kierowałbym się w stronę portów.Stawiam dziesięć do jednego, że przemycili go na pokład jakiegoś statku.Japp przecząco pokręcił głową.- Za bardzo rzucałoby się to w oczy.Od razu wydano rozkaz, aby zamknąć wszystkie porty [ Pobierz całość w formacie PDF ]