[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie plutonowy kazał mu sięzamknąć. Czego ode mnie chcecie zapytał Pelikan. Sam powinieneś wiedzieć, coś przeskrobał odburknąłkierowca. Niby racja, tylko że ja nie wiem. Nie martw się, na pewno ci powiedzą.Na postoju taksówek przy dworcu autobusowym była długakolejka.Porucznik Zgiet przeszedł więc skwer, zatrzymał się naprzystanku tramwajowym i zaczekał na dwójkę.Po piętnastu minutach był u siebie.Upłynęło jeszcze pięćminut i wprowadzono Pelikana. Przyjeżdżamy dopiero teraz, bo musieliśmy odstawićjednego zalanego do izdebki wyjaśnił sierżant Sawicki. Słuchaj no, Pelikan, ledwo wyszedłeś zaczął porucznik a już łapki zaczynają cię swędzić. Nie wiem, o co chodzi odparł bezczelnie. Zaraz się dowiem, że nie było cię dzisiaj na Kopernika, żeśnikogo nie rąbnął w bańkę, i potem nie poszedłeś do trumny zaśmiał się drwiąco porucznik. To cwelisko za. wyrwało się Pelikanowi. Kto jest tym cwelem? podchwycił porucznik Zgiet, któryniejednego grypsera mógłby zapędzić w przysłowiowy kozi rógznajomością grypsery i kminy.Pelikan wbił wzrok w biurko i milczał. Przypomnij sobie.Im szybciej, tym lepiej poradził Zgieti wyszedł z pokoju, starannie zamykając drzwi.Pelikan zostałsam na sam ze swymi myślami.Porucznik przeszedł do dyżurki.Zadzwonił do domu, po-wiedział, że za pół godziny będzie w domu i poprosił, by żonanapuściła mu do wanny gorącej wody. No i jak, kapralu? rzucił siedzącemu przy centralcepodoficerowi. W porządku, obywatelu poruczniku odparł z uśmiechemkapral. Spokój? Jak przed burzą. Lecz porucznik nie słyszał jużodpowiedzi.Wszedł do swego pokoju i usiadł za biurkiem.Zszuflady wyjął paczkę papierosów i podsunął ją Pelikanowu,sam też zapalił.I trwało milczenie.Kiedy Zgiet spalił jedną trzecią część papierosa, Pelikanzdążył przekroczyć połowę.Nie podnosząc głowy zapytałnieśmiało: Będę zatrzymany? To zależy od tego, czy przypomnisz sobie nazwisko pwela. Czesław Baumgarten odparł po chwili przesłuchiwany. Skąd go znasz? Z Iławy? Zgadza się. Jak go poznałeś? ożywił się Zgiet. Nie znałem go.Ludzie.to jest kumple, powiedzieli mi,kiedy pytałem o kogoś z Torunia. Jacy kumple? Siedzą jeszcze.Z innych województw.Z Torunia jest tylkoDurko. No ale Baumgarten był już wtedy z Irkucka, nie? Jasne.Dlatego powiedzieli mi, że kiedyś był z Torunia. Kto mu to zrobił? Jak przyjechałem do Iławy, to było po ptokach, to znaczy..po wszystkim wyręczył Pelikana porucznik.Zapadło milczenie. Dlaczego? Dlaczego mu to zrobili? Kablował na okrągło pośpieszył z wyjaśnieniem Pelikan. Spaśkowskiego znałeś? Znałem, ale nie nawijałem z nim.Mieliśmy ścięcie.Chodziło o to, że nie od razu zacząłem grypsować wyjaśniłPelikan. Rozmawialiśmy tylko raz, wtedy już grypsowałem.Ale była to pierwsza i ostatnia rozmowa, bo przedtem nierozmawialiśmy.Wie pan, jak to jest. Wiem dwa zwalczające się obozy: grypserzy i frajerzy. A potem, po tej pierwszej rozmowie, nie miałem ochoty nadalsze.To wszystko.Czy mogę iść? zapytał niepewnie. Dobra.Możesz iść.Tylko uważaj, następnym razem możecię to kosztować. Tak jest odparł Pelikan i wyskoczył z pokoju.Przechodził obok dyżurki, kiedy zatrzymał go kapral. A obywatel? zapytał, wyciągając szyję. W porządku zawołał z głębi korytarza porucznik Zgiet,wyszedł za Pelikanem. Możecie go puścić.Pelikan zdążył jeszcze zaszczycić kaprala drwiącym spoj-rzeniem, skłonił się Zgietowi, i, jakby bojąc się, iż porucznikmoże się rozmyślić, błyskawicznie zbiegł po schodach.Trzasnęły drzwi i kapral miał ochotę wyskoczyć za Pelikanem iwygłosić mowę na temat prawidłowego zamykania drzwi,jednak machnął tylko ręką i dał spokój.Radiowóz stał przed komendą i plutonowy Sabacki odwiózłporucznika do domu, gdzie czekała nań upragniona kąpiel. No, już jestem.Co z wodą? Przed chwilą zakręciłam kurek odpowiedziała żona. Jesteś niezastąpiona. Chyba nie dlatego, że przygotowałam kąpiel? Dlatego że przygotowałaś kolację.A propos, przygo-towałaś? Wynoś się w końcu do łazienki.Masz podejrzanie dobryhumor.Dostałeś awans? Ty jesteś moim największym awansem powiedział już złazienki.Siedząc w wannie, analizował przesłuchanie Dolczewskiegoi wyrzucał sobie, iż nie zadał mu pewnego prostego pytania.No, ale to jeszcze ustalimy, pomyślał.W każdym razie trzebapojutrze skoczyć do Iławy.Wstał, wytarł się dokładnie i nałożyłpiżamę.Kolacja była już gotowa.Zabrał się do kanapek, a kiedy żonaspytała, czy życzy sobie czegoś jeszcze, odparł, chcąc jej sprawićprzyjemność, iż zjadłby jeszcze omlet.Anna była wyraznieucieszona.Po kolacji włączył telewizor i poszedł umyć wannę.Wrócił dopokoju, wziął książkę i położył się na wersalce próbowałczytać.Myśli wracały jednak uparcie do sprawy, którą kierował.Powoli, bardzo wolno rysował się cały obraz.Wydawało się,że tło już jest, brakuje tylko dwóch elementów i porucznikwiedział, że bez nich nie zrobi obrazu.Wreszcie zdrzemnął sięzmęczony.Obudził się koło północy; w telewizji szedł jakiśprogram rozrywkowy.Anna spała.Wyłączył telewizor i znowuzasnął.Tym razem na dobre.Padał deszcz.Plutonowy Romańczuk wstał przed szóstą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wreszcie plutonowy kazał mu sięzamknąć. Czego ode mnie chcecie zapytał Pelikan. Sam powinieneś wiedzieć, coś przeskrobał odburknąłkierowca. Niby racja, tylko że ja nie wiem. Nie martw się, na pewno ci powiedzą.Na postoju taksówek przy dworcu autobusowym była długakolejka.Porucznik Zgiet przeszedł więc skwer, zatrzymał się naprzystanku tramwajowym i zaczekał na dwójkę.Po piętnastu minutach był u siebie.Upłynęło jeszcze pięćminut i wprowadzono Pelikana. Przyjeżdżamy dopiero teraz, bo musieliśmy odstawićjednego zalanego do izdebki wyjaśnił sierżant Sawicki. Słuchaj no, Pelikan, ledwo wyszedłeś zaczął porucznik a już łapki zaczynają cię swędzić. Nie wiem, o co chodzi odparł bezczelnie. Zaraz się dowiem, że nie było cię dzisiaj na Kopernika, żeśnikogo nie rąbnął w bańkę, i potem nie poszedłeś do trumny zaśmiał się drwiąco porucznik. To cwelisko za. wyrwało się Pelikanowi. Kto jest tym cwelem? podchwycił porucznik Zgiet, któryniejednego grypsera mógłby zapędzić w przysłowiowy kozi rógznajomością grypsery i kminy.Pelikan wbił wzrok w biurko i milczał. Przypomnij sobie.Im szybciej, tym lepiej poradził Zgieti wyszedł z pokoju, starannie zamykając drzwi.Pelikan zostałsam na sam ze swymi myślami.Porucznik przeszedł do dyżurki.Zadzwonił do domu, po-wiedział, że za pół godziny będzie w domu i poprosił, by żonanapuściła mu do wanny gorącej wody. No i jak, kapralu? rzucił siedzącemu przy centralcepodoficerowi. W porządku, obywatelu poruczniku odparł z uśmiechemkapral. Spokój? Jak przed burzą. Lecz porucznik nie słyszał jużodpowiedzi.Wszedł do swego pokoju i usiadł za biurkiem.Zszuflady wyjął paczkę papierosów i podsunął ją Pelikanowu,sam też zapalił.I trwało milczenie.Kiedy Zgiet spalił jedną trzecią część papierosa, Pelikanzdążył przekroczyć połowę.Nie podnosząc głowy zapytałnieśmiało: Będę zatrzymany? To zależy od tego, czy przypomnisz sobie nazwisko pwela. Czesław Baumgarten odparł po chwili przesłuchiwany. Skąd go znasz? Z Iławy? Zgadza się. Jak go poznałeś? ożywił się Zgiet. Nie znałem go.Ludzie.to jest kumple, powiedzieli mi,kiedy pytałem o kogoś z Torunia. Jacy kumple? Siedzą jeszcze.Z innych województw.Z Torunia jest tylkoDurko. No ale Baumgarten był już wtedy z Irkucka, nie? Jasne.Dlatego powiedzieli mi, że kiedyś był z Torunia. Kto mu to zrobił? Jak przyjechałem do Iławy, to było po ptokach, to znaczy..po wszystkim wyręczył Pelikana porucznik.Zapadło milczenie. Dlaczego? Dlaczego mu to zrobili? Kablował na okrągło pośpieszył z wyjaśnieniem Pelikan. Spaśkowskiego znałeś? Znałem, ale nie nawijałem z nim.Mieliśmy ścięcie.Chodziło o to, że nie od razu zacząłem grypsować wyjaśniłPelikan. Rozmawialiśmy tylko raz, wtedy już grypsowałem.Ale była to pierwsza i ostatnia rozmowa, bo przedtem nierozmawialiśmy.Wie pan, jak to jest. Wiem dwa zwalczające się obozy: grypserzy i frajerzy. A potem, po tej pierwszej rozmowie, nie miałem ochoty nadalsze.To wszystko.Czy mogę iść? zapytał niepewnie. Dobra.Możesz iść.Tylko uważaj, następnym razem możecię to kosztować. Tak jest odparł Pelikan i wyskoczył z pokoju.Przechodził obok dyżurki, kiedy zatrzymał go kapral. A obywatel? zapytał, wyciągając szyję. W porządku zawołał z głębi korytarza porucznik Zgiet,wyszedł za Pelikanem. Możecie go puścić.Pelikan zdążył jeszcze zaszczycić kaprala drwiącym spoj-rzeniem, skłonił się Zgietowi, i, jakby bojąc się, iż porucznikmoże się rozmyślić, błyskawicznie zbiegł po schodach.Trzasnęły drzwi i kapral miał ochotę wyskoczyć za Pelikanem iwygłosić mowę na temat prawidłowego zamykania drzwi,jednak machnął tylko ręką i dał spokój.Radiowóz stał przed komendą i plutonowy Sabacki odwiózłporucznika do domu, gdzie czekała nań upragniona kąpiel. No, już jestem.Co z wodą? Przed chwilą zakręciłam kurek odpowiedziała żona. Jesteś niezastąpiona. Chyba nie dlatego, że przygotowałam kąpiel? Dlatego że przygotowałaś kolację.A propos, przygo-towałaś? Wynoś się w końcu do łazienki.Masz podejrzanie dobryhumor.Dostałeś awans? Ty jesteś moim największym awansem powiedział już złazienki.Siedząc w wannie, analizował przesłuchanie Dolczewskiegoi wyrzucał sobie, iż nie zadał mu pewnego prostego pytania.No, ale to jeszcze ustalimy, pomyślał.W każdym razie trzebapojutrze skoczyć do Iławy.Wstał, wytarł się dokładnie i nałożyłpiżamę.Kolacja była już gotowa.Zabrał się do kanapek, a kiedy żonaspytała, czy życzy sobie czegoś jeszcze, odparł, chcąc jej sprawićprzyjemność, iż zjadłby jeszcze omlet.Anna była wyraznieucieszona.Po kolacji włączył telewizor i poszedł umyć wannę.Wrócił dopokoju, wziął książkę i położył się na wersalce próbowałczytać.Myśli wracały jednak uparcie do sprawy, którą kierował.Powoli, bardzo wolno rysował się cały obraz.Wydawało się,że tło już jest, brakuje tylko dwóch elementów i porucznikwiedział, że bez nich nie zrobi obrazu.Wreszcie zdrzemnął sięzmęczony.Obudził się koło północy; w telewizji szedł jakiśprogram rozrywkowy.Anna spała.Wyłączył telewizor i znowuzasnął.Tym razem na dobre.Padał deszcz.Plutonowy Romańczuk wstał przed szóstą [ Pobierz całość w formacie PDF ]