[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jednak konieczne, zapewniam pana, konieczne.Więc przede wszystkim: doktor Sheppard wychodzi z Fernly o godzinie za dziesięć dziewiąta.Skąd ja to wiem?— Bo panu powiedziałem.— Ale mógł pan nie powiedzieć prawdy.Albo zegarek, podług którego sprawdzał pan czas, mógł źle chodzić.Ale Parker potwierdził, że wyszedł pan za dziesięć dziewiąta.Przyjmijmy to więc za pewnik i przejdźmy dalej.O dziewiątej wpadł pan na jakiegoś człowieka i oto zdarzenie, które nazwę Romansem Tajemniczego Nieznajomego.Spotkał go pan tuż za bramą.Skąd wiem, że tak było?— Bo panu powiedziałem… — zacząłem znowu, lecz Poirot przerwał mi gestem zniecierpliwienia:— Ach, dzisiaj wieczorem jest pan trochę niemądry, mój przyjacielu.Pan wie, że tak było, ale skąd ja mam wiedzieć? Eh bien*, mogę się zgodzić, że Tajemniczy Nieznajomy nie jest tworem pańskiej wyobraźni, ponieważ służąca panny Ganett spotkała go parę minut przed panem i ją również pytał o drogę do Fernly Park.Przyjmujemy więc jego obecność za udowodnioną i możemy być pewni dwóch rzeczy dotyczących jego osoby: że nie znał tych stron i że po cokolwiek przyszedł do Fernly, nie otaczał tego wielką tajemnicą, ponieważ dwukrotnie pytał o drogę.— To jasne — odparłem.— Rozumiem.— Postanowiłem jednak zebrać więcej wiadomości o tym człowieku.Jak się też dowiedziałem, wpadł on na szklaneczkę do gospody Pod Trzema Dzikami.Barmanka mówi, że miał amerykański akcent i wspominał o niedawnym przyjeździe ze Stanów.Nie uderzyło pana, że miał amerykański akcent, doktorze?— Tak, teraz widzę, że miał — powiedziałem po chwili zastanowienia.— Ale bardzo nieznaczny.— Precisement*.A poza tym mam to, co jak pan sobie przypomina, znalazłem w pawiloniku.Podał mi gęsie piórko.Spojrzałem na nie ciekawie.Teraz dopiero odezwało się we mnie wspomnienie czegoś, co kiedyś czytałem.Poirot, który obserwował uważnie moją reakcję, skinął głową:— Tak, kokaina, „śnieg”.Narkomani noszą ją właśnie w gęsich piórkach.Wystarczy przytknąć do nosa i zażywać niby tabakę.— Dwuacetylomorfina — mruknąłem mechanicznie.— Ten sposób zażywania kokainy jest bardzo popularny w Ameryce.Jeszcze więc jeden dowód (gdybyśmy go potrzebowali), że ten człowiek przyjechał ze Stanów albo z Kanady.— A co w ogóle zwróciło pana uwagę na pawilonik? — spytałem zaintrygowany.— Mój przyjaciel inspektor założył na ślepo, że ktokolwiek by używał tej alejki, to tylko w celu szybszego dojścia do domu, ale ja, skoro tylko zobaczyłem altanę, zdałem sobie sprawę, że alejka służy również tym, którzy umówili się tam na schadzkę.Ponieważ nie ma chyba wątpliwości, że ów nieznajomy rzeczywiście nie dzwonił do drzwi frontowych ani kuchennych, przypuszczam, że ktoś wyszedł z domu na spotkanie z nim.Jeśli tak, to czy jest lepsze miejsce niż właśnie pawilonik? Przeszukałem go w nadziei, że może znajdę jakieś ślady.Znalazłem.Kawałek materiału i gęsie piórko.— No i właśnie, ten kawałek materiału? — podchwyciłem.— Może pan coś o tym powiedzieć?Poirot podniósł brwi.— Pan zupełnie nie używa swoich szarych komórek, przyjacielu — zauważył sucho.— Znaczenie kawałka białego nakrochmalonego materiału powinno uderzać pana w oczy.— Jakoś mnie nie uderza.— Zmieniłem temat: — W każdym razie ten człowiek poszedł do pawiloniku, żeby się z kimś spotkać.Z kim?— Otóż i pytanie! — odparł Poirot.— Nie pamięta pan, że pani Ackroyd i jej córka przyjechały tutaj z Kanady?— Czy o tym pan myślał, kiedy je pan oskarżał o ukrywanie prawdy?— Może.A teraz druga sprawa: co pan myśli o historii pokojówki?— Jakiej historii?— No, historii zwolnienia jej z pracy.Czy potrzeba pół godziny, żeby komuś wymówić? I czy poprzewracanie ważnych papierów jest prawdopodobnym powodem? Niech pan pamięta o jednym: chociaż ona utrzymuje, że była w swojej sypialni od dziewiątej trzydzieści do dziesiątej, nie ma świadka, który by to potwierdził [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.— Jednak konieczne, zapewniam pana, konieczne.Więc przede wszystkim: doktor Sheppard wychodzi z Fernly o godzinie za dziesięć dziewiąta.Skąd ja to wiem?— Bo panu powiedziałem.— Ale mógł pan nie powiedzieć prawdy.Albo zegarek, podług którego sprawdzał pan czas, mógł źle chodzić.Ale Parker potwierdził, że wyszedł pan za dziesięć dziewiąta.Przyjmijmy to więc za pewnik i przejdźmy dalej.O dziewiątej wpadł pan na jakiegoś człowieka i oto zdarzenie, które nazwę Romansem Tajemniczego Nieznajomego.Spotkał go pan tuż za bramą.Skąd wiem, że tak było?— Bo panu powiedziałem… — zacząłem znowu, lecz Poirot przerwał mi gestem zniecierpliwienia:— Ach, dzisiaj wieczorem jest pan trochę niemądry, mój przyjacielu.Pan wie, że tak było, ale skąd ja mam wiedzieć? Eh bien*, mogę się zgodzić, że Tajemniczy Nieznajomy nie jest tworem pańskiej wyobraźni, ponieważ służąca panny Ganett spotkała go parę minut przed panem i ją również pytał o drogę do Fernly Park.Przyjmujemy więc jego obecność za udowodnioną i możemy być pewni dwóch rzeczy dotyczących jego osoby: że nie znał tych stron i że po cokolwiek przyszedł do Fernly, nie otaczał tego wielką tajemnicą, ponieważ dwukrotnie pytał o drogę.— To jasne — odparłem.— Rozumiem.— Postanowiłem jednak zebrać więcej wiadomości o tym człowieku.Jak się też dowiedziałem, wpadł on na szklaneczkę do gospody Pod Trzema Dzikami.Barmanka mówi, że miał amerykański akcent i wspominał o niedawnym przyjeździe ze Stanów.Nie uderzyło pana, że miał amerykański akcent, doktorze?— Tak, teraz widzę, że miał — powiedziałem po chwili zastanowienia.— Ale bardzo nieznaczny.— Precisement*.A poza tym mam to, co jak pan sobie przypomina, znalazłem w pawiloniku.Podał mi gęsie piórko.Spojrzałem na nie ciekawie.Teraz dopiero odezwało się we mnie wspomnienie czegoś, co kiedyś czytałem.Poirot, który obserwował uważnie moją reakcję, skinął głową:— Tak, kokaina, „śnieg”.Narkomani noszą ją właśnie w gęsich piórkach.Wystarczy przytknąć do nosa i zażywać niby tabakę.— Dwuacetylomorfina — mruknąłem mechanicznie.— Ten sposób zażywania kokainy jest bardzo popularny w Ameryce.Jeszcze więc jeden dowód (gdybyśmy go potrzebowali), że ten człowiek przyjechał ze Stanów albo z Kanady.— A co w ogóle zwróciło pana uwagę na pawilonik? — spytałem zaintrygowany.— Mój przyjaciel inspektor założył na ślepo, że ktokolwiek by używał tej alejki, to tylko w celu szybszego dojścia do domu, ale ja, skoro tylko zobaczyłem altanę, zdałem sobie sprawę, że alejka służy również tym, którzy umówili się tam na schadzkę.Ponieważ nie ma chyba wątpliwości, że ów nieznajomy rzeczywiście nie dzwonił do drzwi frontowych ani kuchennych, przypuszczam, że ktoś wyszedł z domu na spotkanie z nim.Jeśli tak, to czy jest lepsze miejsce niż właśnie pawilonik? Przeszukałem go w nadziei, że może znajdę jakieś ślady.Znalazłem.Kawałek materiału i gęsie piórko.— No i właśnie, ten kawałek materiału? — podchwyciłem.— Może pan coś o tym powiedzieć?Poirot podniósł brwi.— Pan zupełnie nie używa swoich szarych komórek, przyjacielu — zauważył sucho.— Znaczenie kawałka białego nakrochmalonego materiału powinno uderzać pana w oczy.— Jakoś mnie nie uderza.— Zmieniłem temat: — W każdym razie ten człowiek poszedł do pawiloniku, żeby się z kimś spotkać.Z kim?— Otóż i pytanie! — odparł Poirot.— Nie pamięta pan, że pani Ackroyd i jej córka przyjechały tutaj z Kanady?— Czy o tym pan myślał, kiedy je pan oskarżał o ukrywanie prawdy?— Może.A teraz druga sprawa: co pan myśli o historii pokojówki?— Jakiej historii?— No, historii zwolnienia jej z pracy.Czy potrzeba pół godziny, żeby komuś wymówić? I czy poprzewracanie ważnych papierów jest prawdopodobnym powodem? Niech pan pamięta o jednym: chociaż ona utrzymuje, że była w swojej sypialni od dziewiątej trzydzieści do dziesiątej, nie ma świadka, który by to potwierdził [ Pobierz całość w formacie PDF ]