[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZobaczyÅ‚ Görana, który staÅ‚ i rozmawiaÅ‚ przez telefon komór-kowy, i skierowaÅ‚ siÄ™ w jego stronÄ™.Mężczyzna mówiÅ‚ coÅ› do sÅ‚uchawki, kilkarazy pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…, po czym zÅ‚ożyÅ‚ aparat.ZobaczyÅ‚ Simona i ruszyÅ‚ mu na spo-tkanie.- Cześć - powiedziaÅ‚.- Strażacy sÄ… już w drodze, ale jedyne, co mogÄ… zrobić,to dogasić ogieÅ„.Stali chwilÄ™ obok siebie, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ w milczeniu pÅ‚onÄ…cemu budynko-wi.GorÄ…co kÅ‚adÅ‚o siÄ™ im na twarzach niczym ciepÅ‚a bÅ‚onka; nagle spadÅ‚a jedna zbelek i w powietrze poleciaÅ‚ deszcz iskier.- Jak to siÄ™ zaczęło? - spytaÅ‚ Simon.- Nie wiem.Ale wyglÄ…da na to, że wszystko bardzo szybko siÄ™ zajęło.Göran wskazaÅ‚ kciukiem w stronÄ™ jednego z domów bliżej lasu.- Lidberg, tak chyba siÄ™ nazywa ten facet, który tam mieszka, twierdzi, żeusÅ‚yszaÅ‚ huk i nagle wszystko stanęło w pÅ‚omieniach.- ByÅ‚ tam ktoÅ›? W Å›rodku, w domu?- Z tego, co wiem, to nie.Ale taki pożar nie wybucha sam z siebie.- Grönwallowie.PrzyjeżdżajÄ… tu tylko latem, prawda?- Tak.Ale córka pomieszkiwaÅ‚a tu chyba od czasu do czasu.Podeszli kilka kroków bliżej do ognia, Simon zmrużyÅ‚ oczy, wpatrujÄ…c siÄ™ wpÅ‚omienie, jakby spodziewaÅ‚ siÄ™ coÅ› tam dojrzeć.BÅ‚Ä…dzÄ…cego wÅ›ród pÅ‚omieni162 czÅ‚owieka.Albo zwÄ™glony szkielet.Kolejna belka spadÅ‚a i pociÄ…gnęła za sobÄ…kilka mniejszych otoczonych morzem fruwajÄ…cych iskier.JeÅ›li nawet w domuktoÅ› byÅ‚, na pewno już nie żyÅ‚.Trawa wokół domu byÅ‚a wyschniÄ™ta, pÅ‚onęły caÅ‚e poÅ‚acie.WidzÄ…c, jak ogieÅ„peÅ‚znie do studni, Simon poczuÅ‚ potrzebÄ™ dziaÅ‚ania.MógÅ‚ przecież kazać wodziew studni, by ruszyÅ‚a do góry i ugasiÅ‚a ogieÅ„; przyjazd strażaków byÅ‚by wtedyzbÄ™dny.TrzymajÄ…c Spiritusa w dÅ‚oni, potrafiÅ‚ to zrobić, być może.Gdyby w grÄ™ wchodziÅ‚o ludzkie życie, pewnie by tak postÄ…piÅ‚.Jednak w tejsytuacji byÅ‚by to jedynie bezsensowny pokaz siÅ‚y, który zapewne też zrodziÅ‚bywiele niepotrzebnych pytaÅ„.PostanowiÅ‚ nie korzystać z pomocy Spiritusa.NiewiedziaÅ‚ dlaczego.Ale tak po prostu byÅ‚o.Kto puka do twoich drzwi?Anders nie wiedziaÅ‚, czy wypÅ‚ywa na powierzchniÄ™, czy przeciwnie - corazbardziej siÄ™ zanurza.ZnajdowaÅ‚ siÄ™ w Å›rodku strasznego, bezksztaÅ‚tnego kosz-maru, jakiego nigdy dotÄ…d nie doÅ›wiadczyÅ‚.JakaÅ› część jego Å›wiadomoÅ›ci prze-konywaÅ‚a go, że to tylko sen, i gdyby nie to, pewnie oszalaÅ‚by.ZnajdowaÅ‚ siÄ™ pod wodÄ…, w zupeÅ‚nych ciemnoÅ›ciach.Nigdzie nie byÅ‚o nawetÅ›ladu Å›wiatÅ‚a, niczego, co stanowiÅ‚oby jakÄ…Å› wskazówkÄ™, gdzie byÅ‚a góra, a gdziedół.WiedziaÅ‚ jedynie, że jest pod wodÄ…, że jest ciemno i że tonie.MachaÅ‚ rÄ™kami, w Å›miertelnej desperacji, oczy miaÅ‚ szeroko otwarte, wÅ‚aÅ›ci-wie nie wiadomo po co.CzekaÅ‚, aż ogarnie go spokojna rezygnacja, której po-dobno doÅ›wiadczali topiÄ…cy siÄ™ ludzie albo ci, którzy zamarzali na Å›mierć, aleÅ›mierć nie nadchodziÅ‚a.CzuÅ‚ jedynie panikÄ™; miaÅ‚ Å›wiadomość, że zostaÅ‚o mukilka sekund życia.Ale sekundy mijaÅ‚y, a on nadal tonÄ…Å‚, chociaż nie umieraÅ‚.JeÅ›li strach możebyć materiÄ…, to znajdowaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›nie w takiej materii, która zresztÄ… gÄ™stniaÅ‚a.CzuÅ‚, że serce wÄ™druje mu do gÅ‚owy, byÅ‚ na granicy wybuchu.ChciaÅ‚ krzyczeć,ale nie mógÅ‚ otworzyć ust.Materia gÄ™stniaÅ‚a.OtaczaÅ‚a go.CoÅ› szÅ‚o do niego w ciemnoÅ›ciach.JakieÅ›nieistniejÄ…ce ciaÅ‚o bez konturów zwietrzyÅ‚o jego obecność i zbliżaÅ‚o siÄ™ do niego.OdwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ na bok, ale niczego nie zobaczyÅ‚.ByÅ‚a tylko ciemność i Å›wiado-mość, że zbliża siÄ™ do niego coÅ› tak ogromnego, że wrÄ™cz niewyobrażalnego.CoÅ› stukaÅ‚o, czuÅ‚ jakieÅ› walenie, szum w uszach, i sprawiaÅ‚o mu to ulgÄ™.BosÅ‚yszaÅ‚ jakiÅ› dzwiÄ™k.CoÅ› rzeczywistego, coÅ›, co trwaÅ‚o, co można byÅ‚o umiej-scowić i co nie byÅ‚o ciemnoÅ›ciÄ….Mrok ustÄ…piÅ‚, a otchÅ‚aÅ„, w której przebywaÅ‚,okazaÅ‚a siÄ™ być tuż pod jego powiekami.163 OtworzyÅ‚ oczy.OdgÅ‚os stukania do drzwi zawisÅ‚ w powietrzu jak echo.MinÄ™-Å‚o kilka sekund, zanim zrozumiaÅ‚, że znajduje siÄ™ we wÅ‚asnym domu i że żyje.SkoczyÅ‚ na równe nogi i podbiegÅ‚ do drzwi.PoÅ›lizgnÄ…Å‚ siÄ™ na podÅ‚odze w kuchnii byÅ‚by upadÅ‚, ale zdoÅ‚aÅ‚ siÄ™ oprzeć o ciepÅ‚Ä… jeszcze kuchenkÄ™, wyszedÅ‚ do koryta-rza.Tym razem nie ujdzie ci to pÅ‚azem.SzarpnÄ…Å‚ drzwi, otworzyÅ‚, krzyknÄ…Å‚ i cofnÄ…Å‚ siÄ™, próbujÄ…c uniknąć czegoÅ›, costaÅ‚o na werandzie.PadajÄ…c do tyÅ‚u na podÅ‚ogÄ™, zobaczyÅ‚ nad sobÄ… rozeÅ›mianÄ…twarz.ZaÅ›lepiony strachem zaczÄ…Å‚ peÅ‚zać do tyÅ‚u, ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… szmacianydywanik.PosÅ‚uchaÅ‚ jednak gÅ‚osu rozsÄ…dku i opanowaÅ‚ strach.To tylko facet od lodów.Nic ci nie zrobi.GwaÅ‚towne ruchy plastikowej figury staÅ‚y siÄ™ wolniejsze.Anders przyglÄ…daÅ‚siÄ™ jej, leżąc na podÅ‚odze.Powoli odzyskiwaÅ‚ zmysÅ‚y, zaczęły docierać do niegoróżne dzwiÄ™ki: jakiÅ› haÅ‚as od strony miasta i gÅ‚oÅ›ny warkot silnika motoroweru,najwyrazniej jadÄ…cego pod górÄ™, a po chwili niknÄ…cy gdzieÅ› w oddali.UsÅ‚yszaÅ‚szczÄ™k metalu i domyÅ›liÅ‚ siÄ™, że motorower byÅ‚ wyposażony w skrzyniÄ™.Lodziarz nadal staÅ‚ i patrzyÅ‚ na niego, a on nie miaÅ‚ siÅ‚y pozbierać siÄ™ i wstać.JeÅ›li siÄ™ podniesie, figura z pewnoÅ›ciÄ… rzuci siÄ™ na niego.%7Å‚eby uwolnić siÄ™ odzauroczenia, odwróciÅ‚ oczy, pozwalajÄ…c gÅ‚owie opaść do tyÅ‚u i dotknąć podÅ‚ogi.LeżaÅ‚ teraz i patrzyÅ‚ w sufit.Nie masz siÄ™ czego bać.PrzestaÅ„.To tylko plastikowa postać, wyproduko-wana w celach komercyjnych.PrzestaÅ„.Wszystko na nic.Jakby tkwiÅ‚y w nim dwie osoby, albo jakby byÅ‚ KaczoremDonaldem z anioÅ‚em na jednym ramieniu i diabÅ‚em na drugim, którzy terazobaj dawali mu sprzeczne polecenia i informacje.Nie potrafiÅ‚ siÄ™ przemóc.- Spadaj, gÅ‚upi duchu.Ty nie istniejesz.Co to byÅ‚o? Cytat z Alfonsa Åberga, który mawiaÅ‚ tak, schodzÄ…c do piwnicy,bo baÅ‚ siÄ™ duchów.NauczyÅ‚ go tego jego ojciec.To byÅ‚a jedna z taÅ›m, które MajauwielbiaÅ‚a sÅ‚uchać.Anders uniósÅ‚ gÅ‚owÄ™.Lodziarz nadal staÅ‚ na werandzie, alejuż siÄ™ nie ruszaÅ‚.- Spadaj, gÅ‚upi duchu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •