[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ino[2565] me ostaw przy sobie, a służyła ci będę za tego psa wiernego, za tę ostatnią dziewkę!Jęczała rzewliwymi słowy, rwanymi ze samego dna udręczonej duszy.A Mateusz wił się jakby w kleszczach i jak mógł, wykręcał się od stanowczej odpowiedzi zbywając ją całunkami a przygłaskaniem i przytakując wszystkiemu, co jeno[2566] chciała, rozglądał się trwożniej i niecierpliwiej, gdyż mu się uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.Ale w jakiejś minucie Tereska przejrzawszy prawdę do dna odepchnęła go od siebie i zakrzyczała, bijąc słowami kieby[2567] biczem:— Cyganisz jak pies! Zawdyś me ocyganiał! Już me teraz nie zwiedziesz! Strach ci Jaśkowego kija, to się wijesz kiej[2568] ta przydeptana glista! A ja mu zawierzyłam jak komu najlepszemu! Mój Boże, mój Boże! A Jasiek taki poczciwy, nawiózł mi podarunków, nigdy mi nie powiedział marnego słowa i ja mu tak odpłaciłam.I takiemu przeniewiercy zawierzyłam, takiemu zbójowi! takiemu psu! Idź se za Jagusią! — zawrzeszczała przyskakując do niego z pięściami — idź, i niech was pożeni hycel, pasujeta do siebie, lakudra i złodziej.Padła na ziemię zanosząc się strasznym, obłąkanym płaczem.Mateusz stał nad nią, nie wiedząc, co począć, matka chlipała kajś[2569] pod ścianą, gdy wyszedł ze sadu Jasiek i przystąpiwszy do żony jął jej szeptać tkliwe, przesiąkłe łzami, a pełne dobrości słowa:— Chodź do dom, chodź, sieroto.Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, masz ty już dosyć za swoje, chodź, żono.Wziął ją na ręce i przeniósłszy na przełaz krzyknął do Mateusza:— Pókim żyw, to ci jej krzywdy nie daruję, tak mi dopomóż, Panie Boże!Mateusz milczał, dusił go wstyd i zalewał mu serce taką gorzkością i taką dojmującą udręką, że poniósł się do karczmy i pił przez całą noc.Cała historia migiem się rozniesła po wsi, a ku niemałemu podziwowi, z wielkim też uważaniem rozpowiadali o Jaśkowym postąpieniu.— Ze świecą nie najdzie takiego drugiego — mówiły rozrzewnione kobiety, srodze przy tym powstając na Tereskę, ale Jagustynka zapalczywie broniła.— Tereska niewinowata[2570]! — wrzeszczała po różnych opłotkach, kaj jeno posłyszała, że bierą[2571] ją na ozory — smarkul to był jeszcze, kiej[2572] Jaśka wzieni[2573] do wojska, ostała sama jedna, nawet przez[2574] dziecka, to i nie dziwota, co bez[2575] tyla roków zacniło się[2576] jej za chłopem.Żadna by nie przetrzymała takiego postu.A Mateusz zwietrzył kiej[2577] pies i dalejże bakę świecić[2578], cudeńka prawić, na muzykę prowadzić, jaże[2579] i głupią zdurzył[2580].— Że to nie ma sądu na takich zwodzicieli — westchnęła któraś.— Łeb mu już lenieje, a za kobietami jeszcze ciągnie.— Kawalerska sierota, to kajże się pożywi, jak nie z cudzego — kpili parobcy.— Mateusz też niewinowaty, nie wiecie to, że jak suczka nie da, to i piesek nie weźmie! — zaśmiał się Stacho Płoszka i dziw go za to nie pobiły.Ale wnet przestali o tym deliberować[2581], gdyż żniwa były za pasem, dnie szły wybrane, suche i upalne, po wzgórkach żyta jakby się prosiły o kosy, a jęczmiona już dochodziły, to co dnia ktosik wychodził penetrować pola, zaś bogatsze już się oglądali za najemnikiem.Zaś na pierwszego ruszył organista, wywiódłszy do żniwa kilkanaście kobiet, stanęła do sierpa nawet sama organiścina, wzięły żąć i córki, a stary miał nad wszystkim czuwające oko.Jasio przyleciał dopiero po mszy i niedługo się cieszył żniwami, bo skoro jeno[2582] podniesła się przypołudniowa spieka, wypędziła go matka, żeby se głowy nie przepalił na słońcu.— Poszuka se cienia u Jagusi, w to mu graj — warknęła za nim Kozłowa.W domu jednak było mu gorąco, nudnie i muchy tak cięły zapamiętale, że wybrał się na wieś i przechodząc koło Kłębów dosłyszał jakieś przyduszone jęki, rozchodzące się z wywartej na rozcież chałupy.Jagata leżała w sieniach pod progiem, w izbie było pusto, cały bowiem dom poszedł do żniwa.Przeniósł ją do izby, położył na łóżko, napoił i tak cucił, jaże przyszła nieco do siebie i otworzyła załzawione oczy.— Dyć już kończę, paniczku — uśmiechnęła się kiej rozbudzone dziecko.Chciał zaraz bieżyć po księdza, przytrzymała go za sutannę.— Panienka mi dzisia rzekła: „Gotuj się na jutro, duszo umęczona!”.Mam czas jeszcze, paniczku! Jutro.dzięki ci, Boże miłosierny, dzięki! — jąkała coraz słabiej, prześmiech zatlił się na jej wargach, złożyła ręce i zapatrzona kajś[2583], w jakoweś dalekości, zapadła jakby w głęboką duszną modlitwę, a Jasio, rozumiejąc, co[2584] już zaczęło się konanie, poleciał zwoływać Kłębów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •