[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Darcy tymczasem odsunal sie tylem od swojego przeciwnika.Manolis podal mu reke i pomógl wstac.- Konczmy z tym, póki jeszcze mozemy - wydyszal.Zaciagneli wampiry z powrotem do jaskini, takdaleko, jak sieodwazyli, i biegiem wrócili do slonca.Darcy nie mógl jednak zrobic nic wiecej.Talent "zamrozil" jegodalsze dzialanie.- W porzadku - zrozumial Manolis.- Sam to zrobie.Esper odczolgal sie wzdluz skalnej pólki i siadl, caly sie trzesac.Grek wzial benzyne i zniknal w otworzejaskini.Chwile pózniej pojawil sie znowu, pozostawiajac za soba cieniutki slad rozlewanego paliwa.Tylem cofal sie w kierunku Darcy'ego.Nastepnie odrzucil daleko pusty pojemnik i wyjal zapalniczke.Przytknal plomien do benzynowego sladu.Niebieski ognik, tak slaby, ze prawie niewidoczny, pobiegl wzdluz wystepu i prosto w paszcze jaskini.Rozlegl sie charakterystyczny syk i jezyk ognia, niczym gigantyczna pochodnia wyskoczyl z jaskini.Izaraz.straszliwa eksplozja stracila lawine kamieni i odlamków skalnych ze zbocza nad pólka.Wstrzasbyl tak silny, ze Manolis potknal sie i usiadl obok espera.- Co za.? - odezwal sie Darcy.Manolis mial usta szeroko otwarte.Zwilzyl jezykiem wyschniete wargi.- Materialy wybuchowe - odrzekl.- Musieli trzymac tam ladunki.Wstali i powlekli sie ku miejscu, gdzie przed chwila jeszcze bylo wejscie do jaskini.W dole glazyodbijaly sie o stromizny zbocza i wpadaly do morza.Setki ton skaly zwalilo sie, calkowicie zagradzajacwejscie do jaskini.Bylo oczywiste, ze nic zywego nigdy stamtad nie wyjdzie.- Zrobione - powiedzial Manolis, a Darcy znalazl dosc sily, by przytaknac.Grek nagle spostrzegl, ze miedzy gruzem blyszczy sie cos zóltego.Obok wejscia do wysadzonej jaskiniznajdowala sie inna, mniejsza grota.Wciaz wyrzucala z siebie kleby kurzu i rozrzedzone opary dymu.Sciana pomiedzy dwoma podziemnymi wykopami zostala zburzona, a jej potrzaskane, kamienneodlamki lezaly na skalnym wystepie.Pomiedzy nimi lezalo jednak tez cos wiecej.Darcy i Manolis ruszyli do przodu, zeby lepiej sie przyjrzec temu, co eksplozja wyniosla na swiatlodzienne.W odlamach zwalonej sciany, starannie zapakowany i przytwierdzony do sprytnie wyzlobionego, kamiennego bloku, lezal skarb, którego szukal Jianni Lazarides alias Janosz Ferenczy.Ten sam skarb, który on osobiscie zlozyl tutaj przed wiekami.Zmienione ksztalty góry, rzezbionej izlobionej przez nature w czasie burz i trzesien ziemi, zbily go z tropu i pomieszaly mu szyki.Stary zamekstanowil punkt orientacyjny, ale nawet jego masywna sylwetka nadkruszyla sie i zmienila przez te dlugielata.Pomylil sie jednak nie wiecej niz o dwa, trzy metry.Mezczyzni stali w oslupieniu pomiedzy pylem i potrzaskana skala.Patrzyli na skarb Traków: niewielkieczarki i kubki z pokrywkami.bogato zdobione obraczki, naszyjniki i spinki.helm z brazu, wypchanypo brzegi kolczykami, sprzaczkami do pasów i napiersnikami.nawet wypukly pancerz ze szczeregozlota.Wreszcie do Manolisa dotarlo, co znalezli.- I co my teraz z tym zrobimy? - zapytal.- Zostawimy to tutaj.- Darcy wyprostowal sie.- To nalezy do duchów.Nie wiemy, jak wielekosztowalo Janosza dostarczenie i zakopanie tego ani gdzie i jak to zdobyl.Ale jest na tym krew, topewne.W koncu ktos zacznie szukac tych dwóch.Niech wladze sie tym zajma.Nie chce nawet tegodotykac.- Masz racje - powiedzial Manolis.po chwili ruszyli w droge powrotna.Po dwunastej obydwaj byli juz w wiosce.Manolis napelnial zbiorniki na droge na Karpatos.Zjawili siejego znajomi - rybacy zapytali, jak tam kopacze.- Odpalali ladunki - odparl Manolis po chwili - wiec im nie przeszkadzalismy.Ale zbocza sa tam bardzostrome i latwo mozna spasc.- Zasmarkane wazniaki - skomentowal jeden z rybaków.- Oni nie zawracaja sobie glowy nami, wiec imy nie przejmujemy sie nimi.Skonczywszy tankowanie, Manolis kupil litr ouzo.Usiedli wszyscy dookola stolu na zewnatrz tawerny irozprawili sie z butelka.W godzine pózniej ich lódz odbila od kamiennego nabrzeza.- Potrzebowalem tego - powiedzial Grek.- Ja tez - zgodzil sie Manolis i westchnal.- Ta wstretna robota kompletnie czlowieka wysusza.Manolis spojrzal na niego i przytaknal.- A jeszcze duzo wiecej przed nami, zanim bedziemy mieli to z glowy, przyjacielu.To jest, zdaje sie,dobra rzecz z tym tanim ouzo, co? Pomysl tylko, za to cale zloto, które tam zostawilismy, moglibysmykupic gorzelnie!Darcy odwrócil sie do tylu i ujrzal skalne szczyty Halki.Wyspa powoli znikala za horyzontem."Tak, imoze bedziemy zalowac." - pomyslal. Z Halki na Karpatos bylo nieco ponad szescdziesiat mil trasa wybrana przez Manolisa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •