[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na zachodnim krańcuwsi rozległ się pojedynczy strzał karabinowy, potem drugi, poprzedzając wzmożony terkotbroni.Francuzi znów dawali o sobie znać.*Pułkownik James Christopher dobrze czuł się w mundurze huzarów.Uniformzdecydowanie przypadł mu do gustu.Christopher spędził dłuższą chwilę, stojąc przedwysokim lustrem w największej sypialni domu, obracając się to w lewo, to w prawo, niemogąc się nadziwić wrażeniu mocy i autorytetu, jaki nadawał mu nowy strój.Niesamowitasiła, jakiej nagle nabrała jego sylwetka, zdawała się mieć swe zródło w wysokich butach zeleganckimi chwostami, w dolmanie7 z wysokim, usztywnionym kołnierzem, który zmuszałgo do wyprostowanej postawy z głową odrzuconą lekko do tyłu.Dolman był tak obcisły, żeszczupły i barczysty pułkownik musiał wciągnąć brzuch, by wsunąć haczyki w pętleszamerowanego srebrem frontu.Mundur przydawał mu prestiżu.Całość koronowałzarzucony na ramię, obszyty futrem mentyk.Christopher, napatrzywszy się do woli na własneodbicie, udał się na dół, pobrzękując przy każdym kroku zawieszoną na srebrnym łańcuchupochwą szabli.W oczekiwaniu na gościa, przemierzał w tę i z powrotem taras.Zzapamiętaniem przygryzając wykałaczkę, spoglądał na ciemniejszą plamę na błękitnymniebie, gdzie horyzont zasnuwały dymy z wciąż płonących budynków Oporto.Garstka uciekinierów zatrzymała się pod bramą, żebrząc o coś do jedzenia.Luiszamienił z nimi kilka słów, a potem podzielił się z pułkownikiem wieściami przyniesionymiprzez zbiegów.Skazani na tułaczkę Portugalczycy opowiadali o setkach, jeśli nie tysiącach,rodaków potopionych w nurcie Douro na skutek przerwania mostu pontonowego.Winę za tętragedię przypisywali Francuzom, którzy mieli zniszczyć konstrukcję za pomocą ostrzałuartyleryjskiego.Luis, pałający na nowo podsyconą nienawiścią do najezdzców, patrzył spodełba na swego pana, wystawiając na próbę jego cierpliwość.- To tylko mundur, Luisie! Zmiana stroju nie równa się przejściu na stronę wroga!- Francuski mundur - stwierdził sługa z ponurą zajadłością.- Chcesz, żeby najezdzcy opuścili twą ojczyznę? - warknął zirytowany Christopher.-To odnoś się do mnie z należytym szacunkiem i zapomnij o tym przebraniu.7Charakterystyczna dla huzarów kurtka spodnia, w odróżnieniu od obszytego futrem mentyku -zarzucanej na ramię kurtki wierzchniej (przyp.tłum.).Pułkownik nerwowo przechadzał się po tarasie.Jak miał w zwyczaju, czyścił zęby, nieodrywając wzroku od wzgórza, za którym znikała droga.Zegar w eleganckim salonie wybiłtrzecią.Wraz z ostatnim uderzeniem mechanizmu na dalekim pagórku ukazała się kolumnajazdy w mundurach dragonów.Jadący na spotkanie z Christopherem francuski oficerprzybywał z liczną eskortą, zabezpieczając się przed atakami grup portugalskich partyzantówi uciekinierów.Dragoni z 18.Regimentu zatoczyli krąg na polach poniżej gospodarstwa, zatrzymującsię nad strumieniem, gdzie mogli napoić spragnione konie.Ich zielone płaszcze z liliowymiwyłogami pokryte były siwym kurzem.Kilku Francuzów, dostrzegłszy z daleka mundurhuzarów, oddało pośpieszny salut, lecz większość z nich zignorowała wychodzącegogościowi na spotkanie Christophera i oddaliła się w stronę wodopoju.Francuski oficer o nazwisku Argenton, kapitan i adiutant 18.Regimentu Dragonów,przywitał pułkownika Christophera szerokim uśmiechem, wskazującym na zażyłą znajomośćobu mężczyzn.- Doskonale się prezentujesz w tym mundurze - rzekł na powitanie Argenton.- Znalazłem go w Oporto - stwierdził Christopher.- Należał do rannego oficera, którytrafił do niewoli i umarł, dręczony gorączką.Krawiec poprawił mundur na moją miarę.- Spisał się wprost nadzwyczajnie - przyznał ze szczerym podziwem Argenton.-Brakuje ci jedynie cadenettes.- Cadenettes?- Warkoczyków - wyjaśnił Argenton, dotykając skroni, gdzie francuscy huzarzyzapuszczali długie włosy na znak przynależności do elitarnej formacji kawaleryjskiej.-Niektórzy łysiejący huzarzy udają się do perukarzy, zlecając im przymocowanie fałszywychcadenettes do wnętrza czaka lub bermycy.- Nie jestem pewien, czy mam ochotę zapuszczać warkocze - odparł ubawionyChristopher.- Może prościej byłoby znalezć jakąś czarnulkę i obciąć jej kucyki?- Przedni pomysł - zgodził się Argenton, obserwując z aprobatą wystawiającą wartyfrancuską kawalerię.Kapitan uśmiechem wyraził wdzięczność Luisowi, który z grobowąminą postawił przed oficerami dwa kieliszki vinho verde, biało-złotego trunku z dolinyDouro.Argenton ostrożnie posmakował oferowany napitek, dziwiąc się doskonałemubukietowi.Promienny uśmiech rozjaśnił szczere oblicze Francuza, okolone bujną, rudą,zroszoną potem czupryną, na której odznaczał się ślad po hełmie.Christopher nie żywił zbytciepłych uczuć do kapitana, lecz traktował go po przyjacielsku, wiedząc, że ten może mu byćwielce użyteczny.Argenton opróżnił kieliszek jednym haustem.- Doszły cię słuchy o topielcach z Oporto? - zapytał.- Mój służący twierdzi, że przerwaliście most.- Można się było tego spodziewać - odparł z żalem kapitan.- Most ustąpił pod ciężaremstłoczonych uciekinierów.Godna pożałowania katastrofa.Gdyby ludność pozostała wdomach i przywitała naszych ludzi jak należy, nie doszłoby do wybuchu histerii na moście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Na zachodnim krańcuwsi rozległ się pojedynczy strzał karabinowy, potem drugi, poprzedzając wzmożony terkotbroni.Francuzi znów dawali o sobie znać.*Pułkownik James Christopher dobrze czuł się w mundurze huzarów.Uniformzdecydowanie przypadł mu do gustu.Christopher spędził dłuższą chwilę, stojąc przedwysokim lustrem w największej sypialni domu, obracając się to w lewo, to w prawo, niemogąc się nadziwić wrażeniu mocy i autorytetu, jaki nadawał mu nowy strój.Niesamowitasiła, jakiej nagle nabrała jego sylwetka, zdawała się mieć swe zródło w wysokich butach zeleganckimi chwostami, w dolmanie7 z wysokim, usztywnionym kołnierzem, który zmuszałgo do wyprostowanej postawy z głową odrzuconą lekko do tyłu.Dolman był tak obcisły, żeszczupły i barczysty pułkownik musiał wciągnąć brzuch, by wsunąć haczyki w pętleszamerowanego srebrem frontu.Mundur przydawał mu prestiżu.Całość koronowałzarzucony na ramię, obszyty futrem mentyk.Christopher, napatrzywszy się do woli na własneodbicie, udał się na dół, pobrzękując przy każdym kroku zawieszoną na srebrnym łańcuchupochwą szabli.W oczekiwaniu na gościa, przemierzał w tę i z powrotem taras.Zzapamiętaniem przygryzając wykałaczkę, spoglądał na ciemniejszą plamę na błękitnymniebie, gdzie horyzont zasnuwały dymy z wciąż płonących budynków Oporto.Garstka uciekinierów zatrzymała się pod bramą, żebrząc o coś do jedzenia.Luiszamienił z nimi kilka słów, a potem podzielił się z pułkownikiem wieściami przyniesionymiprzez zbiegów.Skazani na tułaczkę Portugalczycy opowiadali o setkach, jeśli nie tysiącach,rodaków potopionych w nurcie Douro na skutek przerwania mostu pontonowego.Winę za tętragedię przypisywali Francuzom, którzy mieli zniszczyć konstrukcję za pomocą ostrzałuartyleryjskiego.Luis, pałający na nowo podsyconą nienawiścią do najezdzców, patrzył spodełba na swego pana, wystawiając na próbę jego cierpliwość.- To tylko mundur, Luisie! Zmiana stroju nie równa się przejściu na stronę wroga!- Francuski mundur - stwierdził sługa z ponurą zajadłością.- Chcesz, żeby najezdzcy opuścili twą ojczyznę? - warknął zirytowany Christopher.-To odnoś się do mnie z należytym szacunkiem i zapomnij o tym przebraniu.7Charakterystyczna dla huzarów kurtka spodnia, w odróżnieniu od obszytego futrem mentyku -zarzucanej na ramię kurtki wierzchniej (przyp.tłum.).Pułkownik nerwowo przechadzał się po tarasie.Jak miał w zwyczaju, czyścił zęby, nieodrywając wzroku od wzgórza, za którym znikała droga.Zegar w eleganckim salonie wybiłtrzecią.Wraz z ostatnim uderzeniem mechanizmu na dalekim pagórku ukazała się kolumnajazdy w mundurach dragonów.Jadący na spotkanie z Christopherem francuski oficerprzybywał z liczną eskortą, zabezpieczając się przed atakami grup portugalskich partyzantówi uciekinierów.Dragoni z 18.Regimentu zatoczyli krąg na polach poniżej gospodarstwa, zatrzymującsię nad strumieniem, gdzie mogli napoić spragnione konie.Ich zielone płaszcze z liliowymiwyłogami pokryte były siwym kurzem.Kilku Francuzów, dostrzegłszy z daleka mundurhuzarów, oddało pośpieszny salut, lecz większość z nich zignorowała wychodzącegogościowi na spotkanie Christophera i oddaliła się w stronę wodopoju.Francuski oficer o nazwisku Argenton, kapitan i adiutant 18.Regimentu Dragonów,przywitał pułkownika Christophera szerokim uśmiechem, wskazującym na zażyłą znajomośćobu mężczyzn.- Doskonale się prezentujesz w tym mundurze - rzekł na powitanie Argenton.- Znalazłem go w Oporto - stwierdził Christopher.- Należał do rannego oficera, którytrafił do niewoli i umarł, dręczony gorączką.Krawiec poprawił mundur na moją miarę.- Spisał się wprost nadzwyczajnie - przyznał ze szczerym podziwem Argenton.-Brakuje ci jedynie cadenettes.- Cadenettes?- Warkoczyków - wyjaśnił Argenton, dotykając skroni, gdzie francuscy huzarzyzapuszczali długie włosy na znak przynależności do elitarnej formacji kawaleryjskiej.-Niektórzy łysiejący huzarzy udają się do perukarzy, zlecając im przymocowanie fałszywychcadenettes do wnętrza czaka lub bermycy.- Nie jestem pewien, czy mam ochotę zapuszczać warkocze - odparł ubawionyChristopher.- Może prościej byłoby znalezć jakąś czarnulkę i obciąć jej kucyki?- Przedni pomysł - zgodził się Argenton, obserwując z aprobatą wystawiającą wartyfrancuską kawalerię.Kapitan uśmiechem wyraził wdzięczność Luisowi, który z grobowąminą postawił przed oficerami dwa kieliszki vinho verde, biało-złotego trunku z dolinyDouro.Argenton ostrożnie posmakował oferowany napitek, dziwiąc się doskonałemubukietowi.Promienny uśmiech rozjaśnił szczere oblicze Francuza, okolone bujną, rudą,zroszoną potem czupryną, na której odznaczał się ślad po hełmie.Christopher nie żywił zbytciepłych uczuć do kapitana, lecz traktował go po przyjacielsku, wiedząc, że ten może mu byćwielce użyteczny.Argenton opróżnił kieliszek jednym haustem.- Doszły cię słuchy o topielcach z Oporto? - zapytał.- Mój służący twierdzi, że przerwaliście most.- Można się było tego spodziewać - odparł z żalem kapitan.- Most ustąpił pod ciężaremstłoczonych uciekinierów.Godna pożałowania katastrofa.Gdyby ludność pozostała wdomach i przywitała naszych ludzi jak należy, nie doszłoby do wybuchu histerii na moście [ Pobierz całość w formacie PDF ]