[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co spowodowało, \e zrobił zsiebie takiego durnia? Zachowywała się uprzejmie i starała się być pomocna.On zaś odrzuciłjej wszystkie przyjacielskie gesty.Ale wróćmy do Suzanne.Czy, mówiąc zupełnie uczciwie, mógł się spodziewać, \e ich stosunki wytrzymają próbę czasu, zwłaszcza jeśli on będzie przyje\d\ał i odje\d\ał prawiebez uprzedzenia? Doprawdy, nie mógł mieć do niej pretensji o to, \e go opuściła, ale mimowszystko bolało jak diabli.Nie przeceniał tego, \e jest dość przystojny, dość inteligentny istanowi stosunkowo niezłą partię - w końcu nigdy nie brakowało kobiet w jego \yciu.Ale Suzanne była inna.Ciemna i o silnym charakterze.Pracowała w bankowości ikiedy ją poznał, szybko robiła karierę.Minęło prawie siedem miesięcy, zanim ją przekonał,\eby z nim zamieszkała.śadne z nich nie było zainteresowane mał\eństwem, co niewykluczało wieloletniego wspólnego po\ycia.Wynajmowali całe drugie piętro w miejskim domu w Aleksandrii i Bain dzielił swójczas między mieszkanie, Nowy Jork i rozmaite zagraniczne oddziały korporacji, której byłprzedstawicielem prawnym.Kiedy na kuli ziemskiej w jednym miejscu po drugim zaczynało robić się gorąco,firma musiała dysponować małą armią ludzi znających się na subtelnościachmiędzynarodowego handlu, aby utrzymać się w grze.Był jednym z nich.Sprawdzał właśniepogłoski o mo\liwości nacjonalizacji liczącej dwieście tysięcy akrów plantacji najlepszychananasów, kiedy natrafił na coś, co spowodowało, \e natychmiast popędził do miejscowejambasady.Przez kilka następnych miesięcy ściśle współpracował z zastępcą podsekretarza,próbując uratować co się da w zmieniającej się szybko politycznej sytuacji kraju.Sprawdzał właśnie pogłoski o snajperze ostrzeliwującym pracowników plantacji, gdywpakował się na kryjówkę partyzantów.Do dzisiejszego dnia nie wie, kto był bardziejzaskoczony - oni czy on.Ze względu na napiętą sytuację w tej części świata i swój statusosoby prywatnej, był nieuzbrojony.Próbował natychmiast zwiać, ale oni wygarnęli do niegoze wszystkiego, czym dysponowali.Suzanne przyszła do szpitala natychmiast, kiedy dowiedziała się o całym wydarzeniu.Była pełna współczucia, bardzo miła i spokojnie słuchała jego zwierzeń.O tym, \e chcezrezygnować z tego zwariowanego zajęcia i wykorzystać swoją wiedzę prawniczą otwierającpraktykę adwokacką w jakimś niewielkim mieście.- Je\eli wygląda to na tchórzostwo, niech itak będzie - powiedział, wyciągając do niej rękę.- Ostatnio namacalnie przekonałem się, i\nie jestem nieśmiertelny, i przyszło mi do głowy, \e powinienem trochę dłu\ej posiedzieć wjednym miejscu.- Ty? Ustatkować się, utyć i zapisać do klubu miłośników kręgli? Zanudziłbyś się naśmierć w ciągu miesiąca - odparła kpiąco.- W takim razie będziesz musiała dostarczyć mi du\o rozrywki, \eby podtrzymać mójkrwiobieg, prawda? Odwróciła wzrok i bez odwoływania się do swojej wykształconej przez lataznajomości ludzi zrozumiał, \e coś jest nie tak.- Co się stało, kochanie? - zapytał, usiłując ująć jej dłoń.Cofnęła rękę.- Dostałam propozycję objęcia stanowiska wiceprezesa du\ego banku w Chicago.Jestem ju\ po trzech rozmowach.- A potem dała upust swemu podnieceniu.- Bain, czy tyrozumiesz, co to znaczy? Obejmę cały wydział powiernictwa.Jestem dobra, Bain.naprawdędobra.W ciągu pięciu lat zostanę prezesem tego banku, albo wypadnę z gry.Nawet teraz czuł wstyd, przypominając sobie błagalny ton swojego głosu:- A co będzie z nami?Odwróciła się w jego stronę.Jej oczy błyszczały jak ciemne kulki wypolerowanegogagatu.- Kochanie, zawsze wyraznie określałam priorytety w moim \yciu i nigdy cię nieokłamywałam.Gdybyś chciał odejść, zrozumiałabym to.Po prostu stało się tak, \e wypadłona mnie.Nadarzyła się okazja i pomyślałam, \e muszę z niej skorzystać.Nigdy niewyobra\ałam sobie, \e zostanę wybrana spośród wszystkich ubiegających się o to miejsce.Potem znalazłam się na liście i miałam zamiar ci o tym powiedzieć, ale ty właśnie bawiłeś sięw jakiegoś najemnika.A teraz.to - zrobiła niedbały gest w stronę rozpiętego nad jego nogąprześcieradła.- Rozumiesz mnie, prawda, kochanie? Uwielbiałam ka\dą chwilę naszego.naszego wolnego związku.Kto wie? Je\eli Chicago nie wypali, mo\e wrócę?Pozwolił jej odejść, nie zwracając uwagi na pełne zazdrości spojrzenia, jakimiodprowadzały ją dwie pielęgniarki stojące przy drzwiach.Co mógł zrobić?Nie był przecie\ w stanie biec za nią i błagać, \eby została.Wstał ze stłumionym przekleństwem i złapał się za udo.Reakcją na gwałtowny ruchbył zawsze skurcz.Kiedy napięcie mięśni minęło, pokuśtykał przez pokój w samychskarpetkach i otworzył zamra\arkę.Postawił pudełka z gotowymi posiłkami niedbale, niezadając sobie nawet trudu, \eby przeczytać etykietki.Była prawie dziewiąta trzydzieści, a onjeszcze nic nie jadł.Wyjął mro\onkę z potrawką z kurczęcia i zaczął czytać sposóbprzygotowywania.Willy wstała z sofy, na której przez ostatnie pół godziny wpatrywała się nie widzącymwzrokiem w plany architektoniczne domu.Szukając listu Franka przerzuciła le\ący na stolikudo kawy stos planów nieruchomości i fotografii lotniczych.Wreszcie znalazła go w łazience,na krawędzi wanny i zaniosła do pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •