[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wyciągnął w jej kierunku rękę, na jego palcu błysnął ogromnykrwistoczerwony rubin.Pa., pa., panie milordzie - wyjąkał Beckwith.Z przepaską zsuniętą z jednego okawyglądał jak tłusty pirat.- Nie wiedzieliśmy o wizycie jaśnie pana.Nie spodziewaliśmysię.To widać - rzucił mężczyzna władczym tonem, który Samantha znała aż nadto dobrze.Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, że patrzy na surowe obliczeTheodora Fairchilda, markiza Thornwood, ojca Gabriela.Oblicze swego pracodawcy.15Najdroższa Cecily, zapewniam, że moja rodzina będzie Cię uwielbiać tak samojak ja.Ignorując wyciągniętą rękę markiza, Samantha zepchnęła z siebie Gabriela i poderwałasię na nogi.Gabriel podniósł się równie szybko.Jego postawa i twarz wyrażały rezerwę.Służący w milczeniu zbili się za ich plecami w gromadkę.Wyglądali tak, jakby po stokroćwoleli teraz opróżniać nocniki czy wyrzucać gnój ze stajni.Samantha poprawiła okulary i dygnęła w kurtuazyjnym ukłonie.To zaszczyt poznać pana, milordzie.Jestem Samantha Wickersham, pielęgniarkapańskiego syna.Och, już rozumiem, skąd ta nagła poprawa jego stanu zdrowia.- Choć jego głos byłszorstki, Samantha była gotowa przysiąc, że w oczach markiza pojawiła się iskierka92humoru.Mogła sobie tylko wyobrażać, jak skandaliczny widok przedstawiała.W pogniecionej izielonej od trawy sukni, z rumieńcami na policzkach i włosami w nieładzie, wyglądałapewnie jak ladacznica ze wsi, a nie szanowana kobieta, którą chciałoby się zatrudnić doopieki nad synem.Za plecami markiza stały cztery wytwornie ubrane damy.Każdy kosmyk włosówznajdował się na swoim miejscu, pod wykwintnymi czepkami, a wszystkie wstążki,kokardy i koronki były idealnie wykrochmalone.Samantha zacisnęła usta.Zbyt dobrzeznała ten typ kobiet.Choć poczuła się przy nich jak prostaczka, uniosła dumnie brodę, postanawiając, że niepozwoli się poniżyć.Gdyby rodzina Gabriela poczuwała się do obowiązku zajmowaniasię nim, nie musieliby jej zatrudniać.A jeśli jego ojciec ją teraz zwolni, Gabriel nie będziemiał nikogo, kto by się nim opiekował.- Lordzie Thornwood, moje metody leczenia mogą wydać się panu niekonwencjonalne, ale jestem przekonana, żesłońce i świeże powietrze mają wielką moc uzdrawiającąi dobrze wpływają zarówno na ciało, jak i na ducha - powiedziała.- Obu przydałoby się uzdrowienie - mruknął Gabriel.Gdy markiz zwrócił się do syna, nie był już taki pewnysiebie.Witaj, chłopcze.Cieszę się, że widzę cię w dobrym zdrowiu.Ojcze - odezwał się chłodno Gabriel.- Chciałbym móc powiedzieć to samo.Jedna z kobiet zbliżyła się, szeleszcząc satynowymi halkami.Choć jej skóra była blada idelikatna jak zabytkowe koronki, wiek odebrał jej resztki łagodnej urody.Gabriel stał sztywno z nieruchomą twarzą, gdy wspięła się na palce, by pocałować golekko w nieoszpecony policzek.- Mam nadzieję, że nam wybaczysz ten nagły i niezapowiedziany najazd.Dzień jesttak cudowny, wprost wymarzony do wyjazdu za miasto - odezwała się.- Nie bądz śmieszna, matko.Jak mógłbym wątpić, żewypełnisz swój chrześcijański obowiązek? Może w drodzepowrotnej wstąpisz do jakiegoś sierocińca albo fabryki, żebypodzielić się z nieszczęśnikami dobrą nowiną.Samantha skrzywiła się, ale matka Gabriela tylko westchnęła, jakby spodziewała siętakiej cierpkiej uwagi.- Dziewczęta, podejdzcie bliżej! - zawołała, skinąwszyna córki dłonią w rękawiczce.- Przywitajcie się z bratem.Dwie smukłe, złotowłose dziewczyny ociągały się, jakby w obawie , że Gabriel je ugryzie.Niska, przysadzista brunetka podbiegła i rzuciła mu się na szyję, omal go nie prze-wracając.- Och, Gabrielu! Nie mogłam już bez ciebie wytrzymać!Tak za tobą tęskniłam!Twarz Gabriela złagodniała.Witaj, okruszku - powiedział, klepiąc ją niezręcznie w ramię.- A może powinienem93nazywać cię lady Honoria? Zdaje mi się, że od ostatniej wizyty urosłaś co najmniej dwacale, no chyba że masz na nogach pantofelki na obcasach.Uwierzysz, że za dwa tygodnie zostanę przedstawiona na dworze? Wiedz, że niezapomniałam twojej obietnicy.- Trzymając Gabriela za ręce, jakby obawiała się, że możejej uciec, odwróciła się z uśmiechem do Samanthy.Lekko krzywy ząb dodawał jej tylkouroku.- Odkąd pamiętam, brat ciągle mi obiecywał, że zatańczy ze mną pierwszy taniecna balu debiutantek.Och, to bardzo szarmanckie z jego strony - powiedziała łagodnie Samantha,zauważywszy bolesny skurcz, jaki na moment pojawił się na twarzy Gabriela.Markiz chrząknął.- Honorio, nie zawracaj bratu głowy.Zapomniałaś, żemamy dla niego niespodziankę?Honoria niechętnie wypuściła go z objęć i wróciła do sióstr, a markiz kiwnął na ubranychw liberie lokajów, którzy czekali w eleganckim powozie, stojącym na podjezdzie.Mężczyzni zeskoczyli z ławki i zaczęli odwiązywać sznury, którymi na tyłach pojazdu byłprzymocowany ogromny pakunek, owinięty płótnem.Kiedy dzwigali ciężki przedmiot na szczyt wzgórza, markiz niecierpliwie zatarł ręce.Samantha, tak jak i reszta służby, była coraz bardziej ciekawa, co też znajduje się wśrodku, Mężczyzni postawili pakunek na trawie, przed Gabrielem.- Gdy tylko to z twoją matką zobaczyliśmy, od razuwiedzieliśmy, że musisz to mieć.Uśmiechając się promiennie do żony, markiz podszedł bliżej i dumnie zerwał płótno.Samantha zmrużyła oczy, by lepiej przyjrzeć się przedmiotowi i od razu tego pożałowała.- A co to? - usłyszała cichy szept Elsie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdy wyciągnął w jej kierunku rękę, na jego palcu błysnął ogromnykrwistoczerwony rubin.Pa., pa., panie milordzie - wyjąkał Beckwith.Z przepaską zsuniętą z jednego okawyglądał jak tłusty pirat.- Nie wiedzieliśmy o wizycie jaśnie pana.Nie spodziewaliśmysię.To widać - rzucił mężczyzna władczym tonem, który Samantha znała aż nadto dobrze.Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, że patrzy na surowe obliczeTheodora Fairchilda, markiza Thornwood, ojca Gabriela.Oblicze swego pracodawcy.15Najdroższa Cecily, zapewniam, że moja rodzina będzie Cię uwielbiać tak samojak ja.Ignorując wyciągniętą rękę markiza, Samantha zepchnęła z siebie Gabriela i poderwałasię na nogi.Gabriel podniósł się równie szybko.Jego postawa i twarz wyrażały rezerwę.Służący w milczeniu zbili się za ich plecami w gromadkę.Wyglądali tak, jakby po stokroćwoleli teraz opróżniać nocniki czy wyrzucać gnój ze stajni.Samantha poprawiła okulary i dygnęła w kurtuazyjnym ukłonie.To zaszczyt poznać pana, milordzie.Jestem Samantha Wickersham, pielęgniarkapańskiego syna.Och, już rozumiem, skąd ta nagła poprawa jego stanu zdrowia.- Choć jego głos byłszorstki, Samantha była gotowa przysiąc, że w oczach markiza pojawiła się iskierka92humoru.Mogła sobie tylko wyobrażać, jak skandaliczny widok przedstawiała.W pogniecionej izielonej od trawy sukni, z rumieńcami na policzkach i włosami w nieładzie, wyglądałapewnie jak ladacznica ze wsi, a nie szanowana kobieta, którą chciałoby się zatrudnić doopieki nad synem.Za plecami markiza stały cztery wytwornie ubrane damy.Każdy kosmyk włosówznajdował się na swoim miejscu, pod wykwintnymi czepkami, a wszystkie wstążki,kokardy i koronki były idealnie wykrochmalone.Samantha zacisnęła usta.Zbyt dobrzeznała ten typ kobiet.Choć poczuła się przy nich jak prostaczka, uniosła dumnie brodę, postanawiając, że niepozwoli się poniżyć.Gdyby rodzina Gabriela poczuwała się do obowiązku zajmowaniasię nim, nie musieliby jej zatrudniać.A jeśli jego ojciec ją teraz zwolni, Gabriel nie będziemiał nikogo, kto by się nim opiekował.- Lordzie Thornwood, moje metody leczenia mogą wydać się panu niekonwencjonalne, ale jestem przekonana, żesłońce i świeże powietrze mają wielką moc uzdrawiającąi dobrze wpływają zarówno na ciało, jak i na ducha - powiedziała.- Obu przydałoby się uzdrowienie - mruknął Gabriel.Gdy markiz zwrócił się do syna, nie był już taki pewnysiebie.Witaj, chłopcze.Cieszę się, że widzę cię w dobrym zdrowiu.Ojcze - odezwał się chłodno Gabriel.- Chciałbym móc powiedzieć to samo.Jedna z kobiet zbliżyła się, szeleszcząc satynowymi halkami.Choć jej skóra była blada idelikatna jak zabytkowe koronki, wiek odebrał jej resztki łagodnej urody.Gabriel stał sztywno z nieruchomą twarzą, gdy wspięła się na palce, by pocałować golekko w nieoszpecony policzek.- Mam nadzieję, że nam wybaczysz ten nagły i niezapowiedziany najazd.Dzień jesttak cudowny, wprost wymarzony do wyjazdu za miasto - odezwała się.- Nie bądz śmieszna, matko.Jak mógłbym wątpić, żewypełnisz swój chrześcijański obowiązek? Może w drodzepowrotnej wstąpisz do jakiegoś sierocińca albo fabryki, żebypodzielić się z nieszczęśnikami dobrą nowiną.Samantha skrzywiła się, ale matka Gabriela tylko westchnęła, jakby spodziewała siętakiej cierpkiej uwagi.- Dziewczęta, podejdzcie bliżej! - zawołała, skinąwszyna córki dłonią w rękawiczce.- Przywitajcie się z bratem.Dwie smukłe, złotowłose dziewczyny ociągały się, jakby w obawie , że Gabriel je ugryzie.Niska, przysadzista brunetka podbiegła i rzuciła mu się na szyję, omal go nie prze-wracając.- Och, Gabrielu! Nie mogłam już bez ciebie wytrzymać!Tak za tobą tęskniłam!Twarz Gabriela złagodniała.Witaj, okruszku - powiedział, klepiąc ją niezręcznie w ramię.- A może powinienem93nazywać cię lady Honoria? Zdaje mi się, że od ostatniej wizyty urosłaś co najmniej dwacale, no chyba że masz na nogach pantofelki na obcasach.Uwierzysz, że za dwa tygodnie zostanę przedstawiona na dworze? Wiedz, że niezapomniałam twojej obietnicy.- Trzymając Gabriela za ręce, jakby obawiała się, że możejej uciec, odwróciła się z uśmiechem do Samanthy.Lekko krzywy ząb dodawał jej tylkouroku.- Odkąd pamiętam, brat ciągle mi obiecywał, że zatańczy ze mną pierwszy taniecna balu debiutantek.Och, to bardzo szarmanckie z jego strony - powiedziała łagodnie Samantha,zauważywszy bolesny skurcz, jaki na moment pojawił się na twarzy Gabriela.Markiz chrząknął.- Honorio, nie zawracaj bratu głowy.Zapomniałaś, żemamy dla niego niespodziankę?Honoria niechętnie wypuściła go z objęć i wróciła do sióstr, a markiz kiwnął na ubranychw liberie lokajów, którzy czekali w eleganckim powozie, stojącym na podjezdzie.Mężczyzni zeskoczyli z ławki i zaczęli odwiązywać sznury, którymi na tyłach pojazdu byłprzymocowany ogromny pakunek, owinięty płótnem.Kiedy dzwigali ciężki przedmiot na szczyt wzgórza, markiz niecierpliwie zatarł ręce.Samantha, tak jak i reszta służby, była coraz bardziej ciekawa, co też znajduje się wśrodku, Mężczyzni postawili pakunek na trawie, przed Gabrielem.- Gdy tylko to z twoją matką zobaczyliśmy, od razuwiedzieliśmy, że musisz to mieć.Uśmiechając się promiennie do żony, markiz podszedł bliżej i dumnie zerwał płótno.Samantha zmrużyła oczy, by lepiej przyjrzeć się przedmiotowi i od razu tego pożałowała.- A co to? - usłyszała cichy szept Elsie [ Pobierz całość w formacie PDF ]