[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posuwała się powoli, bowiem wspinaczka znużyła ją, a niedawno urodziładziecię niczym alabaster; nieziemską córeczkę, która zdumiała wszystkich.Zdawało się, że Keda nie należy do świata, podniecona i wspaniale samotna wróżanoczerwonej mgiełce górnego powietrza.Na krawędzi nagiego spadku kucieniom w dole zatrzymała sit, i po chwili zwróciła głowę ku Gormenghast i kuLepiankom, pływającym w ciepłej mgiełce.Były nierzeczywiste.Były tak dalekie,tak odległe.Już nie jej, już minęły.Lecz odwróciła głowę ze względu na dziecko.Jej głowa, odwrócona, nie miała wymiarów.Rzemyk wokół szyi podtrzymywałdumne rzezby jej kochanków.Zwisały na jej piersiach.Na krawędzi wieku, jak nakrawędzi skały, na której stała, jej twarz miała niebezpieczną urodę.Ostatnistopień; tak niewiele miejsca.Barwa bladła na siedmiostopowym pasemku.Leżałopoza nią jak dywan z ciemnych róż.Róże to kamienie.Rosła jedna paproć.Tuż ujej nóg.Jak wysoko?.Tysiąc stóp? W| takim razie musi mieć głowę wśródgwiazd.Jakie wszystka dalekie! Odwróciła głowę, lecz była zbyt daleko, by Flaymógł to zobaczyć punkcik życia na tle zachodzącego słońca.Klęcząc wiedział, że jest świadkiem.Zwiat leżał wokół niej i pod nią.Wszystko odpływało.Księżyc, który wspiąłsię nagle ponad wschodni horyzont mrożąc różę, bladł poprzez nią w miaręprzybierania, więc była gotowa.Odsunęła włosy z oczu i policzków.Zwisały daleko i nieruchomo jak cień wstudni; wisiały jak północ na jej prostych plecach.Brązowe dłonie przycisnęłyrzezby do piersi, a gdy uśmiech zaczął się rozwijać i brwi się nieco uniosły,wkroczyła w mroczną atmosferę, zaś księżyc i słońce bajecznie oświetliłyspadającą. Barquentine i SteerpikeNiewyjaśnione zniknięcie zarówno Lorda Sepulchrave'a jak i Sweltera było,oczywiście, brzemieniem Gormenjhast tkanką jego myśli od najpodlejszego zpomywaczy tego ostatniego do małżonki pierwszego.Zagadka była całkowita,bowiem nieznane było również miejsce pobytu Flaya.Nie było końca temu zagadnieniu.Długie korytarze szemrały od plotek.Byłonie do pomyślenia, aby tak niedobrana para mogła odejść razem.Odejść? Gdzieodejść? Nie było gdzie odejść.Podobnie nie do pomyślenia było, że odeszlipojedynczo i z tego samego powodu.Oczywiście, choroba hrabiego górowała w myślach hrabiny, Fuksji i doktora,więc przeprowadzono gruntowne poszukiwania pod kierunkiem Steerpike'a.Nieujawniły one najdrobniejszego śladu, choć z punktu widzenia Steerpike^ opłaciłysię, gdyż dostarczyły mu okazji wdarcia się do pokoi i sal, które od dawna pragnąłzbadać w związku ze swoją nową pozycją.Dziewiątego dnia poszukiwań Barquentine postanowił odwołać wysiłki, któretrwały nie tylko wbrew jego Baturze, lecz również wbrew naturze każdegoobywatela kamiennego lasu tarasowatego labiryntu spękanych uliczek.Już sama myśl, że głowa rodu stroni od swych obowiązków przez godzinę, byładostatecznie bluzniercza; to, że zniknął, przechodziło pojęcie.Przechodziło gniew.Cokolwiek mu się przydarzyło, jakakolwiek była przyczyna jego dezercji, nie byłowątpliwości jego wysokość był renegatem, nie tylko w oczach Barquentine'a, leczrównież (mgliście lub wyraznie) w oczach wszystkich.Było oczywiste, że trzeba prowadzić poszukiwania, lecz wszyscy zdawali sobiesprawę, że odnalezienie hrabiego stworzyłoby tak przykrą, tak szalenie delikatnąsytuację, iż byłoby korzystnie, gdyby jego zniknięcie pozostało tajemnicą.Przerażenie, z jakim Barquentine przyjął wiadomość, teraz, u schyłkudziewiątego dnia, ustąpiło miejsca kamiennej i nieugiętej nienawiści dowszystkiego, co łączy; z osobą poprzedniego pana, a jego szacunek dla hrabiego(jako potomka rodu) oddzielił się od uczuć względem samego człowieka.Sepulchrave zachował się jak zdrajca Nie było usprawiedliwienia.Jego choroba?Cóż to dla niego znaczyło? Nawet w chorobie był jednym z Groanów.W ciągu owych pierwszych dni po fatalnej wieści stał się potworem, gdygrasował po budynku, klnąc wszystkich, którzy przecięli mu drogę, badając pokójza pokojem i waląc kulą każdego, kogo uważał za opieszałego Jedyną pociechą dlaniego było to, że od samego początku Tytus będzie pod jego kontrolą i opieką.Obracał to na zwiędłym języku.Wywarły na nim wrażenie przygotowania Steerpike'a do poszukiwań, podczasktórych zmuszony był wejść w bliższy niż poprzednio kontakt z młodzieńcem.Nieprzepadali za sobą, lecz starzec począł odczuwać niechętny szacunek dlaskrupulatnego i szybkiego młodzieńca.Steerpike nie omieszkał zauważyćnajdrobniejszych tego oznak i je wygrywał.W dniu, kiedy na rozkaz Barquentine'austały poszukiwania, wezwano go do Sali Dokumentów Zastał tam Barquentine'a włachmanach siedzącego na krześle z wysokim oparciem, a przed nim nakamiennym stole mnóstwo ksiąg i papierów.Zdawało się, że jego splątana brodasiedzi na kamieniu pomiędzy pomarszczonymi dłońmi.Podbródek wysunął kuprzodowi, tak że jego napięta szyja wyglądała jakby zbudowana z paru kawałkówliny, paru kawałków szpagatu i sporej ilości sznurka.Po dobnie jak ojciec, głowęmiał pomarszczoną do granic możliwości, a oczy i usta całkiem znikały, gdy jezamykał.O stół wspierała się jego kula. Pan mnie wzywał? zapytał Steerpike od drzwi.Barquentine uniósł gorące, rozdrażnione oczy i opuścił pokreskowane kącikiust. Chodz no tutaj, ty wychrypiał.Steerpike ruszył do stołu, zbliżając się jakoś dziwnie, żwawo i bokiem.Napodłodze nie było dywanu, więc jego kroki dzwięczały sucho.Dotarłszy do stołu i stanąwszy naprzeciw starca, przechylił głowę na bok. Poszukiwanie skończone powiedział Barquentine. Odwołaj psy.Słyszysz?Splunął przez ramię.Steerpike skłonił się. %7ładnych nonsensów! warknął starczy głos. Na moje ciało, dość już tegowidzieliśmy.Zaczął się drapać przez okropną dziurę w szkarłatnych łachmanach.Podczastrwania owego zajęcia nastąpiła chwila ciszy.Steerpike zaczął przenosić ciężarciała na drugą nogę. Jak myślisz, gdzie idziesz? Stój spokojnie, ty szczurze nieszczęście, dobrze?Na ślepia matki, którą pochowałem zadem w górę, trzymaj się ziemi, chłopcze,trzymaj się ziemi. Włosy wokół ust zalepiły się śliną, gdy wymacywał kulę nakamiennym stole.Steerpike cmoknął.Zledził każdy ruch starca przed sobą i czekał na szczelinę wzbroi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Posuwała się powoli, bowiem wspinaczka znużyła ją, a niedawno urodziładziecię niczym alabaster; nieziemską córeczkę, która zdumiała wszystkich.Zdawało się, że Keda nie należy do świata, podniecona i wspaniale samotna wróżanoczerwonej mgiełce górnego powietrza.Na krawędzi nagiego spadku kucieniom w dole zatrzymała sit, i po chwili zwróciła głowę ku Gormenghast i kuLepiankom, pływającym w ciepłej mgiełce.Były nierzeczywiste.Były tak dalekie,tak odległe.Już nie jej, już minęły.Lecz odwróciła głowę ze względu na dziecko.Jej głowa, odwrócona, nie miała wymiarów.Rzemyk wokół szyi podtrzymywałdumne rzezby jej kochanków.Zwisały na jej piersiach.Na krawędzi wieku, jak nakrawędzi skały, na której stała, jej twarz miała niebezpieczną urodę.Ostatnistopień; tak niewiele miejsca.Barwa bladła na siedmiostopowym pasemku.Leżałopoza nią jak dywan z ciemnych róż.Róże to kamienie.Rosła jedna paproć.Tuż ujej nóg.Jak wysoko?.Tysiąc stóp? W| takim razie musi mieć głowę wśródgwiazd.Jakie wszystka dalekie! Odwróciła głowę, lecz była zbyt daleko, by Flaymógł to zobaczyć punkcik życia na tle zachodzącego słońca.Klęcząc wiedział, że jest świadkiem.Zwiat leżał wokół niej i pod nią.Wszystko odpływało.Księżyc, który wspiąłsię nagle ponad wschodni horyzont mrożąc różę, bladł poprzez nią w miaręprzybierania, więc była gotowa.Odsunęła włosy z oczu i policzków.Zwisały daleko i nieruchomo jak cień wstudni; wisiały jak północ na jej prostych plecach.Brązowe dłonie przycisnęłyrzezby do piersi, a gdy uśmiech zaczął się rozwijać i brwi się nieco uniosły,wkroczyła w mroczną atmosferę, zaś księżyc i słońce bajecznie oświetliłyspadającą. Barquentine i SteerpikeNiewyjaśnione zniknięcie zarówno Lorda Sepulchrave'a jak i Sweltera było,oczywiście, brzemieniem Gormenjhast tkanką jego myśli od najpodlejszego zpomywaczy tego ostatniego do małżonki pierwszego.Zagadka była całkowita,bowiem nieznane było również miejsce pobytu Flaya.Nie było końca temu zagadnieniu.Długie korytarze szemrały od plotek.Byłonie do pomyślenia, aby tak niedobrana para mogła odejść razem.Odejść? Gdzieodejść? Nie było gdzie odejść.Podobnie nie do pomyślenia było, że odeszlipojedynczo i z tego samego powodu.Oczywiście, choroba hrabiego górowała w myślach hrabiny, Fuksji i doktora,więc przeprowadzono gruntowne poszukiwania pod kierunkiem Steerpike'a.Nieujawniły one najdrobniejszego śladu, choć z punktu widzenia Steerpike^ opłaciłysię, gdyż dostarczyły mu okazji wdarcia się do pokoi i sal, które od dawna pragnąłzbadać w związku ze swoją nową pozycją.Dziewiątego dnia poszukiwań Barquentine postanowił odwołać wysiłki, któretrwały nie tylko wbrew jego Baturze, lecz również wbrew naturze każdegoobywatela kamiennego lasu tarasowatego labiryntu spękanych uliczek.Już sama myśl, że głowa rodu stroni od swych obowiązków przez godzinę, byładostatecznie bluzniercza; to, że zniknął, przechodziło pojęcie.Przechodziło gniew.Cokolwiek mu się przydarzyło, jakakolwiek była przyczyna jego dezercji, nie byłowątpliwości jego wysokość był renegatem, nie tylko w oczach Barquentine'a, leczrównież (mgliście lub wyraznie) w oczach wszystkich.Było oczywiste, że trzeba prowadzić poszukiwania, lecz wszyscy zdawali sobiesprawę, że odnalezienie hrabiego stworzyłoby tak przykrą, tak szalenie delikatnąsytuację, iż byłoby korzystnie, gdyby jego zniknięcie pozostało tajemnicą.Przerażenie, z jakim Barquentine przyjął wiadomość, teraz, u schyłkudziewiątego dnia, ustąpiło miejsca kamiennej i nieugiętej nienawiści dowszystkiego, co łączy; z osobą poprzedniego pana, a jego szacunek dla hrabiego(jako potomka rodu) oddzielił się od uczuć względem samego człowieka.Sepulchrave zachował się jak zdrajca Nie było usprawiedliwienia.Jego choroba?Cóż to dla niego znaczyło? Nawet w chorobie był jednym z Groanów.W ciągu owych pierwszych dni po fatalnej wieści stał się potworem, gdygrasował po budynku, klnąc wszystkich, którzy przecięli mu drogę, badając pokójza pokojem i waląc kulą każdego, kogo uważał za opieszałego Jedyną pociechą dlaniego było to, że od samego początku Tytus będzie pod jego kontrolą i opieką.Obracał to na zwiędłym języku.Wywarły na nim wrażenie przygotowania Steerpike'a do poszukiwań, podczasktórych zmuszony był wejść w bliższy niż poprzednio kontakt z młodzieńcem.Nieprzepadali za sobą, lecz starzec począł odczuwać niechętny szacunek dlaskrupulatnego i szybkiego młodzieńca.Steerpike nie omieszkał zauważyćnajdrobniejszych tego oznak i je wygrywał.W dniu, kiedy na rozkaz Barquentine'austały poszukiwania, wezwano go do Sali Dokumentów Zastał tam Barquentine'a włachmanach siedzącego na krześle z wysokim oparciem, a przed nim nakamiennym stole mnóstwo ksiąg i papierów.Zdawało się, że jego splątana brodasiedzi na kamieniu pomiędzy pomarszczonymi dłońmi.Podbródek wysunął kuprzodowi, tak że jego napięta szyja wyglądała jakby zbudowana z paru kawałkówliny, paru kawałków szpagatu i sporej ilości sznurka.Po dobnie jak ojciec, głowęmiał pomarszczoną do granic możliwości, a oczy i usta całkiem znikały, gdy jezamykał.O stół wspierała się jego kula. Pan mnie wzywał? zapytał Steerpike od drzwi.Barquentine uniósł gorące, rozdrażnione oczy i opuścił pokreskowane kącikiust. Chodz no tutaj, ty wychrypiał.Steerpike ruszył do stołu, zbliżając się jakoś dziwnie, żwawo i bokiem.Napodłodze nie było dywanu, więc jego kroki dzwięczały sucho.Dotarłszy do stołu i stanąwszy naprzeciw starca, przechylił głowę na bok. Poszukiwanie skończone powiedział Barquentine. Odwołaj psy.Słyszysz?Splunął przez ramię.Steerpike skłonił się. %7ładnych nonsensów! warknął starczy głos. Na moje ciało, dość już tegowidzieliśmy.Zaczął się drapać przez okropną dziurę w szkarłatnych łachmanach.Podczastrwania owego zajęcia nastąpiła chwila ciszy.Steerpike zaczął przenosić ciężarciała na drugą nogę. Jak myślisz, gdzie idziesz? Stój spokojnie, ty szczurze nieszczęście, dobrze?Na ślepia matki, którą pochowałem zadem w górę, trzymaj się ziemi, chłopcze,trzymaj się ziemi. Włosy wokół ust zalepiły się śliną, gdy wymacywał kulę nakamiennym stole.Steerpike cmoknął.Zledził każdy ruch starca przed sobą i czekał na szczelinę wzbroi [ Pobierz całość w formacie PDF ]