[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy odwróciła się do mnie z powrotem, jej spojrzenie było twarde.- Trafiłaś tu w antrakcie, Callo.Musiałabyś zrozumieć i mnie, i Connora,żeby wiedzieć, o co chodzi.- Więc może streścisz mi pierwszy akt? - poprosiłam.Zadrżała, a potempodeszła do odtwarzacza i zaczęłaprzeglądać płyty.- Miałam jedenaście lat, gdy umarła moja mama.Wyprostowałam się niepewnie, nie wiedząc, jak zareagować.Dokuczałam jej, a potem nagle zaczęłyśmy rozmawiać o zmarłychmatkach.Adne kontynuowała:- Connor dołączył do drużyny Haldisa niedługo po jej śmierci.Stanęłam obok niej.- Adne, przepraszam.Nie musisz nic wyjaśniać.Zignorowała mnie, zajęłasię wieżą, przeskoczyła kilkapiosenek do przodu.- Connor miał tylko szesnaście lat.Nie był szczególnie młody jak napierwszy angaż jako Napastnik, ale był moim jedynym prawierówieśnikiem.Dzięki niemu przetrwałam najgorszy okres.Nigdy niezostawił mnie samej.Ciągle mi dokuczał.Byłam w bardzo wrażliwymwieku, kiedy straciłam mamę.Składałam się z samych rąk i nóg, a nic niedziałało, jak powinno.Connor dał mi w kość, ale tego potrzebowałam.Pozwalał nie myśleć o mamie.Nie miałam nawet chwili wytchnienia.-Skrzywiła się.- Ale wtedy chwila wytchnienia by mnie zabiła.Obserwowałam emocje zmieniające się na jej twarzy jak cienie.Zamknęła oczy i się uśmiechnęła.- W nocy zakradał się do mojego pokoju i dopóki nie zasnęłam,opowiadał mi niestworzone historie o Podróżującej Akademii.Dziękitemu strachy były pod kontrolą.Nie zniosłabym samotnych nocy.Byłmoim najlepszym przyjacielem, aż do momentu, gdy przyjechałamtrenować tutaj.- Musiałaś wrócić do Denver?- Nie.- Nie popatrzyła na mnie.- Ale chciałam.W Akademii nauczyłamsię pracy Tkaczki.Nigdy nie chciałam żyć gdziekolwiek poza Denver.Drużyna Haldisa była dla mnie jak rodzina.Chciałam być z nimi.Pochyliła głowę, a ciemne włosy opadły jej na twarz.Po chwili sięroześmiała, znów była sobą.- Pierwsze, co mi powiedział po kilkumiesięcznym pobycie w terenie, to: Widzę, że masz cycki, gratuluję.Mam nadzieję, że umiesz ich używać".- I ty chcesz mi wmówić, że to tylko przyjazń? - spytałam.Zdziwiła się.- Naprawdę traktujesz jego komentarze serio?- Nie do końca - odparłam.Miała rację, w pewnym sensie, ale jednakstosunek Connora do innych dziewcząt różnił się od tego, jak traktowałAdne.- No, właśnie.On po prostu taki jest, to żarty.- Uśmiechnęła się do mnie,ale w jej głosie słyszałam nutkę niepokoju.-Tylko że Silas pogorszyłsytuację.- Jak?- Przegrałam zakład i musiałam pocałować Connora.-Rumieniec wkradałsię na jej policzki.- Dzięki temu miał jeszcze więcej tematów do żartów.-W zamyśleniu skrzyżowała ramiona, jakby była gotowa do potyczki.Uśmiechnęłam się na widok jej butnej postawy.- Dlaczego Silas kazał ci pocałować Connora? Uśmiech znikł jej z twarzy.- Bo Silas jest nieprzeciętnie bystry, ale zupełnie niepo-mysłowy.Nienawidzi Connora i nie potrafił wyobrazić sobie nic potworniejszegoniż konieczność pocałowania go.Więc zafundował to mnie.- Rozumiem.- Bacznie obserwowałam jej twarz.-1 pocałowałaś go?- Tak.- I? - Nie widziałam jej miny, bo odwróciła się ode mnie i zajęła sięszukaniem jakiejś piosenki na płycie Raveonet-tes.Milczała, gdypiosenka się zaczęła, i zakołysała się do muzyki.- I nic.- Rozłożyła ręce.- Connor nie idzie.Dasz mi pierścionek?Zacisnęłam zęby, ale zsunęłam pierścionek z palca i położyłam jej naręku.Bez niego moja dłoń wydawała się niepokojąco naga.Zacisnęłampalce, żeby nie zastanawiać się nad tym bolesnym brakiem.Adne wyjęła jedno czółenko zza paska i przytknęła ostry koniec doobrączki z białego złota.Zamknęła oczy i zaczęła brać powolne, głębokiewdechy.Stałam bez ruchu, nie śmiałam nawet odetchnąć.Powietrzewokół niej zgęstniało i zalśniło, jak gdyby ktoś rozsypał złoty proszek.Bardzo powoli oderwała czółenko od pierścionka.Gdy jej ręka sięporuszyła, zobaczyłam pojedynczą cienką nitkę.Złote pasemko.Otworzyła oczy i się uśmiechnęła.- Jest.Oddech, który powstrzymywałam, wydostał się ze mnie z głośnymsapnięciem.Spojrzała na mnie.- Calla, w porządku.Wiem, co robię.Nitka utworzy okno, nie będziemymogły przez nie przejść, ale zobaczymy, co jest po drugiej stronie.Znajdziemy go.Skinęłam głową, ale nogi mi się trzęsły.- A jeśli nie będzie sam?- O to chodzi.- Oddała mi pierścionek.- Nitka nas do niego zaprowadzi ibędziemy miały dość czasu, żeby zdecydować, czy jest w odpowiednimmiejscu, żeby do niego pójść, czy powinnyśmy poczekać.Dobrze?- Dobrze.- Ulżyło mi, że nie zamierzała wysłać nas na spotkanie z całymklanem Strażników.Adne zaczęła zataczać ręką koła.Złota nitka była coraz dłuższa i zwijałasię przed nią w spiralę.- Chcesz popatrzeć?Przysunęłam się bliżej i zajrzałam jej przez ramię.Spirala lśniła i zwijałasię w smukły stożek.Z tej odległości widziałam koniec nici, jak sięporusza, błyszczy.Obserwowałam kształty przebłyskujące przez spiralę,rozmazane i nieostre.Było tak, jakbyśmy mknęły w powietrzu z ogromnąprędkością, zbyt szybko, żeby zorientować się, gdzie jesteśmy.Zajrzałamdo wnętrza spirali, która teraz pulsowała od wybuchów światła,i spróbowałam wychwycić coś znajomego.Zdawało mi się, że widzędrzewo, a potem stromą skałę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Gdy odwróciła się do mnie z powrotem, jej spojrzenie było twarde.- Trafiłaś tu w antrakcie, Callo.Musiałabyś zrozumieć i mnie, i Connora,żeby wiedzieć, o co chodzi.- Więc może streścisz mi pierwszy akt? - poprosiłam.Zadrżała, a potempodeszła do odtwarzacza i zaczęłaprzeglądać płyty.- Miałam jedenaście lat, gdy umarła moja mama.Wyprostowałam się niepewnie, nie wiedząc, jak zareagować.Dokuczałam jej, a potem nagle zaczęłyśmy rozmawiać o zmarłychmatkach.Adne kontynuowała:- Connor dołączył do drużyny Haldisa niedługo po jej śmierci.Stanęłam obok niej.- Adne, przepraszam.Nie musisz nic wyjaśniać.Zignorowała mnie, zajęłasię wieżą, przeskoczyła kilkapiosenek do przodu.- Connor miał tylko szesnaście lat.Nie był szczególnie młody jak napierwszy angaż jako Napastnik, ale był moim jedynym prawierówieśnikiem.Dzięki niemu przetrwałam najgorszy okres.Nigdy niezostawił mnie samej.Ciągle mi dokuczał.Byłam w bardzo wrażliwymwieku, kiedy straciłam mamę.Składałam się z samych rąk i nóg, a nic niedziałało, jak powinno.Connor dał mi w kość, ale tego potrzebowałam.Pozwalał nie myśleć o mamie.Nie miałam nawet chwili wytchnienia.-Skrzywiła się.- Ale wtedy chwila wytchnienia by mnie zabiła.Obserwowałam emocje zmieniające się na jej twarzy jak cienie.Zamknęła oczy i się uśmiechnęła.- W nocy zakradał się do mojego pokoju i dopóki nie zasnęłam,opowiadał mi niestworzone historie o Podróżującej Akademii.Dziękitemu strachy były pod kontrolą.Nie zniosłabym samotnych nocy.Byłmoim najlepszym przyjacielem, aż do momentu, gdy przyjechałamtrenować tutaj.- Musiałaś wrócić do Denver?- Nie.- Nie popatrzyła na mnie.- Ale chciałam.W Akademii nauczyłamsię pracy Tkaczki.Nigdy nie chciałam żyć gdziekolwiek poza Denver.Drużyna Haldisa była dla mnie jak rodzina.Chciałam być z nimi.Pochyliła głowę, a ciemne włosy opadły jej na twarz.Po chwili sięroześmiała, znów była sobą.- Pierwsze, co mi powiedział po kilkumiesięcznym pobycie w terenie, to: Widzę, że masz cycki, gratuluję.Mam nadzieję, że umiesz ich używać".- I ty chcesz mi wmówić, że to tylko przyjazń? - spytałam.Zdziwiła się.- Naprawdę traktujesz jego komentarze serio?- Nie do końca - odparłam.Miała rację, w pewnym sensie, ale jednakstosunek Connora do innych dziewcząt różnił się od tego, jak traktowałAdne.- No, właśnie.On po prostu taki jest, to żarty.- Uśmiechnęła się do mnie,ale w jej głosie słyszałam nutkę niepokoju.-Tylko że Silas pogorszyłsytuację.- Jak?- Przegrałam zakład i musiałam pocałować Connora.-Rumieniec wkradałsię na jej policzki.- Dzięki temu miał jeszcze więcej tematów do żartów.-W zamyśleniu skrzyżowała ramiona, jakby była gotowa do potyczki.Uśmiechnęłam się na widok jej butnej postawy.- Dlaczego Silas kazał ci pocałować Connora? Uśmiech znikł jej z twarzy.- Bo Silas jest nieprzeciętnie bystry, ale zupełnie niepo-mysłowy.Nienawidzi Connora i nie potrafił wyobrazić sobie nic potworniejszegoniż konieczność pocałowania go.Więc zafundował to mnie.- Rozumiem.- Bacznie obserwowałam jej twarz.-1 pocałowałaś go?- Tak.- I? - Nie widziałam jej miny, bo odwróciła się ode mnie i zajęła sięszukaniem jakiejś piosenki na płycie Raveonet-tes.Milczała, gdypiosenka się zaczęła, i zakołysała się do muzyki.- I nic.- Rozłożyła ręce.- Connor nie idzie.Dasz mi pierścionek?Zacisnęłam zęby, ale zsunęłam pierścionek z palca i położyłam jej naręku.Bez niego moja dłoń wydawała się niepokojąco naga.Zacisnęłampalce, żeby nie zastanawiać się nad tym bolesnym brakiem.Adne wyjęła jedno czółenko zza paska i przytknęła ostry koniec doobrączki z białego złota.Zamknęła oczy i zaczęła brać powolne, głębokiewdechy.Stałam bez ruchu, nie śmiałam nawet odetchnąć.Powietrzewokół niej zgęstniało i zalśniło, jak gdyby ktoś rozsypał złoty proszek.Bardzo powoli oderwała czółenko od pierścionka.Gdy jej ręka sięporuszyła, zobaczyłam pojedynczą cienką nitkę.Złote pasemko.Otworzyła oczy i się uśmiechnęła.- Jest.Oddech, który powstrzymywałam, wydostał się ze mnie z głośnymsapnięciem.Spojrzała na mnie.- Calla, w porządku.Wiem, co robię.Nitka utworzy okno, nie będziemymogły przez nie przejść, ale zobaczymy, co jest po drugiej stronie.Znajdziemy go.Skinęłam głową, ale nogi mi się trzęsły.- A jeśli nie będzie sam?- O to chodzi.- Oddała mi pierścionek.- Nitka nas do niego zaprowadzi ibędziemy miały dość czasu, żeby zdecydować, czy jest w odpowiednimmiejscu, żeby do niego pójść, czy powinnyśmy poczekać.Dobrze?- Dobrze.- Ulżyło mi, że nie zamierzała wysłać nas na spotkanie z całymklanem Strażników.Adne zaczęła zataczać ręką koła.Złota nitka była coraz dłuższa i zwijałasię przed nią w spiralę.- Chcesz popatrzeć?Przysunęłam się bliżej i zajrzałam jej przez ramię.Spirala lśniła i zwijałasię w smukły stożek.Z tej odległości widziałam koniec nici, jak sięporusza, błyszczy.Obserwowałam kształty przebłyskujące przez spiralę,rozmazane i nieostre.Było tak, jakbyśmy mknęły w powietrzu z ogromnąprędkością, zbyt szybko, żeby zorientować się, gdzie jesteśmy.Zajrzałamdo wnętrza spirali, która teraz pulsowała od wybuchów światła,i spróbowałam wychwycić coś znajomego.Zdawało mi się, że widzędrzewo, a potem stromą skałę [ Pobierz całość w formacie PDF ]