[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sineadi Sheila coś opowiadały, żywo gestykulując.Nie dotarło do mnie choćbyjedno sensowne słowo z ich wartkiej opowieści.Byłam w stanienieważkości, gdy Eamon zaproponował zmianę miejsca.Jedyna zmiana,która mnie interesowała, to bezbolesne przeniesienie swoich wiotkichmięśni z baru do łóżka.- Chcę iść do łóżka - wybąkałam do niego.- Ze mną? - uśmiechnął się figlarnie.- Z sobą - odparłam z beztroskim uśmiechem.- I tak już widzępodwójnie.-Okej, zbieramy się.Chodz, poszukamy taxi.- Jenny wzięła mnie podrękę i wyszłyśmy na ulicę, tam dalej trwała nieprzerwana wędrówkarozbawionych ludzi w poszukiwaniu pubów i taksówek.Miałyśmyszczęście, akurat przejeżdżał wolny samochód, Jenny zafalowała ręką.Wyglądała tak pięknie w zwiewnej jak tiul szafirowej sukience, że żadenfacet nie mógł się jej oprzeć.Taksówka zatrzymała się natychmiast.Wsiadając do środka, poczułam namacalną bliskość łóżka, czekającegona mnie w pokoju nad morzem.Drzemałam.- Eamon na ciebie leci.- Głos siedzącej obok Jenny słyszałam jak zzaświatów.- Nie, on mnie po prostu lubi - wymamrotałam.- A ty?- Mam przecież chłopaka, Eamon to dobry kumpel - odezwałam sięznad krawędzi snu.- Mamo, nie zgadniesz, co się stało?! - krzyczałam do telefonu.-Dostałam pracę w banku.Za miesiąc zaczynam.Minął tydzień od rozmowy kwalifikacyjnej i właśnie dostałambłogosławioną wiadomość, że zaczynam za miesiąc.Jak zwykle miałamproblemy z uwierzeniem w swoje szczęście.O dziwo, złe wiadomościpołykałam bez mrugnięcia powieką.No cóż, każdy dzień może być lekcjąoptymizmu.- No widzisz, dziecko! A tak się martwiłaś, że rozmowa nie poszła cizbyt dobrze.- Było mi trochę żal, że nie mogę widzieć jej uśmiechu.Zaraz po telefonie do mamy pobiegłam na piętro, gdzie pracowałaSinead, by powiedzieć jej to samo.Podczas lunchu skakałam z radościprzed Eamonem.Jenny wyprawiła huczną kolację z winem i świecami.Sheila od razu zapowiedziała imprezę pożegnalną.Perspektywa codziennej podróży z Blackrock do centrum nienastrajała mnie optymistycznie.Musiałam znalezć mieszkanie wcentrum, chociaż było mi żal zostawić za sobą morze, Jenny, Blackrock.Polowanie na nowe lokum zżerało mi prawie każdy wieczór.Rano,przed pracą, zaczajona na stronie internetowej, wyczekiwałamodpowiednich ogłoszeń, potem umawiałam się na oględziny, wieczoremjechałam na umówione miejsce.Błądziłam po mieście, trafiając na ruderęw zakazanej dzielnicy, chociaż według ogłoszenia miałam zobaczyćnowoczesny apartament w centrum miasta.Niektóre oferty w ogóle niebyły dla mnie, moje szanse przekreślało eufemistyczne For nativespeakers only" albo pozbawione woalu Not for Polish people".Przypominało mi napisy na tramwajach i kawiarniach z filmówwojennych.Pewnego cudownie ciepłego czerwcowego wieczoru wybrałam sięznowu na łowy.Z rozgrzanej ziemi parowała magia, odbierając rozumzakochanym, rozsypanym po parkach i kawiarniach.Jestem pewna, żeKupidyn zaliczył kilka celnych strzałów owego dnia.Ja też miałamchrapkę na cenną zdobycz.Z tym że nie szukałam miłości, tylko dachunad głową.Szłam na umówione spotkanie w dzielnicy IFSC,modernistycznej mekce.Było to pole obsiane szkłem, stalą i chromem,gdzie kiełkowały bryły biurowców, siedziby szeroko pojętej irlandzkiejfinansjery.Przecięłam betonowy plac i znalazłam właściwy budynek, wysoki nasiedem pięter.Była to beżowoszara kompozycja z drewna i płyty,częściowo przeszklona.Weszłam do środka.Do mieszkania wpuściłamnie skośnooka dziewczyna z długimi czarnymi włosami i półokrągłymuśmiechem na sympatycznej twarzy.- Cześć, mam na imię Sookji.Miło cię poznać.- Podała mi rękę.Wycieczkę po mieszkaniu rozpoczęłyśmy od kuchni, dużej,przestronnej z wyspą na środku i wygodnym stołem pod oknem, meblebyły ciemne, lśniące, w duchu nowoczesnego designu.Potem pokazałami sypialnię do wynajęcia, miała przyzwoity rozmiar, czysta, schludna,bez zarzutu, jak pokój hotelowy, okna wychodziły na betonowydziedziniec.W międzyczasie Sookji opowiadała o sobie.Przyjechała zKorei Południowej, studiowała w Trinity College, pracowała jakosekretarka dla azjatyckiej firmy.Jej chłopak był Włochem, poznali się wszkole angielskiego.Szukali jednej osoby lub pary do wolnego pokoju.- Warunek jest jeden, jeżeli para cudzoziemców, to nie mogąpochodzić z jednego kraju.Wcześniej mieszkali z nami Nigeryjczycy imiędzy sobą mówili wyłącznie w swoim języku.Dziwnie jest mieszkać zludzmi, których się nie rozumie - tłumaczyła mi, gdy rozglądałam się powspólnej łazience [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Sineadi Sheila coś opowiadały, żywo gestykulując.Nie dotarło do mnie choćbyjedno sensowne słowo z ich wartkiej opowieści.Byłam w stanienieważkości, gdy Eamon zaproponował zmianę miejsca.Jedyna zmiana,która mnie interesowała, to bezbolesne przeniesienie swoich wiotkichmięśni z baru do łóżka.- Chcę iść do łóżka - wybąkałam do niego.- Ze mną? - uśmiechnął się figlarnie.- Z sobą - odparłam z beztroskim uśmiechem.- I tak już widzępodwójnie.-Okej, zbieramy się.Chodz, poszukamy taxi.- Jenny wzięła mnie podrękę i wyszłyśmy na ulicę, tam dalej trwała nieprzerwana wędrówkarozbawionych ludzi w poszukiwaniu pubów i taksówek.Miałyśmyszczęście, akurat przejeżdżał wolny samochód, Jenny zafalowała ręką.Wyglądała tak pięknie w zwiewnej jak tiul szafirowej sukience, że żadenfacet nie mógł się jej oprzeć.Taksówka zatrzymała się natychmiast.Wsiadając do środka, poczułam namacalną bliskość łóżka, czekającegona mnie w pokoju nad morzem.Drzemałam.- Eamon na ciebie leci.- Głos siedzącej obok Jenny słyszałam jak zzaświatów.- Nie, on mnie po prostu lubi - wymamrotałam.- A ty?- Mam przecież chłopaka, Eamon to dobry kumpel - odezwałam sięznad krawędzi snu.- Mamo, nie zgadniesz, co się stało?! - krzyczałam do telefonu.-Dostałam pracę w banku.Za miesiąc zaczynam.Minął tydzień od rozmowy kwalifikacyjnej i właśnie dostałambłogosławioną wiadomość, że zaczynam za miesiąc.Jak zwykle miałamproblemy z uwierzeniem w swoje szczęście.O dziwo, złe wiadomościpołykałam bez mrugnięcia powieką.No cóż, każdy dzień może być lekcjąoptymizmu.- No widzisz, dziecko! A tak się martwiłaś, że rozmowa nie poszła cizbyt dobrze.- Było mi trochę żal, że nie mogę widzieć jej uśmiechu.Zaraz po telefonie do mamy pobiegłam na piętro, gdzie pracowałaSinead, by powiedzieć jej to samo.Podczas lunchu skakałam z radościprzed Eamonem.Jenny wyprawiła huczną kolację z winem i świecami.Sheila od razu zapowiedziała imprezę pożegnalną.Perspektywa codziennej podróży z Blackrock do centrum nienastrajała mnie optymistycznie.Musiałam znalezć mieszkanie wcentrum, chociaż było mi żal zostawić za sobą morze, Jenny, Blackrock.Polowanie na nowe lokum zżerało mi prawie każdy wieczór.Rano,przed pracą, zaczajona na stronie internetowej, wyczekiwałamodpowiednich ogłoszeń, potem umawiałam się na oględziny, wieczoremjechałam na umówione miejsce.Błądziłam po mieście, trafiając na ruderęw zakazanej dzielnicy, chociaż według ogłoszenia miałam zobaczyćnowoczesny apartament w centrum miasta.Niektóre oferty w ogóle niebyły dla mnie, moje szanse przekreślało eufemistyczne For nativespeakers only" albo pozbawione woalu Not for Polish people".Przypominało mi napisy na tramwajach i kawiarniach z filmówwojennych.Pewnego cudownie ciepłego czerwcowego wieczoru wybrałam sięznowu na łowy.Z rozgrzanej ziemi parowała magia, odbierając rozumzakochanym, rozsypanym po parkach i kawiarniach.Jestem pewna, żeKupidyn zaliczył kilka celnych strzałów owego dnia.Ja też miałamchrapkę na cenną zdobycz.Z tym że nie szukałam miłości, tylko dachunad głową.Szłam na umówione spotkanie w dzielnicy IFSC,modernistycznej mekce.Było to pole obsiane szkłem, stalą i chromem,gdzie kiełkowały bryły biurowców, siedziby szeroko pojętej irlandzkiejfinansjery.Przecięłam betonowy plac i znalazłam właściwy budynek, wysoki nasiedem pięter.Była to beżowoszara kompozycja z drewna i płyty,częściowo przeszklona.Weszłam do środka.Do mieszkania wpuściłamnie skośnooka dziewczyna z długimi czarnymi włosami i półokrągłymuśmiechem na sympatycznej twarzy.- Cześć, mam na imię Sookji.Miło cię poznać.- Podała mi rękę.Wycieczkę po mieszkaniu rozpoczęłyśmy od kuchni, dużej,przestronnej z wyspą na środku i wygodnym stołem pod oknem, meblebyły ciemne, lśniące, w duchu nowoczesnego designu.Potem pokazałami sypialnię do wynajęcia, miała przyzwoity rozmiar, czysta, schludna,bez zarzutu, jak pokój hotelowy, okna wychodziły na betonowydziedziniec.W międzyczasie Sookji opowiadała o sobie.Przyjechała zKorei Południowej, studiowała w Trinity College, pracowała jakosekretarka dla azjatyckiej firmy.Jej chłopak był Włochem, poznali się wszkole angielskiego.Szukali jednej osoby lub pary do wolnego pokoju.- Warunek jest jeden, jeżeli para cudzoziemców, to nie mogąpochodzić z jednego kraju.Wcześniej mieszkali z nami Nigeryjczycy imiędzy sobą mówili wyłącznie w swoim języku.Dziwnie jest mieszkać zludzmi, których się nie rozumie - tłumaczyła mi, gdy rozglądałam się powspólnej łazience [ Pobierz całość w formacie PDF ]