[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało mi się to niemal naturalne, że on tam jest, chociaż nie umiała bymwytłumaczyć dlaczego.Zmienił mokre rzeczy, które miał na sobie na jachcie.Teraz był w dżinsach i innym T- shirtcie.Ale minę miał taką samą jak wtedy, kiedy widziałam po raz ostatni.Jego twarzwydawała się kompletnie pozbawioną uczuć.Skrył oczy za okularami słonecznymi, chociażsłońce skryło się za chmurami.Ale podejrzewałam, że nawet jeśli mogłabym spojrzeć mu w oczy, byłyby tak samonieodgadnione jak jego twarz.Nawet jego głos, kiedy wreszcie się odezwał, widząc, żeotworzyłam oczy, był zupełnie bezbarwny.- Wiedziałaś?%7ładnego  cześć.%7ładnego  Jak się masz, Elle?Nie żebym spodziewała się normalnego powitania.W końcu o wszystkim wiedziałami nie puściłam pary z ust.Nie miałam zamiaru go oszukiwać, już dość go naokłamywano.- Tak - powiedziałam po prostu.%7ładnej reakcji.A przynajmniej takiej, którą mogłabym zobaczyć.- To dlatego tak dziwnie się zachowywałaś wczoraj wieczorem? Na imprezie, przedtym pokojem gościnnym.Wiedziałaś, że są w środku?- Tak.- Znowu przytaknęłam, ale czułam, jakby to słowo wydzierano ze mnie siłą.Ale co innego mogłam powiedzieć? Taka była prawda.Uniosłam się na łokciach.Spodziewałam się wymówek.Szykowałam się na nie, bona nic innego nie zasługiwałam.W końcu Will i ja byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele nieokłamują się nawzajem ani nie starają się ukryć przed tobą prawdy, że twoja dziewczynazdradza cię z najlepszym kumplem.Byłam w szoku, bo Will nie zrobił mi ani jednej wymówki.Chociaż spodziewałam się wyrzutów, nie usłyszałam żadnego:  Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć? ani  Co z ciebie zaczłowiek?Powinnam była wiedzieć, że tego nie zrobi.Will nie był taki jak inni ludzie.Nie byłpodobny do nikogo, kogo kiedykolwiek poznałam.Zamiast tego stwierdził takim samym bezbarwnym tonem:- To dziwne.Mam wrażenie, że w jakiś sposób już o tym wiedziałem.Zamrugałam powiekami.Nie to spodziewałam się usłyszeć.- Czekaj - powiedziałam, zaskoczona.- Co? Naprawdę?- Naprawdę.Kiedy to się wszystko działo, miałem takie jakieś wrażenie. Och, tak.Jasne.Oczywiście.Mówiąc prawdę, trochę mi.ulżyło.Zdjął okulary słoneczne i popatrzył na mnie.Wcale nie wyglądał na zranionego czy załamanego ani nawet smutnego.Miał tylkotaki.zamyślony wyraz twarzy.- Pokrętnie to brzmi, prawda? - zapytał.- To, że poczułem ulgę.Moja dziewczyna imój najlepszy przyjaciel kręcą ze sobą za moimi plecami.Kto czułby ulgę, dowiadując sięczegoś takiego?Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.Ale dokładnie rozumiałam, o czym mówi.Nie wiedziałam tylko.no cóż, jak to się stało, że to wszystko rozumiem.- Może.- zaczęłam mówić powoli, z namysłem.Może poczułeś to, bo gdzieś w głębiducha zdawałeś sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni.I że to jest.właściwe? Lance i Jen.Nie zrozum mnie zle.Ona cię naprawdę kocha, Will.Lance też.Bardziej niż kogokolwiek.Towidać.Ale to też może być powód, dla którego.są sobie przeznaczeni.Spojrzałam na niego, żeby zobaczyć, czy się z tym zgadza albo czy w ogóle torozumie, bo sama nie byłam pewna, czy rozumiem.- Nie żebyście z Jen nie stanowili dobranej pary - dodałam, bo on nadal nic nie mówił.Pewnie plotłam głupstwa, ale co innego miałam zrobić? Przyszedł do mnie.Ze wszystkichludzi, których znał na świecie, przyszedł do mnie i musiałam coś powiedzieć.- Jen jestbardzo miła i tak dalej.Ale.- Nigdy nie umiałem z nią rozmawiać - przerwał mi Will.- Nie o sprawach, które sięliczyły Zupełnie tak, jakby nie chciała o tym słyszeć.Plotki i ciuchy Nie mam pretensji, alekiedy chciałem porozmawiać o tym, co czułem, o rzeczach takich.No o tym, o czymrozmawialiśmy ty i ja, o moim tacie i o lasach, i o wdowim balkoniku.O czymś pozafutbolem, szkołą i centrum handlowym, ona po prostu nie rozumiała.Nie dodał:  tak jak ty rozumiesz, Elle. Ale mnie to nie przeszkadzało.Przyszedł do mnie, prawda? Siedział tu ze mną.Wmoim ogrodzie za domem.Obok mojego basenu.Na Skale Pająka.No dobra, może znalazł się tu dlatego, że niemal mnie nie zna, a czasami łatwiej jestrozmawiać o różnych rzeczach z obcymi niż ze znajomymi ludzmi.I owszem, pewnie traktuje mnie wyłącznie jako przyjaciółkę.Taką, która gorozśmiesza.I na pewno nie myśli o mnie w taki sposób, w jaki ja myślę o nim - jak omężczyznie, z którym kiedyś chciałabym spędzić resztę życia.Ale to nie szkodzi.Wszystko było w porządku.Bo z Willem byłam gotowa zadowolićsię tym, co dostanę.A jeśli do zaoferowania miał tylko przyjazń, no cóż, to było więcej niżwystarczająco.Osłupiałam, kiedy zadał mi kolejne pytanie.- Co dzisiaj macie na obiad? - Powiedział to głosem, w którym nie było ani jednejnutki żalu, uwierzylibyście?- Sama nie wiem.Mama chyba zamierza zamówić pizzę.- Myślisz, że rodzice mieliby coś przeciwko temu, żebym cię gdzieś zabrał na miasto?Znam takie miejsce, gdzie podają podły dip z krabów.- Hm.Nie, chyba nie będą mieli pretensji.Teraz i tak niewiele mnie to obchodzi.Nie mieli pretensji.I w ten sposób znów jadłam obiad z A.Williamem Wagnerem.Rozśmieszyłam go nad półmiskiem parującego gorącego dipu krabowego dla dwojga, któryzamówiliśmy w Riordan's, restauracji w centrum.Wykonałam wtedy coś, co wydało mi sięidealną imitacją pani Schuler, trenerki lekkoatletyki.I o mało się przeze mnie nie zakrztusiłlodami Moose Tracks w Storm Brothers, kiedy mu opowiadałam historię o tym, jakwsadziłam sobie ostrą papryczkę chili do nosa, kiedy miałam cztery lata.Wszystko po to,żeby tylko znów usłyszeć jego śmiech.A potem wspomniałam mu o tym, jak zdecydowałamsię sama ostrzyc sobie włosy i skończyło się na tym, że wyglądałam jak Russel Crowe wGladiatorze.Miałam jeszcze lekcje do zrobienia, a Will musiał zajrzeć do fizyki, wróciliśmy więcdo mnie do domu.Usiedliśmy przy stole w jadalni, żeby razem się pouczyć, bo nie wyglądałona to, żeby Will miał ochotę wracać do siebie.Nawet mu się nie dziwiłam.Do czego miał wracać? Do ojca, który chciał wysłać godo znienawidzonej szkoły A może do przybranego brata, który cieszył się z jego bólu.W jakimś momencie mój tata wszedł do jadalni i zapytał czy nie mogłabymwyciągnąć mu z kciuka zszywki, bo mama poszła pod prysznic.To była taka miniaturowazszywka, jakich zwykle używają małe dzieciaki.Tylko takie trzymamy w domu, ponieważ wszyscy tu mają skłonność do wypadków.Niewiele było krwi przy tej operacji.Wyciągnęłamzszywkę a tata znów sobie poszedł.Chciałam wrócić do swoich lekcji, ale zauważyłam, żeWill przestał pisać.Podniosłam oczy i złapałam go na tym, że mi się przyglądał.- Co? - zapytałam i podniosłam dłoń do nosa.- Mam coś na twarzy?- Nie - odparł z uśmiechem.- Tylko że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •