[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle jednak ucichli, gdy powstałna całą wysokość i spojrzał na nich z góry.- Nie zabijać wszystkich - ryknął.- Zabić część.Niewolnicy dla Pana.Jeść dla Pana.- Mężczyzni natychmiast wydali potakujące mruknięcia, przyrzekając posłuszeństwowe wszystkim.Demon zwrócił się do kobiety.Nadal zgarniała jedzenie do ust, ale wyczuła chyba, że jest potrzebna,bo zamarła w połowie gestu i spytała: - Pan jesć teraz, dobrze? - słodkim głoskiem małejdziewczynki.- Tak.Przyprowadz dobre jedzenie - odpowiedział demon.Kobieta strzepnęła z dłoni resztki jedzenia niemal wyrafinowanym gestem i powstała.Ciężkimkrokiem przechodziła wzdłuż szeregów klęczących mężczyzn i dzgała ich palcem, szczypała porękach, pośladkach i kroczach.Kiedy skończyła ich oglądać, ruszyła w pochód po raz drugi, by upewnić się, czy dobrze wybrała.Czterej ludzie, których uderzyła po ramieniu, wrzasnęli z udawaną radością: - Dzięki, panie.Cieszęsię, że jestem godzien.Demon machnął ręką i podpełzli ku niemu na kolanach.Machnął ogonem i chwycił nim jednego z nich.Zaostrzony koniec wbił się mężczyznie w ciało iuniósł w górę bełkocącą z bólu i przerażenia ofiarę, po czym wrzucił go do gotującego siękotła,wyjąc z radości na widok rzucającego się z bólu człowieka.Potem wyciągnął go, jeszcze żywego idrgającego, wsadził sobie do pyska i zaczął jeść.Zaczął od palców u nóg i posuwał się w górę,radując się wielce z ludzkiego cierpienia.Odwróciłam się od okna, bo żołądek podszedł mi do gardła.To było nie do wytrzymania.Spojrzałamna Polillo, która z obrzydzenia zbladła jak chusta.Nie byłyśmy w stanie mówić, tylko się objęłyśmy, by oprzytomnieć i poczuć bliskość drugiej osoby.W końcu pociągnęł nosem, powstrzymując łzy i wypuściła mnie z ramion.- Bardzo bym chciała własnoręcznie zabić to.stworzenie - powiedziała.- Obiecuję, że ci go oddam, jeśli nadarzy się okazja.Zbiegłyśmy po schodach, zabrałyśmy Jacynę i pozostałe dziewczęta i ruszyłyśmy w powrotną drogę.Po kilku minutach już przekradałyśmy się pośród powalonych zaklęciem mężczyzn; wkrótce byłyśmyna zewnątrz, oddychając wilgotnym nocnym powietrzem.Chwilę odpoczywałyśmy, a następnienakazałam wszystkim zająć pozycje przy głównym wejściu.Polillo uśmiechnęła się paskudnie,wyjęła topór z pochwy i zaczeła nim wymachiwać dla rozgrzewki.Reszta również dobyła broni istarała się rozprostować zesztywniałe mięśnie, a ja uklękłam i rozpoczęłam przygotowania.Rozwinęłam cienki płat skóry, pokrytej symbolami, które Gamelan polecił mi przepisać z magicznejksięgi.Jako hubka posłużyło mi kilka patyczków kadzidła; posypałam je odrobiną startej na pyłsadzy, która podobno pochodziła ze świętego drzewa, i skrzesałam długą iskrę, która padła na mojepaliwo.Lekko dmuchałam na miniaturowy stos, aż na pergaminie zapłonął równy ogień.Zachowałam odrobinę czerwonej nitki, która teraz zanurzyłam we flakonie z oliwą i przesuwałamnad żarem, recytując: O ty, który mieszkasz w ogniu, O ty, która śpisz w płomieniu, Wyjdzcie naswobodę!Rzuciłam na pergamin nitkę, która zapłonęła jasnym, gorącym ogniem, i szybko zwinęłam kartę wrulon.Wstałam i zaczęłam nim machać nad głową, aż buchnął płomieniem.Choć wydawało się, żeogień całkiem ogarnął mi rękę, nie czułam gorąca ani bólu.Podbiegłam do wejścia i wrzuciłampłonący zwitek do środka.Upadł obok gromady śpiących.Ani jeden z nich się nie poruszył, choćpergamin zaczął syczeć i sypać iskrami.Stałam i patrzyłam, skamieniała z żalu, gdy płomienie rosły istawały się coraz jaśniejsze.Widziałam, że nitka, którą zawiązałam poprzednio na głównym filarzeładowni, zaczyna błyszczeć.Drewno w okamgnieniu stanęło w ogniu, a mimo to nikt się nie obudził.Wycofałam się, szukając w górze miejsc, gdzie zawiązałam inne nitki.Wszystkie zaczęły świecić, ożyły i wreszcie buchnęły gorącymi, głodnymi jęzorami ognia.Pierwsze krzyki usłyszałyśmy, gdy środkowa wieża rozjarzyła się nagle i w jednej chwili stała siężywą ścianą płomieni.Widziałam, jak nadzy ludzie wybiegają na pomost, który również płonął.Ginęli straszną śmiercią w ogniu.Po chwili pomost się zawalił i spadł na główny pokład, rozsypując wszędzie płonące głownie.Usłyszałam ryk bólu i wściekłości: to demon wyfruwał przez robite okno.Na moment zawisł w powietrzu, po czym sięgnął po kobietę.Posadził ją sobie na ramionach i wspiąłsię na czubek wieży.Stanął tam, otoczony płomieniami, kręcąc głową na wszystkie strony.Naglewydało mi się, że spojrzał wprost na nas.Rzeczywiście: wskazał nasz oddziałek pazurzastą łapą iryknął z wściekłością: - Obudzcie się! Obudzcie się!Usłyszałam straszliwe wrzaski w ładowni, gdy wyzwoleni spod władzy zaklęcia ludzieoprzytomnieli w środku pożaru, otoczeni morzem płomieni.- Zabić ich! - krzyczał demon.- Zabić ich!Zza zasłony dymu poczęli niezgrabnie wybiegać ludzie; niektórzy płonęli, inni wykasływali z płucsadzę, ale nikt nie uciekał.Wszyscy atakowali nas, wyciągając pazury lub wygrażając mieczami,które zdążyli schwycić, gdy demon ich obudził.W walce z moimi gwardzistkami nie mieli jednakżadnych szans.Polillo z gromkim okrzykiem bojowym na ustach skoczyła w tłum, wymachująctoporem.Ismet i reszta kobiet wezwały Maranonię, błagając o przypływ sił, i zaczęły zabijaćwszystkich w zasięgu ręki.Po kilku minutach falująca pod naszymi stopami warstwa wodorostówuginała się pod stosami zwłok i przesiąkła świeżą krwią.Nieprzyjaciół wrzucano w piekło płomieni,na śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nagle jednak ucichli, gdy powstałna całą wysokość i spojrzał na nich z góry.- Nie zabijać wszystkich - ryknął.- Zabić część.Niewolnicy dla Pana.Jeść dla Pana.- Mężczyzni natychmiast wydali potakujące mruknięcia, przyrzekając posłuszeństwowe wszystkim.Demon zwrócił się do kobiety.Nadal zgarniała jedzenie do ust, ale wyczuła chyba, że jest potrzebna,bo zamarła w połowie gestu i spytała: - Pan jesć teraz, dobrze? - słodkim głoskiem małejdziewczynki.- Tak.Przyprowadz dobre jedzenie - odpowiedział demon.Kobieta strzepnęła z dłoni resztki jedzenia niemal wyrafinowanym gestem i powstała.Ciężkimkrokiem przechodziła wzdłuż szeregów klęczących mężczyzn i dzgała ich palcem, szczypała porękach, pośladkach i kroczach.Kiedy skończyła ich oglądać, ruszyła w pochód po raz drugi, by upewnić się, czy dobrze wybrała.Czterej ludzie, których uderzyła po ramieniu, wrzasnęli z udawaną radością: - Dzięki, panie.Cieszęsię, że jestem godzien.Demon machnął ręką i podpełzli ku niemu na kolanach.Machnął ogonem i chwycił nim jednego z nich.Zaostrzony koniec wbił się mężczyznie w ciało iuniósł w górę bełkocącą z bólu i przerażenia ofiarę, po czym wrzucił go do gotującego siękotła,wyjąc z radości na widok rzucającego się z bólu człowieka.Potem wyciągnął go, jeszcze żywego idrgającego, wsadził sobie do pyska i zaczął jeść.Zaczął od palców u nóg i posuwał się w górę,radując się wielce z ludzkiego cierpienia.Odwróciłam się od okna, bo żołądek podszedł mi do gardła.To było nie do wytrzymania.Spojrzałamna Polillo, która z obrzydzenia zbladła jak chusta.Nie byłyśmy w stanie mówić, tylko się objęłyśmy, by oprzytomnieć i poczuć bliskość drugiej osoby.W końcu pociągnęł nosem, powstrzymując łzy i wypuściła mnie z ramion.- Bardzo bym chciała własnoręcznie zabić to.stworzenie - powiedziała.- Obiecuję, że ci go oddam, jeśli nadarzy się okazja.Zbiegłyśmy po schodach, zabrałyśmy Jacynę i pozostałe dziewczęta i ruszyłyśmy w powrotną drogę.Po kilku minutach już przekradałyśmy się pośród powalonych zaklęciem mężczyzn; wkrótce byłyśmyna zewnątrz, oddychając wilgotnym nocnym powietrzem.Chwilę odpoczywałyśmy, a następnienakazałam wszystkim zająć pozycje przy głównym wejściu.Polillo uśmiechnęła się paskudnie,wyjęła topór z pochwy i zaczeła nim wymachiwać dla rozgrzewki.Reszta również dobyła broni istarała się rozprostować zesztywniałe mięśnie, a ja uklękłam i rozpoczęłam przygotowania.Rozwinęłam cienki płat skóry, pokrytej symbolami, które Gamelan polecił mi przepisać z magicznejksięgi.Jako hubka posłużyło mi kilka patyczków kadzidła; posypałam je odrobiną startej na pyłsadzy, która podobno pochodziła ze świętego drzewa, i skrzesałam długą iskrę, która padła na mojepaliwo.Lekko dmuchałam na miniaturowy stos, aż na pergaminie zapłonął równy ogień.Zachowałam odrobinę czerwonej nitki, która teraz zanurzyłam we flakonie z oliwą i przesuwałamnad żarem, recytując: O ty, który mieszkasz w ogniu, O ty, która śpisz w płomieniu, Wyjdzcie naswobodę!Rzuciłam na pergamin nitkę, która zapłonęła jasnym, gorącym ogniem, i szybko zwinęłam kartę wrulon.Wstałam i zaczęłam nim machać nad głową, aż buchnął płomieniem.Choć wydawało się, żeogień całkiem ogarnął mi rękę, nie czułam gorąca ani bólu.Podbiegłam do wejścia i wrzuciłampłonący zwitek do środka.Upadł obok gromady śpiących.Ani jeden z nich się nie poruszył, choćpergamin zaczął syczeć i sypać iskrami.Stałam i patrzyłam, skamieniała z żalu, gdy płomienie rosły istawały się coraz jaśniejsze.Widziałam, że nitka, którą zawiązałam poprzednio na głównym filarzeładowni, zaczyna błyszczeć.Drewno w okamgnieniu stanęło w ogniu, a mimo to nikt się nie obudził.Wycofałam się, szukając w górze miejsc, gdzie zawiązałam inne nitki.Wszystkie zaczęły świecić, ożyły i wreszcie buchnęły gorącymi, głodnymi jęzorami ognia.Pierwsze krzyki usłyszałyśmy, gdy środkowa wieża rozjarzyła się nagle i w jednej chwili stała siężywą ścianą płomieni.Widziałam, jak nadzy ludzie wybiegają na pomost, który również płonął.Ginęli straszną śmiercią w ogniu.Po chwili pomost się zawalił i spadł na główny pokład, rozsypując wszędzie płonące głownie.Usłyszałam ryk bólu i wściekłości: to demon wyfruwał przez robite okno.Na moment zawisł w powietrzu, po czym sięgnął po kobietę.Posadził ją sobie na ramionach i wspiąłsię na czubek wieży.Stanął tam, otoczony płomieniami, kręcąc głową na wszystkie strony.Naglewydało mi się, że spojrzał wprost na nas.Rzeczywiście: wskazał nasz oddziałek pazurzastą łapą iryknął z wściekłością: - Obudzcie się! Obudzcie się!Usłyszałam straszliwe wrzaski w ładowni, gdy wyzwoleni spod władzy zaklęcia ludzieoprzytomnieli w środku pożaru, otoczeni morzem płomieni.- Zabić ich! - krzyczał demon.- Zabić ich!Zza zasłony dymu poczęli niezgrabnie wybiegać ludzie; niektórzy płonęli, inni wykasływali z płucsadzę, ale nikt nie uciekał.Wszyscy atakowali nas, wyciągając pazury lub wygrażając mieczami,które zdążyli schwycić, gdy demon ich obudził.W walce z moimi gwardzistkami nie mieli jednakżadnych szans.Polillo z gromkim okrzykiem bojowym na ustach skoczyła w tłum, wymachująctoporem.Ismet i reszta kobiet wezwały Maranonię, błagając o przypływ sił, i zaczęły zabijaćwszystkich w zasięgu ręki.Po kilku minutach falująca pod naszymi stopami warstwa wodorostówuginała się pod stosami zwłok i przesiąkła świeżą krwią.Nieprzyjaciół wrzucano w piekło płomieni,na śmierć [ Pobierz całość w formacie PDF ]