[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ależ sir Henry! Myślę, że pan niepodejrzewa mnie o kłamstwo! Idz pan do diabła! odparł Morgan. Albo pan kłamiesz, albo jesteś pan najgorszymłajdakiem, jakiego kiedykolwiek widziałem.Major zapłonił się, potem zbladł i wyprostował się dumnie. Jestem oficerem królewskim, sir Henry. Ja także, ja także! zagrzmiał admirał. Niejedna szelma może się tym chełpić.Major chciał coś powiedzieć, ale Morgan uciszył go gestem i mówił dalej. To jest strata czasu.Ważne jest tylko to, po coście tu przyjechali.Odwrócił się plecami do Sandsa i zwrócił się do Priscilli. Może pani będzie tak dobra i zechce mnie o tym powiadomić. Przywozimy panu posłannictwo od pana de Bernis. Ach! wykrzyknął i na jego twarzy pojawił się wyraz skupionej uwagi. Propozycje pokojowe. Propozycje?Nadął sflaczałe policzki, wybuchnął śmiechem i obrócił się do oficera, który mu towarzyszył. Propozycje! Powariowali! Trzymam ich przecie pod wylotami swoich armat.I jakież to sąte propozycje?Wyjaśniła, że flibustierzy nie znajdują się całkowicie na łasce Morgana, bo mogą wycofaćsię do lasu. Warunki? przerwał krótko.Wyliczyła je broniąc sprawy piratów i de Bernisa z głębokim przekonaniem.Czarne oczy Morgana badały ją ciekawie.Spojrzał pózniej na majora, który siny ze złościstał opodal oparty o reling i pod jego obwisłymi wąsami zarysował się uśmiech. I oni żądają honorowych warunków wojennych? powtórzył rozbawiony, kiedy Priscillaumilkła. Pani, winszuję ci wydostania się z tak poważnego niebezpieczeństwa.Panu również,majorze.Nie dziwi mnie, że pani broni tej sprawy tak wymownie.Rozumiem całą wdzięczność,jaką pani odczuwasz względem niego. A więc pan przyjmuje te propozycje? zapytała zbliżając się do niego.Uśmiechnął się i spojrzał na majora. Co do pana, majorze, to nie zdajesz się pan być równie głęboko zainteresowany losem deBernisa? Narażając się na to, że znów będę zle zrozumiany, muszę jednak przyznać, że jego los jestmi całkowicie obojętny.Nie czuję w stosunku do niego żadnej wdzięczności.Posługiwał sięnami i to wszystko.%7ładen ich człowiek nie odważył się przybyć na ten pokład, żeby przywiezćjego zlecenie.Admirał wykrzyknął wstrząsany śmiechem: To pierwsze pańskie słowa, w jakie wierzę bez zastrzeżeń.Oni czują odpowiedni szacunekdla moich rei.Zwrócił się do młodego oficera, który dowodził muszkieterami: Wez pan dwunastu ludzi, Sharples, i wylądujcie z białą flagą.Powiesz pan tymzdychającym psom, że zanim zacznę o czymkolwiek z nimi dyskutować, chcę, żeby wydali miToma Leacha i tego szelmę de Bernisa.Jak tych dwóch łotrów znajdzie się na moim pokładzie,wtedy dopiero zobaczę.Powiedz im pan też, że moje armaty są wycelowane na wybrzeże i lontymam zapalone.Przy pierwszej oznace jakiegoś ruchu w stronę lasu, wyślę ich kartaczami dopiekła.Zrozumiano?Młody człowiek wyprężył się, zasalutował i wraz ze swoimi muszkieterami skierował się doszalupy.Major uśmiechnął się.Zapewne sir Henry był grubianinem i gwałtownikiem, byłym piratem,który zmienił front, ale miał on wszelkie właściwości wodza.Nagle pobladła Priscilla postąpiła krok ku Morganowi i położyła dłoń na jego olbrzymimbarku. Sir Henry bąkała błagalnym głosem. Jestem pani sługą. To, co mówił major, jest przesadzone.Pan de Bernis powierzył nam swoją misję, aby nasocalić.Winna mu jestem wszystko.On był taki dzielny, taki.Admirał przerwał jej wybuchem grubiańskiego śmiechu, który przyprawił ją o dreszcze.Pózniej zmarszczył brwi. Istotnie powiedział. Istotnie.Ci Francuzi są tacy dzielni i wytworni, a już szczególniede Bernis.Zmrużył oczy spoglądając na Sandsa, który dziwił się, że tak wulgarny człowiek mógł zostaćszlachcicem i gubernatorem. Pan się myli! wykrzyknęła dziewczyna. Nie, pani.Wiem, że de Bernis nie zasypia gruszek w popiele.Sam byłem niegdyś młody,więc go rozumiem.Teraz jestem gruby i ociężały z powodu wieku, ale pod moim kaftanem bijeciągle młode serce. Wysłuchaj mnie pan, sir Henry! nalegała. Zawdzięczam mu życie, a nawet więcej niżżycie. Toteż powiedziałem, że to rozumiem powtórzył mrugając jednym okiem. Mój ojciec był wiernym sługą króla ciągnęła. Przysługi, jakie pan de Bernis oddał jegocórce, powinny zaważyć na szali sprawiedliwości na jego korzyść.Przez chwilę patrzył na nią z powagą, ale nagle wybuchnął śmiechem. Co za myśl! wykrzyknął. W swojej młodości oddałem usługi córkom licznych ojców,a nigdy nie potrafiono mi się odwdzięczyć.Ale nigdy nie miałem adwokata tak wymownego, jakpani.Odwrócił się. Ależ sir Henry. Nie!Oddalił się bez dalszych ceremonii i tocząc się na swych masywnych nogach oraz wzywającwielkim głosem szefa załogi i oficera artylerii, aby im wydać stosowne rozkazy.Zrozpaczona Priscilla patrzyła na muszkieterów wsiadających do szalupy, która miała ichzawiezć na ląd.Piotr był tam również.Jakiś oficer zbliżył się do dziewczyny i zapytał, czy niezechciałaby zrobić admirałowi zaszczytu i udać się w towarzystwie majora do jego kabiny.Sandsprzyjął już zaproszenie.Teraz prosił dziewczynę, aby mu towarzyszyła. Poczujesz się tam lepiej mówił. Dziękuję ci odrzekła zimno. Czuję się dobrze tutaj.Stała na pokładzie ścigającwzrokiem szalupę, która ślizgała się po zielonkawych wodach zatoki zmierzając ku plaży, naktórej czekał de Bernis.Obok niego stali Ellis i Bundry, i Halliwell.Major ponowił swojezabiegi. Moja droga Priscillo mówił. Zrozum, że to już koniec tej przykrej awantury.Dziękujmyza to Bogu. Dziękujmy również Karolowi de Bernis.Popatrz, tam stoi.Nie takiej odpowiedzi oczekiwał od niej.Pojął więc, że w obliczu jej uporu, wszelkiedyskusje są beznadziejne.Szalupa bez przeszkód dobiła do brzegu.Porucznik Sharples wysiadł i podszedł do grupkimężczyzn stojących opodal.Jego załoga, z gotowymi do strzału muszkietami, pozostała w łodzi.Podszedł do de Bernisa i oficerów.Rozmowa, która toczyła się pomiędzy przedstawicielamiMorgana i flibustierskiej starszyzny, była pilnie śledzona przez oddalonych nieco i zbitychw ciżbę korsarzy.Z pokładu Royal Mary śledziła ją też w napięciu Priscilla.De Bernis gwałtownie zaprotestował, gdy tylko Sharples powtórzył im słowa Morgana.Halliwell, jak zwykle ugodowy, łagodził: Spokojnie, Charley.Morgan może zatopić Centaura i zniszczyć to, co pozostałoz Czarnego Aabędzia.Mamy zdychać z głodu na tej wyspie? Wolnego Halliwell rzekł Bundry. Za twoimi plecami rośnie las i potrafimy przecieżsklecić jakiś żaglowiec, który pozwoli nam opuścić Malditę. Nie zapominajcie, że sir Henry jest człowiekiem stanowczym przypominał im porucznikSharples. Jeżeli go sprowokujecie, pozostawi tu jedną fregatę, żeby wam dokuczała i niepozwalała opuścić wyspy.Poddajcie się.Wydajcie Leacha i Bernisa, a być może zlituje się nadwami.Rozpętała się gwałtowna dyskusja.Wogan zaklinał, żeby ustąpić.De Bernis odszedł nastronę i spokojnie oczekiwał na decyzję starszyzny.Nie chciał brać udziału w rozmowie, któradotyczyła go bezpośrednio. Co my możemy zrobić? tłumaczył Wogan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Ależ sir Henry! Myślę, że pan niepodejrzewa mnie o kłamstwo! Idz pan do diabła! odparł Morgan. Albo pan kłamiesz, albo jesteś pan najgorszymłajdakiem, jakiego kiedykolwiek widziałem.Major zapłonił się, potem zbladł i wyprostował się dumnie. Jestem oficerem królewskim, sir Henry. Ja także, ja także! zagrzmiał admirał. Niejedna szelma może się tym chełpić.Major chciał coś powiedzieć, ale Morgan uciszył go gestem i mówił dalej. To jest strata czasu.Ważne jest tylko to, po coście tu przyjechali.Odwrócił się plecami do Sandsa i zwrócił się do Priscilli. Może pani będzie tak dobra i zechce mnie o tym powiadomić. Przywozimy panu posłannictwo od pana de Bernis. Ach! wykrzyknął i na jego twarzy pojawił się wyraz skupionej uwagi. Propozycje pokojowe. Propozycje?Nadął sflaczałe policzki, wybuchnął śmiechem i obrócił się do oficera, który mu towarzyszył. Propozycje! Powariowali! Trzymam ich przecie pod wylotami swoich armat.I jakież to sąte propozycje?Wyjaśniła, że flibustierzy nie znajdują się całkowicie na łasce Morgana, bo mogą wycofaćsię do lasu. Warunki? przerwał krótko.Wyliczyła je broniąc sprawy piratów i de Bernisa z głębokim przekonaniem.Czarne oczy Morgana badały ją ciekawie.Spojrzał pózniej na majora, który siny ze złościstał opodal oparty o reling i pod jego obwisłymi wąsami zarysował się uśmiech. I oni żądają honorowych warunków wojennych? powtórzył rozbawiony, kiedy Priscillaumilkła. Pani, winszuję ci wydostania się z tak poważnego niebezpieczeństwa.Panu również,majorze.Nie dziwi mnie, że pani broni tej sprawy tak wymownie.Rozumiem całą wdzięczność,jaką pani odczuwasz względem niego. A więc pan przyjmuje te propozycje? zapytała zbliżając się do niego.Uśmiechnął się i spojrzał na majora. Co do pana, majorze, to nie zdajesz się pan być równie głęboko zainteresowany losem deBernisa? Narażając się na to, że znów będę zle zrozumiany, muszę jednak przyznać, że jego los jestmi całkowicie obojętny.Nie czuję w stosunku do niego żadnej wdzięczności.Posługiwał sięnami i to wszystko.%7ładen ich człowiek nie odważył się przybyć na ten pokład, żeby przywiezćjego zlecenie.Admirał wykrzyknął wstrząsany śmiechem: To pierwsze pańskie słowa, w jakie wierzę bez zastrzeżeń.Oni czują odpowiedni szacunekdla moich rei.Zwrócił się do młodego oficera, który dowodził muszkieterami: Wez pan dwunastu ludzi, Sharples, i wylądujcie z białą flagą.Powiesz pan tymzdychającym psom, że zanim zacznę o czymkolwiek z nimi dyskutować, chcę, żeby wydali miToma Leacha i tego szelmę de Bernisa.Jak tych dwóch łotrów znajdzie się na moim pokładzie,wtedy dopiero zobaczę.Powiedz im pan też, że moje armaty są wycelowane na wybrzeże i lontymam zapalone.Przy pierwszej oznace jakiegoś ruchu w stronę lasu, wyślę ich kartaczami dopiekła.Zrozumiano?Młody człowiek wyprężył się, zasalutował i wraz ze swoimi muszkieterami skierował się doszalupy.Major uśmiechnął się.Zapewne sir Henry był grubianinem i gwałtownikiem, byłym piratem,który zmienił front, ale miał on wszelkie właściwości wodza.Nagle pobladła Priscilla postąpiła krok ku Morganowi i położyła dłoń na jego olbrzymimbarku. Sir Henry bąkała błagalnym głosem. Jestem pani sługą. To, co mówił major, jest przesadzone.Pan de Bernis powierzył nam swoją misję, aby nasocalić.Winna mu jestem wszystko.On był taki dzielny, taki.Admirał przerwał jej wybuchem grubiańskiego śmiechu, który przyprawił ją o dreszcze.Pózniej zmarszczył brwi. Istotnie powiedział. Istotnie.Ci Francuzi są tacy dzielni i wytworni, a już szczególniede Bernis.Zmrużył oczy spoglądając na Sandsa, który dziwił się, że tak wulgarny człowiek mógł zostaćszlachcicem i gubernatorem. Pan się myli! wykrzyknęła dziewczyna. Nie, pani.Wiem, że de Bernis nie zasypia gruszek w popiele.Sam byłem niegdyś młody,więc go rozumiem.Teraz jestem gruby i ociężały z powodu wieku, ale pod moim kaftanem bijeciągle młode serce. Wysłuchaj mnie pan, sir Henry! nalegała. Zawdzięczam mu życie, a nawet więcej niżżycie. Toteż powiedziałem, że to rozumiem powtórzył mrugając jednym okiem. Mój ojciec był wiernym sługą króla ciągnęła. Przysługi, jakie pan de Bernis oddał jegocórce, powinny zaważyć na szali sprawiedliwości na jego korzyść.Przez chwilę patrzył na nią z powagą, ale nagle wybuchnął śmiechem. Co za myśl! wykrzyknął. W swojej młodości oddałem usługi córkom licznych ojców,a nigdy nie potrafiono mi się odwdzięczyć.Ale nigdy nie miałem adwokata tak wymownego, jakpani.Odwrócił się. Ależ sir Henry. Nie!Oddalił się bez dalszych ceremonii i tocząc się na swych masywnych nogach oraz wzywającwielkim głosem szefa załogi i oficera artylerii, aby im wydać stosowne rozkazy.Zrozpaczona Priscilla patrzyła na muszkieterów wsiadających do szalupy, która miała ichzawiezć na ląd.Piotr był tam również.Jakiś oficer zbliżył się do dziewczyny i zapytał, czy niezechciałaby zrobić admirałowi zaszczytu i udać się w towarzystwie majora do jego kabiny.Sandsprzyjął już zaproszenie.Teraz prosił dziewczynę, aby mu towarzyszyła. Poczujesz się tam lepiej mówił. Dziękuję ci odrzekła zimno. Czuję się dobrze tutaj.Stała na pokładzie ścigającwzrokiem szalupę, która ślizgała się po zielonkawych wodach zatoki zmierzając ku plaży, naktórej czekał de Bernis.Obok niego stali Ellis i Bundry, i Halliwell.Major ponowił swojezabiegi. Moja droga Priscillo mówił. Zrozum, że to już koniec tej przykrej awantury.Dziękujmyza to Bogu. Dziękujmy również Karolowi de Bernis.Popatrz, tam stoi.Nie takiej odpowiedzi oczekiwał od niej.Pojął więc, że w obliczu jej uporu, wszelkiedyskusje są beznadziejne.Szalupa bez przeszkód dobiła do brzegu.Porucznik Sharples wysiadł i podszedł do grupkimężczyzn stojących opodal.Jego załoga, z gotowymi do strzału muszkietami, pozostała w łodzi.Podszedł do de Bernisa i oficerów.Rozmowa, która toczyła się pomiędzy przedstawicielamiMorgana i flibustierskiej starszyzny, była pilnie śledzona przez oddalonych nieco i zbitychw ciżbę korsarzy.Z pokładu Royal Mary śledziła ją też w napięciu Priscilla.De Bernis gwałtownie zaprotestował, gdy tylko Sharples powtórzył im słowa Morgana.Halliwell, jak zwykle ugodowy, łagodził: Spokojnie, Charley.Morgan może zatopić Centaura i zniszczyć to, co pozostałoz Czarnego Aabędzia.Mamy zdychać z głodu na tej wyspie? Wolnego Halliwell rzekł Bundry. Za twoimi plecami rośnie las i potrafimy przecieżsklecić jakiś żaglowiec, który pozwoli nam opuścić Malditę. Nie zapominajcie, że sir Henry jest człowiekiem stanowczym przypominał im porucznikSharples. Jeżeli go sprowokujecie, pozostawi tu jedną fregatę, żeby wam dokuczała i niepozwalała opuścić wyspy.Poddajcie się.Wydajcie Leacha i Bernisa, a być może zlituje się nadwami.Rozpętała się gwałtowna dyskusja.Wogan zaklinał, żeby ustąpić.De Bernis odszedł nastronę i spokojnie oczekiwał na decyzję starszyzny.Nie chciał brać udziału w rozmowie, któradotyczyła go bezpośrednio. Co my możemy zrobić? tłumaczył Wogan [ Pobierz całość w formacie PDF ]