[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całe to pieprzenie z włóż-palec-do-boku--Chrystusa.Tam miała się oczyścić.Nie jestem psychologiem, stara.Nie wiem, jaka struna zostałazbyt mocno napięta.Myślę, że duży w tym udział miał dexamyl.Wtedy jeszcze nie wiedziano, jakie ma działanie uboczne.Dzie-sięć razy gorsze niż wóda.Caro wstała od stołu, podeszła do przesuwanych oszklonychdrzwi i wyjrzała na jezioro.Przeczesała palcami swoje krótkiewłosy i zaczęła kasłać.* Rycerze Kolumba międzynarodowa charytatywna organizacja rzym-skokatolicka.337Sidda zmartwiła się.Kaszel był bardzo ostry. Dobrze się czujesz, Caro? Coś ci podać? Pewnie nie możemy opuścić reszty tej historii? spytałaCaro. Może zamiast tego podałabym ci mój słynny na całyświat przepis na dżin Ramosa?Sidda podeszła i objęła ją rękami w talii. To niełatwe dla ciebie, prawda? Tak szepnęła Caro.Sidda przeniosła wzrok na Teensy i Necie. Po co przyjechałyście? spytała. To znaczy, chybanie na piknik? Twoja maman tęskni za tobą powiedziała Teensy, wsta-jąc i podchodząc do kanapy, gdzie się położyła, zrzuciwszy buty. Jesteśmy jak jej ambasadorowie, wiesz, co chcę przez topowiedzieć? powiedziała niepewnym głosem Necie. Czy to ona was przysłała? spytała Sidda. Niezupełnie, nie odparła Teensy. To po co przyjechałyście? Dlaczego nie przyjechała sama?Dlaczego.dlaczego sama nie opowiedziała mi tej historii? Dlatego odparła Teensy. Dlatego i już.Caro poszła do kuchni i wróciła ze szklanką wody.Podeszłado fotela i usiadła.Zwiatło było przyćmione, więc przyniosła zesobą pudełko zapałek.Sidda pomyślała ze zgrozą, że Caro zamie-rza zapalić papierosa.Ta jednak sięgnęła po świeczkę stojącą nastole koło fotela.Zapaliła ją, po czym wyjęła z kieszeni papierosai wsadziła go, nie zapalonego, do ust.Od tej chwili gestykulowałanim, ciągnąc swoją opowieść: Kiedy Vivi wróciła do Pecan Grove, była przekonana aprzynajmniej tak sobie wykombinowała żeczwórkęjej dzieciopętał diabeł.Caro urwała i spojrzała na Siddę, która nadal stała koło oszklo-nych drzwi.338 Stara powiedziała może usiadłabyś wygodnie? Czu-ję się tu trochę samotna.Sidda podeszła do fotela, zgarnęła kilka ogromnych poduchi rzuciła je na podłogę obok Caro.Necie położyła się na waletakoło Teensy.Caro wstała i bez słowa podeszła do stołu, gdzieSidda zostawiła swoją puchową poduszkę.Z uśmiechem podała ją Siddzie. Masz, wojowniczko.Pewnie znasz dalszą część opowie-ści, Siddo powiedziała, siadając z powrotem w fotelu. Vivibardzo was zbiła.Biła was pasem, kiedy staliście nago.Kiedy tamdotarłam, a Willetta już was umyła, mieliście okropne pręgi nacałym ciele i niemal wpadliście w histerię.Willetta i jej mążwidzielijak was biła na podwórku iposzli do was.Tam powstrzy-mali Vivi i zabrali was do siebie.Willetta zadzwoniła do twojejbabci, która z kolei zadzwoniła po mnie.Na jej prośbę najpierwposzłam do domu Willetty.W tej chwili Caro urwała. Caro? powiedziała Teensy, wstając. Wszystkow porządku? Martwię się, że tyle mówisz.Caro odłożyła nie zapalonego papierosa i przysunęła bliżejbutlę tlenową.Szybko, bez zbędnego dramatyzmu, zaczęła sobiepodłączać do nosa rurkę idącą od butli. Mogę coś dla ciebie zrobić, Caro? spytała Sidda.Może przynieść ci szklankę wody?Sama walcząc o oddech, poszła do kuchni, gdzie nalała szklan-kę wody dla Caro.W kuchni było ciemno i czuła zapach mocnejkawy na kuchence.Na chwilę przyłożyła policzek do chłodnegoblatu i wzięła głęboki oddech.Spokojnie.To już za tobąCaro upiła łyk wody, którą podała jej Sidda, wypiła kawęi podjęła wątek. Buggy zabrała was do siebie, a ja poszłam do waszegodomu.Znalazłam Vivi leżącą nago na podłodze w kuchni.Począt-kowo myślałam, że uda mi się z nią racjonalnie porozmawiać.Myślałam, że wyrwę ją z tego.Myliłam się.339Kochałam twoją matkę jak siostrę, jak własną rodzinę, kocha-łam ją jak własne dzieci, może nawet bardziej niż męża.Odkądspotkałam ją przy kasie w kinie mojego ojca w 1933 roku, kiedymiała na sobie żółtą sukieneczkę z czerwonymi tulipanami nakieszeniach i kupowała sok pomarańczowy.Niełatwo mi byłopatrzeć, jak tak leżała na podłodze.Caro urwała na chwilę i przetarła oczy.Potem wróciła doswojej opowieści: Zabrałam ją do łazienki i posadziłam na sedesie.A ona niemogła sobie przypomnieć, co ma tam zrobić. Stara powiedziałam rozluznij się i popuść.Ciało Vivi było tak spięte, że widziałam żyły na jej twarzy.Wtedy właśnie postanowiłam zadzwonić do Beau Poche, wasze-go lekarza, może go pamiętasz.Nie miałam pojęcia, gdzie siępodziewał wasz ojciec.Shepa nigdy nie było w domu.Zadzwo-niłam więc do Beau Poche, cholernie dobrze wiedząc, żej est tylkopediatrą.Znał nas od lat, grał w zespole na trąbce, kiedy chodzi-liśmy do szkoły średniej, niezliczoną ilość razy przychodził dokażdego z nas.Nie zamierzałam dzwonić do żadnego z tychsukinsynów z naszego miasta, którzy uważali się za psychiatrówi dopuścili do tego, by Genevieve odeszła od nas.Beau pojawił się w ciągu pół godziny.Vivi leżała na podłodzew korytarzu, naga pod szlafrokiem, którym ją przykryłam.Niepotrafiła odpowiedzieć Beau, który jest rok.Nie pamiętała włas-nego imienia.Dał jej zastrzyk, coś na uspokojenie, a ona się nieopierała.Na podjazd wjechała półciężarówka.Dałam znak Beau,że pójdę sprawdzić, kto to.Było już ciemno.Spotkałam twojego ojca, kiedy wysiadałz półciężarówki. Shep powiedziałam. Vivi jest chora.Miała załama-nie nerwowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Całe to pieprzenie z włóż-palec-do-boku--Chrystusa.Tam miała się oczyścić.Nie jestem psychologiem, stara.Nie wiem, jaka struna zostałazbyt mocno napięta.Myślę, że duży w tym udział miał dexamyl.Wtedy jeszcze nie wiedziano, jakie ma działanie uboczne.Dzie-sięć razy gorsze niż wóda.Caro wstała od stołu, podeszła do przesuwanych oszklonychdrzwi i wyjrzała na jezioro.Przeczesała palcami swoje krótkiewłosy i zaczęła kasłać.* Rycerze Kolumba międzynarodowa charytatywna organizacja rzym-skokatolicka.337Sidda zmartwiła się.Kaszel był bardzo ostry. Dobrze się czujesz, Caro? Coś ci podać? Pewnie nie możemy opuścić reszty tej historii? spytałaCaro. Może zamiast tego podałabym ci mój słynny na całyświat przepis na dżin Ramosa?Sidda podeszła i objęła ją rękami w talii. To niełatwe dla ciebie, prawda? Tak szepnęła Caro.Sidda przeniosła wzrok na Teensy i Necie. Po co przyjechałyście? spytała. To znaczy, chybanie na piknik? Twoja maman tęskni za tobą powiedziała Teensy, wsta-jąc i podchodząc do kanapy, gdzie się położyła, zrzuciwszy buty. Jesteśmy jak jej ambasadorowie, wiesz, co chcę przez topowiedzieć? powiedziała niepewnym głosem Necie. Czy to ona was przysłała? spytała Sidda. Niezupełnie, nie odparła Teensy. To po co przyjechałyście? Dlaczego nie przyjechała sama?Dlaczego.dlaczego sama nie opowiedziała mi tej historii? Dlatego odparła Teensy. Dlatego i już.Caro poszła do kuchni i wróciła ze szklanką wody.Podeszłado fotela i usiadła.Zwiatło było przyćmione, więc przyniosła zesobą pudełko zapałek.Sidda pomyślała ze zgrozą, że Caro zamie-rza zapalić papierosa.Ta jednak sięgnęła po świeczkę stojącą nastole koło fotela.Zapaliła ją, po czym wyjęła z kieszeni papierosai wsadziła go, nie zapalonego, do ust.Od tej chwili gestykulowałanim, ciągnąc swoją opowieść: Kiedy Vivi wróciła do Pecan Grove, była przekonana aprzynajmniej tak sobie wykombinowała żeczwórkęjej dzieciopętał diabeł.Caro urwała i spojrzała na Siddę, która nadal stała koło oszklo-nych drzwi.338 Stara powiedziała może usiadłabyś wygodnie? Czu-ję się tu trochę samotna.Sidda podeszła do fotela, zgarnęła kilka ogromnych poduchi rzuciła je na podłogę obok Caro.Necie położyła się na waletakoło Teensy.Caro wstała i bez słowa podeszła do stołu, gdzieSidda zostawiła swoją puchową poduszkę.Z uśmiechem podała ją Siddzie. Masz, wojowniczko.Pewnie znasz dalszą część opowie-ści, Siddo powiedziała, siadając z powrotem w fotelu. Vivibardzo was zbiła.Biła was pasem, kiedy staliście nago.Kiedy tamdotarłam, a Willetta już was umyła, mieliście okropne pręgi nacałym ciele i niemal wpadliście w histerię.Willetta i jej mążwidzielijak was biła na podwórku iposzli do was.Tam powstrzy-mali Vivi i zabrali was do siebie.Willetta zadzwoniła do twojejbabci, która z kolei zadzwoniła po mnie.Na jej prośbę najpierwposzłam do domu Willetty.W tej chwili Caro urwała. Caro? powiedziała Teensy, wstając. Wszystkow porządku? Martwię się, że tyle mówisz.Caro odłożyła nie zapalonego papierosa i przysunęła bliżejbutlę tlenową.Szybko, bez zbędnego dramatyzmu, zaczęła sobiepodłączać do nosa rurkę idącą od butli. Mogę coś dla ciebie zrobić, Caro? spytała Sidda.Może przynieść ci szklankę wody?Sama walcząc o oddech, poszła do kuchni, gdzie nalała szklan-kę wody dla Caro.W kuchni było ciemno i czuła zapach mocnejkawy na kuchence.Na chwilę przyłożyła policzek do chłodnegoblatu i wzięła głęboki oddech.Spokojnie.To już za tobąCaro upiła łyk wody, którą podała jej Sidda, wypiła kawęi podjęła wątek. Buggy zabrała was do siebie, a ja poszłam do waszegodomu.Znalazłam Vivi leżącą nago na podłodze w kuchni.Począt-kowo myślałam, że uda mi się z nią racjonalnie porozmawiać.Myślałam, że wyrwę ją z tego.Myliłam się.339Kochałam twoją matkę jak siostrę, jak własną rodzinę, kocha-łam ją jak własne dzieci, może nawet bardziej niż męża.Odkądspotkałam ją przy kasie w kinie mojego ojca w 1933 roku, kiedymiała na sobie żółtą sukieneczkę z czerwonymi tulipanami nakieszeniach i kupowała sok pomarańczowy.Niełatwo mi byłopatrzeć, jak tak leżała na podłodze.Caro urwała na chwilę i przetarła oczy.Potem wróciła doswojej opowieści: Zabrałam ją do łazienki i posadziłam na sedesie.A ona niemogła sobie przypomnieć, co ma tam zrobić. Stara powiedziałam rozluznij się i popuść.Ciało Vivi było tak spięte, że widziałam żyły na jej twarzy.Wtedy właśnie postanowiłam zadzwonić do Beau Poche, wasze-go lekarza, może go pamiętasz.Nie miałam pojęcia, gdzie siępodziewał wasz ojciec.Shepa nigdy nie było w domu.Zadzwo-niłam więc do Beau Poche, cholernie dobrze wiedząc, żej est tylkopediatrą.Znał nas od lat, grał w zespole na trąbce, kiedy chodzi-liśmy do szkoły średniej, niezliczoną ilość razy przychodził dokażdego z nas.Nie zamierzałam dzwonić do żadnego z tychsukinsynów z naszego miasta, którzy uważali się za psychiatrówi dopuścili do tego, by Genevieve odeszła od nas.Beau pojawił się w ciągu pół godziny.Vivi leżała na podłodzew korytarzu, naga pod szlafrokiem, którym ją przykryłam.Niepotrafiła odpowiedzieć Beau, który jest rok.Nie pamiętała włas-nego imienia.Dał jej zastrzyk, coś na uspokojenie, a ona się nieopierała.Na podjazd wjechała półciężarówka.Dałam znak Beau,że pójdę sprawdzić, kto to.Było już ciemno.Spotkałam twojego ojca, kiedy wysiadałz półciężarówki. Shep powiedziałam. Vivi jest chora.Miała załama-nie nerwowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]