X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Na torturach!  odparł Molay..na torturach.  odpowiedział głos, który zdawał się rodzić w taberna-kulum. Wyznaliście grzech herezji! Na torturach!.na torturach.  powtarzało tabernakulum. Cofam wszystko!  rzekł wielki mistrz..wszystko.  zagrzmiała cała katedra.Nowy uczestnik wkroczył w ten dziwny dialog.Galfryd de Charnay nacierałz kolei na arcybiskupa z Sens. Wykorzystano naszą słabość  mówił. Jesteśmy ofiarami waszych spi-sków i waszych fałszywych przyrzeczeń.To wasza nienawiść i wasza zemsta nasgubią.Lecz oświadczam, i to również przed Bogiem, jesteśmy niewinni, a ci, copowiadają inaczej, kłamią swymi usty.Wtedy mnisi stojący za sądem poczęli krzyczeć: Heretycy! Na stos! Na stos heretyków!Ich inwektywy nie odniosły jednak zamierzonego skutku.Lud w większościujął się za templariuszami w odruchu szlachetnego oburzenia, które niejednokrot-nie wiedzie go na pomoc nieszczęsnym śmiałkom.Wygrażano sędziom pięściami.We wszystkich zakątkach placu wybuchałybójki.Z okien rozległo się wycie.Sytuacja groziła przerodzeniem się w bunt.Na rozkaz Alaina de Pareilles połowa łuczników trzymając się za ramionautworzyła łańcuch, aby powstrzymać napór tłumu, pozostali obrócili się doń twa-rzą ze zniżonymi włóczniami.Królewscy sierżanci walili na oślep w ciżbę kijamizakończonymi kwiatem lilii.Wywrócono klatki handlarzy kurcząt, a wrzask dep-tanego drobiu mieszał się z wrzaskiem ludzi.Sąd powstał.Jan de Marigny naradzał się z prewotem Paryża. Byle co, Dostojny Panie, postanówcie byle co  mówił prewot  lecznie można ich tak pozostawić.Oni nas rozniosą.Nie widzieliście zbuntowanychparyżan.Jan de Marigny podniósł pastorał biskupi na znak, że będzie przemawiał.Lecznikt nie chciał go słuchać.Obrzucono go obelgami. Oprawca! Fałszywy biskup! Bóg cię pokarze! Mówcie, Dostojny Panie, mówcie  powtarzał prewot.41 Bał się o stanowisko i o własną skórę; pamiętał zamieszki w 1306 roku, kiedyto splądrowane zostały domy mieszczan. Dwaj skazańcy popadli w grzech!  rzekł arcybiskup, próżno podnoszącgłos. Ponownie popadli w herezję.Odrzucili sprawiedliwość Kościoła; Kościółich odrzuca i powierza sprawiedliwości króla.Jego słowa utonęły we wrzawie.Pózniej cały sąd jak stado oszalałych perli-czek pomknął do katedry Notre-Dame.Natychmiast zatrzaśnięto podwoje.Gdy prewot dał znak Alainowi de Pareilles, oddział łuczników pospieszył kuschodom; sprowadzono wóz i rękojeściami włóczni wepchnięto do środka ska-zańców.Usłuchali z wielką pokorą.Wielki mistrz i prowincjał Normandii czuli się wy-czerpani, a zarazem odprężeni.Nareszcie byli w zgodzie z własnym sumieniem.Dwaj pozostali templariusze nic nie pojęli.Aucznicy utorowali drogę przed wozem, zaś prewot Ployebouche wydawał po-lecenia sierżantom, aby co rychlej oczyścili plac.Sytuacja go przerastała i miotałsię bez sensu. Odprowadzcie więzniów do Temple!  krzyknął do Alaina de Pareilles.Ja biegnę powiadomić króla. Rozdział 5Małgorzata Burgundzka, królowaNawarryW tym czasie Filip d Aunay przybył do pałacu Nesle.Poproszono go, abyzaczekał w przedpokoju wiodącym do apartamentów królowej Nawarry.Minutydłużyły się bez końca.Filip rozważał, czy jacyś natręci zatrzymują Małgorzatę,czy też po prostu przyjemność jej sprawia zadawanie mu cierpień.Miewała te-go rodzaju wybryki.Może po godzinie dreptania w kółko, siadania, wstawaniausłyszy, że nie może go przyjąć.Wściekał się.Przed czterema laty, kiedy rozpoczynał się ich romans, nie postąpiłaby w tensposób.A może tak.Już nie pamiętał.Wtedy oczarowany rozpoczynającą sięprzygodą, w której tyleż było próżności, co miłości, chętnie wyczekiwałby pięćgodzin z rzędu, żeby tylko ujrzeć kochankę, musnąć jej palce, usłyszeć wyszepta-ne słówko, obietnicę nowego spotkania.Czas wszystko zmienił.Miłość trwająca już cztery lata nie może ścierpiećprzeszkód, które ongiś nadawały uroku budzącemu się uczuciu.Namiętność czę-sto umiera z tych samych powodów, które ją zrodziły.Ciągła niepewność, czy sięzobaczą, odwołane spotkania, dworskie obowiązki, wreszcie kaprysy Małgorzatywtrącały Filipa w rozpacz, która znajdowała ujście już tylko w gniewie i pragnie-niu odwetu.Małgorzata na pozór lepiej znosiła tę sytuację.Rozkoszowała się podwójnąprzyjemnością zdradzania męża i drażnienia kochanka.Należała do tych kobiet,których żądzę odnawia jedynie widok zadawanych cierpień, dopóki ten widok niezacznie ich nużyć.Nie było dnia, żeby Filip nie mówił sobie, że wielka miłość nie może znalezćzaspokojenia w cudzołóstwie, i nie przysięgał, że zerwie więz, która stała się takponiżająca.Był jednak słaby, był lękliwy, spętany uczuciem.Jak gracz, co goniąc za wy-graną rzuca się na miecze, tak on w pogoni za miłością ranił się o dawne marzenia,43 nadaremne dary, roztrwoniony czas i szczęście, które umknęło.Nie starczyło muodwagi, aby wstać od stołu i rzec:  Dość przegrałem.Więc stał tutaj znużony, gniewny, rozżalony, czekając aż raczą go wpuścić.Usiadł na kamiennej ławie we wnęce okna i aby pokonać zniecierpliwienie,patrzył na krzątaninę koniuchów, którzy wyprowadzali wierzchowce, aby pobie-gały po łące Petit-Pr�-aux-Clers, przyglądał się tragarzom, obładowanym ćwier-ciami mięsa i koszami jarzyn.Pałac Nesle składał się z dwóch przylegających do siebie, lecz różnych bu-dowli; z niedawno wzniesionego właściwego pałacu i starszej o dobry wiek wieży,która należała niegdyś do systemu murów obronnych Filipa Augusta.Filip Pięknyprzed sześciu laty nabył całość od hrabiego Amalryka de Nesle i ofiarował ją narezydencję królowi Nawarry, swemu najstarszemu synowi [11].Wieża służyła niegdyś jako kordegarda albo rupieciarnia.Dopiero ostatnioMałgorzata postanowiła przenieść tam własne pokoje, oświadczając, że musiw zaciszu rozmyślać nad modlitewnikiem.Twierdziła, że potrzebuje samotno-ści.Ludwik Nawarry nie zdziwił się, gdyż Małgorzata znana była ze swych dzi-wactw.W rzeczywistości zdecydowała się na tę zmianę, aby swobodnie przyjmo-wać pięknego d Aunaya.Ten ostatni wbił się w bezgraniczą dumę.Dla niego królowa przeobraziła for-tecę w miłosną komnatę.Pózniej, gdy jego starszy brat Gautier został kochankiem Blanki, wieża stałasię również azylem nowej pary.Pretekst był prosty: Blanka przychodziła w od-wiedziny do swojej kuzynki i szwagierki; Małgorzacie zależało zaś, aby usłużyćBlance, a jednocześnie pozyskać w niej wspólniczkę.Ale teraz Filip, spoglądając na wielki ciemny gmach o karbowanym dachu,o wąskich, wysokich, z rzadka osadzonych oknach, nie mógł powstrzymać sięod myśli: może i inni mężczyzni spędzali przy jego kochance równie burzliwenoce.Czyż do niepokoju nie upoważniało tych pięć dni, które upłynęły bez żadnejwiadomości, choć wieczory tak bardzo sprzyjały schadzkom?Drzwi otwarły się i pokojowa poprosiła Filipa, aby udał się za nią.Tym razempostanowił nie dać się oszukać.Minął kilka sal; pózniej pokojowa znikła, a Filipwszedł do niskiej, przeładowanej meblami izby, gdzie unosił się dobrze mu znany,uparty zapach esencji jaśminowej, którą kupcy sprowadzali ze Wschodu.Filip potrzebował dobrej chwili, aby przyzwyczaić się do półmroku i gorąca.Na kamiennym kominku paliły się grube bierwiona. Pani. rzekł.Z głębi izby odezwał się głos trochę ochrypły, jakby zaspany. Zbliżcie się, panie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.