[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To prawdopodobnie mogłaby być prawda, że odczyt wyrazu jego twarzy dałby miwystarczająco dużo informacji by dojść do takiej dedukcji.Cała praktyka z Bellą, wyostrzałamoją zdolność do odczytywania ludzkich reakcji.- Jak nas zauważyłeś? Miałeś się urwać z lekcji.Jej twarz wyglądała już lepiej, zielonyodzień znikał z pół przezroczystej twarzy.- Siedziałem w aucie.Słuchałem muzyki.Zmienił się wyraz jej twarzy, jakby moja zwyczajna odpowiedz zdziwiła ją w jakiśsposób.Gdy Pani Hammond wróciła z zimnym okładem, znów otworzyła oczy.- Proszę bardzo - powiedziała pielęgniarka, kładąc jej kompres na czole.- Wyglądaszdużo lepiej.- Chyba już wszystko w porządku - oświadczyła Bella siadając i odpychając od siebiekompres.Nie lubiła, gdy ktoś się o nią troszczył.Pomarszczone ręce pani Hammond zatrzepotały w kierunku Belli, by położyć ją zpowrotem, ale pani Cope otworzyła drzwi i zajrzała do środka.Z jej pojawieniem nadszedł zapach świeżej krwi, zwykły powiew.Niewidoczny, w biurze za nią, Mike Newton wciąż był wściekły, chciał by ciężkichłopak, którego teraz przyniósł, był dziewczyną, która była tu ze mną.- Mamy następnego - powiedziała pani Cope.Bella szybko zeskoczyła z kozetki,chętna by wyjść z centrum zainteresowania.- Proszę - powiedziała, oddając pani Hammond kompres.- Już go nie potrzebuję.Mike chrząknął, gdy w połowie wepchnął Lee Stephena przez drzwi.Krew ciągle spływała zdłoni Lee, odpadając wzdłuż jego talii.- Cholera - to był mój sygnał do wyjścia i wydawało się, że również Belli - - Bello,wyjdz do sekretariatu, dobra?Rzuciła mi zdziwione spojrzenie.- Zaufaj mi.No, idz już.Odwróciła się i wymknęła przez zamykające się za nowo przybyłymi drzwi,pośpiesznie udała się do biura.Szedłem kilka cali za nią.Jej włosy musnęły moją rękę.Odwróciła się by spojrzeć mi w oczy, wciąż miała oczy szeroko otwarte.- Kurczę, posłuchałaś mnie - to był pierwszy raz.Zmarszczyła swój mały nosek.-Poczułam zapach krwi.Patrzyłem na nią zdziwiony.- Ludzie nie potrafią wyczuć zapachukrwi.- No cóż, ja potrafię.To od niego mnie mdli.Krew pachnie jak rdza.i sól.Zamarłem, ciągle się gapiłem.Czy ona w ogóle była człowiekiem? Wyglądała jak człowiek.Była miękka jakczłowiek.Pachniała jak człowiek, cóż nawet lepiej.Zachowywała się jak człowiek.noprawie.Ale nie myślała jak człowiek i tak nie reagowała.Ale czy miałem inne opcje?- Co jest? - spytała.- Nic, nic.Przerwał nam Mike Newton, wszedł po pokoju ze swoimi agresywnymi i pełnymi żalumyślami.- Wyglądasz dużo lepiej - powiedział do niej po niemiłym tonem.Moje ręce zadrżały, miałam ochotę nauczyć go trochę manier.Musiałem uważać nasiebie, bo skończyło by się tak, że zabiłbym tego nieprzyjemnego chłopaka.- Tylko nie wyciągaj ręki z kieszeni - powiedziała.Przez jedną, szaloną sekundęmyślałem, że mówi do mnie.- Już nie krwawi - burknął.- Wracasz na lekcję?- Chyba żartujesz.Zaraz musiałabym tu wrócić.To było bardzo dobre.Myślałem, że stracę całą godzinę bycia z nią, a w zamiandostałem jeszcze czas ekstra.Poczułem się jak zachłanny skąpiec walczący o każdą minutę.- No tak.wymruczał Mike.- To co, jedziesz nad to morze?Ach, mieli plany.Z miejsca ogarnął mnie gniew.Ale to była wycieczka grupowa.Widziałem to w głowach innych uczniów.Nie chodziło tylko o ich dwoje.Wciąż byłemwściekły.Oparłem się o kontuar, stałem bez ruchu, starając się odzyskać panowanie nad sobą.- Jasne, przecież obiecałam - złożyła mu obietnicę.Więc, jemu też powiedziała tak.Zazdrość piekła, bardziej niż pragnienie.Nie, to tylkowyjście grupowe, przekonywałem sam siebie.Po prostu spędza dzień z przyjaciółmi.Nicwięcej.- Zbiórka jest w sklepie ojca o dziesiątej.I Cullenowie nie są zaproszeni.- Będę na pewno - powiedziała.- No to do zobaczenia na WF - ie.- Na razie - odpowiedziała mu.Przygarbiony wszedł do klasy, jego myśli były pełne gniewu.Co ona widzi w tym dziwaku? Jasne jest bogaty, tak myślę.Dziewczyny myślą, że jestgorący, ale ja tego nie widziałam.Zbyt.zbyt idealny.Założę się, że jego ojcieceksperymentuje z chirurgię plastyczną na nich wszystkich.Wszyscy byli tacy biali i piękni.Tonie jest naturalne.A on w pewnym sensie.wyglądał przerażająco.Czasami, jak się na mniegapi, mógłbym przysiądz, że myśli o tym ,żeby mnie zabić.Dziwak.Mike nie był całkowicie nieprecyzyjny.- WF - Bella jąknęła.Spojrzałem na nią, znów było jej smutno z jakiegoś powodu.Niebyłem pewien dlaczego, ale wydawało się jasne, że nie chce iść na następne zajęcia z Mikem,a ja miałem plan.Podszedłem do niej i pochyliłem nad niej twarzą, ciepło jej skóry promieniowało domoich ust.Nie śmiałem oddychać.- Zajmę się tym - wyszeptałem.- Siadaj i postaraj się wyglądać blado.Zrobiła tak jej poradziłem, usiadłam na jednym z chybotliwych krzesełek i oparłagłowę o ścianę kiedy, za mną pani Cope wróciła z zaplecza i wróciła do swojego biurka.Zzamkniętymi oczami Bella wyglądała, jakby znowu zemdlała.Nie wróciły jej jeszcze pełnekolory.Odwróciłem się do sekretarki.Miałem nadzieje, że Bella zwróci na to uwagę,pomyślałem sardonicznie.Tak człowiek powinien zareagować.- Proszę pani? - spytałem, znów używając głosu pełnego perswazji.Zatrzepotałarzęsami, a serce zaczęło bić jej mocniej.Zbyt młody, opanuj się!- Tak?To było interesujące.Kiedy puls Shelley Cope się przyśpieszył, było to dlatego, że jejsię fizycznie podobałem, nie dlatego, że się mnie bała.Przywykłem do tego w towarzystwiekobiet.ale do tej pory nie myślałem ,że to mogłoby być wyjaśnieniem na przyśpieszonebicie serca Belli.Raczej mi się to podobało.Za bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.To prawdopodobnie mogłaby być prawda, że odczyt wyrazu jego twarzy dałby miwystarczająco dużo informacji by dojść do takiej dedukcji.Cała praktyka z Bellą, wyostrzałamoją zdolność do odczytywania ludzkich reakcji.- Jak nas zauważyłeś? Miałeś się urwać z lekcji.Jej twarz wyglądała już lepiej, zielonyodzień znikał z pół przezroczystej twarzy.- Siedziałem w aucie.Słuchałem muzyki.Zmienił się wyraz jej twarzy, jakby moja zwyczajna odpowiedz zdziwiła ją w jakiśsposób.Gdy Pani Hammond wróciła z zimnym okładem, znów otworzyła oczy.- Proszę bardzo - powiedziała pielęgniarka, kładąc jej kompres na czole.- Wyglądaszdużo lepiej.- Chyba już wszystko w porządku - oświadczyła Bella siadając i odpychając od siebiekompres.Nie lubiła, gdy ktoś się o nią troszczył.Pomarszczone ręce pani Hammond zatrzepotały w kierunku Belli, by położyć ją zpowrotem, ale pani Cope otworzyła drzwi i zajrzała do środka.Z jej pojawieniem nadszedł zapach świeżej krwi, zwykły powiew.Niewidoczny, w biurze za nią, Mike Newton wciąż był wściekły, chciał by ciężkichłopak, którego teraz przyniósł, był dziewczyną, która była tu ze mną.- Mamy następnego - powiedziała pani Cope.Bella szybko zeskoczyła z kozetki,chętna by wyjść z centrum zainteresowania.- Proszę - powiedziała, oddając pani Hammond kompres.- Już go nie potrzebuję.Mike chrząknął, gdy w połowie wepchnął Lee Stephena przez drzwi.Krew ciągle spływała zdłoni Lee, odpadając wzdłuż jego talii.- Cholera - to był mój sygnał do wyjścia i wydawało się, że również Belli - - Bello,wyjdz do sekretariatu, dobra?Rzuciła mi zdziwione spojrzenie.- Zaufaj mi.No, idz już.Odwróciła się i wymknęła przez zamykające się za nowo przybyłymi drzwi,pośpiesznie udała się do biura.Szedłem kilka cali za nią.Jej włosy musnęły moją rękę.Odwróciła się by spojrzeć mi w oczy, wciąż miała oczy szeroko otwarte.- Kurczę, posłuchałaś mnie - to był pierwszy raz.Zmarszczyła swój mały nosek.-Poczułam zapach krwi.Patrzyłem na nią zdziwiony.- Ludzie nie potrafią wyczuć zapachukrwi.- No cóż, ja potrafię.To od niego mnie mdli.Krew pachnie jak rdza.i sól.Zamarłem, ciągle się gapiłem.Czy ona w ogóle była człowiekiem? Wyglądała jak człowiek.Była miękka jakczłowiek.Pachniała jak człowiek, cóż nawet lepiej.Zachowywała się jak człowiek.noprawie.Ale nie myślała jak człowiek i tak nie reagowała.Ale czy miałem inne opcje?- Co jest? - spytała.- Nic, nic.Przerwał nam Mike Newton, wszedł po pokoju ze swoimi agresywnymi i pełnymi żalumyślami.- Wyglądasz dużo lepiej - powiedział do niej po niemiłym tonem.Moje ręce zadrżały, miałam ochotę nauczyć go trochę manier.Musiałem uważać nasiebie, bo skończyło by się tak, że zabiłbym tego nieprzyjemnego chłopaka.- Tylko nie wyciągaj ręki z kieszeni - powiedziała.Przez jedną, szaloną sekundęmyślałem, że mówi do mnie.- Już nie krwawi - burknął.- Wracasz na lekcję?- Chyba żartujesz.Zaraz musiałabym tu wrócić.To było bardzo dobre.Myślałem, że stracę całą godzinę bycia z nią, a w zamiandostałem jeszcze czas ekstra.Poczułem się jak zachłanny skąpiec walczący o każdą minutę.- No tak.wymruczał Mike.- To co, jedziesz nad to morze?Ach, mieli plany.Z miejsca ogarnął mnie gniew.Ale to była wycieczka grupowa.Widziałem to w głowach innych uczniów.Nie chodziło tylko o ich dwoje.Wciąż byłemwściekły.Oparłem się o kontuar, stałem bez ruchu, starając się odzyskać panowanie nad sobą.- Jasne, przecież obiecałam - złożyła mu obietnicę.Więc, jemu też powiedziała tak.Zazdrość piekła, bardziej niż pragnienie.Nie, to tylkowyjście grupowe, przekonywałem sam siebie.Po prostu spędza dzień z przyjaciółmi.Nicwięcej.- Zbiórka jest w sklepie ojca o dziesiątej.I Cullenowie nie są zaproszeni.- Będę na pewno - powiedziała.- No to do zobaczenia na WF - ie.- Na razie - odpowiedziała mu.Przygarbiony wszedł do klasy, jego myśli były pełne gniewu.Co ona widzi w tym dziwaku? Jasne jest bogaty, tak myślę.Dziewczyny myślą, że jestgorący, ale ja tego nie widziałam.Zbyt.zbyt idealny.Założę się, że jego ojcieceksperymentuje z chirurgię plastyczną na nich wszystkich.Wszyscy byli tacy biali i piękni.Tonie jest naturalne.A on w pewnym sensie.wyglądał przerażająco.Czasami, jak się na mniegapi, mógłbym przysiądz, że myśli o tym ,żeby mnie zabić.Dziwak.Mike nie był całkowicie nieprecyzyjny.- WF - Bella jąknęła.Spojrzałem na nią, znów było jej smutno z jakiegoś powodu.Niebyłem pewien dlaczego, ale wydawało się jasne, że nie chce iść na następne zajęcia z Mikem,a ja miałem plan.Podszedłem do niej i pochyliłem nad niej twarzą, ciepło jej skóry promieniowało domoich ust.Nie śmiałem oddychać.- Zajmę się tym - wyszeptałem.- Siadaj i postaraj się wyglądać blado.Zrobiła tak jej poradziłem, usiadłam na jednym z chybotliwych krzesełek i oparłagłowę o ścianę kiedy, za mną pani Cope wróciła z zaplecza i wróciła do swojego biurka.Zzamkniętymi oczami Bella wyglądała, jakby znowu zemdlała.Nie wróciły jej jeszcze pełnekolory.Odwróciłem się do sekretarki.Miałem nadzieje, że Bella zwróci na to uwagę,pomyślałem sardonicznie.Tak człowiek powinien zareagować.- Proszę pani? - spytałem, znów używając głosu pełnego perswazji.Zatrzepotałarzęsami, a serce zaczęło bić jej mocniej.Zbyt młody, opanuj się!- Tak?To było interesujące.Kiedy puls Shelley Cope się przyśpieszył, było to dlatego, że jejsię fizycznie podobałem, nie dlatego, że się mnie bała.Przywykłem do tego w towarzystwiekobiet.ale do tej pory nie myślałem ,że to mogłoby być wyjaśnieniem na przyśpieszonebicie serca Belli.Raczej mi się to podobało.Za bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]