[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każde odezwanie się Natalii wywoływało monolog.Pewnego razu, kiedypracowały we dwie przy pudłach książek, które zostawił pewien amerykańskiproducent filmowy, Natalia zauważyła, że życie w Paryżu wydaje się dziwniepodobne do normalnego.- Do normalnego, moje dziecko? Jest koszmarne.Oczywiście, że Boszestarają się, aby Paryż wydawał się normalny, a nawet uroczy.Zrozum, żeParyż to wizytówka ich "Nowego Aadu".- Wymówiła to zjadliwie isarkastycznie.- Właśnie dlatego teatry, opera i koncerty są popierane, anawet subsydiowane.Dlatego i nasza nieszczęsna, mała biblioteka pozostajeotwarta.Słowo daję, ci biedni Bosze tak bardzo starają się udawaćcywilizowanych, ale cóż to za zwierzęta, naprawdę.Oczywiście są bezporównania lepsi od bolszewików.Gdyby ten Hitler miał odrobinę zdrowegorozsądku i nie rzucił się na Francję, tylko wykończył Związek Radziecki, aoczywiście mógł to zrobić w 1940 roku, cały świat uważałby go dzisiaj zabohatera i mielibyśmy pokój.A teraz musimy czekać, kiedy Ameryka nasuratuje.Pierwszą żółtą gwiazdę Natalia zobaczyła, idąc z hrabiną po ruchliwymbulwarze na obiad.Minęły je dwie kobiety w eleganckich, uszytych na miarękostiumach, jedna mówiła coś z ożywieniem, druga się zaśmiewała.Obie miałyna kostiumach, nad lewą piersią, jarzącą się gwiazdę.Hrabina jakby tegonie zauważyła.Z biegiem czasu Natalia zobaczyła ich jeszcze kilka;niedużo, tylko od czasu do czasu żółta gwiazda, tak samo naturalnienoszona.Rabinowicz opowiadał jej o straszliwym, publicznym wyłapywaniu%7łydów w Paryżu rok temu; albo wtedy większość z nich wygarnięto, albo niepokazywali się na oczy.Wywieszki, zabraniające %7łydom wstępu do restauracjii budek telefonicznych, były pozawijane i brudne.Codziennie zaskakiwały jąprzejawy wściekłego antysemityzmu, pojawiające się mimochodem w takznajomych dziennikach jak Paris-Soir albo Le Matin, bo skądinąd ichpierwsze strony wyglądały tak samo jak w czasach pokoju; i te same nazwiskawidniały pod niektórymi z rubryk.Okupowany Paryż istotnie miał swój szczególny urok: ciche i czyste ulicebez trąbiących taksówek i tłoczących się samochodów, jasne i bezdymnepowietrze, kolorowo ubrane dzieci bawiące się w nie tak ludnych, kwitnącychparkach, konne powozy z kobietami zachwycająco strojnymi w paryskim stylu,wszystko jak na starych obrazach tego miasta.Ale trędowate piętno okupacjiwidoczne było na wszystkim: wielkie czarne litery napisów w rodzaju Concorde-Platz albo Soldatenkino; rozlepione na murach żółte afisze zdługimi wykazami straconych sabotażystów; szkarłatne flagi ze swastykątrzepocące na budynkach publicznych i pomnikach, na Auku Triumfalnym, nawieży Eiffla; wypisane kredą jadłospisy na zewnątrz niemieckichrestauracji, niemieckie pojazdy wojskowe jadące po szerokich, pustychbulwarach i żołnierze Wehrmachtu na przepustce, w szarozielonych mundurach,włóczący się niedbale po chodnikach z aparatami fotograficznymi.KiedyśNatalia trafiła na kapelę złożoną z piszczałek i bębnów, która poprzedzałajednego wartownika, stąpającego paradnym krokiem po Champs-Elysees w stronęAuku Triumfalnego przy ra-ta-tam i przerazliwej muzyce marszowej, podrozwianymi proporcami ze swastyką; w tym jednym dziwacznym obrazkustreszczała się cała okupacja.Zbawcza dla ducha ludzkiego jest jego zdolność przystosowania się.DopókiNatalia pogrążała się w pracy w bibliotece albo spędzała wieczory zLouisem, albo przechadzała się po obiedzie wzdłuż Sekwany, oglądającksiążki na straganach, czuła się nie najgorzej.Raz na tydzień meldowałasię w poselstwie szwajcarskim.Któregoś dnia, kiedy Louis był chory izostała w domu, odwiedził ją wysoki, młody, elegancko ubrany dyplomataszwajcarski, aby upewnić się, że wszystko w porządku.To było krzepiące.Paryż budził mniej lęku niż Marsylia; ludzie wyglądali na mniej zaszczutychi lepiej odżywionych, a policja zachowywała się kulturalniej.Po trzech tygodniach Aarona przeniesiono do sanatorium dlarekonwalescentów i dano mu pokój wychodzący na ogród.Wciąż jeszcze osłabłyi ospały, ledwie mogący się odzywać, zdawał się przyjmować te luksusy jakocoś należnego.Lecz Natalia nie mogła tego zrozumieć.Przenosiny do Paryżauznała za nieszkodliwe, ponieważ doktor w Baden-Baden wyjaśnił, że wSzpitalu Amerykańskim jest wyśmienity personel i że stryjowi będzie tamdużo lepiej niż we Frankfurcie.Sam Paryż był bez porównania przyjemniejszyniż Baden-Baden.Nigdy jednak nie opuściła jej do końca mglista trwoga,jaką dziecko odczuwa wobec tajemnicy zamkniętego na klucz pokoju, trwogaprzed nieznanym; dręczące poczucie, że tak wyrozumiałe traktowanie stryja ijej własna swoboda w mieście okupowanym przez Niemców to nie są szczęśliweprzypadki, tylko jakaś zagadka.Kiedy w Bibliotece Amerykańskiej nastąpiłowreszcie jej rozwiązanie, było nie tak wielkim zaskoczeniem jak lęk przedotwarciem drzwi do ciemnego pokoju.Hrabina zawołała ją z biura: - Natalio! Mamy gościa.Twój staryprzyjaciel.Siedziała przykucnąwszy między stosami książek w pokoju na tyłach,spisując je.Odgarnęła sobie włosy z twarzy i prędko poszła do biura.Stałw nim Werner Beck, zgięty w ukłonie, strzelając obcasami, ściągnąwszy aż doprzymknięcia powieki w zmarszczkach życzliwego uśmiechu.- Poseł z ambasady niemieckiej - rzekła hrabina.- Dlaczego niepowiedziałaś mi, że znasz Wernera?`cp2Od wyjazdu ze Sieny ani razu nie ubrała się wieczorowo; tam, pomimoaresztu domowego, po włosku niezbyt rygorystycznego, kilka razy włożyławyblakłą, długą suknię, wybierając się gdzieś na wieczór.Od tamtego czasujej normalnym sposobem egzystencji stało się życie na walizkach, zakładaniena przemian kilku tych samych ubiorów podróżnych.W szoku i przestrachu,wypełniających tego wieczora umysł Natalii, oblekanie się w te stroje dlaKopciuszka, w które ją zaopatrzyła hrabina, wyglądało na groteskoweszyderstwo i ostatnie, makabryczne pożegnanie ze swoją kobiecością, zanimzostanie powieszona.Wszystko dobrze na niej leżało; kuzynka hrabiny miaładokładnie te same wymiary.Naciągając gładkie, perłowe, jedwabne pończochydo kolan i wyżej na uda, aż do podwiązek, Natalia czuła się nadzwyczajdziwnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •