[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co się stało z Sarą, tego nie wiem w każdym razienigdy już osobiście Karola nie niepokoiła, bez względu na to, jak długo pozostała mu wpamięci.Tak najczęściej bywa.Ludzie znikają nam z oczu, toną w cieniu spraw bliższych.Karol i Ernestyna nie byli wprawdzie na wieki niezmącenie szczęśliwi, ale spędzilirazem życie, aczkolwiek Karol w końcu przeżył Ernestynę o dziesięć lat (i przez całe tedziesięć lat serdecznie ją opłakiwał).Spłodzili ile? powiedzmy siedmioro dzieci.SirRobert skrzywdził ostatecznie Karola dając życie w dziesięć miesięcy po ślubie z paniąBella Tomkins nie jednemu dziedzicowi, lecz aż dwóm.Ta fatalna para blizniątprzeważyła szalę i Karol przystąpił w końcu do spółki z teściem.Interesy zrazu gonudziły, z czasem jednak w nich zasmakował.Synowie Karola nie mieli już wyboru, a ichsynowie do dziś dnia zarządzają wielkim domem towarowym i wszystkimi jego filiami.Sam i Mary ale kogóż obchodzą dzieje służących? Pobrali się, mieli dzieci i umarlizgodnie z monotonnym biegiem życia ludzi ich stanu.Kto nam jeszcze pozostał? Doktor Grogan? Umarł w dziewięćdziesiątym pierwszymroku życia.Ponieważ panna Tranter również żyła ponad dziewięćdziesiąt lat, mamyniewątpliwy dowód na to, jak zdrowe jest powietrze okolic Lyme.Widocznie jednak nie dla wszystkich bez wyjątku jest zdrowe, gdyż pani Poulteneyumarła w dwa miesiące po ostatnim powrocie Karola do Lyme.Tu, stwierdzam zradością, mogę się zdobyć na dostateczną dozę zainteresowania, aby zajrzeć w przyszłość,czyli w jej życie pozagrobowe.Ubrana stosownie na czarno, przybyła swoim powozikiemprzed Bramę Raju.Jej lokaj oczywiście bowiem, jak w starożytnym Egipcie, wszyscyjej domownicy umarli z nią razem wysiadł i uroczyście otworzył drzwiczki pojazdu.Pani Poulteney weszła po stopniach i odnotowawszy sobie w pamięci, iż musipoinformować Stwórcę (kiedy pozna Go bliżej), że Jego służba powinna żwawiej witaćgodniejszych gości, pociągnęła rączkę dzwonka.Wreszcie ukazał się kamerdyner. Słucham panią? 221 Jestem pani Poulteney.Przybywam, aby tu zamieszkać.Proszę powiadomić swegoPana. Jego Nieskończoność jest już powiadomiony o pani zejściu, łaskawa pani.AniołowieJego odśpiewali już psalm radosny z okazji tego wydarzenia. To bardzo ładnie i właściwie z Jego strony. Tu czcigodna matrona, krygując się ipusząc, chciała już wkroczyć do imponującej białej sieni, ale kamerdyner nie ruszył się zmiejsca.Zamiast tego zabrzęczał impertynencko kluczami, które trzymał w ręce. Mój człowieku! Z drogi! To ja, pani Poulteney z Lyme Regis. Niegdyś z Lyme Regis, łaskawa pani.Obecnie z okolic znacznie gorętszych.Z tymi słowy bezczelny sługus zatrzasnął jej drzwi przed nosem.Pani Poulteneyprzede wszystkim obejrzała się szybko, w obawie, że jej służba mogła usłyszeć, co tupowiedziano.Ale powóz, który, jak sądziła, odjechał nieco dalej i zatrzymał się przedpomieszczeniami dla oficjalistów, w tajemniczy sposób zniknął Zciśle biorąc, wszystkoznikło, droga i krajobraz (z niewiadomego powodu przypominający wielki wjazd dozamku Windsor), wszystko, wszystko znikło.Nie pozostało nic prócz pustki i to, rzeczpotworna, pustki, która wciąż rosła.Stopnie, po których pani Poulteney weszła takkrólewskim krokiem, zaczęły również znikać jeden po drugim.Pozostały tylko trzy,potem dwa, potem jeden.Pani Poulteney straciła oparcie pod nogami.Usłyszanowyraznie, jak powiedziała: To wszystko sprawka lady Cotton , a potem niczympostrzelona wrona, wirując i koziołkując, spadła na dół, gdzie czekał już jej prawdziwywładca.45Ach, by człowiek we mnie mógł powstać,Niechbym mężczyzny stracił postać!Alfred Tennyson, Maud (1855)A teraz, gdy już doprowadziłem tę opowieść do tradycyjnego zakończenia, muszęwyjaśnić, że choć wszystko, co opisałem w ostatnich dwóch rozdziałach, zdarzyło sięrzeczywiście, to jednak przebiegało niezupełnie tak, jak kazałem państwu przypuszczać.Mówiłem już, że wszyscy jesteśmy poetami, chociaż niewielu z nas pisze wiersze, taksamo też wszyscy jesteśmy powieściopisarzami, innymi słowy, mamy zwyczajimaginować sobie w formie powieści własną przyszłość, aczkolwiek w dzisiejszychczasach raczej jesteśmy chyba skłonni układać filmy ze swoją osobą w roli głównej.Ekranizujemy w myśli hipotezy na temat tego, jak się w pewnych warunkach możemyzachować lub co nas może spotkać, a te powieściowe czy też filmowe hipotezy częstokroćwywierają znacznie większy, niż na ogół biorąc sądzimy, wpływ na to, jak sięzachowujemy, kiedy przyszłość staje się terazniejszością. 222Karol nie był tu wyjątkiem, ostatnie zaś kilka stron przez państwa przeczytanychopisuje nie to, co się zdarzyło, lecz co w ciągu kilkugodzinnej jazdy z Londynu do Exeterwyobrażał sobie, że się może zdarzyć.Zapewne, myśli jego nie miały charakteru spoistejnarracji, jakiej użyłem, nie przysiągłbym również, czy wyimaginował sobie pośmiertnelosy pani Poulteney z tak interesującymi szczegółami.Z pewnością jednak życzyłczcigodnej damie, żeby ją diabli wzięli, co ostatecznie wychodzi na jedno.Karol przede wszystkim czuł, że zbliża się koniec opowieści, i to koniec, który wcalemu nie odpowiada.Jeżeli zauważyli państwo w ostatnich dwóch rozdziałach pewnąlapidarność stylu, brak harmonii, zaprzepaszczenie głębszych możliwości Karola, no i tędrobnostkę, iż miałby przeżyć blisko sto dwadzieścia pięć lat, słowem, jeżeli powzięlipaństwo podejrzenie, że autorowi zabrakło weny i przerwał arbitralnie wyścig w chwili,gdy czuje się jeszcze zwycięzcą co nierzadko zdarza się w literaturze proszę mnie niewinić, ponieważ wszystkie te uczucia lub ich odbicia nękały również Karola.Księga jegożywota, jak mu się zdawało, miała dobiec wielce nieciekawego końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Co się stało z Sarą, tego nie wiem w każdym razienigdy już osobiście Karola nie niepokoiła, bez względu na to, jak długo pozostała mu wpamięci.Tak najczęściej bywa.Ludzie znikają nam z oczu, toną w cieniu spraw bliższych.Karol i Ernestyna nie byli wprawdzie na wieki niezmącenie szczęśliwi, ale spędzilirazem życie, aczkolwiek Karol w końcu przeżył Ernestynę o dziesięć lat (i przez całe tedziesięć lat serdecznie ją opłakiwał).Spłodzili ile? powiedzmy siedmioro dzieci.SirRobert skrzywdził ostatecznie Karola dając życie w dziesięć miesięcy po ślubie z paniąBella Tomkins nie jednemu dziedzicowi, lecz aż dwóm.Ta fatalna para blizniątprzeważyła szalę i Karol przystąpił w końcu do spółki z teściem.Interesy zrazu gonudziły, z czasem jednak w nich zasmakował.Synowie Karola nie mieli już wyboru, a ichsynowie do dziś dnia zarządzają wielkim domem towarowym i wszystkimi jego filiami.Sam i Mary ale kogóż obchodzą dzieje służących? Pobrali się, mieli dzieci i umarlizgodnie z monotonnym biegiem życia ludzi ich stanu.Kto nam jeszcze pozostał? Doktor Grogan? Umarł w dziewięćdziesiątym pierwszymroku życia.Ponieważ panna Tranter również żyła ponad dziewięćdziesiąt lat, mamyniewątpliwy dowód na to, jak zdrowe jest powietrze okolic Lyme.Widocznie jednak nie dla wszystkich bez wyjątku jest zdrowe, gdyż pani Poulteneyumarła w dwa miesiące po ostatnim powrocie Karola do Lyme.Tu, stwierdzam zradością, mogę się zdobyć na dostateczną dozę zainteresowania, aby zajrzeć w przyszłość,czyli w jej życie pozagrobowe.Ubrana stosownie na czarno, przybyła swoim powozikiemprzed Bramę Raju.Jej lokaj oczywiście bowiem, jak w starożytnym Egipcie, wszyscyjej domownicy umarli z nią razem wysiadł i uroczyście otworzył drzwiczki pojazdu.Pani Poulteney weszła po stopniach i odnotowawszy sobie w pamięci, iż musipoinformować Stwórcę (kiedy pozna Go bliżej), że Jego służba powinna żwawiej witaćgodniejszych gości, pociągnęła rączkę dzwonka.Wreszcie ukazał się kamerdyner. Słucham panią? 221 Jestem pani Poulteney.Przybywam, aby tu zamieszkać.Proszę powiadomić swegoPana. Jego Nieskończoność jest już powiadomiony o pani zejściu, łaskawa pani.AniołowieJego odśpiewali już psalm radosny z okazji tego wydarzenia. To bardzo ładnie i właściwie z Jego strony. Tu czcigodna matrona, krygując się ipusząc, chciała już wkroczyć do imponującej białej sieni, ale kamerdyner nie ruszył się zmiejsca.Zamiast tego zabrzęczał impertynencko kluczami, które trzymał w ręce. Mój człowieku! Z drogi! To ja, pani Poulteney z Lyme Regis. Niegdyś z Lyme Regis, łaskawa pani.Obecnie z okolic znacznie gorętszych.Z tymi słowy bezczelny sługus zatrzasnął jej drzwi przed nosem.Pani Poulteneyprzede wszystkim obejrzała się szybko, w obawie, że jej służba mogła usłyszeć, co tupowiedziano.Ale powóz, który, jak sądziła, odjechał nieco dalej i zatrzymał się przedpomieszczeniami dla oficjalistów, w tajemniczy sposób zniknął Zciśle biorąc, wszystkoznikło, droga i krajobraz (z niewiadomego powodu przypominający wielki wjazd dozamku Windsor), wszystko, wszystko znikło.Nie pozostało nic prócz pustki i to, rzeczpotworna, pustki, która wciąż rosła.Stopnie, po których pani Poulteney weszła takkrólewskim krokiem, zaczęły również znikać jeden po drugim.Pozostały tylko trzy,potem dwa, potem jeden.Pani Poulteney straciła oparcie pod nogami.Usłyszanowyraznie, jak powiedziała: To wszystko sprawka lady Cotton , a potem niczympostrzelona wrona, wirując i koziołkując, spadła na dół, gdzie czekał już jej prawdziwywładca.45Ach, by człowiek we mnie mógł powstać,Niechbym mężczyzny stracił postać!Alfred Tennyson, Maud (1855)A teraz, gdy już doprowadziłem tę opowieść do tradycyjnego zakończenia, muszęwyjaśnić, że choć wszystko, co opisałem w ostatnich dwóch rozdziałach, zdarzyło sięrzeczywiście, to jednak przebiegało niezupełnie tak, jak kazałem państwu przypuszczać.Mówiłem już, że wszyscy jesteśmy poetami, chociaż niewielu z nas pisze wiersze, taksamo też wszyscy jesteśmy powieściopisarzami, innymi słowy, mamy zwyczajimaginować sobie w formie powieści własną przyszłość, aczkolwiek w dzisiejszychczasach raczej jesteśmy chyba skłonni układać filmy ze swoją osobą w roli głównej.Ekranizujemy w myśli hipotezy na temat tego, jak się w pewnych warunkach możemyzachować lub co nas może spotkać, a te powieściowe czy też filmowe hipotezy częstokroćwywierają znacznie większy, niż na ogół biorąc sądzimy, wpływ na to, jak sięzachowujemy, kiedy przyszłość staje się terazniejszością. 222Karol nie był tu wyjątkiem, ostatnie zaś kilka stron przez państwa przeczytanychopisuje nie to, co się zdarzyło, lecz co w ciągu kilkugodzinnej jazdy z Londynu do Exeterwyobrażał sobie, że się może zdarzyć.Zapewne, myśli jego nie miały charakteru spoistejnarracji, jakiej użyłem, nie przysiągłbym również, czy wyimaginował sobie pośmiertnelosy pani Poulteney z tak interesującymi szczegółami.Z pewnością jednak życzyłczcigodnej damie, żeby ją diabli wzięli, co ostatecznie wychodzi na jedno.Karol przede wszystkim czuł, że zbliża się koniec opowieści, i to koniec, który wcalemu nie odpowiada.Jeżeli zauważyli państwo w ostatnich dwóch rozdziałach pewnąlapidarność stylu, brak harmonii, zaprzepaszczenie głębszych możliwości Karola, no i tędrobnostkę, iż miałby przeżyć blisko sto dwadzieścia pięć lat, słowem, jeżeli powzięlipaństwo podejrzenie, że autorowi zabrakło weny i przerwał arbitralnie wyścig w chwili,gdy czuje się jeszcze zwycięzcą co nierzadko zdarza się w literaturze proszę mnie niewinić, ponieważ wszystkie te uczucia lub ich odbicia nękały również Karola.Księga jegożywota, jak mu się zdawało, miała dobiec wielce nieciekawego końca [ Pobierz całość w formacie PDF ]