[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naskrzyżowaniu rozstawiono stoły z orzezwiającymi napojami (zimna woda, sok pomarańczowy, lemoniada),owocami, świeżym chlebem, konfiturami.Tace z poczęstunkiem umieszczono na stołach w cieniu pawilonu w biało niebieskie pasy, wspartego na pilastrach, które zdobiły ogromne drewniane tarcze z herbamirodów pary młodej: Spada i Rocci.Wszystko to przygotowano z myślą o uczestnikach zabawy wciuciubabkę, przewidując, że po harcach będą spragnieni i zmęczeni, i o gościach, którzy zechcą przy siąść wwygodnych fotelach z białego płótna i rozkoszować się chłodem w cieniu.Idąc na wyznaczone miejsce, kolejny raz spoglądałem z podziwem na niezwykłe dzieła doskonałegoarchitekta, jakim jest natura, które teraz, po ukończeniu prac ogrodniczych, wzbogacone zostały o noweszczegóły.Ponieważ ogród powinien pobudzać zmysł piękna, również w willi Spada każdy element,począwszy od rozmieszczenia drzew i krzewów, był tak pomyślany, by cieszyć oczy.Sztuka budowania nieogranicza się bowiem do architektury obronnej i mieszkalnej, dotyczy także żywopłotów, alejek, łąk,trawników, pergoli, eksedr i kwietników.W największych rzymskich willach przeważały szerokie alejewysadzane drzewami.W willi Spada było inaczej.Trasę spacerów wyznaczały szlachetne bukszpany,ligustry i akanty.Mroczne pergole, ocienione sklepieniami z gałęzi drzew, prowadziły oniemiałych z podziwu gości domiejsca krzyżowania się alejek.Rzędy starannie przyciętych wawrzynów, wysokości siedmiu, a nawetpiętnastu piędzi, szły w zawody z dębami, krzewami mirtu w kształcie parasoli i głów cukru, zefemerycznymi drewnianymi konstrukcjami pokrytymi płaszczem zieleni i rzędami kolumn oplecionychgirlandami kwiatów, stanowiących oprawę dla zespołu muzyków.Nieliczna orkiestra smyczkowa słała weter dzwięki melodyjnego kontrapunktu, radosne tremola i pizzicata, które zdawały się zapowiadać zabawęw ciuciubabkę, zaplanowaną na popołudnie.Udałem się do miejsca położonego kilka metrów od podium dla orkiestry, gdzie miałem podawać gościomsoki z owoców cytrusowych, kroić chleb, ustawiać fotele i być do dyspozycji ich ekscelencji i eminencji.Zaledwie tam dotarłem, zabrał nergicznie do szykowania336 %dawania gościom napojów, uwijając się jak pracowita pszczółka fruwająca z kwiatka na kwiatek.Wypełniwszy swój obowiązek, zająłem miejsce obok drewnianej kolumny.Przy pozostałych stali jak słupy soli, niczym żona Lota, inni służący.Pod zadaszeniem z lnu w biało niebieskie pasy gościekardynała Spady głośno rozmawiali, sprzeczali się i śmiali, na stojąco lub siedząc w fotelach.Nieopodalkilku monsiniorów w średnim wieku, którym zaschło w gardle od mówienia, gasiło pragnienie lemoniadą.Uświadomiłem sobie, że dopisało mi szczęście, byli to bowiem ci sami panowie, którzy podczas spotkaniaakademików dyskutowali o projekcie zreformowania straży miejskiej.Wszystko wskazywało na to, żekontynuują podjętą wcześniej rozmowę." & Teraz wszystko się zmieni." To pomysł sprzed dwudziestu lat! Niemożliwe, żeby chcieli wprowadzić go w życie!" Wydaje się, że to uczynią.Mówił mi o tym mój brat, który jest audytorem Roty i przyjacielemkardynała Cenciego." Przecież Cenci nic nie wie." Wie, wie.Pewne osoby wszystko wiedzą.Najwyrazniej nadeszła już pora.Jeśli papież będzie żyłjeszcze kilka miesięcy, reforma zostanie przeprowadzona.Zacząłem uważniej przysłuchiwać się rozmowie, wytężając słuch jak Diana tropiąca jelenia." I słusznie  powiedział pierwszy dostojnik. %7ładen z nas nigdy nie miał okazji zobaczyć, jak nocążandarmi wchodzą do karczmy albo do knajpy, bo wtedy śpimy.Wszystkim jednak wiadomo, że żandarmiupijają się, awanturują, a pózniej wychodzą, nie mówiąc nawet  dobranoc.A jeśli karczmarz poprosi ich,by zapłacili, plują mu w twarz, jakby popełnił zbrodnię obrazy majestatu, traktują go gorzej niż mordercę,a następnego wieczoru wracają, żeby się zemścić.Sprowadzają do karczmy nierządnice albo szulerów,którym każą grać znaczonymi kartami.Pózniej zjawiają się jak gdyby nigdy nic, przeprowadzają kontrolę,znajdują karty i wszystkich wsadzają do więzienia: karczmarza, oszustów, nierządnice i niewinne osobyobecne w gospodzie.Dla karczmarza i jego rodziny oznacza to ruinę." Wiem, wiem  odparł drugi rozmówca. Chwyty stare jak świat.To nie wszystko  ciągnął pierwszy monsinior [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •