[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście mam do pomocy pannę Tatalkiewicz.I Monika opowiedziała Pawłowi o nowym pracowniku ich departa-mentu, nieznośnej Dominice Tatalkiewicz, córce znanego literata. Tej Tatalkiewicz? jęknął.- Tej. Jak na złość nie lubię jego prozy. A kto teraz czyta książki? O, przepraszam, pracujemy w szacownej komórce ministerialnej, w dodatku kulturalnej, a ja takie rzeczy wygaduję.Ważne, aby pan polubił jego córkę. Mam nadzieję, że dziewczyna jest bardziej przystępna od prozyjej ojca. O jejku, pan znowu marudzi w stylu pana Tomasza Monikamachnęła ręką poirytowana jego zrzędzeniem. Ciągle pan jezdzi w teren i nie ma czasu dla dziewczyn, to co pan może wiedzieć o tych sprawach? Nie jest pan chyba uprzedzony do kobiet jak Pan Samochodzik?Inna sprawa, że panna Tatalkiewicz się spóznia.* Doktor Watson postać fikcyjna, przyjaciel słynnego detektywa Sherlocka Holmesa,bohater powieści autorstwa sir Artura Conan Doyle'a Pan Tomasz uprzedzony? przekomarzał się dalej Paweł. Ontylko twierdzi, że tak naprawdę nikt nie zna kobiet.Nawet one nie znająsame siebie.I jak tu założyć rodzinę z kimś, kto nie zna siebie? Już dobrze, dobrze żachnęła się. Mam dość tego męskiegofilozofowania.W życiu nie jest tak, jak pan sobie myśli.Nie ma czasu nanic.Nawet na dłuższe poznanie narzeczonego.Ja też ciągle odmawiamróżnym ciekawym facetom.A kiedy chcę właśnie lepiej poznać któregoś, to pan Tomasz, ciach, idzie sobie na urlop albo coś innego wymyśli.To jak, chce pan tej herbaty? A pewnie.Poprawił się na siedzeniu i przyglądał się z nudów zgrabnej Monice,stojącej przy stoliczku z czajnikiem i odwróconej teraz do niego plecami.Zmusiła go do refleksji nad jego własnym życiem uczuciowym.Dlaczegowłaściwie nie miał dziewczyny? Do żeniaczki było mu wprawdzie daleko,ale od pewnego czasu dręczyła go myśl o poznaniu jakiejś wspaniałejdziewczyny, o znajomości, która trwałaby dłużej niż dwa wakacyjnetygodnie.Ciągłe wyjazdy w teren, przygoda goniąca przygodę,nieustanne wizyty szpitalne po wielu urazach, jakich doznawał w czasiepracy, nie służyły dłuższemu romansowi.Tylko jaka miałaby to być dziew-czyna? Z pewnością ładna, zgrabna i mądra.A najlepiej gdyby pracowałarazem z nim, bo wtedy miałby ją pod ręką.Monika? Nie.Była starsza odniego o trzy lata i miała gust zbyt praktyczny jak dla niego.On potrzebowałkobiety romantycznej.Może nie od razu takiej, która spoglądanieustannie ku niebu i wzdycha do księżyca, nie! Jej romantyzm polegałbyna oddaniu się jakiejś sprawie.Musiałaby być podobna do niego.Właśnie, kolor oczu i włosów nie był aż tak ważny jak ten krótki opisosobowości wyimaginowanej wybranki. Ciekawe, jaka jest DominikaTatalkiewicz?" pomyślał przez chwilęuśmiechając się do swoich myśli. Cóż, pewnie to zarozumiała snob-ka.Ale ją zmusiło do pracy w naszym skromnym departamencie? Córkabogatego literata na ministerialnej posadzie za marne pieniądze? Brzminieprawdopodobnie.Hm, a jeśli za tym kryje się coś więcej niż dziwac-two absolwentki historii sztuki?".Paweł przez dłuższą chwilę nie odzywał się.Pił w milczeniu herbatęi co pewien czas zerkał na Monikę, która układała segregatory.I wtedy weszła do biura Dominika. Przepraszam za spóznienie! krzyknęła od progu i zaraz zamilkładojrzawszy Pawła z unieruchomioną nogą spoczywającąna drugim krześle. Paweł bąknął speszony jej nagłym wtargnięciem i czuł, że opuszcza go pewność siebie. Witaj w naszym skromnym departamencie.A spóznieniem się nie martw.Zostaniesz trochę dłużej po pracy. Dominika wyciągnęła do niego ładną dłoń. Jak mi pomożesz, to uwiniemy się do trzeciej i wcześniej wyjdziemy.- Pan Paweł jest na zwolnieniu oświadczyła oschle Monika i się-gnęła po jakieś teczki. Teraz pójdzie do domu, a my, panno Domini-ko, zabierzemy się do tych teczek z drugiej szafy.Niech pani wezmie tez biurka i zaniesie do pokoju pana Tomasza. Okay rzekła smutno.Wzięła na raz stos teczek, nieco za dużo, aby wszystkie przenieść,i dlatego akta wyleciały jej z rąk, spadając tekturowymi i plastykowymikantami na chorą nogę Pawła. Aj! podskoczył na krześle. To boli! Przepraszam.Zaczęła zbierać z dywanu porozrzucane teczki, a on patrzył na niąz większym zainteresowaniem. Skąd cię pan Tomasz wytrzasnął? zaczął się droczyć. Chyba nie chcesz mnie wygryzć z posady? Jak stracę nogę, to Pan Samochodzik mnie zwolni.Po co mu inwalida w terenie? Tak często jezdzicie w teren? No tak, ten pseudonim! Pan Samochodzik".Musicie dużo jezdzić samochodem po kraju.W jednej chwili straciła zainteresowanie teczkami i stanęła przedsiedzącym na krześle chłopakiem.Zaczęła go wypytywać. Jak się umówisz ze mnąna kawę, to wszystko ci powiem uśmiech-nął się do niej. A teraz musisz zabrać się do roboty, gdyż w przeciwnymrazie panna Monika będzie zmuszona zawiadomić niezwłocznie szefao twojej zerowej przydatności w departamencie.Tak na marginesie, mamnadzieję, że pan Tomasz zabrał ze sobą telefon komórkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Na szczęście mam do pomocy pannę Tatalkiewicz.I Monika opowiedziała Pawłowi o nowym pracowniku ich departa-mentu, nieznośnej Dominice Tatalkiewicz, córce znanego literata. Tej Tatalkiewicz? jęknął.- Tej. Jak na złość nie lubię jego prozy. A kto teraz czyta książki? O, przepraszam, pracujemy w szacownej komórce ministerialnej, w dodatku kulturalnej, a ja takie rzeczy wygaduję.Ważne, aby pan polubił jego córkę. Mam nadzieję, że dziewczyna jest bardziej przystępna od prozyjej ojca. O jejku, pan znowu marudzi w stylu pana Tomasza Monikamachnęła ręką poirytowana jego zrzędzeniem. Ciągle pan jezdzi w teren i nie ma czasu dla dziewczyn, to co pan może wiedzieć o tych sprawach? Nie jest pan chyba uprzedzony do kobiet jak Pan Samochodzik?Inna sprawa, że panna Tatalkiewicz się spóznia.* Doktor Watson postać fikcyjna, przyjaciel słynnego detektywa Sherlocka Holmesa,bohater powieści autorstwa sir Artura Conan Doyle'a Pan Tomasz uprzedzony? przekomarzał się dalej Paweł. Ontylko twierdzi, że tak naprawdę nikt nie zna kobiet.Nawet one nie znająsame siebie.I jak tu założyć rodzinę z kimś, kto nie zna siebie? Już dobrze, dobrze żachnęła się. Mam dość tego męskiegofilozofowania.W życiu nie jest tak, jak pan sobie myśli.Nie ma czasu nanic.Nawet na dłuższe poznanie narzeczonego.Ja też ciągle odmawiamróżnym ciekawym facetom.A kiedy chcę właśnie lepiej poznać któregoś, to pan Tomasz, ciach, idzie sobie na urlop albo coś innego wymyśli.To jak, chce pan tej herbaty? A pewnie.Poprawił się na siedzeniu i przyglądał się z nudów zgrabnej Monice,stojącej przy stoliczku z czajnikiem i odwróconej teraz do niego plecami.Zmusiła go do refleksji nad jego własnym życiem uczuciowym.Dlaczegowłaściwie nie miał dziewczyny? Do żeniaczki było mu wprawdzie daleko,ale od pewnego czasu dręczyła go myśl o poznaniu jakiejś wspaniałejdziewczyny, o znajomości, która trwałaby dłużej niż dwa wakacyjnetygodnie.Ciągłe wyjazdy w teren, przygoda goniąca przygodę,nieustanne wizyty szpitalne po wielu urazach, jakich doznawał w czasiepracy, nie służyły dłuższemu romansowi.Tylko jaka miałaby to być dziew-czyna? Z pewnością ładna, zgrabna i mądra.A najlepiej gdyby pracowałarazem z nim, bo wtedy miałby ją pod ręką.Monika? Nie.Była starsza odniego o trzy lata i miała gust zbyt praktyczny jak dla niego.On potrzebowałkobiety romantycznej.Może nie od razu takiej, która spoglądanieustannie ku niebu i wzdycha do księżyca, nie! Jej romantyzm polegałbyna oddaniu się jakiejś sprawie.Musiałaby być podobna do niego.Właśnie, kolor oczu i włosów nie był aż tak ważny jak ten krótki opisosobowości wyimaginowanej wybranki. Ciekawe, jaka jest DominikaTatalkiewicz?" pomyślał przez chwilęuśmiechając się do swoich myśli. Cóż, pewnie to zarozumiała snob-ka.Ale ją zmusiło do pracy w naszym skromnym departamencie? Córkabogatego literata na ministerialnej posadzie za marne pieniądze? Brzminieprawdopodobnie.Hm, a jeśli za tym kryje się coś więcej niż dziwac-two absolwentki historii sztuki?".Paweł przez dłuższą chwilę nie odzywał się.Pił w milczeniu herbatęi co pewien czas zerkał na Monikę, która układała segregatory.I wtedy weszła do biura Dominika. Przepraszam za spóznienie! krzyknęła od progu i zaraz zamilkładojrzawszy Pawła z unieruchomioną nogą spoczywającąna drugim krześle. Paweł bąknął speszony jej nagłym wtargnięciem i czuł, że opuszcza go pewność siebie. Witaj w naszym skromnym departamencie.A spóznieniem się nie martw.Zostaniesz trochę dłużej po pracy. Dominika wyciągnęła do niego ładną dłoń. Jak mi pomożesz, to uwiniemy się do trzeciej i wcześniej wyjdziemy.- Pan Paweł jest na zwolnieniu oświadczyła oschle Monika i się-gnęła po jakieś teczki. Teraz pójdzie do domu, a my, panno Domini-ko, zabierzemy się do tych teczek z drugiej szafy.Niech pani wezmie tez biurka i zaniesie do pokoju pana Tomasza. Okay rzekła smutno.Wzięła na raz stos teczek, nieco za dużo, aby wszystkie przenieść,i dlatego akta wyleciały jej z rąk, spadając tekturowymi i plastykowymikantami na chorą nogę Pawła. Aj! podskoczył na krześle. To boli! Przepraszam.Zaczęła zbierać z dywanu porozrzucane teczki, a on patrzył na niąz większym zainteresowaniem. Skąd cię pan Tomasz wytrzasnął? zaczął się droczyć. Chyba nie chcesz mnie wygryzć z posady? Jak stracę nogę, to Pan Samochodzik mnie zwolni.Po co mu inwalida w terenie? Tak często jezdzicie w teren? No tak, ten pseudonim! Pan Samochodzik".Musicie dużo jezdzić samochodem po kraju.W jednej chwili straciła zainteresowanie teczkami i stanęła przedsiedzącym na krześle chłopakiem.Zaczęła go wypytywać. Jak się umówisz ze mnąna kawę, to wszystko ci powiem uśmiech-nął się do niej. A teraz musisz zabrać się do roboty, gdyż w przeciwnymrazie panna Monika będzie zmuszona zawiadomić niezwłocznie szefao twojej zerowej przydatności w departamencie.Tak na marginesie, mamnadzieję, że pan Tomasz zabrał ze sobą telefon komórkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]