[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fengon pragnął zwłaszcza posiąśćdziewczęcość Gerty, przeniknąć obraz dojrzałej, dorodnej kochanki i ujrzeć ją jako śmiałedziecko o nieco zdziwionej buzi, niewinnie i poważnie torujące sobie drogę pośród kłopotówna dworze Roderyka, pogrążonym w żałobie po śmierci matki dziewczynki.Uwielbiał tę małąo życzliwych, szarozielonych oczach, tak jak uwielbiał śliczną, wąziutką, ciemną szparkęmiędzy jej zębami.Różowe dziecko w brokatowym czepeczku, zakrywającym uszycałkowicie, a kaskadę włosów do połowy.Zaniedbywana, lecz rozpieszczona dziewczynkaprzechodziła z kolan jednej faworyty króla na kolana drugiej.Kiedy ojcowskie nałożnicetraciły do niej cierpliwość, odsyłały małą Gertę pod opiekę niańki, leciwej, sękatej Marlgar, ona natomiast zabierała ją wtedy na wysokie, bezpieczne poddasze, górujące nad gwaremświata dorosłych, do otoczonego balustradą łóżeczka i trzech szmacianych lalek, którychimiona królowa pamiętała jeszcze po czterdziestu latach i wymawiała je tak pieszczotliwie,opowiadając Fengonowi to wszystko, że w wyobrazni widziała ich oczy z glinianychpaciorków, nosy z supłów i wyszywane uśmiechy.- Czułaś się wtedy samotna? - zapytał.- Chyba nie - odrzekła, sięgając ze smutkiem do wspomnień, jak gdyby szukałaswojego odbicia na dnie studni.- Nie miałam rodzeństwa, ale w Elsynorze były dzieci wmoim wieku, niżej urodzone.Bawiliśmy się w rycerzy i Saracenów i rzucaliśmy na nitkachkoniki polne złocistym karpiom, pływającym w fosie.Marlgar miała na mnie baczenie, alebardzo rzadko nie pozwalała mi na jakąś zabawę czy przyjemność.Pochodziła z jednej zwysepek, leżących na północ od Lolland, gdzie dzieciom zostawia się całkowitą swobodę.Mój ojciec potrafił być szorstki, a jego przyjaciele grubiańscy, kiedy się upijali, wiedziałamjednak, że nie stanie mi się krzywda.Byłam księżniczką, zrozumiałam to wcześnie, i częstozastanawiałam się, kim będzie książę, którego obdarzę miłością i poślubię.Myśl o nimczęsto mi towarzyszyła.A teraz jest tutaj, przy mnie.- Och, kochanie, nie jestem ideałem księcia z dziewczęcych marzeń, tylko mrocznym,bezecnym cieniem króla.A czy mała księżniczka.wiedziała, że zawsze ktoś będzie się niąopiekował, nawet jeśli ona nie zechce o to zabiegać?- Tak.Zresztą nie mogłam zabiegać o wiele ponad to, żeby być dobrym dzieckiem inie skarżyć się.- I taka pozostałaś.Uległa i rozkoszna.- Chyba masz rację.Czy to ci we mnie przeszkadza?- Urzeka mnie.I chyba trochę przeraża.- Nie bój się, najdroższy.Wszystko, co żyje, musi umrzeć.Jest grzechem marnowaćnasze życie tu trapiąc się nieustannie życiem na tamtym świecie albo nadciągającą katastrofą.Narodziny nakładają na nas dziedziczny obowiązek wypełnienia naturalnego przykazania, bykochać każdy dzień i to, co ze sobą niesie.- Gerto! - zawołał Fengon, delektując się, jak zwykle, smutnymi sylabami imienia,które w jego myślach składały się na ciało królowej.- Przemawia przez ciebie głębokasłodycz lub może słodka głębia.Niebezpieczeństwa, które zawisły nad nami, zdają ci sięzupełnie nierealne.- Nie, one są rzeczywiste, ale postanowiłam podjąć ryzyko.Kobieta powinna żyć nawłasny rachunek, jak mężczyzna. Gerta pogładziła Fengona po nagich ramionach, gładkich niczym zbroja, jeśli nieliczyć fioletowej bruzdy, pozostawionej przez turecki jatagan.Wodziła palcem wzdłuż bliznysięgającej skąpo owłosionej piersi kochanka.- Straszliwe cierpienie, jakiego zaznałam podczas porodu Hambleta, uczyniło życie ikoronę mymi dłużnikami.Uznałam, że to może być ostatnia szansa, bym mogła odebrać dług.Roderyk i mój przyszły mąż targowali się o mnie, ty zaś przywróciłeś mi najskrytszą wartość,tkwiącą w tej małej dziewczynce, którą tak uwielbiasz poniewczasie.Fengon jęknął.- Twoja ufność czasami mnie obezwładnia.Zwiat mógłby powiedzieć, że okazałem sięnikczemny jak bekliwy kozioł, który biegnie tam, dokąd pcha go żądza.Królowa uśmiechnęła się.- Byłeś dyskretny i bardzo długo czekałeś.Ja byłam gotowa przyjąć cię już w dniumojego ślubu.Nie przyjechałeś wtedy, przysłałeś mi w prezencie tylko pustą tacę.A co doświata, to istnieje prawda zewnętrzna i wewnętrzna.Prawda wewnętrzna należy wyłącznie donas, a ty okazałeś się godny zaufania i dochowujesz mi wierności.Nic zatem nie możezniszczyć naszego uczucia, chyba że jedno z nas nieoczekiwanie porzuci drugie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •