[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tylko Wawrzek Hałaburda śmiał się i mówił: Ale pan! Taki z niego pan, jak z koziej dópy taraban.Tego lata sensacja goniła sensację.Jeszcze się ludzie nie zdążyli nadziwowaćcudom-cudeńkom w Bobrowisku, a tu Tatałajowa w Trofimówce najprawdziwsze duchyzobaczyła.Co prawda Tatałajowa już od dawna po wódce duchy widywała, bo osiągała po niejstan rozszerzonej świadomości, sprzyjający komunikacji z zaświatami, ale tym razem popełnionazostała na jej oczach zbrodnia, która właściwie miała miejsce sto lat temu.Tatałajowa była takwstrząśnięta, że jak dotarła do wsi, musiała wypić pół szklaneczki spirytusu do smarowaniabolących gnatów, zanim udało jej się wykrztusić choćby słowo.Niejeden raz przejeżdżała na rowerze koło Trofimówki, bo za Olszową Drogą miałabratową.Ta bratowa właściwie wcale nie była bratową, bo brat nie był w rzeczywistości bratem,tylko kuzynem, ale tak u nas ludzie różnych ciotecznych i stryjecznych nazywają, dzięki czemurodziny stają się coraz bardziej rozgałęzione, a stosunki pokrewieństwa coraz bardziej zawiłe.Tębratową spotykały co i raz jakieś nieszczęścia, o czym Tatałajowa słuchała z przyjemnością, bonic tak nie podtrzymuje człowieka na duchu, jak cudza niedola.Jak posłuchała sobie u tej Władzio jej guzach na jajnikach, synach w poprawczaku, kunach w kurniku, wzdętych krowach i takdalej, to od razu czuła się lżejsza, szczęśliwsza i w ogóle taka jakoś czystsza.Także i ta wizyta udała się nadzwyczajnie.Ledwie Tatałajowa zdążyła się rozeszpilić[12],już bratowa zaczęła się skarżyć na zięcia, co to jej Andzi w szybkim tempie troje dziecizmajstrował, a teraz całe dnie się wałoczy.Co zarobi, to przepije i ani na pieluchy dla młodszych,ani na kajety dla starszych nie daje. A wiesz, co ten pierdun dla Andzi powiedział, jak się skarżyła, że dzieckom nie ma codo gomb włożyć? No? To trza było nie dawać tak dla niej powiedział. Trza se było kołkiem zatkać.Ale jakże to ślubnemu nie dać? No nie! No tak. Wszystkie one jednakie, te chłopy, bratowa.Nachomtolo, nachomtolo, z brzuchemzostawio, nachlejo sie, jobów nasadzo i jeszcze w ucho przylimonio.Ot, taki nasz babski los.Bidna ta twoja Andzia, bidna. No bidna.Wszystkie my bidne.Od serca drżącego się zaczyna, od słodyczy wielkiej,a ślozami i pieluchami się kończy.Każdy początek jedyny, niezwykły, a na końcu wsio zajedno. No.Wsio zajedno, bratowa.Tatałajowa siorbała herbatę z białoruskim samogonem, kiwała ze współczuciem głową,wzdychała ciężko, a serce jej rosło, oj rosło! Tatałaj już dawno ją odumarł, dzieci jej nieodwiedzały, sama była jak ten kołek w płocie i często się z tego powodu nad sobą użalała, aleteraz zrobiło jej się dobrze na duszy.Jej już się żaden chłop nie czepi, żaden działgać nie będzie.Nikt jej w garki nie patrzy, może se robić, co jej się podoba, zalecieć, do kogo chce, wypić, z kimchce.Wolna jest no i bajki!Upojona białoruską wódką, uskrzydlona świadomością, że jest kobietą wyzwoloną,pędziła do domu jak wiatr, naciskając energicznie na pedały.Jakby nie miała reumatyzmui opuchniętych kolan.Jakby u Komunii Zwiętej była i Pana Jezusa przyjęła.Jakby się w jej sercunagle jakieś drzwi otworzyły.Dzięki Ci, słodki Jezu! Dzięki Ci, Panienko Niepokalana! Tak jejsię lekko i radośnie zrobiło, że zaczęła się na głos modlić. Zdrowaś Maryja, łaskiś pełna ależ się ta Władzia gruba zrobiła, brzucho ma takie, żebutów zasznurować nie może Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami już trojedzieci u Andzi? A ileż ta Andzia może mieć lat? i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus. Ten jej mąż to jakaś wredota. Dawać nie trzeba było jak możno tak powiedzieć, i to dożonki ślubnej? Jakby to baba mogła se wedle fantazji wybierać, da czy nie da Zwięta Maryjo,Matko Boża&Błyskawica przecięła nagle nad głową Tatałajowej niebo jak sierp, chociaż noc byłajasna, księżycowa, i nic nie zapowiadało burzy.Przez ułamek sekundy zrobiło się widno jakw dzień, z ciemności wyłonił się krzyż i zarys Trofimówki.To z niej bił ten niepokojący,nieziemski blask. Jezusie Nazareński, módl się za nami! wrzasnęła przerażona Tatałajowa, przeżegnałasię i garścią złapała za medalik.Zaczęła pedałować ile sił w nogach, aż szprychy furkotały, żebyjak najszybciej oddalić się od tego przeklętego miejsca.Zahaczyła jednak o wystający korzeńi poszybowała, przebierając w powietrzu nogami, jakby wciąż jeszcze miała pod stopami pedały.Plasnęła ciężko o ziemię, poczuła przeszywający ból i być może straciłaby nawet przytomność,ale dobiegł ją jasny, chłopięcy głos i ocucił z miejsca: Papa, papa, jej Bohu, nie ubiwajtie!Potem rozległ się przerazliwy krzyk, ohydny chrzęst pękających kości i oszalała zestrachu Tatałajowa zrozumiała, że słyszy odgłosy zbrodni, która miała miejsce w Trofimówce stolat temu: Trofim właśnie mordował swoje dzieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.I tylko Wawrzek Hałaburda śmiał się i mówił: Ale pan! Taki z niego pan, jak z koziej dópy taraban.Tego lata sensacja goniła sensację.Jeszcze się ludzie nie zdążyli nadziwowaćcudom-cudeńkom w Bobrowisku, a tu Tatałajowa w Trofimówce najprawdziwsze duchyzobaczyła.Co prawda Tatałajowa już od dawna po wódce duchy widywała, bo osiągała po niejstan rozszerzonej świadomości, sprzyjający komunikacji z zaświatami, ale tym razem popełnionazostała na jej oczach zbrodnia, która właściwie miała miejsce sto lat temu.Tatałajowa była takwstrząśnięta, że jak dotarła do wsi, musiała wypić pół szklaneczki spirytusu do smarowaniabolących gnatów, zanim udało jej się wykrztusić choćby słowo.Niejeden raz przejeżdżała na rowerze koło Trofimówki, bo za Olszową Drogą miałabratową.Ta bratowa właściwie wcale nie była bratową, bo brat nie był w rzeczywistości bratem,tylko kuzynem, ale tak u nas ludzie różnych ciotecznych i stryjecznych nazywają, dzięki czemurodziny stają się coraz bardziej rozgałęzione, a stosunki pokrewieństwa coraz bardziej zawiłe.Tębratową spotykały co i raz jakieś nieszczęścia, o czym Tatałajowa słuchała z przyjemnością, bonic tak nie podtrzymuje człowieka na duchu, jak cudza niedola.Jak posłuchała sobie u tej Władzio jej guzach na jajnikach, synach w poprawczaku, kunach w kurniku, wzdętych krowach i takdalej, to od razu czuła się lżejsza, szczęśliwsza i w ogóle taka jakoś czystsza.Także i ta wizyta udała się nadzwyczajnie.Ledwie Tatałajowa zdążyła się rozeszpilić[12],już bratowa zaczęła się skarżyć na zięcia, co to jej Andzi w szybkim tempie troje dziecizmajstrował, a teraz całe dnie się wałoczy.Co zarobi, to przepije i ani na pieluchy dla młodszych,ani na kajety dla starszych nie daje. A wiesz, co ten pierdun dla Andzi powiedział, jak się skarżyła, że dzieckom nie ma codo gomb włożyć? No? To trza było nie dawać tak dla niej powiedział. Trza se było kołkiem zatkać.Ale jakże to ślubnemu nie dać? No nie! No tak. Wszystkie one jednakie, te chłopy, bratowa.Nachomtolo, nachomtolo, z brzuchemzostawio, nachlejo sie, jobów nasadzo i jeszcze w ucho przylimonio.Ot, taki nasz babski los.Bidna ta twoja Andzia, bidna. No bidna.Wszystkie my bidne.Od serca drżącego się zaczyna, od słodyczy wielkiej,a ślozami i pieluchami się kończy.Każdy początek jedyny, niezwykły, a na końcu wsio zajedno. No.Wsio zajedno, bratowa.Tatałajowa siorbała herbatę z białoruskim samogonem, kiwała ze współczuciem głową,wzdychała ciężko, a serce jej rosło, oj rosło! Tatałaj już dawno ją odumarł, dzieci jej nieodwiedzały, sama była jak ten kołek w płocie i często się z tego powodu nad sobą użalała, aleteraz zrobiło jej się dobrze na duszy.Jej już się żaden chłop nie czepi, żaden działgać nie będzie.Nikt jej w garki nie patrzy, może se robić, co jej się podoba, zalecieć, do kogo chce, wypić, z kimchce.Wolna jest no i bajki!Upojona białoruską wódką, uskrzydlona świadomością, że jest kobietą wyzwoloną,pędziła do domu jak wiatr, naciskając energicznie na pedały.Jakby nie miała reumatyzmui opuchniętych kolan.Jakby u Komunii Zwiętej była i Pana Jezusa przyjęła.Jakby się w jej sercunagle jakieś drzwi otworzyły.Dzięki Ci, słodki Jezu! Dzięki Ci, Panienko Niepokalana! Tak jejsię lekko i radośnie zrobiło, że zaczęła się na głos modlić. Zdrowaś Maryja, łaskiś pełna ależ się ta Władzia gruba zrobiła, brzucho ma takie, żebutów zasznurować nie może Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami już trojedzieci u Andzi? A ileż ta Andzia może mieć lat? i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus. Ten jej mąż to jakaś wredota. Dawać nie trzeba było jak możno tak powiedzieć, i to dożonki ślubnej? Jakby to baba mogła se wedle fantazji wybierać, da czy nie da Zwięta Maryjo,Matko Boża&Błyskawica przecięła nagle nad głową Tatałajowej niebo jak sierp, chociaż noc byłajasna, księżycowa, i nic nie zapowiadało burzy.Przez ułamek sekundy zrobiło się widno jakw dzień, z ciemności wyłonił się krzyż i zarys Trofimówki.To z niej bił ten niepokojący,nieziemski blask. Jezusie Nazareński, módl się za nami! wrzasnęła przerażona Tatałajowa, przeżegnałasię i garścią złapała za medalik.Zaczęła pedałować ile sił w nogach, aż szprychy furkotały, żebyjak najszybciej oddalić się od tego przeklętego miejsca.Zahaczyła jednak o wystający korzeńi poszybowała, przebierając w powietrzu nogami, jakby wciąż jeszcze miała pod stopami pedały.Plasnęła ciężko o ziemię, poczuła przeszywający ból i być może straciłaby nawet przytomność,ale dobiegł ją jasny, chłopięcy głos i ocucił z miejsca: Papa, papa, jej Bohu, nie ubiwajtie!Potem rozległ się przerazliwy krzyk, ohydny chrzęst pękających kości i oszalała zestrachu Tatałajowa zrozumiała, że słyszy odgłosy zbrodni, która miała miejsce w Trofimówce stolat temu: Trofim właśnie mordował swoje dzieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]