[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc majordostał szmergla i już jest na tropie, czego? Ja nieśmiałopytam, CZEGO? Szajki zboczeńców, trucicieli-amatorów,sprawców zbrodni doskonałej? Boki zrywać albo płakać.Niech spuchnę, jeżeli Lisek zgodzi się na te szaleństwa.Szczęście, że jeszcze jest ktoś nad majorem, kto ma jako takorówno pod sufitem.Inspektor nie poczuł się dotknięty obcesową krytykąCieślika.Porucznikowi rzeczywiście pomysł majora wydawałsię chybiony, poza tym bronił się przed nieefektowną iżmudną pracą, bowiem nie wierzył w jej wyniki.1- Lis nie znosi strzelania z armat do wróbli! - zasłaniał sięwywiadowca autorytetem pułkownika.- A major właśnie tochce robić.Korosz rozmyślał o tym, co głośno powiedział Cieślik.Czy Liszgodzi się na jego eksperymenty? Ale pułkownik wysłuchałprojektu inspektora.- Andrzej, odpowiedz mi na jedno pytanie - poprosiłspokojnie.- Czy wiesz, co pragniesz tą drogą uzyskać? Jakimasz cel? Przyjmę hipotezę nawet najbardziej fantastyczną,ale żeby przynajmniej była.- Chcę dowiedzieć się, jaki jest związek między zatruciemKowalskiej i preparowanym kakao firmy Veneer, napademna Holendra i włamaniami do sklepów oraz wykupowaniemkakao przez handlarzy z bazaru - odpowiedział major.- A jeżeli to nie ma ze sobą żadnego związku?Inspektor milczał.- Przecież ty nie bardzo umiesz sprecyzować, o co ci chodzi,jakie masz podejrzenia?- Masz rację - szczerze przyznał major.- Natomiast jestemgłęboko przeświadczony, że Kowalska zatruła się dziwniespreparowanym kakao i ten preparat na pewno niczym nieprzypominał mieszanki, którą mi pokazywał Brożek.- Andrzej - westchnął Lis - dobrze, dam ci wolną rękę w tejsprawie.- Chcę mieć środki na przeprowadzenie poszukiwań przezmiesiąc - spojrzał na wyraz twarzy Lisa i zmniejszył czas dodwóch tygodni.- Jeżeli przez ten okres nie trafię na śladpreparatu, zaniecham dalszej roboty.Nie wspomnę o tymcholernym kakao.Słowo!- Bierz Cieślika na miesiąc - zgodził się pułkownik.- Ale potym terminie, jeżeli w dalszym ciągu będziesz tyle wiedział,co teraz, naprawdę więcej nie chcę o tym słyszeć - podkreśliłstanowczo.- Stary zwariował! - orzekł Cieślik, gdy usłyszał od majorawiadomość o udzieleniu przez pułkownika zgody naproponowane eksperymenty.3.TRUCICIELE?- Panie Hilarczyk, jak pragnę zdrowia, skąd pan to kakaowytrzasnął? - zapytał Antczak i wręczył Tacie zostawioneprzez Kowalskiego pudełko.- Czy ja pana wypytuję skąd pan bierze towar? - zdziwił siępaser.- Pan mnie zle zrozumiał, panie Hilarczyk - skwapliwie za-strzegł się handlarz i opowiedział o chorobie AmeliiKowalskiej, dodając swoje niewesołe przewidywania w tejsprawie na przyszłość.- To nie z przeżarcia - podkreślił.- Z przeżarcia nigdy niewyjdzie ciężkie zatrucie i pompowanie walizki, naj wyżejniestrawność, zgaga lub kolka.- Masz jeszcze to kakao? - dowiadywał się Tata.- Wszystko poszło - westchnął straganiarz i znowu zalała gofala niepokoju, gdy wyobraził sobie innych zatrutychklientów.- Antczak, wypuść cykorię, nie wiadomo, od czego babskozachorowało.Jeżeli mogła zjeść za jednym przysiademplacek prawie z kilograma kakao, to równie dobrze mogłaprzed tym opchnąć pęto nieświeżej kiełbasy albo swędliwegodorsza.Legendę na towar masz, towar sprzedałeś.- Oddałem facetowi forsę, żeby się nie rzucał - westchnąłmnąc czapkę.Hilarczyk wyjął banknoty i podał je handlarzowi.Tamtenwzbraniał się, ale w końcu pieniądze przyjął.- Nie martw się - powiedział paser na pożegnanie -rozejdzie się ta chryja po kościach.Szpital nie ma obowiązkumeldowania milicji o każdym płukaniu żołądka.Antczak opuścił mieszkanie na Brzeskiej znaczniepodniesiony na duchu.Gdy Hilarczyk został sam, przysunął pudełko pozostawioneprzez handlarza.Otworzył wieczko i roztarł w palcach brązowypył.Powąchał, szczyptę długo smakował na języku.Anizapachem, ani smakiem nie różniło się od zwykłego kakao,niczym nie zdradzało swoich trujących właściwości.Hilarczyk zrozumiał, że klientka Antczaka zatruła się właśnietym.Nie miał jednak najmniejszego zamiaru dzielić się zkimkolwiek swoim domysłem, a już najmniej z handlarzem.Do całej wiedzy Hilarczyka o kakao marki Veneer zrabowa-nym Holendrowi doszło nowe odkrycie; kakao zawierałotrujące właściwości.Doktor Brożek, ten badylarz z Mokotowa - rozmyślał Tata -musiał również o tym wiedzieć.Zdawał sobie sprawę zmorderczych cech tego artykułu, dlatego tak uporczywie i zawszelką cenę chciał odzyskać wszystkie, co do jednego, fatalnepudełka.Tata pogrążył się w głębokiej zadumie; jego myślpracowała intensywnie, szukając logicznych rozwiązań zagadkitajemniczego kakao.W jakim celu - medytował dalej Tata - facet podejmuje dalekąpodróż, jedzie z Holandii przez kilka granic i taszczy zatrutyartykuł do Warszawy? Ale ci gówniarze im zamieszali, awłaściwie to ta bezczelna mordka - pomyślał o Magdzie.To są badylarze - dumał Hilarczyk.Brożek podobno hodujenie tylko szczypiorek, ale i storczyki.Musi mieć z nich nielichydochód.Gdzie on je sprzedaje? - Tata żałował, że nie mapojęcia o odbiorcach orchidei Brożka.Postanowił więc dowiedzieć się czegoś bliższego o storczyko-wym rynku.Dlaczego jednak Brożek, chciał uniknąć ingerencji milicji wswoje sprawy? - męczył się Tata.Prawdopodobnie zatrute kakao służy do celów, które znanesą tylko ogrodnikowi i temu Holendrowi, i nikt inny nawetsię tego nie domyśla.Jedno jest pewne, że za wszelką cenęstrzegą swej tajemnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Więc majordostał szmergla i już jest na tropie, czego? Ja nieśmiałopytam, CZEGO? Szajki zboczeńców, trucicieli-amatorów,sprawców zbrodni doskonałej? Boki zrywać albo płakać.Niech spuchnę, jeżeli Lisek zgodzi się na te szaleństwa.Szczęście, że jeszcze jest ktoś nad majorem, kto ma jako takorówno pod sufitem.Inspektor nie poczuł się dotknięty obcesową krytykąCieślika.Porucznikowi rzeczywiście pomysł majora wydawałsię chybiony, poza tym bronił się przed nieefektowną iżmudną pracą, bowiem nie wierzył w jej wyniki.1- Lis nie znosi strzelania z armat do wróbli! - zasłaniał sięwywiadowca autorytetem pułkownika.- A major właśnie tochce robić.Korosz rozmyślał o tym, co głośno powiedział Cieślik.Czy Liszgodzi się na jego eksperymenty? Ale pułkownik wysłuchałprojektu inspektora.- Andrzej, odpowiedz mi na jedno pytanie - poprosiłspokojnie.- Czy wiesz, co pragniesz tą drogą uzyskać? Jakimasz cel? Przyjmę hipotezę nawet najbardziej fantastyczną,ale żeby przynajmniej była.- Chcę dowiedzieć się, jaki jest związek między zatruciemKowalskiej i preparowanym kakao firmy Veneer, napademna Holendra i włamaniami do sklepów oraz wykupowaniemkakao przez handlarzy z bazaru - odpowiedział major.- A jeżeli to nie ma ze sobą żadnego związku?Inspektor milczał.- Przecież ty nie bardzo umiesz sprecyzować, o co ci chodzi,jakie masz podejrzenia?- Masz rację - szczerze przyznał major.- Natomiast jestemgłęboko przeświadczony, że Kowalska zatruła się dziwniespreparowanym kakao i ten preparat na pewno niczym nieprzypominał mieszanki, którą mi pokazywał Brożek.- Andrzej - westchnął Lis - dobrze, dam ci wolną rękę w tejsprawie.- Chcę mieć środki na przeprowadzenie poszukiwań przezmiesiąc - spojrzał na wyraz twarzy Lisa i zmniejszył czas dodwóch tygodni.- Jeżeli przez ten okres nie trafię na śladpreparatu, zaniecham dalszej roboty.Nie wspomnę o tymcholernym kakao.Słowo!- Bierz Cieślika na miesiąc - zgodził się pułkownik.- Ale potym terminie, jeżeli w dalszym ciągu będziesz tyle wiedział,co teraz, naprawdę więcej nie chcę o tym słyszeć - podkreśliłstanowczo.- Stary zwariował! - orzekł Cieślik, gdy usłyszał od majorawiadomość o udzieleniu przez pułkownika zgody naproponowane eksperymenty.3.TRUCICIELE?- Panie Hilarczyk, jak pragnę zdrowia, skąd pan to kakaowytrzasnął? - zapytał Antczak i wręczył Tacie zostawioneprzez Kowalskiego pudełko.- Czy ja pana wypytuję skąd pan bierze towar? - zdziwił siępaser.- Pan mnie zle zrozumiał, panie Hilarczyk - skwapliwie za-strzegł się handlarz i opowiedział o chorobie AmeliiKowalskiej, dodając swoje niewesołe przewidywania w tejsprawie na przyszłość.- To nie z przeżarcia - podkreślił.- Z przeżarcia nigdy niewyjdzie ciężkie zatrucie i pompowanie walizki, naj wyżejniestrawność, zgaga lub kolka.- Masz jeszcze to kakao? - dowiadywał się Tata.- Wszystko poszło - westchnął straganiarz i znowu zalała gofala niepokoju, gdy wyobraził sobie innych zatrutychklientów.- Antczak, wypuść cykorię, nie wiadomo, od czego babskozachorowało.Jeżeli mogła zjeść za jednym przysiademplacek prawie z kilograma kakao, to równie dobrze mogłaprzed tym opchnąć pęto nieświeżej kiełbasy albo swędliwegodorsza.Legendę na towar masz, towar sprzedałeś.- Oddałem facetowi forsę, żeby się nie rzucał - westchnąłmnąc czapkę.Hilarczyk wyjął banknoty i podał je handlarzowi.Tamtenwzbraniał się, ale w końcu pieniądze przyjął.- Nie martw się - powiedział paser na pożegnanie -rozejdzie się ta chryja po kościach.Szpital nie ma obowiązkumeldowania milicji o każdym płukaniu żołądka.Antczak opuścił mieszkanie na Brzeskiej znaczniepodniesiony na duchu.Gdy Hilarczyk został sam, przysunął pudełko pozostawioneprzez handlarza.Otworzył wieczko i roztarł w palcach brązowypył.Powąchał, szczyptę długo smakował na języku.Anizapachem, ani smakiem nie różniło się od zwykłego kakao,niczym nie zdradzało swoich trujących właściwości.Hilarczyk zrozumiał, że klientka Antczaka zatruła się właśnietym.Nie miał jednak najmniejszego zamiaru dzielić się zkimkolwiek swoim domysłem, a już najmniej z handlarzem.Do całej wiedzy Hilarczyka o kakao marki Veneer zrabowa-nym Holendrowi doszło nowe odkrycie; kakao zawierałotrujące właściwości.Doktor Brożek, ten badylarz z Mokotowa - rozmyślał Tata -musiał również o tym wiedzieć.Zdawał sobie sprawę zmorderczych cech tego artykułu, dlatego tak uporczywie i zawszelką cenę chciał odzyskać wszystkie, co do jednego, fatalnepudełka.Tata pogrążył się w głębokiej zadumie; jego myślpracowała intensywnie, szukając logicznych rozwiązań zagadkitajemniczego kakao.W jakim celu - medytował dalej Tata - facet podejmuje dalekąpodróż, jedzie z Holandii przez kilka granic i taszczy zatrutyartykuł do Warszawy? Ale ci gówniarze im zamieszali, awłaściwie to ta bezczelna mordka - pomyślał o Magdzie.To są badylarze - dumał Hilarczyk.Brożek podobno hodujenie tylko szczypiorek, ale i storczyki.Musi mieć z nich nielichydochód.Gdzie on je sprzedaje? - Tata żałował, że nie mapojęcia o odbiorcach orchidei Brożka.Postanowił więc dowiedzieć się czegoś bliższego o storczyko-wym rynku.Dlaczego jednak Brożek, chciał uniknąć ingerencji milicji wswoje sprawy? - męczył się Tata.Prawdopodobnie zatrute kakao służy do celów, które znanesą tylko ogrodnikowi i temu Holendrowi, i nikt inny nawetsię tego nie domyśla.Jedno jest pewne, że za wszelką cenęstrzegą swej tajemnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]