[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedziałby, że powinienemspełnić swój obowiązek.Był odważny.Zawsze.Harry przygryzł wargę.Zrobi to.Zmusi chłopaka, żeby skoczyłw przepaść.- Ojciec byłby z ciebie dumny - powiedział, ledwo panując naddrżeniem głosu.- Wiedziałby, że jesteś jego synem." " "Harry przeprosił na chwilę i poszedł do łazienki.Zamknął za so-bą drzwi, usiadł na sedesie i siedział tak, aż ręce przestały mu siętrząść.Znowu to zrobił.Ponoć największe błędy popełniamy z sze-roko otwartymi oczami - jesteśmy świadomi, co robimy, a mimo todecydujemy się to zrobić.Ale jeśli nawet to był błąd, on nie miałinnego wyboru." " "- Jak to zrobimy? - spytał Karim.W jego głosie pojawił sięostry ton.- Pomożemy ci dostać się z powrotem do kraju.To będzie ta ła-twa część planu.Trudną będziesz musiał wykonać sam.Czy jeślizawieziemy cię do Meszhedu, będziesz mógł odwiedzić swojegoprzyjaciela Rezę i dostać się do laboratorium, w którym kiedyś pra-cowałeś?309Molavi zastanawiał się chwilę.Nie chciał obiecywać czegoś,czego potem nie będzie w stanie zrobić.- Tak sądzę - rzekł wreszcie.- Mam wszystkie przepustki, na-wet tę, której kiedyś używałem w Meszhedzie.Strażnicy będą mniepamiętać, a Reza na pewno chętnie się ze mną spotka.- A nie pomyśli, że to dziwne, że przyjechałeś do Meszhedu ichcesz odwiedzić laboratorium?Karim wzruszył ramionami.- Zdziwiłoby go, gdybym był w Meszhedzie i nie przyszedł goodwiedzić.A co mam zrobić, kiedy już tam będę?- Nic - odparł Harry.- Po prostu będziesz miał to w kieszeni.-Podał mu niewielkie urządzenie w kształcie prostopadłościanu.- Co to jest? - zapytał Irańczyk.Harry zdawał sobie sprawę, że Karimowi byłoby łatwiej, gdybynie wiedział, co ma przy sobie.Ale powiedział już dość kłamstw.- Może zmienić sposób działania komputera - wyjaśnił.- Gene-ruje potężny impuls, który pali kości i obwody.To coś w rodzajuparalizatora, jeśli wiesz, co to jest.Zostało bardzo precyzyjnie skon-figurowane.Musisz być przy swoim przyjacielu, kiedy będzie sięlogował do systemu, i położyć marynarkę tak, żeby urządzenie doty-kało do komputera.No i musisz zostać z Rezą przez godzinę, żebywykonało swoje zadanie.To ta trudna część.Myślisz, że dasz radę?- Powinienem.Reza jest dumny i ambitny.Jeśli go trochęsprowokuję, mówiąc, że całą ciężką pracę wykonujemy w Tohidzie,będzie chciał mi pokazać, nad czym pracuje.To słabość każdegonaukowca, proszę pana.Musimy udowadniać naszym kolegom, jacyjesteśmy mądrzy.310" " "Karim miał numer telefonu Rezy w palmtopie, więc zastanawialisię, czy powinien do niego zadzwonić i uprzedzić o swojej wizycie.Harry uważał, że to zbyt ryzykowne, ale Jeremy zapewnił, że SISpotrafi włamać się do sieci komórkowej w Iranie, żeby wyglądało,jakby telefon wykonano z kraju.Koniec końców uznali, że lepiejzadzwonić.Nie ma sensu ryzykować podróży do Meszhedu, skoronie wiedzą nawet, czy Reza jest w mieście.Molavi, Pappas i Winkler usiedli w prowizorycznym pokoju ope-racyjnym.Atwana nie było, Harry uznał bowiem, że młody Irańczykmógłby się spłoszyć na widok arabskiego biznesmena.Technicy bezproblemów włamali się do irańskiej sieci i Karim wybrał numer naswojej komórce.Czekali, ale nikt nie odbierał.Po dziesiątym sygna-le włączyła się poczta głosowa.Męski głos zachęcał po persku iangielsku do zostawienia wiadomości.Harry pokręcił głową.%7ładnych wiadomości.- Poczekajmy pięć minut.Może zostawił gdzieś telefon.Karim zadzwonił jeszcze raz, ale znowu nikt nie odebrał.W pokoju nagle zrobiło się duszno.- Spróbujemy za pół godziny - zdecydował Harry.Aby zabić czas, przeglądali plany Meszhedu i zastanawiali się,gdzie przenocują, jeśli będą musieli zostać w mieście.W końcuHarry spojrzał na zegarek i kiwnął głową.Reza odebrał po trzecim sygnale.Rozpoznał numer Karima i byłwyraznie uszczęśliwiony jego telefonem.Molavi powiedział, żezamierza odwiedzić kuzyna, u którego mieszkał, kiedy pracował wArdebil.Przyjedzie do miasta jutro.Czy mógłby odwiedzić przyja-ciela w laboratorium?- Rast migi? - odparł Reza.Mówisz poważnie?311Tak, zapewnił Karim.Jest już w drodze.Będzie w Meszhedziejutro koło południa.Zaproponował, żeby spotkali się w Ardebil odrugiej.- Man hastam! - ucieszył się Reza.Będę czekał! W Meszhedziejest tak nudno.Wszyscy starzy przyjaciele wyjechali.Tylko wezprzepustkę, poradził.On uprzedzi strażników." " "Tego wieczoru Adrian zwołał swoich ludzi na odprawę.Mieliwyruszyć nazajutrz o świcie.Hakim dostarczy na miejsce zródłozasilania niszczącego komputery paralizatora.Będzie musiał po-zostawać w odległości nie większej niż pięćset jardów od urządze-nia, ale sądząc ze zwiadu satelitarnego, to nie powinno być trudne.Zewnętrzne ogrodzenie znajdowało się tylko trzysta jardów od kom-pleksu.Potem rozmawiali o młodym doktorze Kadmie i o jego przy-jacielu Rezie.Ta rozmowa była trudna dla wszystkich członkówzespołu, ale konieczna." " "Harry dołączył do nich, kiedy kończyli odprawę.Adrian spytałgo, czy chce coś powiedzieć.- W tej operacji nie możemy sobie pozwolić na wpadki - rzekłPappas.- Jeśli was złapią i będą przesłuchiwać, wszystko, co powie-cie, może zostać wykorzystane podczas procesu pokazowego i wkonsekwencji doprowadzić nawet do wojny.Więc nie dajcie sięzłapać.- To znaczy? - Adrian starał się nie dopuszczać do siebie myślio niepowodzeniu, ale Harry właśnie przekłuł jego balon wyparcia.- To znaczy, że jeśli ktoś będzie próbował was powstrzymać,zastrzelcie go.Nie zostawiajcie nikogo za sobą.Albo wydostanieciesię bezpiecznie, albo wcale.Czy wyraziłem się jasno?312W pokoju zapadła cisza.Adrian spuścił wzrok.Hakim i Marwannawet nie drgnęli.Byli jak jastrzębie, które zobaczyły ofiarę i niewidzą nic poza nią.Odpowiedzi udzieliła Jackie.Harry słusznie ocenił, że pięknaAngielka jest nie tylko nominalnym dowódcą, ale i podporą zespołu.- Nie sądzę, żeby pojawiły się problemy - powiedziała.- Potra-fimy robić takie rzeczy.I zamierzamy wrócić.W komplecie.32.MESZHEDLot helikopterem z Aszchabadu trwał niecałą godzinę.Po starciemaszyna skierowała się najpierw na wschód, a potem skręciła napołudnie, gdzie rozciągały się ziemie uprawne, niegdyś żyzne, alewyjałowione po dziesiątkach lat sowieckiej monokultury.Adrian iHarry też polecieli, bo chcieli - każdy z innego powodu - czekać podrugiej stronie granicy na powrót zespołu.Obaj mieli przyciemnianegogle chroniące przed słońcem i wiatrem.Karim pod brudnym kom-binezonem miał czarny garnitur, w którym zamierzał udać się dolaboratorium.Jackie, Hakim i Marwan byli w strojach pielgrzymów.Broń i sprzęt spakowali do dwóch toreb.Minivan czekał w garażu po turkmeńskiej stronie Sarahs.Kie-rowca, który stał obok samochodu, nosił okrągły turkmeński kape-lusz w jaskrawych kolorach.Miał rzadką bródkę, szeroką twarz owydatnych kościach policzkowych i skośne oczy.Dostał wystarcza-jącą sumę od człowieka Atwana, żeby był posłuszny jak pies.Hakimi Marwan podeszli do niego, naśladując chód ludzi stepu, prześlado-wanych płaskostopiem i kłopotami z kręgosłupem.Jackie pokornietrzymała się z tyłu.Cała trójka wspaniale potrafiła zmieniać wygląd izachowanie.Mogli się stać, kim tylko chcieli.Kierowca mówił trochę po arabsku, Hakim trochę po turecku, aMarwan trochę po persku, więc zdołali się porozumieć.314Karim dołączył do nich dopiero po dłuższej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Powiedziałby, że powinienemspełnić swój obowiązek.Był odważny.Zawsze.Harry przygryzł wargę.Zrobi to.Zmusi chłopaka, żeby skoczyłw przepaść.- Ojciec byłby z ciebie dumny - powiedział, ledwo panując naddrżeniem głosu.- Wiedziałby, że jesteś jego synem." " "Harry przeprosił na chwilę i poszedł do łazienki.Zamknął za so-bą drzwi, usiadł na sedesie i siedział tak, aż ręce przestały mu siętrząść.Znowu to zrobił.Ponoć największe błędy popełniamy z sze-roko otwartymi oczami - jesteśmy świadomi, co robimy, a mimo todecydujemy się to zrobić.Ale jeśli nawet to był błąd, on nie miałinnego wyboru." " "- Jak to zrobimy? - spytał Karim.W jego głosie pojawił sięostry ton.- Pomożemy ci dostać się z powrotem do kraju.To będzie ta ła-twa część planu.Trudną będziesz musiał wykonać sam.Czy jeślizawieziemy cię do Meszhedu, będziesz mógł odwiedzić swojegoprzyjaciela Rezę i dostać się do laboratorium, w którym kiedyś pra-cowałeś?309Molavi zastanawiał się chwilę.Nie chciał obiecywać czegoś,czego potem nie będzie w stanie zrobić.- Tak sądzę - rzekł wreszcie.- Mam wszystkie przepustki, na-wet tę, której kiedyś używałem w Meszhedzie.Strażnicy będą mniepamiętać, a Reza na pewno chętnie się ze mną spotka.- A nie pomyśli, że to dziwne, że przyjechałeś do Meszhedu ichcesz odwiedzić laboratorium?Karim wzruszył ramionami.- Zdziwiłoby go, gdybym był w Meszhedzie i nie przyszedł goodwiedzić.A co mam zrobić, kiedy już tam będę?- Nic - odparł Harry.- Po prostu będziesz miał to w kieszeni.-Podał mu niewielkie urządzenie w kształcie prostopadłościanu.- Co to jest? - zapytał Irańczyk.Harry zdawał sobie sprawę, że Karimowi byłoby łatwiej, gdybynie wiedział, co ma przy sobie.Ale powiedział już dość kłamstw.- Może zmienić sposób działania komputera - wyjaśnił.- Gene-ruje potężny impuls, który pali kości i obwody.To coś w rodzajuparalizatora, jeśli wiesz, co to jest.Zostało bardzo precyzyjnie skon-figurowane.Musisz być przy swoim przyjacielu, kiedy będzie sięlogował do systemu, i położyć marynarkę tak, żeby urządzenie doty-kało do komputera.No i musisz zostać z Rezą przez godzinę, żebywykonało swoje zadanie.To ta trudna część.Myślisz, że dasz radę?- Powinienem.Reza jest dumny i ambitny.Jeśli go trochęsprowokuję, mówiąc, że całą ciężką pracę wykonujemy w Tohidzie,będzie chciał mi pokazać, nad czym pracuje.To słabość każdegonaukowca, proszę pana.Musimy udowadniać naszym kolegom, jacyjesteśmy mądrzy.310" " "Karim miał numer telefonu Rezy w palmtopie, więc zastanawialisię, czy powinien do niego zadzwonić i uprzedzić o swojej wizycie.Harry uważał, że to zbyt ryzykowne, ale Jeremy zapewnił, że SISpotrafi włamać się do sieci komórkowej w Iranie, żeby wyglądało,jakby telefon wykonano z kraju.Koniec końców uznali, że lepiejzadzwonić.Nie ma sensu ryzykować podróży do Meszhedu, skoronie wiedzą nawet, czy Reza jest w mieście.Molavi, Pappas i Winkler usiedli w prowizorycznym pokoju ope-racyjnym.Atwana nie było, Harry uznał bowiem, że młody Irańczykmógłby się spłoszyć na widok arabskiego biznesmena.Technicy bezproblemów włamali się do irańskiej sieci i Karim wybrał numer naswojej komórce.Czekali, ale nikt nie odbierał.Po dziesiątym sygna-le włączyła się poczta głosowa.Męski głos zachęcał po persku iangielsku do zostawienia wiadomości.Harry pokręcił głową.%7ładnych wiadomości.- Poczekajmy pięć minut.Może zostawił gdzieś telefon.Karim zadzwonił jeszcze raz, ale znowu nikt nie odebrał.W pokoju nagle zrobiło się duszno.- Spróbujemy za pół godziny - zdecydował Harry.Aby zabić czas, przeglądali plany Meszhedu i zastanawiali się,gdzie przenocują, jeśli będą musieli zostać w mieście.W końcuHarry spojrzał na zegarek i kiwnął głową.Reza odebrał po trzecim sygnale.Rozpoznał numer Karima i byłwyraznie uszczęśliwiony jego telefonem.Molavi powiedział, żezamierza odwiedzić kuzyna, u którego mieszkał, kiedy pracował wArdebil.Przyjedzie do miasta jutro.Czy mógłby odwiedzić przyja-ciela w laboratorium?- Rast migi? - odparł Reza.Mówisz poważnie?311Tak, zapewnił Karim.Jest już w drodze.Będzie w Meszhedziejutro koło południa.Zaproponował, żeby spotkali się w Ardebil odrugiej.- Man hastam! - ucieszył się Reza.Będę czekał! W Meszhedziejest tak nudno.Wszyscy starzy przyjaciele wyjechali.Tylko wezprzepustkę, poradził.On uprzedzi strażników." " "Tego wieczoru Adrian zwołał swoich ludzi na odprawę.Mieliwyruszyć nazajutrz o świcie.Hakim dostarczy na miejsce zródłozasilania niszczącego komputery paralizatora.Będzie musiał po-zostawać w odległości nie większej niż pięćset jardów od urządze-nia, ale sądząc ze zwiadu satelitarnego, to nie powinno być trudne.Zewnętrzne ogrodzenie znajdowało się tylko trzysta jardów od kom-pleksu.Potem rozmawiali o młodym doktorze Kadmie i o jego przy-jacielu Rezie.Ta rozmowa była trudna dla wszystkich członkówzespołu, ale konieczna." " "Harry dołączył do nich, kiedy kończyli odprawę.Adrian spytałgo, czy chce coś powiedzieć.- W tej operacji nie możemy sobie pozwolić na wpadki - rzekłPappas.- Jeśli was złapią i będą przesłuchiwać, wszystko, co powie-cie, może zostać wykorzystane podczas procesu pokazowego i wkonsekwencji doprowadzić nawet do wojny.Więc nie dajcie sięzłapać.- To znaczy? - Adrian starał się nie dopuszczać do siebie myślio niepowodzeniu, ale Harry właśnie przekłuł jego balon wyparcia.- To znaczy, że jeśli ktoś będzie próbował was powstrzymać,zastrzelcie go.Nie zostawiajcie nikogo za sobą.Albo wydostanieciesię bezpiecznie, albo wcale.Czy wyraziłem się jasno?312W pokoju zapadła cisza.Adrian spuścił wzrok.Hakim i Marwannawet nie drgnęli.Byli jak jastrzębie, które zobaczyły ofiarę i niewidzą nic poza nią.Odpowiedzi udzieliła Jackie.Harry słusznie ocenił, że pięknaAngielka jest nie tylko nominalnym dowódcą, ale i podporą zespołu.- Nie sądzę, żeby pojawiły się problemy - powiedziała.- Potra-fimy robić takie rzeczy.I zamierzamy wrócić.W komplecie.32.MESZHEDLot helikopterem z Aszchabadu trwał niecałą godzinę.Po starciemaszyna skierowała się najpierw na wschód, a potem skręciła napołudnie, gdzie rozciągały się ziemie uprawne, niegdyś żyzne, alewyjałowione po dziesiątkach lat sowieckiej monokultury.Adrian iHarry też polecieli, bo chcieli - każdy z innego powodu - czekać podrugiej stronie granicy na powrót zespołu.Obaj mieli przyciemnianegogle chroniące przed słońcem i wiatrem.Karim pod brudnym kom-binezonem miał czarny garnitur, w którym zamierzał udać się dolaboratorium.Jackie, Hakim i Marwan byli w strojach pielgrzymów.Broń i sprzęt spakowali do dwóch toreb.Minivan czekał w garażu po turkmeńskiej stronie Sarahs.Kie-rowca, który stał obok samochodu, nosił okrągły turkmeński kape-lusz w jaskrawych kolorach.Miał rzadką bródkę, szeroką twarz owydatnych kościach policzkowych i skośne oczy.Dostał wystarcza-jącą sumę od człowieka Atwana, żeby był posłuszny jak pies.Hakimi Marwan podeszli do niego, naśladując chód ludzi stepu, prześlado-wanych płaskostopiem i kłopotami z kręgosłupem.Jackie pokornietrzymała się z tyłu.Cała trójka wspaniale potrafiła zmieniać wygląd izachowanie.Mogli się stać, kim tylko chcieli.Kierowca mówił trochę po arabsku, Hakim trochę po turecku, aMarwan trochę po persku, więc zdołali się porozumieć.314Karim dołączył do nich dopiero po dłuższej chwili [ Pobierz całość w formacie PDF ]