[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł się o wiele spokojniejszy.Spokojny na tyle, by zapomnieć o rozsądku i wyjść za nią, gdy pózną nocą wymknęła się napodwórze i wśród wrześniowej ciemności samotnie skierowała w stronę domu.Johannie wydawało się, że słyszy śmiechy i muzykę, dobiegającą ze Storlendet ażtutaj.Wiedziała, że to niemożliwe.Wprawdzie zabawa na pewno trwała teraz w pełni, lecz to,co ona słyszała, było zniekształconym echem dawno zapomnianego wesela, gdy ona samanosiła ślubną koronę.Wspomnienia dopadły ją akurat w chwili, gdy nie była w stanie ich przegnać.Wrażenie dotyku dłoni starej Britty na czole, gdy wkładała jej koronę.Twarz Erlenda - nie,ona już zniknęła.Chyba się wtedy cieszyła? Była szczęśliwa? Zakochana? W napięciuoczekiwała poślubnej nocy, nowego życia.Wszystko, co zdarzyło się pózniej, rzuciło na to cień.Nie pamiętała nawet jednegoprzebłysku radości.Jedynie twarz Erlenda, gdy umierał pod jej rękami, i Raviego, któryjednym jedynym spojrzeniem przekonał ją, że ten grzech zostanie jej wybaczony.Nie koncentrowała się wcale na morderstwie.Straszna była utrata Marji, ale miała natyle rozumu, by pojąć, że potworny czyn Magnusa Storlendet popełniony został w przypływieszaleństwa.On chciał dopaść Raviego, Raviego, który, jak przypuszczał, zabił Erlenda.Raviego, przez którego przekleństwo dotknęło jego rodzinę.Zacisnęła palce na piórze.Nie wiedziała, czy to prawda.Ale teraz, tak długo po jego zniknięciu, czuła pewność,że tak właśnie było.A przekleństwa rzuconego przez Raviego nigdy nie da się cofnąć.Niezdoła tego uczynić nawet wdowa po nim.On by ją poparł, powiedział im wszystkim, jak straszliwie niebezpieczny jest tenzwiązek.Może nawet zdołałby przemówić do rozumu Ingalill, by dziewczyna sama wszystkoodwołała?Ale Raviego nie było.W noce takie jak ta tęsknota za nim stawała się nie do zniesienia.Olbrzymia czarnajama, jaką po sobie pozostawił, zapełniała się czymś ciężkim i mrocznym.Johanna wiedziałao tym, lecz nie miała siły, by walczyć.A najgorsza ze wszystkiego była pustka.Nienawiść, miłość, radość, smutek.wszystko to jest lepsze od pustki.Gdy zegar w salonie wybił trzy uderzenia, Johanna wciąż siedziała nad zapisaną dopołowy stronicą.Tuż przed świtem na ganku rozległy się lekkie kroki Reiny.Johanna podniosła ociężałą głowę i już postanowiła, że będzie unikaćoskarżycielskiego spojrzenia córki.Dłużąca się bezsenna noc sprawiła, że w głowie jej sięzakręciło, a kiedy wstała, pokój zawirował jej przed oczami i Reina natychmiast zorientowałasię, że coś jest zle.- Mamo, jesteś chora? Podbiegła do niej natychmiast, ale Johanna słabym gestemzaraz ją powstrzymała.- Ach, mamo! Nie możesz być tak uparta - powiedziała Reina łamiącym się głosem.-Dla dobra wszystkich, mamo, błagam cię, zapomnij i wybacz!Johanna stała drżąca, usiłując skupić wzrok na błyszczącym okuciu lampy za plecamicórki.- Ja - nie - mogę - zapomnieć.Oni są zli.yli, słyszysz? Odrobina wina krążąca wżyłach Reiny dodała jej odwagi.Widok wciąż tak zaciekłej goryczy matki jeszcze głębiejwrył się w jej duszę, ale teraz zwyciężył gniew.- Ty ich nie znasz, matko! Znałaś Erlenda i być może Magnusa.A oni już się nie liczą.Jeśli tego nie rozumiesz, to nie możemy cię uratować.Ale nie możesz żądać, abyśmy podążaliza tobą w tej absurdalnej waśni, już teraz nie.To się już skończyło.Johanna mruknęła pod nosem:- Wcale się nie skończyło.Obawiam się, że to się dopiero zaczyna.Reina się poddała.- Idę do łóżka.Przecież i tak nie chcesz, żebym ci opowiedziała, jak to się odbyło.Jakpięknie wyglądała Ingalill i z jaką dumą Gjert zaprowadził ją do powozu.- Nie.I co więcej, Reino, nie chcę, żeby wspominano choćby ich imiona tu, pod tymdachem.Moją wolę musisz uszanować przynajmniej, dopóki mieszkasz w moim domu.Reina zacisnęła zęby.Był wczesny poranek, ale tu nie mogła zostać.Pogarda matki, jej nienawiść i goryczsnuły się gęste i wciskały w każdy kąt.Wybiegła na dwór.Wrześniowa noc była czysta iprzejrzysta, Reina nie zmarzła, gdy biegła do domu.Teraz też nie czuła chłodu.A kiedy jakiś ptak z głośnym krzykiem wyleciał zza drzewa, wcale się go niewystraszyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Poczuł się o wiele spokojniejszy.Spokojny na tyle, by zapomnieć o rozsądku i wyjść za nią, gdy pózną nocą wymknęła się napodwórze i wśród wrześniowej ciemności samotnie skierowała w stronę domu.Johannie wydawało się, że słyszy śmiechy i muzykę, dobiegającą ze Storlendet ażtutaj.Wiedziała, że to niemożliwe.Wprawdzie zabawa na pewno trwała teraz w pełni, lecz to,co ona słyszała, było zniekształconym echem dawno zapomnianego wesela, gdy ona samanosiła ślubną koronę.Wspomnienia dopadły ją akurat w chwili, gdy nie była w stanie ich przegnać.Wrażenie dotyku dłoni starej Britty na czole, gdy wkładała jej koronę.Twarz Erlenda - nie,ona już zniknęła.Chyba się wtedy cieszyła? Była szczęśliwa? Zakochana? W napięciuoczekiwała poślubnej nocy, nowego życia.Wszystko, co zdarzyło się pózniej, rzuciło na to cień.Nie pamiętała nawet jednegoprzebłysku radości.Jedynie twarz Erlenda, gdy umierał pod jej rękami, i Raviego, któryjednym jedynym spojrzeniem przekonał ją, że ten grzech zostanie jej wybaczony.Nie koncentrowała się wcale na morderstwie.Straszna była utrata Marji, ale miała natyle rozumu, by pojąć, że potworny czyn Magnusa Storlendet popełniony został w przypływieszaleństwa.On chciał dopaść Raviego, Raviego, który, jak przypuszczał, zabił Erlenda.Raviego, przez którego przekleństwo dotknęło jego rodzinę.Zacisnęła palce na piórze.Nie wiedziała, czy to prawda.Ale teraz, tak długo po jego zniknięciu, czuła pewność,że tak właśnie było.A przekleństwa rzuconego przez Raviego nigdy nie da się cofnąć.Niezdoła tego uczynić nawet wdowa po nim.On by ją poparł, powiedział im wszystkim, jak straszliwie niebezpieczny jest tenzwiązek.Może nawet zdołałby przemówić do rozumu Ingalill, by dziewczyna sama wszystkoodwołała?Ale Raviego nie było.W noce takie jak ta tęsknota za nim stawała się nie do zniesienia.Olbrzymia czarnajama, jaką po sobie pozostawił, zapełniała się czymś ciężkim i mrocznym.Johanna wiedziałao tym, lecz nie miała siły, by walczyć.A najgorsza ze wszystkiego była pustka.Nienawiść, miłość, radość, smutek.wszystko to jest lepsze od pustki.Gdy zegar w salonie wybił trzy uderzenia, Johanna wciąż siedziała nad zapisaną dopołowy stronicą.Tuż przed świtem na ganku rozległy się lekkie kroki Reiny.Johanna podniosła ociężałą głowę i już postanowiła, że będzie unikaćoskarżycielskiego spojrzenia córki.Dłużąca się bezsenna noc sprawiła, że w głowie jej sięzakręciło, a kiedy wstała, pokój zawirował jej przed oczami i Reina natychmiast zorientowałasię, że coś jest zle.- Mamo, jesteś chora? Podbiegła do niej natychmiast, ale Johanna słabym gestemzaraz ją powstrzymała.- Ach, mamo! Nie możesz być tak uparta - powiedziała Reina łamiącym się głosem.-Dla dobra wszystkich, mamo, błagam cię, zapomnij i wybacz!Johanna stała drżąca, usiłując skupić wzrok na błyszczącym okuciu lampy za plecamicórki.- Ja - nie - mogę - zapomnieć.Oni są zli.yli, słyszysz? Odrobina wina krążąca wżyłach Reiny dodała jej odwagi.Widok wciąż tak zaciekłej goryczy matki jeszcze głębiejwrył się w jej duszę, ale teraz zwyciężył gniew.- Ty ich nie znasz, matko! Znałaś Erlenda i być może Magnusa.A oni już się nie liczą.Jeśli tego nie rozumiesz, to nie możemy cię uratować.Ale nie możesz żądać, abyśmy podążaliza tobą w tej absurdalnej waśni, już teraz nie.To się już skończyło.Johanna mruknęła pod nosem:- Wcale się nie skończyło.Obawiam się, że to się dopiero zaczyna.Reina się poddała.- Idę do łóżka.Przecież i tak nie chcesz, żebym ci opowiedziała, jak to się odbyło.Jakpięknie wyglądała Ingalill i z jaką dumą Gjert zaprowadził ją do powozu.- Nie.I co więcej, Reino, nie chcę, żeby wspominano choćby ich imiona tu, pod tymdachem.Moją wolę musisz uszanować przynajmniej, dopóki mieszkasz w moim domu.Reina zacisnęła zęby.Był wczesny poranek, ale tu nie mogła zostać.Pogarda matki, jej nienawiść i goryczsnuły się gęste i wciskały w każdy kąt.Wybiegła na dwór.Wrześniowa noc była czysta iprzejrzysta, Reina nie zmarzła, gdy biegła do domu.Teraz też nie czuła chłodu.A kiedy jakiś ptak z głośnym krzykiem wyleciał zza drzewa, wcale się go niewystraszyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]