[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo dobrze rzekłam. Jeśli Ragnar pójdzie napolicję, tym łatwiej dostanę rozwód.Przez dwa tygodnie szukałam pracy w hali targowej iwreszcie wychodziłam parę godzin tu, parę godzin tam.Ozatrudnieniu na stałe nie było w ogóle co myśleć.Pózniejspotkałam Gretę, która przekwalifikowała się na fryzjerkędamską i otworzyła niewielki salon w Vasastan, gdzieludzi stać jeszcze było na ondulację.Mogłam więc zacząću niej, nauczyć się zawodu i powoli dojść do takiej pensji,że z powodzeniem dałabym sobie radę sama.Zdążyłamjednak umyć zaledwie parę damskich głów, kiedystwierdziłam, że znowu jestem w ciąży.Mamapowiedziała, że wszystko jest tak, jak myślała, po prostuprzeznaczenie.Kiedy przyjechałam z powrotem do domku nadmorzem, ogród był zarośnięty zielskiem, a krzewyporzeczek niemal się łamały pod ciężarem dojrzałychowoców.Mimo wszystko cieszyłam się ze spotkania,odważyłam się nawet przyznać przed samą sobą, że całyczas tęskniłam za tym miejscem.za drzewami jabłoni ikwiatami, za widokiem na morze.Arne płakał jak małychłopczyk, gdy przyszedł z pracy i zastał mnie w domu.Powiedziałam zgodnie z prawdą, że wróciłam, ponieważbędziemy mieli dziecko.Ucieszył się, jego radość byłaszczera.Ale przestałam wierzyć w zapewnienia, że jużnigdy nie ulegnie tym swoim przerażającym nastrojom.Pojawiło się więcej ciepła między nami, chociaż japrzez cały czas byłam czujna.Naprawdę spokojna czułamsię tylko wtedy, kiedy odwiedzał nas Ragnar, a czynił toczęsto.Jeśli zastał Arnego w domu, pytał głośno: No, co tam u ciebie, siostrzyczko?Było to przykre, na początku bałam się, że Arnewyleje na mnie swoją wściekłość.Ale on wcale się niezłościł, ja zaś z czasem pojęłam, że lepiej się czuł, gdywskazywano mu jego miejsce.Nigdy nie nauczę się rozumieć własnego męża.We wrześniu znowu poroniłam.Nie jestem w stanie otym opowiadać.To, o czym chcę pamiętać, to ogród i długie letniewypady żaglówką we dwoje.Było wspaniale, w łodziArne stawał się nagle dorosły, tam nigdy nie bywałnieobliczalny.Popłynęliśmy do Kopenhagi i z rozkosząwałęsaliśmy się po wąskich uliczkach i parkach,oglądaliśmy wszystkie osobliwości.Następnego lata zawinęliśmy do fiordu pod Oslo,żeby odwiedzić rodzinę.Przez cały okres dorastania karmiłam się fantazjamina temat mojej ciotki, pięknej Astrid.Miałam mglistewspomnienie kogoś zwiewnego, atrakcyjnego icudownego.Poza tym znałam też jej listy.Hanna i Astridprzez wszystkie te lata prowadziły ze sobąkorespondencję.Listy ciotki były długie, wesołe i pełneprzedziwnych myśli.Ponieważ mama nie umiała zabardzo pisać, zawsze ja musiałam odpowiadać.Astridpytała często o Ragnara, a ja we właściwie dobranychsłowach opisywałam, jak dobrze mu się wiedzie wGóteborgu i jak bardzo jest szczęśliwy z Lisą i dwomasynami.Ona zaś odpowiadała, że zawsze była pewna, iż ułożymu się w życiu, bo jest ulubieńcem bogów i ma dostęp doich szczodrych darów.Uwielbiałam jej zdumiewające sformułowania i lekkicharakter pisma, który zapełniał strony.Kiedy napisałam jej, że zamierzam wyjść za mąż,przysłała mi sznur pereł, prawdziwych, tylkohodowlanych, tak długi, że sięgał mi do pępka.Muszę otwarcie powiedzieć, że pisałam w listachznacznie więcej, niż dyktowała mi mama, i nie wszystkoodczytywałam jej na głos.Henriksen przeniósł swoje interesy do Oslo i jeślidobrze rozumiałyśmy żyło im się tam całkiem niezle.Dlatego w ten lipcowy dzień, gdy Arne cumował łódz weleganckim porcie dla gości w Oslo, byłam w kiepskimnastroju. Czuję się jak uboga krewna ze wsi. Ach, daj spokój! Jeśli nie będą mili, wypijemykawę i pójdziemy.Ale może byłoby dobrze, gdybyśnajpierw zadzwoniła.Zadzwoniłam więc.Aagodny głos w telefonie ażśpiewał z radości. Już jadę, już jadę, zaraz po was jadę.Przyjechała własnym samochodem, była tak pięknajak w moich snach.Sprawiała wrażenie, jakby lata nieodcisnęły swego piętna ani na jej sylwetce, ani na jejduszy.Kwiecisty jedwab spowijał ją jak obłok, a onasama pachniała niczym kwiaty brzoskwini rosnącej podmurem naszego starego domu.Najpierw objęła mnie, apotem odsunęła od siebie, złożyła razem ręce ipowiedziała: Boże, ale z ciebie wyrosła śliczna dziewczyna,Johanno.Po chwili objęła Arnego, który od razu sięzaczerwienił, zachwycony i przerażony, po czym rzekł: Jesteście tak podobne, że aż trudno uwierzyć. Tak, to prawda! roześmiała się Astrid. To staredziedzictwo naszej rodziny.A ja mam tego w dwójnasób,tak samo jak Ragnar, tylko w inny sposób.Oboje nic nie zrozumieliśmy, ona zaś, z głowąprzechyloną na bok i smutnym wyrazem twarzy, mówiładalej: Moi synowie wszyscy wdali się w Henriksena i sąszpetni jak nie wiem co.Pokażcie mi teraz waszą łódz.Wskoczyła na pokład lekko jak elf, podziwiaławszystko, a kiedy usłyszała, że Arne sam zbudował łódz iją wyposażył, ucałowała go. Henriksen też chciałby mieć żaglówkę wyznała.Kiedy zobaczy tę waszą łódz, zwariuje. Zwriuje ,powiedziała, mówiła bowiem bardzo szybko, a jazauważyłam, że mam trudności ze zrozumieniemnorweskiego.Mimo że brzmiał tak swojsko.Zjedliśmy obiad w jej dużym mieszkaniu.Ja i ciotkarozmawiałyśmy z ożywieniem, podczas gdy Henriksen zArnem dyskutowali o Hitlerze.Nagle usłyszałam, jakArne wykrzykuje głośno: Czy to możliwe?!Henriksen prowadził interesy w Niemczech.To odniego usłyszeliśmy po raz pierwszy o %7łydach, którzyprzepadali jak kamień w wodę, i o ludziach umysłowochorych, których zabijano.Henriksen wiedział, co mówi.Przy stole zapadłacisza, trudno było oddychać.Wreszcie Astridpowiedziała: Za kilka lat naziści będą stukać obcasami,maszerując po promenadzie Karla-Johanna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Bardzo dobrze rzekłam. Jeśli Ragnar pójdzie napolicję, tym łatwiej dostanę rozwód.Przez dwa tygodnie szukałam pracy w hali targowej iwreszcie wychodziłam parę godzin tu, parę godzin tam.Ozatrudnieniu na stałe nie było w ogóle co myśleć.Pózniejspotkałam Gretę, która przekwalifikowała się na fryzjerkędamską i otworzyła niewielki salon w Vasastan, gdzieludzi stać jeszcze było na ondulację.Mogłam więc zacząću niej, nauczyć się zawodu i powoli dojść do takiej pensji,że z powodzeniem dałabym sobie radę sama.Zdążyłamjednak umyć zaledwie parę damskich głów, kiedystwierdziłam, że znowu jestem w ciąży.Mamapowiedziała, że wszystko jest tak, jak myślała, po prostuprzeznaczenie.Kiedy przyjechałam z powrotem do domku nadmorzem, ogród był zarośnięty zielskiem, a krzewyporzeczek niemal się łamały pod ciężarem dojrzałychowoców.Mimo wszystko cieszyłam się ze spotkania,odważyłam się nawet przyznać przed samą sobą, że całyczas tęskniłam za tym miejscem.za drzewami jabłoni ikwiatami, za widokiem na morze.Arne płakał jak małychłopczyk, gdy przyszedł z pracy i zastał mnie w domu.Powiedziałam zgodnie z prawdą, że wróciłam, ponieważbędziemy mieli dziecko.Ucieszył się, jego radość byłaszczera.Ale przestałam wierzyć w zapewnienia, że jużnigdy nie ulegnie tym swoim przerażającym nastrojom.Pojawiło się więcej ciepła między nami, chociaż japrzez cały czas byłam czujna.Naprawdę spokojna czułamsię tylko wtedy, kiedy odwiedzał nas Ragnar, a czynił toczęsto.Jeśli zastał Arnego w domu, pytał głośno: No, co tam u ciebie, siostrzyczko?Było to przykre, na początku bałam się, że Arnewyleje na mnie swoją wściekłość.Ale on wcale się niezłościł, ja zaś z czasem pojęłam, że lepiej się czuł, gdywskazywano mu jego miejsce.Nigdy nie nauczę się rozumieć własnego męża.We wrześniu znowu poroniłam.Nie jestem w stanie otym opowiadać.To, o czym chcę pamiętać, to ogród i długie letniewypady żaglówką we dwoje.Było wspaniale, w łodziArne stawał się nagle dorosły, tam nigdy nie bywałnieobliczalny.Popłynęliśmy do Kopenhagi i z rozkosząwałęsaliśmy się po wąskich uliczkach i parkach,oglądaliśmy wszystkie osobliwości.Następnego lata zawinęliśmy do fiordu pod Oslo,żeby odwiedzić rodzinę.Przez cały okres dorastania karmiłam się fantazjamina temat mojej ciotki, pięknej Astrid.Miałam mglistewspomnienie kogoś zwiewnego, atrakcyjnego icudownego.Poza tym znałam też jej listy.Hanna i Astridprzez wszystkie te lata prowadziły ze sobąkorespondencję.Listy ciotki były długie, wesołe i pełneprzedziwnych myśli.Ponieważ mama nie umiała zabardzo pisać, zawsze ja musiałam odpowiadać.Astridpytała często o Ragnara, a ja we właściwie dobranychsłowach opisywałam, jak dobrze mu się wiedzie wGóteborgu i jak bardzo jest szczęśliwy z Lisą i dwomasynami.Ona zaś odpowiadała, że zawsze była pewna, iż ułożymu się w życiu, bo jest ulubieńcem bogów i ma dostęp doich szczodrych darów.Uwielbiałam jej zdumiewające sformułowania i lekkicharakter pisma, który zapełniał strony.Kiedy napisałam jej, że zamierzam wyjść za mąż,przysłała mi sznur pereł, prawdziwych, tylkohodowlanych, tak długi, że sięgał mi do pępka.Muszę otwarcie powiedzieć, że pisałam w listachznacznie więcej, niż dyktowała mi mama, i nie wszystkoodczytywałam jej na głos.Henriksen przeniósł swoje interesy do Oslo i jeślidobrze rozumiałyśmy żyło im się tam całkiem niezle.Dlatego w ten lipcowy dzień, gdy Arne cumował łódz weleganckim porcie dla gości w Oslo, byłam w kiepskimnastroju. Czuję się jak uboga krewna ze wsi. Ach, daj spokój! Jeśli nie będą mili, wypijemykawę i pójdziemy.Ale może byłoby dobrze, gdybyśnajpierw zadzwoniła.Zadzwoniłam więc.Aagodny głos w telefonie ażśpiewał z radości. Już jadę, już jadę, zaraz po was jadę.Przyjechała własnym samochodem, była tak pięknajak w moich snach.Sprawiała wrażenie, jakby lata nieodcisnęły swego piętna ani na jej sylwetce, ani na jejduszy.Kwiecisty jedwab spowijał ją jak obłok, a onasama pachniała niczym kwiaty brzoskwini rosnącej podmurem naszego starego domu.Najpierw objęła mnie, apotem odsunęła od siebie, złożyła razem ręce ipowiedziała: Boże, ale z ciebie wyrosła śliczna dziewczyna,Johanno.Po chwili objęła Arnego, który od razu sięzaczerwienił, zachwycony i przerażony, po czym rzekł: Jesteście tak podobne, że aż trudno uwierzyć. Tak, to prawda! roześmiała się Astrid. To staredziedzictwo naszej rodziny.A ja mam tego w dwójnasób,tak samo jak Ragnar, tylko w inny sposób.Oboje nic nie zrozumieliśmy, ona zaś, z głowąprzechyloną na bok i smutnym wyrazem twarzy, mówiładalej: Moi synowie wszyscy wdali się w Henriksena i sąszpetni jak nie wiem co.Pokażcie mi teraz waszą łódz.Wskoczyła na pokład lekko jak elf, podziwiaławszystko, a kiedy usłyszała, że Arne sam zbudował łódz iją wyposażył, ucałowała go. Henriksen też chciałby mieć żaglówkę wyznała.Kiedy zobaczy tę waszą łódz, zwariuje. Zwriuje ,powiedziała, mówiła bowiem bardzo szybko, a jazauważyłam, że mam trudności ze zrozumieniemnorweskiego.Mimo że brzmiał tak swojsko.Zjedliśmy obiad w jej dużym mieszkaniu.Ja i ciotkarozmawiałyśmy z ożywieniem, podczas gdy Henriksen zArnem dyskutowali o Hitlerze.Nagle usłyszałam, jakArne wykrzykuje głośno: Czy to możliwe?!Henriksen prowadził interesy w Niemczech.To odniego usłyszeliśmy po raz pierwszy o %7łydach, którzyprzepadali jak kamień w wodę, i o ludziach umysłowochorych, których zabijano.Henriksen wiedział, co mówi.Przy stole zapadłacisza, trudno było oddychać.Wreszcie Astridpowiedziała: Za kilka lat naziści będą stukać obcasami,maszerując po promenadzie Karla-Johanna [ Pobierz całość w formacie PDF ]