[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mitchellpowątpiewał, czy choć trochę smaru faktycznie do nich dotarło.Ale oto drzwi uchyliły siębezszelestnie.Do środka wdarł się podmuch zimnego wiatru.Dwóch mężczyzn leżących napryczach po obu stronach paleniska poruszyło się i uniosło głowy.Nim Mitchell miał sposobność otworzyć ogień, Ramirez i Brown użyli swoich pistoletów,posyłając ich na wieczny spoczynek.Poduszki spłynęły krwią.Mitchell zerwał się na równe nogi i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.Z drugiego pomieszczenia dobiegł ich głos.Jakiś człowiek narzekał w językupasztuńskim na przeciągi.Mitchell wyjrzał zza rogu ścianki.Jednym spojrzeniem ocenił sytuację: kolejne dwałóżka, dwóch talibów, zakładnicy w rogu.Jeden z przeciwników przewrócił się na drugi bok.Mitchell skierował pistolet z tłumikiem na pierwszego taliba.Wystrzelił pojedynczypocisk, który trafił przeciwnika w klatkę piersiową.Jednym płynnym ruchem obrócił się w prawo, celując w drugiego gościa, który już sięgałpo oparty o ścianę karabin.Zwrócił głowę ku Mitchellowi, który go zastrzelił.Teraz jednak znów poruszył się pierwszy talib.Mitchell przypadł do jego łóżka iwykończył go dwiema kulami.Jedna by starczyła, ale górę wzięło zdenerwowanie. Czysto!  mruknął przez radio. Kim jesteście?!  zawołał któryś z zakładników.Mitchell obszedł sfatygowaną toaletkę, sterty wełnianych koców i kilka skrzynek z amunicją, by dotrzeć wreszcie do mężczyzny, który go zawołał.Agent Thomas Saenz, kryptonim  Mangusta , był wieloletnim pracownikiem terenowymCIA.Ostatnie osiem lat spędził w Afganistanie.Ze swoją ogorzałą twarzą, długą brodą iskołtunionymi włosami do ramion niewiele różnił się od talibańskich oprawców.Tyle że ręcemiał skute na plecach solidnymi policyjnymi kajdankami.Obok niego siedział agent Erik Vick, kryptonim  Wiking , postawny, przysadzisty facet zmierzwą rudawych włosów i kędzierzawą brodą.Jego też z łatwością można by wziąć zarebelianta.Spędził trzy lata, pracując na granicy afgańsko-pakistańskiej.Co do trzeciego z mężczyzn.Mitchella aż zatkało, a oczy zaszły mu łzami.Trzecim zjeńców był Rutang  jego stary przyjaciel, który został wysłany do Afganistanu.Po parulatach zdobył opinię doskonałego komandosa sanitariusza.Ostatni raz Mitchell widział go naprzyjęciu z okazji swojego awansu.Twarz Rutanga była jednym wielkim siniakiem.Lewe oko miał opuchnięte.Jak ipozostali, został najwyrazniej poddany działaniu narkotyków, by nie stawiał oporu.W świetlekieszonkowej latarki Mitchella widać było rozszerzone zrenice. Tu Diaz.Mam kolejnego gościa.Wychodzi ze środkowej chaty.Lepiej się pospieszcie. Zrozumiałem.Ramirez, pilnuj drzwi.Brown, chodz tutaj.Są skuci.Potrzebujękluczyków. Robi się. Tang, słyszysz mnie? Kim jesteście?  dopytywał się Saenz.Mitchell spojrzał na niego z lekkim uśmieszkiem. Jesteśmy tymi gośćmi, którzy was stąd wydostaną. Znów zwrócił się w stronęRutanga. No dalej, brachu, jesteś przytomny? Scott, to ty? Tak. Mitchell przełknął ślinę.Tymczasem Rutang całkiem się rozkleił.Zacząłpłakać. Nic ci nie będzie, Tang.Przestań  uspokajał go Mitchell.Jego przyjaciela pobitotak dotkliwie, że strach było go ruszać. Oto i klucze  oznajmił Brown, wydobywając je z kieszeni najbliższego rebelianta.Obszedł łóżko i otworzył kajdanki Saenza.Następnie zabrał się do tych skuwających ręceVicka. Kapitanie  zgłosiła się Diaz. Gość na zewnątrz ruszył na tyły.Zaraz zauważy ciała.Mam czysty strzał. Strzelaj!Rutang odchrząknął. Scott, znów wszystkich zawiodłem. Skądże.Aadunek zniszczono, a ty żyjesz.Trzy dni wcześniej sekcji ODA, do której należał Rutang, wyznaczono zadanie na terenie Waziristanu, w oparciu o dane wywiadowcze zebrane przez Saenza i Vicka.Dwóch dilerówbroni, powiązanych z Chińczykami, realizowało dostawę wielkiej partii chińskiej bronilekkiej.Zadaniem sekcji było zabicie handlarzy i zniszczenie ładunku, nim dostarczą gotalibom.Uzbrojenie bez cienia wątpliwości miało zostać przeszmuglowane przez granicę doAfganistanu.Mogło nawet dotrzeć do Iranu i Iraku.Broń zostałaby wykorzystana przeciwkosiłom amerykańskim i wojskom koalicji operującym w tym regionie.Podczas operacji sekcję rozdzielono.Rutang, wraz z częścią swojej sześcioosobowejgrupy i dwoma agentami CIA, zabezpieczał tyły i obserwował przeciwnika, podczas gdyreszta komandosów wkroczyła do wioski, by zlikwidować handlarzy i zniszczyć ładunek.Co stało się potem, wiedzieli tylko agenci i Rutang.Wywiad przechwycił sygnał znadajnika umieszczonego na zaśnieżonej przełęczy jakieś ćwierć kilometra na wschód odostatnich zabudowań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •