[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem drugi głos przemówił w językuelfów.Frodo trochę rozumiał, bo mowa leśnego ludu mieszkającego na wschód od górpodobna była do mowy używanej przez elfów na zachodzie.Legolas zadarłszy głowęodpowiedział w tym samym języku.- Co to za jedni i czego chcą? - spytał Merry.- Elfy - odparł Sam.- Czyż nie poznajesz głosów?- tak, to elfy - powiedział Legolas.- Mówią, że tak głośno sapiecie, iż trafiłby was pociemku z łuku.Sam co prędzej zasłonił usta dłonią.- Ale mówią też, żebyście się ich nie bali.Od dawna zapowiedziano im nasze przybycie.Słyszeli mój głos jeszcze z tamtego brzegu Nimrodel i wiedzą, że należę do ichkrewniaków z północy, dlatego nie przeszkadzali nam w przeprawie.Potem słyszelimoją pieśń.Teraz zapraszają mnie wraz z Frodem na górę, bo doszły ich słuchy o nim ijego wyprawie.Reszta ma poczekać u stóp drzewa i czuwać, póki nie rozstrzygną, codalej z nami robić.ciemności spłynęła drabinka, spleciona ze sznura, srebrnoszara, błyszcząca wmroku, a mimo pozorów kruchości dość mocna, żeby wytrzymać ciężar kilkuZludzi.Legolas wspiął się lekko, Frodo szedł za nim wolniej, a na końcu,wstrzymując oddech, skradał się Sam.Konary wyrastały z pnia niemal poziomo, dalejjednak wyginały się ku górze, u wierzchołka zaś tworzyły splecioną z mnóstwa gałęzikoronę, a w niej hobbici ujrzeli drewniany pomost, czyli talan, jak podówczas takąbudowlę nazywały elfy.Wchodziło się tam przez okrągłą dziurę pośrodku, przez którąprzewleczona była drabina.Frodo wydostawszy się w końcu na ów talan zastał Legolasajuż siedzącego obok trzech obcych elfów.Tamci mieli ubrania ciemnoszare i póki się nieporuszyli, trudno było ich dostrzec wśród gałęzi.Wstali wszyscy, a jeden z trzechodsłonił latarkę; podniósł ją, wąska srebrna smuga światła padła na twarz Froda ioświetliła również Sama.Elf zakrył latarkę i powitał gości w swoim języku.Frodoodpowiedział trochę niepewnie.- Witajcie - rzekł wówczas elf przechodząc na Wspólną Mowę, z wolna wymawiając jejsłowa.- Rzadko używamy obcych języków, przesiadując ostatnimi czasy w głębi lasów iniechętnie zadając się z innymi plemionami.Rozstaliśmy się nawet z bliskimikrewniakami z północy.Ale niektórzy z nas bywają za granicą, żeby zebrać wieści itropić nieprzyjaciół; ci muszą znać języki innych ludów.Właśnie ja do nich należę.Nazywam się Haldir.Moi bracia, Rumil i Orofin, słabo władają waszą mową.Wiedzieliśmy, że macie tu przybyć, bo wysłannicy Elronda szli przez Lorien wracającSchodami Dimrilla do domu.Od wielu już lat nie słychać było nic o.hobbitach, czyliniziołkach, powątpiewałem nawet, czy jeszcze mieszkają w Zródziemiu.Z oczu wamdobrze patrzy, a że jest z wami elf z naszego plemienia, chętnie was ugościmy, spełniającprośbę Elronda, chociaż zazwyczaj nie pozwalamy obcym na przemarsz przez naszeziemie.Dzisiaj jednak musicie nocować tutaj.Ilu was jest?- Ośmiu - odpowiedział Legolas.- Ja, czterech hobbitów, dwóch ludzi - z których jedento Aragorn, przyjaciel elfów, z ludu Westernesse.- Imię Aragorna, syna Arathorna, nie jest w Lorien obce - odparł Haldir.- Ma on łaski unaszej pani.A więc wszystko w porządku.Wyliczyłeś wszakże dopiero siedmiu.- smy jest krasnoludem - rzekł Legolas.- Krasnolud! - zawołał Haldir.- To gorzej.Od Czarnych Dni nie zadajemy się zkrasnoludami.Nie mają wstępu do naszego kraju.Tego krasnoluda nie będę mógłwpuścić.- Ależ to zaufany Daina z Samotnej Góry, przyjaciel Elronda! - odezwał się Frodo.-Elrond go wybrał na towarzysza naszej wyprawy, i słusznie, bo w drodze okazał sięmężny i wierny.Elfy porozumiały się między sobą szeptem i zadały kilka pytań Legolasowi w swoimjęzyku.- Dobrze! - powiedział wreszcie Haldir.- Zgadzamy się, jakkolwiek niechętnie.SkoroAragorn i Legolas zobowiążą się go pilnować i ręczą za niego, przepuścimy tegokrasnoluda.Musi mieć jednak oczy zasłonięte opaską, wędrując przez Lothlorien.Ale dość tych rokowań! Wasi towarzysze nie powinni dłużej stać tam, na ziemi.Strzeżemy brzegów rzek, odkąd, przed wielu dniami, zauważyliśmy wojska orkówciągnące skrajem gór na północ w stronę Morii.Na pograniczach lasów słychać wyciewilków.Jeżeli, tak jak powiadacie, idziecie z Morii, niebezpieczeństwo z pewnościąciągnie waszym tropem.Jutro o świcie trzeba stąd ruszyć dalej.Czterej hobbici mogą przyjść tutaj i spędzić noc z nami.Ich się nie boimy.Na sąsiednimdrzewie jest drugi talan.Reszta może się tam schronić.Ty, Legolasie, będziesz wobecnas odpowiedzialny za nich.Zawołaj, gdyby się coś działo.Krasnoluda nie spuszczaj zoka!egolas zszedł po drabinie w dół, by niezwłocznie powtórzyć drużynie poleceniaHaldira.Wkrótce potem Merry i Pippin wdrapali się na górę.Byli zdyszani iLtrochę wystraszeni.- Masz! - wysapał Merry.- Przynieśliśmy twoje koce razem z naszymi.Resztę bagażyObieżyświat schował pod wielką kopą liści.- Nie będą wam potrzebne te rzeczy - powiedział Haldir [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.A potem drugi głos przemówił w językuelfów.Frodo trochę rozumiał, bo mowa leśnego ludu mieszkającego na wschód od górpodobna była do mowy używanej przez elfów na zachodzie.Legolas zadarłszy głowęodpowiedział w tym samym języku.- Co to za jedni i czego chcą? - spytał Merry.- Elfy - odparł Sam.- Czyż nie poznajesz głosów?- tak, to elfy - powiedział Legolas.- Mówią, że tak głośno sapiecie, iż trafiłby was pociemku z łuku.Sam co prędzej zasłonił usta dłonią.- Ale mówią też, żebyście się ich nie bali.Od dawna zapowiedziano im nasze przybycie.Słyszeli mój głos jeszcze z tamtego brzegu Nimrodel i wiedzą, że należę do ichkrewniaków z północy, dlatego nie przeszkadzali nam w przeprawie.Potem słyszelimoją pieśń.Teraz zapraszają mnie wraz z Frodem na górę, bo doszły ich słuchy o nim ijego wyprawie.Reszta ma poczekać u stóp drzewa i czuwać, póki nie rozstrzygną, codalej z nami robić.ciemności spłynęła drabinka, spleciona ze sznura, srebrnoszara, błyszcząca wmroku, a mimo pozorów kruchości dość mocna, żeby wytrzymać ciężar kilkuZludzi.Legolas wspiął się lekko, Frodo szedł za nim wolniej, a na końcu,wstrzymując oddech, skradał się Sam.Konary wyrastały z pnia niemal poziomo, dalejjednak wyginały się ku górze, u wierzchołka zaś tworzyły splecioną z mnóstwa gałęzikoronę, a w niej hobbici ujrzeli drewniany pomost, czyli talan, jak podówczas takąbudowlę nazywały elfy.Wchodziło się tam przez okrągłą dziurę pośrodku, przez którąprzewleczona była drabina.Frodo wydostawszy się w końcu na ów talan zastał Legolasajuż siedzącego obok trzech obcych elfów.Tamci mieli ubrania ciemnoszare i póki się nieporuszyli, trudno było ich dostrzec wśród gałęzi.Wstali wszyscy, a jeden z trzechodsłonił latarkę; podniósł ją, wąska srebrna smuga światła padła na twarz Froda ioświetliła również Sama.Elf zakrył latarkę i powitał gości w swoim języku.Frodoodpowiedział trochę niepewnie.- Witajcie - rzekł wówczas elf przechodząc na Wspólną Mowę, z wolna wymawiając jejsłowa.- Rzadko używamy obcych języków, przesiadując ostatnimi czasy w głębi lasów iniechętnie zadając się z innymi plemionami.Rozstaliśmy się nawet z bliskimikrewniakami z północy.Ale niektórzy z nas bywają za granicą, żeby zebrać wieści itropić nieprzyjaciół; ci muszą znać języki innych ludów.Właśnie ja do nich należę.Nazywam się Haldir.Moi bracia, Rumil i Orofin, słabo władają waszą mową.Wiedzieliśmy, że macie tu przybyć, bo wysłannicy Elronda szli przez Lorien wracającSchodami Dimrilla do domu.Od wielu już lat nie słychać było nic o.hobbitach, czyliniziołkach, powątpiewałem nawet, czy jeszcze mieszkają w Zródziemiu.Z oczu wamdobrze patrzy, a że jest z wami elf z naszego plemienia, chętnie was ugościmy, spełniającprośbę Elronda, chociaż zazwyczaj nie pozwalamy obcym na przemarsz przez naszeziemie.Dzisiaj jednak musicie nocować tutaj.Ilu was jest?- Ośmiu - odpowiedział Legolas.- Ja, czterech hobbitów, dwóch ludzi - z których jedento Aragorn, przyjaciel elfów, z ludu Westernesse.- Imię Aragorna, syna Arathorna, nie jest w Lorien obce - odparł Haldir.- Ma on łaski unaszej pani.A więc wszystko w porządku.Wyliczyłeś wszakże dopiero siedmiu.- smy jest krasnoludem - rzekł Legolas.- Krasnolud! - zawołał Haldir.- To gorzej.Od Czarnych Dni nie zadajemy się zkrasnoludami.Nie mają wstępu do naszego kraju.Tego krasnoluda nie będę mógłwpuścić.- Ależ to zaufany Daina z Samotnej Góry, przyjaciel Elronda! - odezwał się Frodo.-Elrond go wybrał na towarzysza naszej wyprawy, i słusznie, bo w drodze okazał sięmężny i wierny.Elfy porozumiały się między sobą szeptem i zadały kilka pytań Legolasowi w swoimjęzyku.- Dobrze! - powiedział wreszcie Haldir.- Zgadzamy się, jakkolwiek niechętnie.SkoroAragorn i Legolas zobowiążą się go pilnować i ręczą za niego, przepuścimy tegokrasnoluda.Musi mieć jednak oczy zasłonięte opaską, wędrując przez Lothlorien.Ale dość tych rokowań! Wasi towarzysze nie powinni dłużej stać tam, na ziemi.Strzeżemy brzegów rzek, odkąd, przed wielu dniami, zauważyliśmy wojska orkówciągnące skrajem gór na północ w stronę Morii.Na pograniczach lasów słychać wyciewilków.Jeżeli, tak jak powiadacie, idziecie z Morii, niebezpieczeństwo z pewnościąciągnie waszym tropem.Jutro o świcie trzeba stąd ruszyć dalej.Czterej hobbici mogą przyjść tutaj i spędzić noc z nami.Ich się nie boimy.Na sąsiednimdrzewie jest drugi talan.Reszta może się tam schronić.Ty, Legolasie, będziesz wobecnas odpowiedzialny za nich.Zawołaj, gdyby się coś działo.Krasnoluda nie spuszczaj zoka!egolas zszedł po drabinie w dół, by niezwłocznie powtórzyć drużynie poleceniaHaldira.Wkrótce potem Merry i Pippin wdrapali się na górę.Byli zdyszani iLtrochę wystraszeni.- Masz! - wysapał Merry.- Przynieśliśmy twoje koce razem z naszymi.Resztę bagażyObieżyświat schował pod wielką kopą liści.- Nie będą wam potrzebne te rzeczy - powiedział Haldir [ Pobierz całość w formacie PDF ]