[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co to za za ba wa? spy tałam. Są dwie drużyny, a w każdej jest jezdziec i koń.Jezdziec siada na ramionach konia i próbuje zepchnąć drugiego jezdzca wyjaśniłmój brat. Fajna zabawa, mówię wam zapewnił nas Jeremi.Potem zawołał do Taylor: Tyler, chcesz pobawić się z nami w rycerzy? Czytchórzysz?Tay lor zerknęła znad swo je go ma ga zy nu.Nie widziałam jej oczu skry tych za ciem ny mi oku la ra mi, ale wie działam, że jej do ku czył. Mam na imię Tay lor, nie Ty ler, Je re mia szu.A poza tym: nie.Nie chcę się w to bawić.Ste ven i Con rad spoj rze li na sie bie.Wie działam, co myślą. Chodz, Taylor, będzie fajna zabawa zawołałam, w duchu zżymając się na moją nietowarzyską przyjaciółkę. Pokaż im, że nietchórzysz.Urządziła wielkie przedstawienie, wzdychając i krygując się, ale wreszcie odłożyła magazyn na bok i wstała.Wygładziła bikini naple cach. Czy muszę zdej mo wać do tego oku la ry?Je re mi ob da rzył ją sze ro kim uśmie chem. O ile tra fisz do mo jej drużyny, to nie.Bo nie spad niesz.Tay lor jed nak zdjęła oku la ry i do pie ro wte dy zdałam so bie sprawę, że jest nas pięcio ro, więc nie wszy scy możemy wziąć udział w grze. To ja będę kibico wać za pro po no wałam, cho ciaż miałam wielką ochotę wziąć udział w za ba wie. Nie, w po rzo.Ja się nie bawię ode zwał się Con rad. Ro ze gra my dwie run dy za po wie dział Ste ven.Con rad wzru szył ra mio na mi. Jak chce cie.Podpłynął do brze gu ba se nu. Wy bie ram Tay lor! oznaj mił Je re mi głosem wprost z bo iska. To niesprawiedliwe, ona jest lżejsza sprzeciwił się Steven.Potem zerknął na mnie i zauważył wyraz malujący się na mojej twarzy.To dla te go, że je steś wyższa od niej.Nic więcej.Ode chciało mi się za ba wy. Do brze, do brze.To ja po siedzę i po patrzę.Nie chciałabym ci złamać kręgosłupa, Ste ven.Wte dy Je re mi zawołał: Daj spokój, Belly.Ja cie bie wezmę.Damy im radę.Założę się, że je steś dużo silniej sza niż ta filigra no wa Tay lor.Tay lor zeszła po wo li po schod kach do ba se nu, wzdry gając się od zim nej wody. Ja? Je stem bar dzo silna, Je re mia szu.Jeremi ukucnął w wodzie, a ja wdrapałam się na jego ramiona.Był śliski od wody, więc z początku trudno mi było się utrzymać.Zwłaszcza wte dy, gdy wstał i się wy pro sto wał.Za chwiałam się i chwy ciłam rękami jego głowy. Nie je stem za ciężka? spy tałam go półgłosem.Był taki chu dy i kościsty, aż bałam się, że rze czy wiście zro bię mu jakąś krzywdę. Ważysz tyle, co piórko od parł.Wie działam, że kłamie, bo dy szał ciężko i trzy mał mnie moc no za nogi.W tam tej chwili miałam ochotę pocałować go w sam czu bek głowy.Naprzeciwko nas ujrzałam Taylor siedzącą na barkach Stevena; chichotała i ciągnęła go za włosy, żeby się przytrzymać.Stevenspra wiał wrażenie, że za raz ją zrzu ci. Go to wi? spy tał Je re mi, a przy ciszo nym głosem rzu cił do mnie: Naj ważniej sze to utrzy mać równo wagę.Tym cza sem Ste ven przy taknął na znak, że jest gotów, i ru szy liśmy ku so bie, brodząc w wo dzie.Con rad, który pływał z boku, zawołał: Go to wi& Naprzód!Taylor i ja wyciągnęłyśmy ramiona, zaczęłyśmy się popychać i odpychać.Nie mogła powstrzymać chichotu, więc kiedy popchnęłam jąraz, a do brze, zawołała o, cho le ra! , po czym obo je zwa lili się w tył.Jeremi i ja ze śmiechem przybiliśmy sobie piątkę.Kiedy nasi przeciwnicy wynurzyli się na powierzchnię, Steven spojrzał wilkiem naTay lor. Mówiłem ci, żebyś się trzy mała.Chlapnęła mu wodą w twarz. Właśnie, że się trzy małam!Rozma zały jej się kre ski, tusz zaczął ście kać.Ale i tak wyglądała ład nie.Je re mi ode zwał się: Belly? Hę? spy tałam.Spodo bało mi się, że siedzę tak wy so ko. Uważaj.Dał susa do przodu, a ja poleciałam do wody, on zresztą też.Nie mogłam powstrzymać śmiechu, więc napiłam się mnóstwo wody, alezupełnie mi to nie prze szka dzało.Kie dy na sze głowy wy nu rzyły się, od razu go do padłam i pod to piłam, jak się pa trzy.Po tem Tay lor zawołała: Jeszcze raz! Te raz ja i Je re mi po jed nej stro nie, a Ste ven z Belly po dru giej.Ste ven zno wu wpadł w swój gbu ro wa ty nastrój. Con rad, zastąp mnie. W porządku zgo dził się Con rad, ale po jego głosie po znałam, że wca le nie miał na to ocho ty.Kie dy podpłynął do mnie, oświad czyłam: Wca le nie je stem taka ciężka. A kto powiedział, że jesteś? Przykucnął przede mną, a ja wspięłam się na jego barki.Były muskularniejsze niż Jeremiego, więctrzy małam się pew niej. Sie dzisz? spy tał. Siedzę.Tymczasem naprzeciwko nas Taylor nie mogła wdrapać się na ramiona Jeremiego.Ciągle zsuwała się z głośnym śmiechem.Obojeświet nie się ba wili.Trochę za do brze.Patrzyłam na nich z zawiścią i prawie nie zwróciłam uwagi na to, że Conrad trzyma mnie mocno za nogi, a przecież od niepamiętnychczasów, odkąd tylko się zna liśmy, na wet nie musnął mo je go ko la na choćby przy pad kiem. Po spieszcie się.Ba wimy się czy nie? zawołałam do nich.Na wet ja sama usłyszałam za zdrość w swo im głosie.Po pro stu okrop ność!Conradowi znacznie łatwiej przyszło dotarcie do środka basenu.Nawet byłam zaskoczona, jak swobodnie się porusza mimo ciężaru nara mio nach. Go to wi? rzu cił Con rad do Je re mie go i Tay lor, którym w końcu udało się po zbie rać. Tak! wrzasnęła Tay lor.W myśli po wie działam za raz po le cisz do wody, Je wel.A na głos zawołałam: Tak.Po chy liłam się do przo du, posłużyłam się obie ma rękami, żeby porządnie ją pchnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Co to za za ba wa? spy tałam. Są dwie drużyny, a w każdej jest jezdziec i koń.Jezdziec siada na ramionach konia i próbuje zepchnąć drugiego jezdzca wyjaśniłmój brat. Fajna zabawa, mówię wam zapewnił nas Jeremi.Potem zawołał do Taylor: Tyler, chcesz pobawić się z nami w rycerzy? Czytchórzysz?Tay lor zerknęła znad swo je go ma ga zy nu.Nie widziałam jej oczu skry tych za ciem ny mi oku la ra mi, ale wie działam, że jej do ku czył. Mam na imię Tay lor, nie Ty ler, Je re mia szu.A poza tym: nie.Nie chcę się w to bawić.Ste ven i Con rad spoj rze li na sie bie.Wie działam, co myślą. Chodz, Taylor, będzie fajna zabawa zawołałam, w duchu zżymając się na moją nietowarzyską przyjaciółkę. Pokaż im, że nietchórzysz.Urządziła wielkie przedstawienie, wzdychając i krygując się, ale wreszcie odłożyła magazyn na bok i wstała.Wygładziła bikini naple cach. Czy muszę zdej mo wać do tego oku la ry?Je re mi ob da rzył ją sze ro kim uśmie chem. O ile tra fisz do mo jej drużyny, to nie.Bo nie spad niesz.Tay lor jed nak zdjęła oku la ry i do pie ro wte dy zdałam so bie sprawę, że jest nas pięcio ro, więc nie wszy scy możemy wziąć udział w grze. To ja będę kibico wać za pro po no wałam, cho ciaż miałam wielką ochotę wziąć udział w za ba wie. Nie, w po rzo.Ja się nie bawię ode zwał się Con rad. Ro ze gra my dwie run dy za po wie dział Ste ven.Con rad wzru szył ra mio na mi. Jak chce cie.Podpłynął do brze gu ba se nu. Wy bie ram Tay lor! oznaj mił Je re mi głosem wprost z bo iska. To niesprawiedliwe, ona jest lżejsza sprzeciwił się Steven.Potem zerknął na mnie i zauważył wyraz malujący się na mojej twarzy.To dla te go, że je steś wyższa od niej.Nic więcej.Ode chciało mi się za ba wy. Do brze, do brze.To ja po siedzę i po patrzę.Nie chciałabym ci złamać kręgosłupa, Ste ven.Wte dy Je re mi zawołał: Daj spokój, Belly.Ja cie bie wezmę.Damy im radę.Założę się, że je steś dużo silniej sza niż ta filigra no wa Tay lor.Tay lor zeszła po wo li po schod kach do ba se nu, wzdry gając się od zim nej wody. Ja? Je stem bar dzo silna, Je re mia szu.Jeremi ukucnął w wodzie, a ja wdrapałam się na jego ramiona.Był śliski od wody, więc z początku trudno mi było się utrzymać.Zwłaszcza wte dy, gdy wstał i się wy pro sto wał.Za chwiałam się i chwy ciłam rękami jego głowy. Nie je stem za ciężka? spy tałam go półgłosem.Był taki chu dy i kościsty, aż bałam się, że rze czy wiście zro bię mu jakąś krzywdę. Ważysz tyle, co piórko od parł.Wie działam, że kłamie, bo dy szał ciężko i trzy mał mnie moc no za nogi.W tam tej chwili miałam ochotę pocałować go w sam czu bek głowy.Naprzeciwko nas ujrzałam Taylor siedzącą na barkach Stevena; chichotała i ciągnęła go za włosy, żeby się przytrzymać.Stevenspra wiał wrażenie, że za raz ją zrzu ci. Go to wi? spy tał Je re mi, a przy ciszo nym głosem rzu cił do mnie: Naj ważniej sze to utrzy mać równo wagę.Tym cza sem Ste ven przy taknął na znak, że jest gotów, i ru szy liśmy ku so bie, brodząc w wo dzie.Con rad, który pływał z boku, zawołał: Go to wi& Naprzód!Taylor i ja wyciągnęłyśmy ramiona, zaczęłyśmy się popychać i odpychać.Nie mogła powstrzymać chichotu, więc kiedy popchnęłam jąraz, a do brze, zawołała o, cho le ra! , po czym obo je zwa lili się w tył.Jeremi i ja ze śmiechem przybiliśmy sobie piątkę.Kiedy nasi przeciwnicy wynurzyli się na powierzchnię, Steven spojrzał wilkiem naTay lor. Mówiłem ci, żebyś się trzy mała.Chlapnęła mu wodą w twarz. Właśnie, że się trzy małam!Rozma zały jej się kre ski, tusz zaczął ście kać.Ale i tak wyglądała ład nie.Je re mi ode zwał się: Belly? Hę? spy tałam.Spodo bało mi się, że siedzę tak wy so ko. Uważaj.Dał susa do przodu, a ja poleciałam do wody, on zresztą też.Nie mogłam powstrzymać śmiechu, więc napiłam się mnóstwo wody, alezupełnie mi to nie prze szka dzało.Kie dy na sze głowy wy nu rzyły się, od razu go do padłam i pod to piłam, jak się pa trzy.Po tem Tay lor zawołała: Jeszcze raz! Te raz ja i Je re mi po jed nej stro nie, a Ste ven z Belly po dru giej.Ste ven zno wu wpadł w swój gbu ro wa ty nastrój. Con rad, zastąp mnie. W porządku zgo dził się Con rad, ale po jego głosie po znałam, że wca le nie miał na to ocho ty.Kie dy podpłynął do mnie, oświad czyłam: Wca le nie je stem taka ciężka. A kto powiedział, że jesteś? Przykucnął przede mną, a ja wspięłam się na jego barki.Były muskularniejsze niż Jeremiego, więctrzy małam się pew niej. Sie dzisz? spy tał. Siedzę.Tymczasem naprzeciwko nas Taylor nie mogła wdrapać się na ramiona Jeremiego.Ciągle zsuwała się z głośnym śmiechem.Obojeświet nie się ba wili.Trochę za do brze.Patrzyłam na nich z zawiścią i prawie nie zwróciłam uwagi na to, że Conrad trzyma mnie mocno za nogi, a przecież od niepamiętnychczasów, odkąd tylko się zna liśmy, na wet nie musnął mo je go ko la na choćby przy pad kiem. Po spieszcie się.Ba wimy się czy nie? zawołałam do nich.Na wet ja sama usłyszałam za zdrość w swo im głosie.Po pro stu okrop ność!Conradowi znacznie łatwiej przyszło dotarcie do środka basenu.Nawet byłam zaskoczona, jak swobodnie się porusza mimo ciężaru nara mio nach. Go to wi? rzu cił Con rad do Je re mie go i Tay lor, którym w końcu udało się po zbie rać. Tak! wrzasnęła Tay lor.W myśli po wie działam za raz po le cisz do wody, Je wel.A na głos zawołałam: Tak.Po chy liłam się do przo du, posłużyłam się obie ma rękami, żeby porządnie ją pchnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]