[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powiedział jednak nic więcej.Tylko to jedno słowo.Minęłokilka sekund, zanim zrozumiałam, że po prostu przepraszał.Wydałomi się to tak nie na miejscu, że aż się cofnęłam.197anulausoladnacs - Ani mi się waż przepraszać! - krzyknęłam zapalczywie.- Niewtedy, gdy uważasz, że masz rację, i mówisz to tylko po to, by mnieudobruchać!Uniósł brwi w niedowierzaniu.- Blair, czy kiedykolwiek próbowałem cię udobruchać?Zawahałam się.- Nie - przyznałam w końcu.Ta świadomość trochę poprawiłami humor, choć małą cząstką duszy, lubującą się w dramatycznychefektach, pragnęłam, by od czasu do czasu ktoś próbował mnieudobruchać.- Więc dlaczego mnie przepraszasz?- Dlatego, że bardzo cię zraniłem.Niech go jasna i ciężka cholera wezmie! Odwróciłam się, by niezobaczył łez, które napłynęły mi do oczu.Wyatt miał niesamowitytalent do rozbrajania mnie szczerością.Nie chciałam, by wiedział, żemnie zranił.Wolałam, by myślał, że jestem wściekła.Nie powiedział, że niesłusznie postawił mi wczoraj różnezarzuty, tylko że żałuje, że mnie zranił.Poprzedniego wieczoru niepróbował mi z rozmysłem dogryzć.Wyatt nie jest złośliwy anizawzięty.Powiedział to, co powiedział, przekonany, że taka jestprawda.I właśnie dlatego tak bardzo mnie to zabolało.Zawsze, kiedy chcę opanować łzy, wyobrażam sobie cośobrzydliwego, na przykład ludzi, którzy w sklepie przymierzają butyna bosą stopę.To naprawdę działa.Sami spróbujcie.Teraz takzrobiłam.Natychmiast odechciało mi się płakać i mogłam odwrócićsię do Wyatta całkowicie opanowana.198anulausoladnacs - Dziękuję za przeprosiny, ale nie były potrzebne - powiedziałamspokojnie.Patrzył na mnie uważnie, jakbym była rozgrywającym w meczufutbolowym.- Przestań mnie odpychać.Musimy porozmawiać.Pokręciłam głową.- Nie, nie musimy.Jeszcze nie teraz.Proszę cię, byś jeszczeprzez jakiś czas nie ruszał tej sprawy i pozwolił mi pomyśleć.- O tym? - spytał i pochylił się, podnosząc z kanapy otwartynotes.Był to ten sam notes, w którym wczorajszej nocy spisałam listęjego zarzutów.Pamiętałam, że zostawiłam ją na szafce przy łóżku.Byłam oburzona.- Grzebałeś w moich rzeczach! - zawołałam oskarżycielskimtonem.- To moja lista, nie twoja! Twoja leży na blacie! - Wskazałamna spis jego występków, który Wyatt konsekwentnie ignorował iktórego nawet nie tknął palcem.Nie chciałam, by wiedział, że ubiegłej nocy nie spałam, tylkorozmyślałam nad jego oskarżeniami.Choć pewnie i bez listy domyślałsię, że niewiele spałam.- Unikasz mnie - zauważył spokojnie, bynajmniej niespeszony.-Muszę jakoś zdobywać informacje.A ponieważ nie zwykłem uciekaćprzed problemami.Zarzut był oczywisty.199anulausoladnacs - Wcale nie uciekam przed problemami - stwierdziłam.- Próbujęsobie tylko wszystko uporządkować.Gdybym uciekała przedproblemami, to wcale bym o nich nie myślała.To była prawda i Wyatt o tym wiedział.Jestem mistrzynią wunikaniu trudnych sytuacji.Nie dodałam jednak, że w pewnym sensiemiał rację.Nadal nie byłam gotowa zmierzyć się z paroma kwestiami,bo być może oznaczałoby to definitywny koniec naszego związku.- Ale uciekasz przede mną.- Muszę.- Spojrzałam mu w oczy.- Nie mogę myśleć, gdy jesteśw pobliżu.Znam cię.Wiem, co się z nami dzieje, gdy jesteśmy razem.Aatwo, zbyt łatwo, moglibyśmy wylądować w łóżku i prześliznąć sięnad sprawą, nie znajdując żadnego rozwiązania.- Nie możesz myśleć w pracy?- W pracy jestem zajęta.A ty, kiedy jesteś w pracy, myśliszprzez cały czas o mnie?- Częściej niż powinienem-odparł posępnie.To wyznanie poprawiło mi humor, ale tylko odrobinę.- W pracy przeszkadza mi zbyt wiele rzeczy.Potrzebuję ciszy ispokoju, by wszystko przemyśleć.Gdy będę wiedziała, na czym stoję,będziemy mogli rozmawiać.- A nie przyszło ci do głowy, że powinniśmy spróbowaćrozwiązać to wspólnie? - spytał.- Dopiero gdy sobie to wszystko poukładam.Sfrustrowanypotarł ręką twarz.200anulausoladnacs - Nie rozumiem? Przecież już sobie poukładałaś - powiedział,podnosząc do góry notes.Wzruszyłam ramionami.Nie zamierzałam omawiać z nimwszystkiego punkt po punkcie, choć najwyrazniej właśnie tego chciał.- Najwyrazniej przemyślałaś wszystko ubiegłej nocy.Inaczej niezrobiłabyś tej listy.- Nie wszystko, tylko trzy najłatwiejsze rzeczy.- Miałaś cały ranek, by przemyśleć resztę.Do diabła, zachowywał się, jakbym była podejrzana o potrójnemorderstwo.Lada moment zaświeci mi w oczy lampą i zacznieprzesłuchanie.- Tak się składa, że dziś rano byłam bardzo zajęta.Spotkałam sięz Jazzem.Twarz Wyatta złagodniała.Spotkanie z Jazzem oznaczało, że nieprzerwałam przygotowań do ślubu.- I co?- I jutro rano też będę zajęta.Miałam zamiar szukać materiału na suknię ślubną i spotkać się zMoniką Stevens.- Nie o to mi chodzi - rzucił.- Tylko tyle mogę ci powiedzieć.Staliśmy naprzeciw siebie niczym żołnierze z dwóch wrogicharmii.On w salonie, ja w jadalni.Dzieliło nas cztery, może pięćmetrów.Byliśmy wystarczająco blisko, by nadal czuć wzajemneprzyciąganie, bym widziała w jego oczach żar, który mówił, że Wyatt201anulausoladnacs chce się na mnie rzucić.Jak ja chciałam, żeby się na mnie rzucił.Mimo wszystkiego, co nas w tej chwili dzieliło, nadal go pragnęłam.Czułam silną pokusę, by wtulić się w jego ramiona i owszystkim zapomnieć.Znam siebie.Wiem, jaka jestem słaba, jeślichodzi o Wyatta.Odwróciłam głowę, by nie patrzeć mu prosto woczy.Zauważyłam czerwone światełko migające na telefonie.Odruchowo podeszłam i nacisnęłam guzik, by odsłuchać wiadomości.- Wiem, że jesteś sama.Szept był ledwie słyszalny, ale poraził mi nerwy i zjeżył włosyna głowie.Odskoczyłam od telefonu jak oparzona.- Co się stało? - spytał ostro Wyatt.Błyskawicznie znalazł sięprzy mnie i mocno mnie objął.Tam, gdzie stał, nie mógł usłyszeć tejwiadomości.Przez krótką chwilę myślałam, żeby mu nie mówić.W końcuzarzucił mi, że zawracam mu głowę każdą bzdurą, jaka przyjdzie mido głowy.Zraniona duma skłania czasem do idiotycznych zachowań.Jednak gdy się czegoś boję, zapominam o dumie.A naprawdę sięteraz bałam.Wskazałam palcem automatyczną sekretarkę.Wyatt przewinąłtaśmę.Znów rozległ się szept: Wiem, że jesteś sama.Wyatt miał kamienny wyraz twarzy.Bez słowa poszedł dosalonu, wziął pilota i wyłączył telewizor.Potem wrócił i jeszcze razodsłuchał wiadomość.Wiem, że jesteś sama.202anulausoladnacs Na wyświetlaczu widać było datę i godzinę pozostawieniawiadomości, a także numer telefonu.Znów Denver, dzisiaj, czteryminuty po północy.Wyatt sprawdził listę połączeń.Gdy ta sama osoba dzwoniławięcej niż jeden raz, wyświetlała się całkowita liczba telefonów odniej.Ten świr z Denver zadzwonił w sumie czterdzieści siedem razy,po raz ostatni dziś o trzeciej dwadzieścia siedem nad ranem.- Od kiedy to trwa? - wycedził Wyatt przez zęby.Sięgnął pokomórkę przypiętą do paska.- Wiesz, od kiedy.Sam odebrałeś drugi telefon w zeszły piątekwieczorem, gdy wróciłam ze szpitala i jedliśmy pizzę.Pokiwał głową i wystukał numer na komórce.- Foster, tu Bloodsworth - powiedział do telefonu, nadal mocnomnie obejmując drugą ręką.- Mam sprawę.Ktoś ciągle dzwoni doBlair.Od ostatniego piątku w sumie czterdzieści siedem razy.- Urwałna chwilę i spojrzał na mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •