[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego wobec tego wcześniej rzucił panuklucz? Tego nie wiem.To rzeczy wiście niekonsekwencja, ale czy powinniśmy oczekiwaćkonsekwencji od osoby, której psy chika została tak zniszczona? A może przewidział dokładnie, cosię stanie, to znaczy, że pan otworzy kratę, ale nie będzie miał jak uwolnić księdza Twardegoi pobiegnie po pomoc? A może się cofnął, żeby coś jeszcze proboszczowi powiedzieć, a ten,uspokojony ty m, że krata została otwarta, a pomoc nadchodzi, w jakiś sposób z niego zadrwił? Niewiem i pewnie się tego nie dowiemy.W każdy m razie nie zamierzałem od początku brać na siebie winy za ten czy n.Ale kiedyzobaczy łem, że pańscy, jak by to powiedzieć, niezby t rozgarnięci koledzy zamierzają wtrącić doaresztu tego nieszczęsnego kościelnego, który nie miał z zabójstwem nic wspólnego& Zdałemsobie sprawę, że to może by ć jedy ne wy jście.Przez wzgląd nie ty lko na kościelnego, ale także naMateusza Czarnego.Bo ten chłopak dość się nacierpiał.Owszem, popełnił zbrodnię, ale zapłacił zanią, zanim ją popełnił.Przeszło mi przez głowę, że robiąc to, co robię, dokonuję jakiegoś aktu odkupienia win Kościoła,którego jestem członkiem i biskupem.By ć może to jest my śl szalona, a by ć może bluzniercza.Nie wiem.Do tej pory się z ty m zmagam.Biskup usiadł i spojrzał na Wilka.Ten zdał sobie sprawę, że nadszedł moment decy zji, i naglepoczuł się tak, jakby ktoś położy ł mu na ramionach wielki ołowiany krzy ż. Podpisze ksiądz biskup protokół ze zmieniony mi zeznaniami? zapy tał po dłuższej chwili. Podpiszę skinął głową biskup. Ale musi pan sobie zdawać sprawę, że raz zmienionezeznania można zmienić kolejny raz.Mam nadzieję, że pan mnie rozumie.Wilk rozumiał.Wiedział doskonale, że nie ma najmniejszej szansy na to, by Mateusz Czarnyzostał ukarany za swój czy n.Bo gdy ty lko się odnajdzie, jeśli się odnajdzie, biskup zgłosi się dojego adwokata i znowu wezmie na siebie jego winę.I jeśli będzie trzeba, potwierdzi to w sądzie.Ale do tego nie dojdzie, bo najpierw musiałaby się powieść ekstrady cja ze Stanów, a w tejsy tuacji by ło to prakty cznie niemożliwe.Przez dłuższą chwilę patrzy li na siebie w milczeniu.Potem Wilk sięgnął po kartkę i długopis.17Radiowóz zabrał Kwiatkowskiego do aresztu jedna noc miała go zmiękczy ć przed pierwszy mprzesłuchaniem.Zakrzeński wsiadł do golfa i odpalił silnik, ale przez pewien czas nie ruszał.Zastanawiał się, czy powinien wrócić na komendę, czy może sobie pozwolić na wcześniejszypowrót do domu.Zdecy dował, że może.A nawet powinien, bo Laura cały czas by ła niecoobrażona za weekend, który musiała spędzić w samotności, nie licząc krótkich wizy t sąsiadki, któraprzy chodziła ją nakarmić.Wy brał numer Wilka, ale prokurator nie odbierał.To nic, zdecy dował, wszy stko będzie mógłz nim załatwić pózniej przez telefon z domu.W razie czego mógł zawsze z powrotem przy jechaćdo centrum.Chciał odłoży ć telefon i odjechać, kiedy zauważy ł, że ma nieodebrane połączenie.Musiał gonie usły szeć w zamieszaniu, jakie panowało podczas działań w zakładzie ślusarskim.Wcisnąłodpowiedni przy cisk i przekonał się, że dzwoniła do niego Andżelika Kumańska.Najwy razniej niemogła się doczekać wiadomości, zapewne chciała zapy tać, czy Paweł Czarny został aresztowany.Wrzucił z powrotem bieg na luz i zaciągnął ręczny, rozparł się wy godnie w fotelu, przy mknąłpowieki.Naty chmiast wróciło wspomnienie skośnofiołkowy ch oczu pani doktor, ale niemalrównie szy bko straciło wy razistość, tak jakby patrzy ł na nie zza zaparowanej albo przy brudzonejszy by.Tak, pomy ślał, pani doktor nie będzie zachwy cona, kiedy się dowie, że jej genialneprzemy ślenia na temat pentagramu okazały się jedną wielką bzdurą.Nie by ł ty lko pewien, czylepiej by łoby przekazać jej tę informację samemu przez telefon, czy pozwolić, żeby dowiedziałasię o niej wieczorem albo nawet jutro z mediów.Zdecy dował, że jednak to drugie, nawet jeślioznaczało to, że czwartkowe spotkanie na pewno się nie odbędzie.Bo przez telefon mógłbyprzy najmniej spróbować się ukorzy ć, przeprosić za to, że ostatecznie to jednak on miał rację.Alenie miał na to najmniejszej ochoty.Otworzy ł oczy, ostatecznie żegnając się ze wspomnieniem twarzy pięknej pani doktor, i znowusięgnął ręką ku dzwigni zmiany biegów.Przy okazji jego wzrok zahaczy ł o książkę PawłaCzarnego, która leżała teraz na fotelu pasażera.Podniósł ją i otworzy ł na stronie ty tułowej, gdzierówny m, kwadratowy m charakterem pisma wy pisany by ł numer rudej przy jaciółki MateuszaCzarnego.Teraz mógł jej tę książkę oddać.Sięgnął po telefon, ale zatrzy mał się po wbiciu pierwszej cy fry.W zasadzie miał czas; nic niestało na przeszkodzie, żeby podjechać na Bielany i oddać jej książkę od razu.Na pewno jązastanie, pracowała przecież w domu.Pewnie znowu w ty ch bardzo obcisły ch getrach.18Biskup wy szedł.Wilk zebrał resztki sił, żeby zadzwonić na dół i potwierdzić jego przepustkę.Pózniej położy ł głowę na biurku i przy mknął oczy.Czuł się absolutnie wy kończony, tak jakby przezostatnie kilka godzin zmuszano go do robienia czegoś, do czego się zupełnie nie nadaje.Naprzy kład do kopania dołów, przy szło mu nagle na my śl.Jednocześnie uświadomił sobie, że nieczuje się po prostu zmęczony, ale że bolą go wszy stkie mięśnie.Poradziłeś sobie mimo wszy stko, pomy ślał, dół jest wy kopany, głęboki i przestronny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Dlaczego wobec tego wcześniej rzucił panuklucz? Tego nie wiem.To rzeczy wiście niekonsekwencja, ale czy powinniśmy oczekiwaćkonsekwencji od osoby, której psy chika została tak zniszczona? A może przewidział dokładnie, cosię stanie, to znaczy, że pan otworzy kratę, ale nie będzie miał jak uwolnić księdza Twardegoi pobiegnie po pomoc? A może się cofnął, żeby coś jeszcze proboszczowi powiedzieć, a ten,uspokojony ty m, że krata została otwarta, a pomoc nadchodzi, w jakiś sposób z niego zadrwił? Niewiem i pewnie się tego nie dowiemy.W każdy m razie nie zamierzałem od początku brać na siebie winy za ten czy n.Ale kiedyzobaczy łem, że pańscy, jak by to powiedzieć, niezby t rozgarnięci koledzy zamierzają wtrącić doaresztu tego nieszczęsnego kościelnego, który nie miał z zabójstwem nic wspólnego& Zdałemsobie sprawę, że to może by ć jedy ne wy jście.Przez wzgląd nie ty lko na kościelnego, ale także naMateusza Czarnego.Bo ten chłopak dość się nacierpiał.Owszem, popełnił zbrodnię, ale zapłacił zanią, zanim ją popełnił.Przeszło mi przez głowę, że robiąc to, co robię, dokonuję jakiegoś aktu odkupienia win Kościoła,którego jestem członkiem i biskupem.By ć może to jest my śl szalona, a by ć może bluzniercza.Nie wiem.Do tej pory się z ty m zmagam.Biskup usiadł i spojrzał na Wilka.Ten zdał sobie sprawę, że nadszedł moment decy zji, i naglepoczuł się tak, jakby ktoś położy ł mu na ramionach wielki ołowiany krzy ż. Podpisze ksiądz biskup protokół ze zmieniony mi zeznaniami? zapy tał po dłuższej chwili. Podpiszę skinął głową biskup. Ale musi pan sobie zdawać sprawę, że raz zmienionezeznania można zmienić kolejny raz.Mam nadzieję, że pan mnie rozumie.Wilk rozumiał.Wiedział doskonale, że nie ma najmniejszej szansy na to, by Mateusz Czarnyzostał ukarany za swój czy n.Bo gdy ty lko się odnajdzie, jeśli się odnajdzie, biskup zgłosi się dojego adwokata i znowu wezmie na siebie jego winę.I jeśli będzie trzeba, potwierdzi to w sądzie.Ale do tego nie dojdzie, bo najpierw musiałaby się powieść ekstrady cja ze Stanów, a w tejsy tuacji by ło to prakty cznie niemożliwe.Przez dłuższą chwilę patrzy li na siebie w milczeniu.Potem Wilk sięgnął po kartkę i długopis.17Radiowóz zabrał Kwiatkowskiego do aresztu jedna noc miała go zmiękczy ć przed pierwszy mprzesłuchaniem.Zakrzeński wsiadł do golfa i odpalił silnik, ale przez pewien czas nie ruszał.Zastanawiał się, czy powinien wrócić na komendę, czy może sobie pozwolić na wcześniejszypowrót do domu.Zdecy dował, że może.A nawet powinien, bo Laura cały czas by ła niecoobrażona za weekend, który musiała spędzić w samotności, nie licząc krótkich wizy t sąsiadki, któraprzy chodziła ją nakarmić.Wy brał numer Wilka, ale prokurator nie odbierał.To nic, zdecy dował, wszy stko będzie mógłz nim załatwić pózniej przez telefon z domu.W razie czego mógł zawsze z powrotem przy jechaćdo centrum.Chciał odłoży ć telefon i odjechać, kiedy zauważy ł, że ma nieodebrane połączenie.Musiał gonie usły szeć w zamieszaniu, jakie panowało podczas działań w zakładzie ślusarskim.Wcisnąłodpowiedni przy cisk i przekonał się, że dzwoniła do niego Andżelika Kumańska.Najwy razniej niemogła się doczekać wiadomości, zapewne chciała zapy tać, czy Paweł Czarny został aresztowany.Wrzucił z powrotem bieg na luz i zaciągnął ręczny, rozparł się wy godnie w fotelu, przy mknąłpowieki.Naty chmiast wróciło wspomnienie skośnofiołkowy ch oczu pani doktor, ale niemalrównie szy bko straciło wy razistość, tak jakby patrzy ł na nie zza zaparowanej albo przy brudzonejszy by.Tak, pomy ślał, pani doktor nie będzie zachwy cona, kiedy się dowie, że jej genialneprzemy ślenia na temat pentagramu okazały się jedną wielką bzdurą.Nie by ł ty lko pewien, czylepiej by łoby przekazać jej tę informację samemu przez telefon, czy pozwolić, żeby dowiedziałasię o niej wieczorem albo nawet jutro z mediów.Zdecy dował, że jednak to drugie, nawet jeślioznaczało to, że czwartkowe spotkanie na pewno się nie odbędzie.Bo przez telefon mógłbyprzy najmniej spróbować się ukorzy ć, przeprosić za to, że ostatecznie to jednak on miał rację.Alenie miał na to najmniejszej ochoty.Otworzy ł oczy, ostatecznie żegnając się ze wspomnieniem twarzy pięknej pani doktor, i znowusięgnął ręką ku dzwigni zmiany biegów.Przy okazji jego wzrok zahaczy ł o książkę PawłaCzarnego, która leżała teraz na fotelu pasażera.Podniósł ją i otworzy ł na stronie ty tułowej, gdzierówny m, kwadratowy m charakterem pisma wy pisany by ł numer rudej przy jaciółki MateuszaCzarnego.Teraz mógł jej tę książkę oddać.Sięgnął po telefon, ale zatrzy mał się po wbiciu pierwszej cy fry.W zasadzie miał czas; nic niestało na przeszkodzie, żeby podjechać na Bielany i oddać jej książkę od razu.Na pewno jązastanie, pracowała przecież w domu.Pewnie znowu w ty ch bardzo obcisły ch getrach.18Biskup wy szedł.Wilk zebrał resztki sił, żeby zadzwonić na dół i potwierdzić jego przepustkę.Pózniej położy ł głowę na biurku i przy mknął oczy.Czuł się absolutnie wy kończony, tak jakby przezostatnie kilka godzin zmuszano go do robienia czegoś, do czego się zupełnie nie nadaje.Naprzy kład do kopania dołów, przy szło mu nagle na my śl.Jednocześnie uświadomił sobie, że nieczuje się po prostu zmęczony, ale że bolą go wszy stkie mięśnie.Poradziłeś sobie mimo wszy stko, pomy ślał, dół jest wy kopany, głęboki i przestronny [ Pobierz całość w formacie PDF ]