[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już nie będę prowokować losu, mówiąc, że moje życie jest ide-alne, ale będzie dobrze. Dotknęła ręką brzucha. Wszystko nam sięułoży.Zebrani stuknęli się kieliszkami.Potem, wygodnie usadowieni w wi-klinowych fotelach, przyglądali się, jak Sarah rozpakowuje prezenty.Niechciała zawczasu znać płci dzieci, chociaż istniała taka możliwość.To niecoutrudniło wybór prezentów, lecz wszystkie okazały się bardzo przydatne,poczynając od trzymiesięcznego zapasu pieluszek po ozdobione przez bab-cię maleńkie tenisówki.Strona 312 z 422LRT2012-08-30 19:37:50Była głęboko wzruszona, przepełniona radością.Rozmawiano o wielurzeczach szansach Judy na otrzymanie zlecenia z wytwórni win na wy-konanie rzezby, zbliżającym się wyścigu rowerowym Birdie, pomysłach Vivna urządzenie domu.Gloria i Ruby oznajmiły, że wkrótce urządzają coś wrodzaju oficjalnych zaręczyn, więc wszyscy znowu podnieśli kieliszki. Tak szybko? dociekała Viv, która przyjazniła się z byłym mężemGlorii. Jesteś pewna, że tego chcesz? Czekałam na nią przez całe życie z powagą oświadczyła Gloria. No to super podsumowała ciocia May.Sarah z lekkim sercem uczestniczyła w tym wieczorze, z przyjemnościąprzysłuchiwała się wesołym rozmowom.Znalazła tu przyjaciół.Ludzi,którzy życzą jej jak najlepiej.Kiedy już wszyscy się rozeszli, poszła dokuchni, gdzie babcia i jej siostra starannie myły rodzinną porcelanę. Muszę prosić was o wybaczenie powiedziała. Zawsze uważa-łam, że te wasze klubowe spotkania są trochę nudne.Myliłam się.Teraz towidzę. Miło nam to słyszeć odparła babcia. Bardzo się cieszymy, że tuwróciłaś.Twoje dzieciątka to dla nas wielka radość. Liczę, że nauczycie je, jak być blizniętami. Niech tylko przyjdą na świat, od razu zaczniemy.Sarah dotknęła ręką wydatnego brzucha. Doktor Murray uważa, że jeśli dotrwam do trzydziestego szóstegotygodnia, to każdy następny dzień zwiększa szansę na bezproblemowy po-ród.O to będę się starać.Na dworze trzasnęły drwi samochodu.Blizniaczki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.Strona 313 z 422LRT2012-08-30 19:37:50 Pójdziesz zobaczyć, kto to?Sarah wyszła na ganek.Prezenty zapakowała już wcześniej i teraz ma-rzyła, by wrócić do domu i ułożyć się z uniesionymi nogami. Cześć, tato.Spózniłeś się na przyjęcie. Uśmiechnęła się, widzącjego minę. O to ci chodziło, co? Poddaję się bez bicia. Zjesz kawałek ciasta? Może pózniej.Jeszcze jeden prezent dla ciebie. Podał jej duże,płaskie pudło. Kupiłeś mi prezent? Nie powiedziałem, że kupiłem.Zaciekawiona usiadła na wiklinowej ławce.Rozwiązała wstążkę i unio-sła wieko.Głośno wypuściła powietrze.Nie mogła wydobyć z siebie głosu.Nawet nie mogła się poruszyć.W pudełku leżał ręcznie utkany szal z mię-ciutkiej wełny w kolorze rozkwitającej peonii.Zrobiony przez mamę.Od-cisnęła na nim swój ślad. Pomyślałem, że masz już wystarczająco dużo kocyków dla niemowląt szepnął tata. To jest dla ciebie.Ode mnie.i od mamy. Och, tato. Drżącymi rękami wyjęła złożony szal, przyłożyła go dotwarzy i wciągnęła powietrze, wyobrażając sobie, że w jego delikatnychsplotach czuje obecność mamy. Był na krosnach, prawda? spytała łamiącym się głosem. Tak.Przez lata nie mogłem się zdobyć, by go dotknąć.Może czekał naodpowiednią chwilę.Poprosiłem Florence ze sklepu z włóczkami, by po-mogła mi go skończyć.Od razu poznasz moją robotę.Strona 314 z 422LRT2012-08-30 19:37:51 To bardzo dobrze.Będzie ślad, gdzie mama skończyła, a ty zacząłeś. Zarzuciła szal na ramiona, westchnęła cicho.To jak objęcie mamy.Zawsze będzie za nią tęskniła, ta bolesna tęsknota nigdy nie przeminie.Ale też zawsze będzie czuła jej miłość. Dziękuję, tato. Popatrzyła na jego ogorzałą od wiatru i słońca,pooraną zmarszczkami twarz.Teraz zrozumiała, że przez te wszystkie latatata zawsze ją kochał, tylko nie umiał tego okazać.Wreszcie nauczyli sięwzajemnej bliskości. %7łałuję, że byłam taką niewdzięczną nastolatką, nie doceniałam tego,co.Tata otulił ją mocniej szalem. Wyglądasz tak samo jak ona.Mówisz jak ona.Kiedy na ciebie patrzę,widzę ją rzekł głosem nabrzmiałym emocją i za każdym razem sercemi krwawi.Poczuła jego ból, skrywane cierpienie.Dopiero teraz zaczęła go w pełnirozumieć.Rozpaczała, bo jej małżeństwo nie przetrwało próby, lecz tatastracił dużo więcej niż ona żonę, przyjaciółkę, towarzyszkę życia. Tak mi przykro, tato.Trzeba było mi wcześniej powiedzieć. Teraz ci to mówię.Myliłem się.Nie jesteś nią, jesteś po prostu sobą.Ibardzo chcę, byś z nami została.Usiadł obok niej, a ona oparła policzek na jego ramieniu. Jesteś w porządku, tato wyszeptała.Potargał ją po włosach. To u nas rodzinne.W milczeniu spoglądali na rozciągający się przed nimi ocean.Lekkiwiatr łagodnie przesuwał płynące łódki.Strona 315 z 422LRT2012-08-30 19:37:51 Chcę cię o coś spytać. Nie ma sprawy. Poszedłbyś ze mną do szkoły rodzenia? Co byś na to powiedział?Tata znieruchomiał, po chwili odetchnął głęboko. Groza.Serce się jej ścisnęło. Potrzebny mi ktoś, kto by mi towarzyszył.Nie musiałbyś być przyporodzie, ale fajnie byłoby razem się uczyć, trenować. Nie dałaś mi skończyć.Powiedziałem, że to dla mnie groza.I duma.Skarbie, wszystko dla ciebie zrobię.Wiesz o tym.Strona 316 z 422LRT2012-08-30 19:37:52ROZDZIAA TRZYDZIESTY DRUGISarah nie mogła spać.Nie było to nic nowego, bo od dawna miałaproblemy ze snem.Na ostatniej cotygodniowej kontroli u lekarza dzieciważyły po dwa siedemset i nadal rosły, zajmując coraz więcej miejsca.Leżała, wpatrując się w sufit, spocona jak mysz, rozdrażniona i wyczer-pana.Skóra na brzuchu swędziała niemożliwie,.pęcherz prawie eks-plodował.Miała już dość.Do tych przykrych odczuć dołączał się lęk;gdyby nie była tak ciężka i niezgrabna, wstałaby i chodziłaby od ściany dościany.Choć lekarka zapewniała, że ciąża rozwija się prawidłowo, Sarah niemogła wyzbyć się obaw, zadręczała się myślami o możliwych komplika-cjach.Polegiwanie w łóżku, zalecone przez lekarkę, dodatkowo pogar-szało jej stan ducha.Przez długie godziny roztrząsała potencjalne zagro-żenia, nie mogła odepchnąć od siebie złych myśli.Wryły się jej w pamięćrzeczy, o których mówiono w szkole rodzenia: przedwczesny poród, stanprzedrzucawkowy, problemy z pępowiną, uszkodzenia płodu.Przerażałoją, że jedno z blizniąt może umrzeć i zostać wchłonięte przez organizmmatki, nie pozostawiając po sobie śladu.Podobno zdarzały się takieprzypadki.Doktor Murray zaklinała się, że na tym etapie ciąży na pewnotak się nie stanie, jednak to nie uspokajało Sarah.Wszystko było powo-dem do zdenerwowania zdrowie dzieci, komplikacje, trudny poród,cesarka.Czy obudzi się, gdy któreś z dzieci zacznie płakać? Z lękiemzastanawiała się, gdzie będą mieszkać.Co będzie z ubezpieczeniem me-dycznym?Dzięki staraniom Birdie miała zapewnione wysokie alimenty, jednakzdawała sobie sprawę, że to nie wystarczy.Będzie musiała zarabiać naStrona 317 z 422LRT2012-08-30 19:37:52utrzymanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Już nie będę prowokować losu, mówiąc, że moje życie jest ide-alne, ale będzie dobrze. Dotknęła ręką brzucha. Wszystko nam sięułoży.Zebrani stuknęli się kieliszkami.Potem, wygodnie usadowieni w wi-klinowych fotelach, przyglądali się, jak Sarah rozpakowuje prezenty.Niechciała zawczasu znać płci dzieci, chociaż istniała taka możliwość.To niecoutrudniło wybór prezentów, lecz wszystkie okazały się bardzo przydatne,poczynając od trzymiesięcznego zapasu pieluszek po ozdobione przez bab-cię maleńkie tenisówki.Strona 312 z 422LRT2012-08-30 19:37:50Była głęboko wzruszona, przepełniona radością.Rozmawiano o wielurzeczach szansach Judy na otrzymanie zlecenia z wytwórni win na wy-konanie rzezby, zbliżającym się wyścigu rowerowym Birdie, pomysłach Vivna urządzenie domu.Gloria i Ruby oznajmiły, że wkrótce urządzają coś wrodzaju oficjalnych zaręczyn, więc wszyscy znowu podnieśli kieliszki. Tak szybko? dociekała Viv, która przyjazniła się z byłym mężemGlorii. Jesteś pewna, że tego chcesz? Czekałam na nią przez całe życie z powagą oświadczyła Gloria. No to super podsumowała ciocia May.Sarah z lekkim sercem uczestniczyła w tym wieczorze, z przyjemnościąprzysłuchiwała się wesołym rozmowom.Znalazła tu przyjaciół.Ludzi,którzy życzą jej jak najlepiej.Kiedy już wszyscy się rozeszli, poszła dokuchni, gdzie babcia i jej siostra starannie myły rodzinną porcelanę. Muszę prosić was o wybaczenie powiedziała. Zawsze uważa-łam, że te wasze klubowe spotkania są trochę nudne.Myliłam się.Teraz towidzę. Miło nam to słyszeć odparła babcia. Bardzo się cieszymy, że tuwróciłaś.Twoje dzieciątka to dla nas wielka radość. Liczę, że nauczycie je, jak być blizniętami. Niech tylko przyjdą na świat, od razu zaczniemy.Sarah dotknęła ręką wydatnego brzucha. Doktor Murray uważa, że jeśli dotrwam do trzydziestego szóstegotygodnia, to każdy następny dzień zwiększa szansę na bezproblemowy po-ród.O to będę się starać.Na dworze trzasnęły drwi samochodu.Blizniaczki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.Strona 313 z 422LRT2012-08-30 19:37:50 Pójdziesz zobaczyć, kto to?Sarah wyszła na ganek.Prezenty zapakowała już wcześniej i teraz ma-rzyła, by wrócić do domu i ułożyć się z uniesionymi nogami. Cześć, tato.Spózniłeś się na przyjęcie. Uśmiechnęła się, widzącjego minę. O to ci chodziło, co? Poddaję się bez bicia. Zjesz kawałek ciasta? Może pózniej.Jeszcze jeden prezent dla ciebie. Podał jej duże,płaskie pudło. Kupiłeś mi prezent? Nie powiedziałem, że kupiłem.Zaciekawiona usiadła na wiklinowej ławce.Rozwiązała wstążkę i unio-sła wieko.Głośno wypuściła powietrze.Nie mogła wydobyć z siebie głosu.Nawet nie mogła się poruszyć.W pudełku leżał ręcznie utkany szal z mię-ciutkiej wełny w kolorze rozkwitającej peonii.Zrobiony przez mamę.Od-cisnęła na nim swój ślad. Pomyślałem, że masz już wystarczająco dużo kocyków dla niemowląt szepnął tata. To jest dla ciebie.Ode mnie.i od mamy. Och, tato. Drżącymi rękami wyjęła złożony szal, przyłożyła go dotwarzy i wciągnęła powietrze, wyobrażając sobie, że w jego delikatnychsplotach czuje obecność mamy. Był na krosnach, prawda? spytała łamiącym się głosem. Tak.Przez lata nie mogłem się zdobyć, by go dotknąć.Może czekał naodpowiednią chwilę.Poprosiłem Florence ze sklepu z włóczkami, by po-mogła mi go skończyć.Od razu poznasz moją robotę.Strona 314 z 422LRT2012-08-30 19:37:51 To bardzo dobrze.Będzie ślad, gdzie mama skończyła, a ty zacząłeś. Zarzuciła szal na ramiona, westchnęła cicho.To jak objęcie mamy.Zawsze będzie za nią tęskniła, ta bolesna tęsknota nigdy nie przeminie.Ale też zawsze będzie czuła jej miłość. Dziękuję, tato. Popatrzyła na jego ogorzałą od wiatru i słońca,pooraną zmarszczkami twarz.Teraz zrozumiała, że przez te wszystkie latatata zawsze ją kochał, tylko nie umiał tego okazać.Wreszcie nauczyli sięwzajemnej bliskości. %7łałuję, że byłam taką niewdzięczną nastolatką, nie doceniałam tego,co.Tata otulił ją mocniej szalem. Wyglądasz tak samo jak ona.Mówisz jak ona.Kiedy na ciebie patrzę,widzę ją rzekł głosem nabrzmiałym emocją i za każdym razem sercemi krwawi.Poczuła jego ból, skrywane cierpienie.Dopiero teraz zaczęła go w pełnirozumieć.Rozpaczała, bo jej małżeństwo nie przetrwało próby, lecz tatastracił dużo więcej niż ona żonę, przyjaciółkę, towarzyszkę życia. Tak mi przykro, tato.Trzeba było mi wcześniej powiedzieć. Teraz ci to mówię.Myliłem się.Nie jesteś nią, jesteś po prostu sobą.Ibardzo chcę, byś z nami została.Usiadł obok niej, a ona oparła policzek na jego ramieniu. Jesteś w porządku, tato wyszeptała.Potargał ją po włosach. To u nas rodzinne.W milczeniu spoglądali na rozciągający się przed nimi ocean.Lekkiwiatr łagodnie przesuwał płynące łódki.Strona 315 z 422LRT2012-08-30 19:37:51 Chcę cię o coś spytać. Nie ma sprawy. Poszedłbyś ze mną do szkoły rodzenia? Co byś na to powiedział?Tata znieruchomiał, po chwili odetchnął głęboko. Groza.Serce się jej ścisnęło. Potrzebny mi ktoś, kto by mi towarzyszył.Nie musiałbyś być przyporodzie, ale fajnie byłoby razem się uczyć, trenować. Nie dałaś mi skończyć.Powiedziałem, że to dla mnie groza.I duma.Skarbie, wszystko dla ciebie zrobię.Wiesz o tym.Strona 316 z 422LRT2012-08-30 19:37:52ROZDZIAA TRZYDZIESTY DRUGISarah nie mogła spać.Nie było to nic nowego, bo od dawna miałaproblemy ze snem.Na ostatniej cotygodniowej kontroli u lekarza dzieciważyły po dwa siedemset i nadal rosły, zajmując coraz więcej miejsca.Leżała, wpatrując się w sufit, spocona jak mysz, rozdrażniona i wyczer-pana.Skóra na brzuchu swędziała niemożliwie,.pęcherz prawie eks-plodował.Miała już dość.Do tych przykrych odczuć dołączał się lęk;gdyby nie była tak ciężka i niezgrabna, wstałaby i chodziłaby od ściany dościany.Choć lekarka zapewniała, że ciąża rozwija się prawidłowo, Sarah niemogła wyzbyć się obaw, zadręczała się myślami o możliwych komplika-cjach.Polegiwanie w łóżku, zalecone przez lekarkę, dodatkowo pogar-szało jej stan ducha.Przez długie godziny roztrząsała potencjalne zagro-żenia, nie mogła odepchnąć od siebie złych myśli.Wryły się jej w pamięćrzeczy, o których mówiono w szkole rodzenia: przedwczesny poród, stanprzedrzucawkowy, problemy z pępowiną, uszkodzenia płodu.Przerażałoją, że jedno z blizniąt może umrzeć i zostać wchłonięte przez organizmmatki, nie pozostawiając po sobie śladu.Podobno zdarzały się takieprzypadki.Doktor Murray zaklinała się, że na tym etapie ciąży na pewnotak się nie stanie, jednak to nie uspokajało Sarah.Wszystko było powo-dem do zdenerwowania zdrowie dzieci, komplikacje, trudny poród,cesarka.Czy obudzi się, gdy któreś z dzieci zacznie płakać? Z lękiemzastanawiała się, gdzie będą mieszkać.Co będzie z ubezpieczeniem me-dycznym?Dzięki staraniom Birdie miała zapewnione wysokie alimenty, jednakzdawała sobie sprawę, że to nie wystarczy.Będzie musiała zarabiać naStrona 317 z 422LRT2012-08-30 19:37:52utrzymanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]