[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mary stoi oparta o ścianę przy drzwiach i obserwuje ich w milczeniu.Jeden z marynarzy zerka na nią przelotnie, zaraz potem jeszcze raz, uważniej.- Pani jest ranna, panienko.Służąca, piegowata dziewczyna o rudych włosach, podbiega natychmiast i przykładajej do policzka miękką białą ściereczkę.Mary spogląda na krew na białym płótnie, dotykapalcami policzka.- To rozcięcie - mówi dziewczyna, po czym wskazuje na niedużą sierpowatą ranę naswoim ramieniu.- Też się skaleczyłam, proszę pani.Jej oczy dziwnie błyszczą.Mary nie wie, co to może oznaczać.- Skąd u pani tyle sił?Ten błysk w oczach służącej to podziw.Mary jest tak zaskoczona swoim odkryciem,że przez kilka sekund nie wie, co z nim począć, a potem ogarniają ją duma i sympatia dla dziewczyny.Tamta jest od niej najwyżej trzy lub cztery lata młodsza.- Razem to zrobiłyśmy.We dwie.- Gdyby nie pani, dalej tkwiłabym przy tej ścianie.Mary uśmiecha się i ociera krew zpoliczka.- A gdyby nie ty, wciąż zmagałabym się z tym pianinem.Dziewczyna wybucha śmiechem, ale zaraz poważnieje i przygładza fartuszek,ponieważ zbliża się do nich kapitan Murray i klepie ją po ramieniu.- Do roboty.Mnóstwo sprzątania.- Tak jest, panie kapitanie.Murray odwraca się do Mary.- Uratowała pani sytuację.Gdyby nie pani, ten rupieć jak nic wybiłby dziurę wnadbudówce.- Wyjmuje z kieszeni jedwabną chusteczkę, dotyka jej policzka.Przez jakiś czasoboje na zmianę ocierają krew, która wciąż sączy się z rany.Kapitan delikatnie ujmuje Marypod brodę, przytrzymuje, przyciska chusteczkę nieco mocniej.- Rana nie jest głęboka.Bliznynie będzie.Mary wdycha wymieszane zapachy, które go otaczają: talku, pomady, tytoniu iwhisky.Ta mieszanina wywołuje zaskakująco pozytywną reakcję, czuje się trochę tak jak wdomu.Patrzy mu prosto w szare oczy, starając się wyrazić spojrzeniem zadowolenie z tego,że jest przy nim.Uświadamia sobie, że go lubi, tak samo jak lubiła pana C.M.Varleya iGuillemarda.I Batty ego.Nie ma w tym ani odrobiny seksu, choć podoba jej się dotyk silnychpalców na podbródku.Zapach i właśnie ten dotyk budzą wspomnienie ojca siedzącego wfotelu i szykującego się do opowieści o swoich podróżach, o miejscach, które odwiedził, iludziach, których spotkał.- Dziękuję panu, kapitanie.- To ja mam pani za co dziękować, panno Kingsley.Po powrocie do kajuty zamyka drzwi i spogląda na miejsce, gdzie jeszcze niedawnoleżała sparaliżowana obawą o swoje samotne życie w tym przerażającym, rozkołysanymświecie.Zdaje sobie sprawę (choć zapewne miałaby problemy z precyzyjnymsformułowaniem tego wniosku), że jedyną bronią, jaką ma do dyspozycji w walce zestrachem, jest działanie, nawet jeżeli miałoby polegać tylko na przemieszczaniu się z miejscana miejsce. Rozdział 181Kochani Lily i TylerZadomowiliśmy się już na dobre na 1123 Burgundy Street, dokładnie w środkudzielnicy.Panna Violet Beaumont obwozi nas po okolicy swoim pikapem.We trójkę musimystanowić niezwykle malowniczy obrazek, jestem tego pewien.Zabrała nas także w kilkaniezwykłych, dziwacznych miejsc, o których nikt chyba nie wie - na przykład do cudownejknajpki z grillem, nie większej niż dzienny pokój, którą prowadzi murzyńska rodzinaRachambois; bardzo mili ludzie, pracują prawie u siebie w domu - bo mieszkają na górze - idzięki nim też poczuliśmy się jak w domu.Chciałem wam powiedzieć, że nie mogłem się zebrać, by wyrazić żal z powodu tego,co się wydarzyło, i że okropnie było opuścić dom w taki sposób, kiedy wszyscy tak straszniepogrążeni byliście w bólu.Ale to było najlepsze, co mogliśmy zrobić - szczególnie Mannyczuł, że ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujecie, to mieć nas na głowie.Następnego dnia i jeszczeprzez trzy kolejne zastanawialiśmy się poważnie, czy wrócić na pogrzeb.Buddy był dla nastaki miły.Ale byliśmy już tam kilka dni i wydawało się nam, że byśmy tylko narobili kłopotubiednej Millicent, która nie mogłaby zajmować się wyłącznie sobą, ale musiałaby martwić siętakże o nas.Po prostu czulibyśmy się intruzami.Manny więc wysłał tylko kwiaty i mamnadzieję, że wyraziły one jakąś część naszego pełnego bezradności współczucia.Myślimy o was stale, każdego dnia, i mamy nadzieję, że będziecie utrzymywać z namikontakt.Ja dostałem pracę w księgarni, co prawda nie tak dobrej jak tamta w Charlottesville,ale płacą mi niezle.Manny z kolei szuka czegoś w nowszej części miasta.O niego się troszczy,tak samo zresztą jak o mnie, ciocia Violet, która jest, jak zwykł mawiać mój ojciec,  czymśinnym - i bardzo chciałbym, żebyście ją poznali.Lily, ciocia Violet mogłaby być MaryKingsley albo kimś bardzo do niej podobnym, co wyczułabyś natychmiast, gdybyś ją poznała.Ciocia Violet nigdy nie była zamężna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •