[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Panią Clegg poznałem, kiedy przyjechała do nas, żeby zabrać Jessicę i Christinena zakupy, zanim odebraliśmy samochód z naprawy.Wydała mi się całkiemmiła, ale, co oczywiste, nikomu już nie ufałem.Ani trochę.Właśnie, samochód.Kolejna tajemnica w spisku obejmującym całe Ashbo-rough.Mniej więcej miesiąc stał w warsztacie w Ellenville; ja przesiedziałem127ten czas w gabinecie, nie odzywając się do żony i przyjmując nielicznych pacjen-tów, którzy z wolna zaczynali znowu pojawiać się w moim życiu.Christine na-uczyła się radzić sobie bez samochodu.Korzystała z uprzejmości ludzi pozna-nych w szkole Jessiki, aż w końcu minivan wrócił do nas w idealnym stanie.Bałem się do niego zbliżyć, żeby Izolanci nie próbowali mnie ukarać, tak jakukarali mnie w dniu, kiedy Christine rozjechała biegacza (nawiasem mówiąc,było to kolejne wydarzenie, które po prostu przepadło we mgle niepamięci, niemiało żadnego ciągu dalszego).Przypuszczałem, że potrącone przez nią wtedyzwierzę nie było wcale psem, lecz przebiegłym małym Izolantem.Któż to mógłwiedzieć?Potem już codziennie moja żona odwoziła Jessicę do szkoły; wychodziły zdomu, zanim wstałem.Objeżdżała miasto, robiła zakupy i załatwiała jakieśsprawy, dopóki lekcje się nie skończyły.Po powrocie do domu przyrządzałakolację.Sama piła wyłącznie zieloną herbatkę ziołową, parzoną według słynne-go przepisu Rosy Deighton.Nie byłem przekonany, że jest to najzdrowsze dladziecka, ale starałem się o tym nie myśleć.Mniej więcej w tym samym czasiekończyłem pracę i bez słowa siadałem do stołu, aby pierwszy raz tego dnia zo-baczyć rodzinę.W tych pełnych napięcia chwilach padało niewiele słów, za to pokolacji zabierałem Jessicę do jej pokoju i rozmawialiśmy o całym dniu.Niewiem dlaczego, ale nie bałem się rozmawiać z córką.Może chodziło o to, że byłamałym, naiwnym dzieckiem, a może po prostu byłem pewien, że rozmowa niezboczy na niewygodne tematy.Czyżby, Michael? Wspominała przecież coś o duchach.A potem nadchodziła noc.Jak już wspomniałem, czas do północy spędzałemsamotnie w bibliotece, siedząc przy biurku, patrząc w ciemność i czekając nawezwanie, które pozwoliłoby mi odkryć, jaką rolę przeznaczyli mi Izolanci wswoim Wielkim Planie.Czasem nachodziły mnie wątpliwości, czy w ogóle pomnie przyjdą, ale wtedy upominałem się w duchu, że jest to tylko kwestią czasu.Trudno sobie nawet wyobrazić, co przeżywałem między ósmą i dwunastąwieczór: to były bite cztery godziny piekła dla mojego umysłu.Wspominałemprzeszłość.Wybiegałem myślami w przyszłość.Analizowałem wszystkie swojeposunięcia, te już wykonane i te zaplanowane.Regularnie wracałem pamięciądo tego dnia przed trzema miesiącami, kiedy poznałem starą panią Zellis.Wiedziałem, że nie mogę tak żyć w nieskończoność.Chyba po prostu czeka-łem, aż mnie wezwą, żebym mógł, jeśli można tak powiedzieć, zapłacić haracz iwrócić do normalnego życia i rodziny.Nie zrezygnowałem jeszcze z opuszczenia128Ashborough.Nie miałem żadnego konkretnego planu, alé mój umysł pracowałpełną parą.Gdyby nadarzyła się sposobność, zamierzałem być gotowy.Dręczyło mnie wspomnienie pierwszego dnia w nowym domu - po tym, jakJessica zwymiotowała, a ja przebiłem sobie stopę gwoździem, ogarnęła mnieprzemożna chęć ucieczki.Miałem ochotę czmychnąć na Manhattan i zacząćżycie od nowa.Sam.Bez rodziny.Byłem śmiertelnie przerażony.Teraz doszedłem do wniosku, że to musiał być znak, omen.Przed dwomamiesiącami znowu poczułem coś podobnego i poważnie rozważałem możliwośćwyjazdu.Ba, wstałem w środku nocy, ubrałem się, zabrałem Christine kluczykiz torebki i zszedłem do samochodu.Przyszło mi do głowy, że na dobrą sprawęwłaśnie morduję swoją żonę i córkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •