[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobra wiadomość jest taka - kontynuował doktor, jakby wcale nie zdawał sobiesprawy z tego, że siedzę tam jak kupka nieszczęścia - że ten eksperymentalny lek, który cipodawano, osiągnął swój cel.Moja droga, twój cykl miesiączkowy wreszcie zaskoczył i poraz pierwszy w życiu masz okres.Zapatrzyłam się w niego przez dłuższą chwilę.- To jakaś pomyłka.Doktor Harvey uśmiechnął się.- Nie, to najprawdziwsza prawda.Gdyby się sugerować wynikami testów, swojąpierwszą miesiączkę powinnaś była mieć sześć dni temu.Sześć dni temu ledwo udało mi się ujść z życiem.- Nie pamiętam, żeby tak było.Uniósł brwi, zdziwiony, ale nie drążył dalej tematu.Wiedział, że należę do personeludepartamentu i że pewne sprawy muszą być akceptowane bez zadawania zbędnych pytań.- Biorąc pod uwagę to, że nie jesteś już pod wpływem leku, przewiduję, że efekty jegozażywania nie będą trwały zbyt długo.Być może to ostatni zryw przed niepłodnością.Zamrugałam i nagle dotarło do mnie znaczenie jego słów.O mój Boże.Mogę mieć90dzieci.Byłam płodna, nawet jeżeli tylko przez chwilę.Chciało mi się krzyczeć.Tańczyć.Biegać po całym budynku, wywrzaskując dobrą nowinę.- Oczywiście - powiedział doktor surowym głosem, który jakimś cudem zatrzymałmmc w miejscu - będziemy musieli bacznie kontrolować to, co będzie się działo, iprzeprowadzać cotygodniowe badania.Jeśli zdarzy się, że zajdziesz w ciążę, to możliwe, żebędziesz wymagać hospitalizacji, skoro nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak twój stalezmieniający się organizm na to zareaguje.Miałam to gdzieś, nawet jeśli będzie się to wiązało z dziewięciomiesięcznąhospitalizacją.Nie wtedy, gdy zakończy się to urodzeniem dziecka.Poruszyłam się nakrześle, walcząc z pragnieniem zadzwonienia do Rhoana i przekazania mu wspaniałychwieści.Będzie w siódmym niebie, gdy się o tym dowie!- A ponieważ okres twojej płodności jest niezwykle ograniczony, będziemy musielizapewnić ci maksymalną szansę na zajście w ciążę.Musisz obserwować chemiczne i fizycznezmiany w swoim organizmie i upewnić się, że stosunek seksualny będzie miał miejscepodczas godzin największej podatności na poczęcie.- A ten monitoring obejmuje?.- W dzisiejszych czasach ogranicza się jedynie do noszenia pod skórą niewielkiegoczujnika.Będzie brzęczał cicho za każdym razem, gdy osiągniesz szczyt podatności.Kiwnęłam głową, przyjmując to do wiadomości, i zastanawiałam się przez chwilę, czyuśmiecham się jak idiotka.- Pamiętaj jednak, że nawet to urządzenie nie jest w stanie zagwarantować dobregomomentu na poczęcie.Biorąc pod uwagę twoją historię, może się okazać, że nie zajdziesz wciążę.W tych sprawach nigdy nie mamy pewności, nawet w dzisiejszych czasach.- Mimo to mam jakąś szansę.To jedyne, czego chciałam.- Czy w takim razie chciałabyś, żebym wszczepił ci ten czujnik już teraz?Otworzyłam usta, żeby powiedzieć Tak, oczywiście , ale słowa utknęły mi w gardle,gdy dotarło do mnie znaczenie jego wcześniejszej wypowiedzi.Ten eksperymentalny lek,który ci podawano, osiągnął swój cel.Ten sam, który zmienił strukturę komórkową martwychmieszańców.Ten sam lek, który nawet teraz mógł w nieznany sposób zmienić mój organizm.Kurwa mać, tylko nie to.Zamknęłam oczy i potarłam je ze znużeniem.- Muszę się nad tym zastanowić - powiedziałam powoli.- Mimo że bardzo chciałabymmieć już dziecko, są inne sprawy, które wymagają namysłu.91Doktor Harvey skinął głową.- Pamiętaj tylko, że to naprawdę nieduża szansa, a czas odgrywa tu kluczową rolę,jeśli chcesz mieć dziecko.Jakbym nie wiedziała.Wstałam z krzesła.- Potrzebuję tylko odrobiny czasu, żeby się nad tym zastanowić.Przyglądał mi się przez chwilę z oczami pełnymi zrozumienia.- Pracuję dzisiaj do 21.30.Jeśli do tego czasu podejmiesz decyzję albo będzieszchciała przedyskutować wszystko ze szczegółami, zadzwoń do mnie.Kolejną wizytęwyznaczymy na jutro, o tej samej godzinie.Czy dwadzieścia cztery godziny ci wystarczą?Dwadzieścia cztery godziny na podjęcie decyzji, czy powinnam zaryzykowaćspełnienie swojego największego marzenia? Dobry Boże, oczywiście, że nie.Mimo wszystkokiwnęłam głową i opuściłam gabinet.Byłam w takim transie, że jazda powrotna windą naparter ani trochę nie wpłynęła na mój zazwyczaj wrażliwy żołądek.Drzwi windy otworzyły się.Stał przy nich Quinn z troską wymalowaną na twarzy.Wyciągnął dłoń i ujął mnie delikatnie pod łokieć.- Wszystko w porządku?Z moich ust wydobył się drżący śmiech.- Tak.Mam wspaniałe wieści.Zmarszczył z niepokojem brwi.- W takim razie czemu jesteś biała jak ściana i trzęsiesz się na całym ciele?- Boję się wysokich budynków, pamiętasz?- Pamiętam.I wiem też, że kłamiesz.- Zawahał się, przewiercając mnie spojrzeniem,jakby chciał sięgnąć w głąb mojej duszy.- Kiedyś mi ufałaś.I nie przestałam.Jednak zanim komukolwiek o tym powiem, najpierw muszęwszystko przemyśleć.A to nie było miejsce na podejmowanie takich decyzji.Potarłam dłoniąoczy.Piekły mnie, zupełnie jakbym powstrzymywała się od płaczu.- Czy mógłbyś dać mi trochę czasu i podrzucić na górę Macedon?Drzwi windy zaczęły się zamykać.Quinn przytrzymał je dłonią.- Po co?- Bo muszę podjąć pewną decyzję, a myśli mi się lepiej, gdy biegam po lesie.Poza tym na górze Macedon rozciągał się najrzadziej uczęszczany ze wszystkichwielkich parków otaczających Melbourne.Quinn przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, a potem zacisnął dłoń na moim łokciu iwyprowadził mnie z budynku.92Zaczęło zmierzchać.Wiatr niósł w sobie chłód przewidzianej na popołudnie burzy.Spojrzałam w górę, obserwując chmury płynące przez różowawe niebo.Wilk w moimwnętrzu miał nadzieję na deszcz, bo nie ma nic bardziej odświeżającego i bardziejpierwotnego od uganiania się za piorunami w lesie chłostanym przez strugi deszczu.Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę góry Macedon.Quinn milczałprzez całą drogę i byłam mu za to wdzięczna.W głowie miałam mętlik, moje myśli pędziły wpięćdziesięciu różnych kierunkach i nie było co liczyć na to, że dam radę poprowadzićjakąkolwiek konwersację.- Nie zatrzymuj się - powiedziałam.- Nie dbam o to, że pada deszcz.Poza tym jestemwilkołakiem.My nie czujemy zimna.- Wilkołaki może i nie, ale ty z pewnością.Miał dobrą pamięć.Wspomniałam o tym tylko raz, mimochodem.- Możliwe.Jednak w tej chwili bardziej potrzebuję wybiegać się po lesie, niż utrzymaćciepło.Skinął głową i jechał dalej w stronę góry.Przekroczyliśmy granicę parku izaparkowaliśmy na podjezdzie znajdującym się najbliżej linii drzew.Stało tu około dwunastuinnych samochodów, większość w pobliżu restauracji Old Tea Rooms.Wygramoliłam się nazewnątrz.Zimny wiatr rozwiał moje włosy i szarpał sukienkę, przypominając mi o zeszłejzimie.Zadrżałam.Spojrzałam na Quinna ponad dachem samochodu.- To może trochę potrwać.- Bądz ostrożna - powiedział tylko.Przytaknęłam, zdjęłam ubranie i zostawiłam je waucie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Dobra wiadomość jest taka - kontynuował doktor, jakby wcale nie zdawał sobiesprawy z tego, że siedzę tam jak kupka nieszczęścia - że ten eksperymentalny lek, który cipodawano, osiągnął swój cel.Moja droga, twój cykl miesiączkowy wreszcie zaskoczył i poraz pierwszy w życiu masz okres.Zapatrzyłam się w niego przez dłuższą chwilę.- To jakaś pomyłka.Doktor Harvey uśmiechnął się.- Nie, to najprawdziwsza prawda.Gdyby się sugerować wynikami testów, swojąpierwszą miesiączkę powinnaś była mieć sześć dni temu.Sześć dni temu ledwo udało mi się ujść z życiem.- Nie pamiętam, żeby tak było.Uniósł brwi, zdziwiony, ale nie drążył dalej tematu.Wiedział, że należę do personeludepartamentu i że pewne sprawy muszą być akceptowane bez zadawania zbędnych pytań.- Biorąc pod uwagę to, że nie jesteś już pod wpływem leku, przewiduję, że efekty jegozażywania nie będą trwały zbyt długo.Być może to ostatni zryw przed niepłodnością.Zamrugałam i nagle dotarło do mnie znaczenie jego słów.O mój Boże.Mogę mieć90dzieci.Byłam płodna, nawet jeżeli tylko przez chwilę.Chciało mi się krzyczeć.Tańczyć.Biegać po całym budynku, wywrzaskując dobrą nowinę.- Oczywiście - powiedział doktor surowym głosem, który jakimś cudem zatrzymałmmc w miejscu - będziemy musieli bacznie kontrolować to, co będzie się działo, iprzeprowadzać cotygodniowe badania.Jeśli zdarzy się, że zajdziesz w ciążę, to możliwe, żebędziesz wymagać hospitalizacji, skoro nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak twój stalezmieniający się organizm na to zareaguje.Miałam to gdzieś, nawet jeśli będzie się to wiązało z dziewięciomiesięcznąhospitalizacją.Nie wtedy, gdy zakończy się to urodzeniem dziecka.Poruszyłam się nakrześle, walcząc z pragnieniem zadzwonienia do Rhoana i przekazania mu wspaniałychwieści.Będzie w siódmym niebie, gdy się o tym dowie!- A ponieważ okres twojej płodności jest niezwykle ograniczony, będziemy musielizapewnić ci maksymalną szansę na zajście w ciążę.Musisz obserwować chemiczne i fizycznezmiany w swoim organizmie i upewnić się, że stosunek seksualny będzie miał miejscepodczas godzin największej podatności na poczęcie.- A ten monitoring obejmuje?.- W dzisiejszych czasach ogranicza się jedynie do noszenia pod skórą niewielkiegoczujnika.Będzie brzęczał cicho za każdym razem, gdy osiągniesz szczyt podatności.Kiwnęłam głową, przyjmując to do wiadomości, i zastanawiałam się przez chwilę, czyuśmiecham się jak idiotka.- Pamiętaj jednak, że nawet to urządzenie nie jest w stanie zagwarantować dobregomomentu na poczęcie.Biorąc pod uwagę twoją historię, może się okazać, że nie zajdziesz wciążę.W tych sprawach nigdy nie mamy pewności, nawet w dzisiejszych czasach.- Mimo to mam jakąś szansę.To jedyne, czego chciałam.- Czy w takim razie chciałabyś, żebym wszczepił ci ten czujnik już teraz?Otworzyłam usta, żeby powiedzieć Tak, oczywiście , ale słowa utknęły mi w gardle,gdy dotarło do mnie znaczenie jego wcześniejszej wypowiedzi.Ten eksperymentalny lek,który ci podawano, osiągnął swój cel.Ten sam, który zmienił strukturę komórkową martwychmieszańców.Ten sam lek, który nawet teraz mógł w nieznany sposób zmienić mój organizm.Kurwa mać, tylko nie to.Zamknęłam oczy i potarłam je ze znużeniem.- Muszę się nad tym zastanowić - powiedziałam powoli.- Mimo że bardzo chciałabymmieć już dziecko, są inne sprawy, które wymagają namysłu.91Doktor Harvey skinął głową.- Pamiętaj tylko, że to naprawdę nieduża szansa, a czas odgrywa tu kluczową rolę,jeśli chcesz mieć dziecko.Jakbym nie wiedziała.Wstałam z krzesła.- Potrzebuję tylko odrobiny czasu, żeby się nad tym zastanowić.Przyglądał mi się przez chwilę z oczami pełnymi zrozumienia.- Pracuję dzisiaj do 21.30.Jeśli do tego czasu podejmiesz decyzję albo będzieszchciała przedyskutować wszystko ze szczegółami, zadzwoń do mnie.Kolejną wizytęwyznaczymy na jutro, o tej samej godzinie.Czy dwadzieścia cztery godziny ci wystarczą?Dwadzieścia cztery godziny na podjęcie decyzji, czy powinnam zaryzykowaćspełnienie swojego największego marzenia? Dobry Boże, oczywiście, że nie.Mimo wszystkokiwnęłam głową i opuściłam gabinet.Byłam w takim transie, że jazda powrotna windą naparter ani trochę nie wpłynęła na mój zazwyczaj wrażliwy żołądek.Drzwi windy otworzyły się.Stał przy nich Quinn z troską wymalowaną na twarzy.Wyciągnął dłoń i ujął mnie delikatnie pod łokieć.- Wszystko w porządku?Z moich ust wydobył się drżący śmiech.- Tak.Mam wspaniałe wieści.Zmarszczył z niepokojem brwi.- W takim razie czemu jesteś biała jak ściana i trzęsiesz się na całym ciele?- Boję się wysokich budynków, pamiętasz?- Pamiętam.I wiem też, że kłamiesz.- Zawahał się, przewiercając mnie spojrzeniem,jakby chciał sięgnąć w głąb mojej duszy.- Kiedyś mi ufałaś.I nie przestałam.Jednak zanim komukolwiek o tym powiem, najpierw muszęwszystko przemyśleć.A to nie było miejsce na podejmowanie takich decyzji.Potarłam dłoniąoczy.Piekły mnie, zupełnie jakbym powstrzymywała się od płaczu.- Czy mógłbyś dać mi trochę czasu i podrzucić na górę Macedon?Drzwi windy zaczęły się zamykać.Quinn przytrzymał je dłonią.- Po co?- Bo muszę podjąć pewną decyzję, a myśli mi się lepiej, gdy biegam po lesie.Poza tym na górze Macedon rozciągał się najrzadziej uczęszczany ze wszystkichwielkich parków otaczających Melbourne.Quinn przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, a potem zacisnął dłoń na moim łokciu iwyprowadził mnie z budynku.92Zaczęło zmierzchać.Wiatr niósł w sobie chłód przewidzianej na popołudnie burzy.Spojrzałam w górę, obserwując chmury płynące przez różowawe niebo.Wilk w moimwnętrzu miał nadzieję na deszcz, bo nie ma nic bardziej odświeżającego i bardziejpierwotnego od uganiania się za piorunami w lesie chłostanym przez strugi deszczu.Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę góry Macedon.Quinn milczałprzez całą drogę i byłam mu za to wdzięczna.W głowie miałam mętlik, moje myśli pędziły wpięćdziesięciu różnych kierunkach i nie było co liczyć na to, że dam radę poprowadzićjakąkolwiek konwersację.- Nie zatrzymuj się - powiedziałam.- Nie dbam o to, że pada deszcz.Poza tym jestemwilkołakiem.My nie czujemy zimna.- Wilkołaki może i nie, ale ty z pewnością.Miał dobrą pamięć.Wspomniałam o tym tylko raz, mimochodem.- Możliwe.Jednak w tej chwili bardziej potrzebuję wybiegać się po lesie, niż utrzymaćciepło.Skinął głową i jechał dalej w stronę góry.Przekroczyliśmy granicę parku izaparkowaliśmy na podjezdzie znajdującym się najbliżej linii drzew.Stało tu około dwunastuinnych samochodów, większość w pobliżu restauracji Old Tea Rooms.Wygramoliłam się nazewnątrz.Zimny wiatr rozwiał moje włosy i szarpał sukienkę, przypominając mi o zeszłejzimie.Zadrżałam.Spojrzałam na Quinna ponad dachem samochodu.- To może trochę potrwać.- Bądz ostrożna - powiedział tylko.Przytaknęłam, zdjęłam ubranie i zostawiłam je waucie [ Pobierz całość w formacie PDF ]