[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale dlaczego odzywają się dopiero teraz? - spytał Wallingford.-Minęło pół roku, odkąd odjęto mi dłoń.Odczuwałem przedtem różnesensacje, ale nic równie osobliwego, jak ostatnio.Naprawdę czuję, żedotykam czegoś środkowym albo wskazującym palcem lewej ręki, którejprzecież nie mam!- A co poza tym słychać w pańskim życiu? - brzmiała odpowiedz Za-jaca.- Zdaje się, że zawód dziennikarza bywa stresujący? Nie wiem, jakprzebiega pańskie życie uczuciowe ani czy w ogóle przebiega, przypomi-nam sobie jednak, że było ono przedmiotem pańskiej troski, a w każdymrazie tak pan kiedyś twierdził.Proszę więc tylko pamiętać, że nerwy,nawet amputowane, mogą być pobudzane przez najrozmaitsze czynniki.- Sęk w tym, że moje nerwy nie zachowują się jak amputowane -powiedział Wallingford.- No właśnie - odparł Zajac.- Czuje pan coś, co my, lekarze, nazywamyparestezją.Jest to zwodnicze, nieuchwytne uczucie.Nerw, który dawniejpowodował, że czuł pan ból albo dotyk środkowym czy wskazującym177palcem, został dwukrotnie przecięty, pierwszy raz przez lwa, a drugiprzeze mnie! Odcięte włókno tkwi jednak nadal w kikucie pnia wiązkinerwowej w towarzystwie milionów innych nerwów, biegnących wewszystkich kierunkach.Jeśli więc przecięty neuron otrzyma w szczyciekikuta bodziec dotykowy, pamięciowy bądz senny, wyśle ten sam komu-nikat, który wysyłał zawsze.Doznania rejestrowane rzekomo przez pań-ską lewą dłoń w rzeczywistości rejestrują włókna i ścieżki nerwowe,łączące kiedyś rękę z resztą ciała.Rozumie pan?- O tyle, o ile - odpowiedział Patrick.(Powinien był raczej powie-dzieć, że nie za bardzo ).Wpatrywał się w swój kikut, który oblazłyznów niewidzialne mrówki.Zapomniał wspomnieć Zajacowi o uczuciu mrowienia, wywoływa-nym jakby przez roje owadów, ale chirurg nie dał mu na to czasu.Zajac odgadł bowiem, że Patrickowi nie wystarczy takie wyjaśnienie.- Jeżeli ma pan obawy w związku z tą sprawą, proszę przylecieć jutrodo Bostonu.Niech się pan zatrzyma w jakimś miłym hotelu i wpadniedo mnie rano.- W sobotę? - zapytał Patrick.- Nie chcę panu psuć weekendu.- Nigdzie się nie wybieram.Muszę tylko znalezć kogoś, kto namotworzy budynek.Dla mnie to nie pierwszyzna, a do swojego gabinetumam klucze.Wallingford właściwie przestał się martwić odjętą ręką, ale czy miałw ten weekend coś lepszego do roboty?- No, wsiądzie pan w samolot i już - mówił dalej Zajac.- Przyjmę pa-na rano, choćby po to, żeby pana uspokoić.- O której?- O dziesiątej - zaproponował Zajac.- Niech pan wynajmie pokój whotelu Charles.To w Cambridge, na Bennett Street przy Harvard Squ-are.Mają świetną salę gimnastyczną i basen.Wallingford zgodził się.- Dobra.Zobaczymy, czy uda mi się załatwić rezerwację.- Zarezerwuję panu pokój - powiedział Zajac.- Znają mnie tam, aIrma należy do miejscowego klubu gimnastycznego.178Irma, jak wydedukował Wallingford, była żoną chirurga - kobietą,którą trudno byłoby nazwać złotoustą.- Dziękuję.- Wallingford nie zdobył się na nic więcej.W tle słyszałradosne wrzaski syna doktora Zajaca, grozne powarkiwania rozdokazy-wanego psa oraz odgłos odbijającej się o ściany twardej, ciężkiej piłki.- Tylko nie na moim brzuchu! - krzyknęła Irma tak głośno, że Patrickteż ją usłyszał.Co tylko nie na jej brzuchu ? Nie mógł wiedzieć, że Irma jest w cią-ży, ani tym bardziej że spodziewa się blizniąt.Miała rodzić dopiero wpołowie września, ale była już pękata niczym największa ptasia klatka wdomu Zajaca, i najwidoczniej dlatego nie życzyła sobie, żeby dzieckoalbo pies hasali po jej brzuchu.Patrick pożegnał się z pracownikami redakcji - nigdy nie wychodziłjako ostatni członek ekipy wieczornego wydania wiadomości i tego wie-czoru także ostatni nie wyszedł, bo koło windy czekała na niego Mary.To, co udało się jej podsłuchać z rozmowy telefonicznej Patricka, zrozu-miała opacznie, więc zalewała się łzami.- Kim ona jest? - zapytała Mary.- Kim jest kto? - odpowiedział pytaniem Wallingford.- Musi być mężatką, jeżeli umawiacie się na sobotę rano.- Mary, proszę cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Ale dlaczego odzywają się dopiero teraz? - spytał Wallingford.-Minęło pół roku, odkąd odjęto mi dłoń.Odczuwałem przedtem różnesensacje, ale nic równie osobliwego, jak ostatnio.Naprawdę czuję, żedotykam czegoś środkowym albo wskazującym palcem lewej ręki, którejprzecież nie mam!- A co poza tym słychać w pańskim życiu? - brzmiała odpowiedz Za-jaca.- Zdaje się, że zawód dziennikarza bywa stresujący? Nie wiem, jakprzebiega pańskie życie uczuciowe ani czy w ogóle przebiega, przypomi-nam sobie jednak, że było ono przedmiotem pańskiej troski, a w każdymrazie tak pan kiedyś twierdził.Proszę więc tylko pamiętać, że nerwy,nawet amputowane, mogą być pobudzane przez najrozmaitsze czynniki.- Sęk w tym, że moje nerwy nie zachowują się jak amputowane -powiedział Wallingford.- No właśnie - odparł Zajac.- Czuje pan coś, co my, lekarze, nazywamyparestezją.Jest to zwodnicze, nieuchwytne uczucie.Nerw, który dawniejpowodował, że czuł pan ból albo dotyk środkowym czy wskazującym177palcem, został dwukrotnie przecięty, pierwszy raz przez lwa, a drugiprzeze mnie! Odcięte włókno tkwi jednak nadal w kikucie pnia wiązkinerwowej w towarzystwie milionów innych nerwów, biegnących wewszystkich kierunkach.Jeśli więc przecięty neuron otrzyma w szczyciekikuta bodziec dotykowy, pamięciowy bądz senny, wyśle ten sam komu-nikat, który wysyłał zawsze.Doznania rejestrowane rzekomo przez pań-ską lewą dłoń w rzeczywistości rejestrują włókna i ścieżki nerwowe,łączące kiedyś rękę z resztą ciała.Rozumie pan?- O tyle, o ile - odpowiedział Patrick.(Powinien był raczej powie-dzieć, że nie za bardzo ).Wpatrywał się w swój kikut, który oblazłyznów niewidzialne mrówki.Zapomniał wspomnieć Zajacowi o uczuciu mrowienia, wywoływa-nym jakby przez roje owadów, ale chirurg nie dał mu na to czasu.Zajac odgadł bowiem, że Patrickowi nie wystarczy takie wyjaśnienie.- Jeżeli ma pan obawy w związku z tą sprawą, proszę przylecieć jutrodo Bostonu.Niech się pan zatrzyma w jakimś miłym hotelu i wpadniedo mnie rano.- W sobotę? - zapytał Patrick.- Nie chcę panu psuć weekendu.- Nigdzie się nie wybieram.Muszę tylko znalezć kogoś, kto namotworzy budynek.Dla mnie to nie pierwszyzna, a do swojego gabinetumam klucze.Wallingford właściwie przestał się martwić odjętą ręką, ale czy miałw ten weekend coś lepszego do roboty?- No, wsiądzie pan w samolot i już - mówił dalej Zajac.- Przyjmę pa-na rano, choćby po to, żeby pana uspokoić.- O której?- O dziesiątej - zaproponował Zajac.- Niech pan wynajmie pokój whotelu Charles.To w Cambridge, na Bennett Street przy Harvard Squ-are.Mają świetną salę gimnastyczną i basen.Wallingford zgodził się.- Dobra.Zobaczymy, czy uda mi się załatwić rezerwację.- Zarezerwuję panu pokój - powiedział Zajac.- Znają mnie tam, aIrma należy do miejscowego klubu gimnastycznego.178Irma, jak wydedukował Wallingford, była żoną chirurga - kobietą,którą trudno byłoby nazwać złotoustą.- Dziękuję.- Wallingford nie zdobył się na nic więcej.W tle słyszałradosne wrzaski syna doktora Zajaca, grozne powarkiwania rozdokazy-wanego psa oraz odgłos odbijającej się o ściany twardej, ciężkiej piłki.- Tylko nie na moim brzuchu! - krzyknęła Irma tak głośno, że Patrickteż ją usłyszał.Co tylko nie na jej brzuchu ? Nie mógł wiedzieć, że Irma jest w cią-ży, ani tym bardziej że spodziewa się blizniąt.Miała rodzić dopiero wpołowie września, ale była już pękata niczym największa ptasia klatka wdomu Zajaca, i najwidoczniej dlatego nie życzyła sobie, żeby dzieckoalbo pies hasali po jej brzuchu.Patrick pożegnał się z pracownikami redakcji - nigdy nie wychodziłjako ostatni członek ekipy wieczornego wydania wiadomości i tego wie-czoru także ostatni nie wyszedł, bo koło windy czekała na niego Mary.To, co udało się jej podsłuchać z rozmowy telefonicznej Patricka, zrozu-miała opacznie, więc zalewała się łzami.- Kim ona jest? - zapytała Mary.- Kim jest kto? - odpowiedział pytaniem Wallingford.- Musi być mężatką, jeżeli umawiacie się na sobotę rano.- Mary, proszę cię [ Pobierz całość w formacie PDF ]