[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To łączące nas ogniwo.Bez tego nie mam nic.Nie chodzi o to, że nie mam żadnych wspomnień o niej.Mam, i to naprawdę dużo, biorąc pod uwagę, jaka byłam mała,gdy zmarła.Pamiętam, że gdy padał śnieg, wysyłała mnie nazewnątrz z garnkami, żebym je nim napełniła.W domupolewałyśmy zebrany śnieg syropem klonowym, obserwując,jak niemal natychmiast zastyga w bursztynowe cukierki, słodkie,filigranowe pętelki, niczym jadalna koronka.Pamiętam, jakuwielbiała mi śpiewać, gdy uczyła mnie pływać na plaży przyEastern Promenade.Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, jakie todziwne.Inne matki również uczą dzieci pływać.Inne matkidziwne.Inne matki również uczą dzieci pływać.Inne matkirównież wrzucają je do wody, smarują im skórę kremem zfiltrem, żeby się nie poparzyły, i robią wszystkie inne rzeczy,które powinny robić matki, jak zostało to określone w rozdzialeo rodzicielstwie w Księdze SZZ.Ale z całą pewnością nie śpiewają.Pamiętam, że kiedy byłam chora, przynosiła mi do łóżkatosty z masłem, a kiedy się przewróciłam, całowała stłuczonemiejsca.Pamiętam też, jak kiedyś gdy spadłam z roweru, podniosła mnie i zaczęła kołysać w ramionach, a jakaśprzechodząca obok kobieta rzuciła w jej stronę: „powinna siępani wstydzić”.Nie rozumiałam, dlaczego to powiedziała, izaczęłam płakać jeszcze bardziej.Po tym incydencie mamapocieszała mnie już tylko na osobności.Wśród ludzi jedyniemarszczyła brwi i mówiła: „Nic ci nie jest, Lena.Wstań”.Urządzałyśmy też sobie imprezy taneczne.Mama nazywałaje „skarpetka-party”, ponieważ zwijałyśmy dywany w salonie,wkładałyśmy najgrubsze skarpetki i ślizgałyśmy się powyłożonych drewnem korytarzach.Nawet Rachel do nasdołączała, chociaż twierdziła, że jest za duża na dziecinnezabawy.Mama zasuwała zasłony, wtykała poduszki podfrontowe i tylne drzwi, po czym włączała muzykę.Śmiałyśmy sięwtedy tak bardzo, że aż bolały nas brzuchy.Aż przyszedł dzień, kiedy zrozumiałam, że w naszeskarpetkowe wieczory zasłaniała zasłony, by nie zobaczyły nasprzechodzące patrole, że obkładała drzwi poduszkami, bysąsiedzi nie donieśli na nas z powodu słuchania muzyki i zbytgłośnego śmiechu, które uważane są za ostrzegawcze symptomydelirii.Zrozumiałam, że wojskową przypinkę taty – srebrnysztylecik, odziedziczony przez niego po własnym ojcu i noszonyprzez nią na łańcuszku na szyi – po to wtykała pod kołnierzykkoszuli, wychodząc z domu, by nikt go nie zobaczył i nie nabrałpodejrzeń.Zrozumiałam, że najszczęśliwsze chwile mojegodzieciństwa były kłamstwem.Były złe, niebezpieczne iniedozwolone.Były dziwaczne.Tak samo jak dziwaczna byłamoja mama, którą to cechę pewnie po niej odziedziczyłam.Po raz pierwszy tak naprawdę się zastanawiam, co musiałaczuć i myśleć tamtej nocy, kiedy doszła do klifów i zrobiłajeszcze jeden krok.Zastanawiam się, czy się bała.Zastanawiamsię, czy myślała o mnie i o Rachel.I czy było jej żal, że naszostawia.Zaczynam też myśleć o swoim tacie.W ogóle go niepamiętam, chociaż w zakamarkach mojego umysłu majaczymgliste wrażenie dwóch ciepłych, szorstkich rąk i wielkiej twarzypochylającej się nade mną, ale myślę, że to z powoduoprawionego portretu przedstawiającego jego i mnie, którymama trzymała w swojej sypialni.Miałam wtedy zaledwie kilkamiesięcy, a on trzymał mnie na rękach, uśmiechając się doobiektywu.Ale nie ma szans, żebym go tak naprawdę pamiętała.Nie miałam nawet roku, kiedy zmarł.Rak.Upał jest nieznośny, gęsty, niemal czuję, jak krzepnie naścianach.Jenny śpi na wznak, z rękami i nogami rozrzuconymi na kołdrze i oddycha cicho przez otwarte usta.Nawet Grace usnęłaszybko, mrucząc bezgłośnie do poduszki.Cały pokój wydzielaszybko, mrucząc bezgłośnie do poduszki.Cały pokój wydzielazapach wilgotnych wyziewów, skóry, języka i ciepłego mleka.Wygrzebuję się z łóżka w czarnych dżinsach i podkoszulku.Nie chciało mi się nawet przebierać w piżamę.Wiedziałam, żedzisiaj nie byłabym w stanie usnąć.Wcześniej już podjęłamdecyzję.Siedziałam przy kolacji z Carol, wujkiem Williamem,Jenny i Grace – wszyscy przeżuwali w milczeniu, wpatrując siębez wyrazu w pozostałych.Miałam wrażenie, że powietrze mnieprzygniata, utrudniając mi oddychanie, niczym dwie pięścizaciskające się na balonie z wodą.Właśnie wtedy coś sobieuświadomiłam.Hana powiedziała, że jestem od tego wolna, ale myliła się.Serce bije mi tak głośno, że słyszę je wyraźnie i jestempewna, że wszyscy w domu również – i że przez nie ciotka jużpodniosła się na łóżku i zaraz mnie złapie, oskarżając, zresztązgodnie z prawdą, o próbę wymknięcia się z domu.Nawet niewiedziałam, że serce może bić tak głośno.Przypomina mi sięteraz opowiadanie Edgara Allana Poego, które czytaliśmy kiedyśna zajęciach z nauk społecznych, o facecie, który zabijadrugiego, a potem oddaje się w ręce policji, ponieważ jestprzekonany, że słyszy serce swojej ofiary bijące pod podłogą.Miała to być opowieść o poczuciu winy i niebezpieczeństwachwynikających z nieposłuszeństwa obywatelskiego, lecz kiedy jeprzeczytałam, wydawało mi się kiepskie i melodramatyczne.Teraz jednak zaczynam je rozumieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •