[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlaczego?– Dla seksu.Uprawialiśmy seks.– W porządku – odparłem.– Jest pani prostytutką, zgadza się?Dobrze było od razu wyjaśnić tę sprawę, na wypadek gdyby Kihlberg o tym wiedział.Ławnicy wyprostowali się na krzesłach, natychmiast bardziej zaciekawieni.Sølvi Hansen trochę się zaczerwieniła, ale mocnym głosem przytaknęła.Opowiedziała o swoim komputerowym dzienniku.Potwierdziła, że rozpoznaje Slava.– Nie jestem pewna, jak długo u mnie był – zeznała.– Chyba do wpół do drugiej.Przyszedł około północy.Podziękowałem jej, a Kihlberg nie miał pytań.Gdy drobnym krokiem opuszczała miejsce dla świadków, wyglądała jak młoda gospodyni domowa.– Taksówkarz – powiedział głośno Kåre Moss, co zabrzmiało jak okrzyk wojenny.Miał rzadkie włosy i krągły brzuch, a do tego emanował agresywną pewnością siebie, tak typową dla tej grupy zawodowej.Jednak jego zeznanie było całkiem niezłe.Potwierdził, że wspomnianego wieczoru odebrał pasażera od Sølvi Hansen.– Tak, zgadza się.To był on.– Machnął ręką w stronę Slava.– Odebrałem go od Sølvi i wysadziłem zaraz za mostem w drodze do miasta.– Czy zwrócił pan na coś uwagę? Pamięta pan może, czy był zamknięty w sobie, czy w dobrym nastroju.?– No, nie wiem.– Zaśmiał się hałaśliwie.– Był u Sølvi, to na pewno czuł się świetnie.Nikt inny na sali sądowej się nie uśmiechnął.Rozejrzałem się wokół i wśród publiczności dostrzegłem Evę Kaufmann.Podążyłem za jej wzrokiem.Wpatrywała się w Slava.Znów skupiłem się na świadku.– Pamięta pan, kiedy go pan wysadził?– Wiem, kiedy go wysadziłem.Sześć minut po drugiej.Na końcu mostu.Mam to zapisane na rejestratorze.Zaczął grzebać w kieszeni na piersi, ale podziękowałem mu, mówiąc, że otrzymałem kopię, którą przedstawię sądowi.Kihlberg przejrzał notatki, po czym wstał.– Wysoki sądzie, chciałbym powołać kolejnego świadka.Przewodniczący popatrzył na niego z niechęcią.– Otrzymaliśmy nowe informacje.Trzeba będzie znów wezwać patologa sądowego, aby przedstawić mu nowe dane.Kolle nieco się zirytował, ale Kihlberg obstawał przy swoim.Zaprotestowałem, choć wiedziałem, że nic to nie da.Kolle pomyślał chwilę, cicho skonsultował się z pozostałymi sędziami i zwrócił się do Kihlberga.– Nie jestem tym zachwycony, panie prokuratorze.Pana zadaniem jest zadawać świadkom niezbędne pytania wtedy, kiedy są tu obecni.Ale – zerknął na zegarek – wszystko przebiega zgodnie z planem.Pozwolę na to, pod warunkiem że sprowadzi tu pan świadka.w trzy kwadranse.Wznowimy posiedzenie o wpół do dwunastej.Opuścił salę, odprowadzany łopotem togi.Patolog sądowy tym razem nie czuł się tak pewnie.Kihlberg uprzedził go o nowych informacjach.Na pytanie prokuratora lekarz natychmiast oświadczył, że to całkiem możliwe, iż śmierć nastąpiła po godzinie drugiej w nocy.Teraz to ja go męczyłem.– Dlaczego zmienił pan zeznanie?– Nie uważam, abym je zmienił.– Podczas swojej poprzedniej wizyty w sądzie odpowiedział pan na moje pytanie, że śmierć nastąpiła między godziną pierwszą a drugą w nocy.– Udałem, że czytam z notatek.– Teraz twierdzi pan, że zgon równie dobrze mógł mieć miejsce po drugiej.To chyba zmiana zdania, czyż nie?– Może się tak wydawać, ale.– wykręcał się.– Zgadza się, może.– Proszę posłuchać, to.to nie jest nauka ścisła, chyba już wcześniej dałem to do zrozumienia.– Tak.Dlatego nie podał pan dokładnego momentu zgonu, tylko powiedział, że nastąpił on między pierwszą a drugą.Ale to już nieaktualne?– W pewnym sensie jeszcze tak.– Więc możliwe, że śmierć jednak nie nastąpiła po drugiej?Załamał dłonie z wyrazem zwątpienia na twarzy.– Tak.Tak, możliwe.Chodzi mi o to, że najprawdopodobniej nastąpiła między pierwszą a drugą, jednak nie można wykluczyć, że później.– Ach tak.Zatem możemy stwierdzić, że to niewykluczone, iż zgon miał miejsce po drugiej, ale raczej jest to mało prawdopodobne?– Tak – przyznał.Po prostu chciał już mieć to z głowy.Zrobiłby wszystko, bym przestał go indagować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.– Dlaczego?– Dla seksu.Uprawialiśmy seks.– W porządku – odparłem.– Jest pani prostytutką, zgadza się?Dobrze było od razu wyjaśnić tę sprawę, na wypadek gdyby Kihlberg o tym wiedział.Ławnicy wyprostowali się na krzesłach, natychmiast bardziej zaciekawieni.Sølvi Hansen trochę się zaczerwieniła, ale mocnym głosem przytaknęła.Opowiedziała o swoim komputerowym dzienniku.Potwierdziła, że rozpoznaje Slava.– Nie jestem pewna, jak długo u mnie był – zeznała.– Chyba do wpół do drugiej.Przyszedł około północy.Podziękowałem jej, a Kihlberg nie miał pytań.Gdy drobnym krokiem opuszczała miejsce dla świadków, wyglądała jak młoda gospodyni domowa.– Taksówkarz – powiedział głośno Kåre Moss, co zabrzmiało jak okrzyk wojenny.Miał rzadkie włosy i krągły brzuch, a do tego emanował agresywną pewnością siebie, tak typową dla tej grupy zawodowej.Jednak jego zeznanie było całkiem niezłe.Potwierdził, że wspomnianego wieczoru odebrał pasażera od Sølvi Hansen.– Tak, zgadza się.To był on.– Machnął ręką w stronę Slava.– Odebrałem go od Sølvi i wysadziłem zaraz za mostem w drodze do miasta.– Czy zwrócił pan na coś uwagę? Pamięta pan może, czy był zamknięty w sobie, czy w dobrym nastroju.?– No, nie wiem.– Zaśmiał się hałaśliwie.– Był u Sølvi, to na pewno czuł się świetnie.Nikt inny na sali sądowej się nie uśmiechnął.Rozejrzałem się wokół i wśród publiczności dostrzegłem Evę Kaufmann.Podążyłem za jej wzrokiem.Wpatrywała się w Slava.Znów skupiłem się na świadku.– Pamięta pan, kiedy go pan wysadził?– Wiem, kiedy go wysadziłem.Sześć minut po drugiej.Na końcu mostu.Mam to zapisane na rejestratorze.Zaczął grzebać w kieszeni na piersi, ale podziękowałem mu, mówiąc, że otrzymałem kopię, którą przedstawię sądowi.Kihlberg przejrzał notatki, po czym wstał.– Wysoki sądzie, chciałbym powołać kolejnego świadka.Przewodniczący popatrzył na niego z niechęcią.– Otrzymaliśmy nowe informacje.Trzeba będzie znów wezwać patologa sądowego, aby przedstawić mu nowe dane.Kolle nieco się zirytował, ale Kihlberg obstawał przy swoim.Zaprotestowałem, choć wiedziałem, że nic to nie da.Kolle pomyślał chwilę, cicho skonsultował się z pozostałymi sędziami i zwrócił się do Kihlberga.– Nie jestem tym zachwycony, panie prokuratorze.Pana zadaniem jest zadawać świadkom niezbędne pytania wtedy, kiedy są tu obecni.Ale – zerknął na zegarek – wszystko przebiega zgodnie z planem.Pozwolę na to, pod warunkiem że sprowadzi tu pan świadka.w trzy kwadranse.Wznowimy posiedzenie o wpół do dwunastej.Opuścił salę, odprowadzany łopotem togi.Patolog sądowy tym razem nie czuł się tak pewnie.Kihlberg uprzedził go o nowych informacjach.Na pytanie prokuratora lekarz natychmiast oświadczył, że to całkiem możliwe, iż śmierć nastąpiła po godzinie drugiej w nocy.Teraz to ja go męczyłem.– Dlaczego zmienił pan zeznanie?– Nie uważam, abym je zmienił.– Podczas swojej poprzedniej wizyty w sądzie odpowiedział pan na moje pytanie, że śmierć nastąpiła między godziną pierwszą a drugą w nocy.– Udałem, że czytam z notatek.– Teraz twierdzi pan, że zgon równie dobrze mógł mieć miejsce po drugiej.To chyba zmiana zdania, czyż nie?– Może się tak wydawać, ale.– wykręcał się.– Zgadza się, może.– Proszę posłuchać, to.to nie jest nauka ścisła, chyba już wcześniej dałem to do zrozumienia.– Tak.Dlatego nie podał pan dokładnego momentu zgonu, tylko powiedział, że nastąpił on między pierwszą a drugą.Ale to już nieaktualne?– W pewnym sensie jeszcze tak.– Więc możliwe, że śmierć jednak nie nastąpiła po drugiej?Załamał dłonie z wyrazem zwątpienia na twarzy.– Tak.Tak, możliwe.Chodzi mi o to, że najprawdopodobniej nastąpiła między pierwszą a drugą, jednak nie można wykluczyć, że później.– Ach tak.Zatem możemy stwierdzić, że to niewykluczone, iż zgon miał miejsce po drugiej, ale raczej jest to mało prawdopodobne?– Tak – przyznał.Po prostu chciał już mieć to z głowy.Zrobiłby wszystko, bym przestał go indagować [ Pobierz całość w formacie PDF ]