[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważył, że Irena lekko się skrzywiła.Wie, o czym myślę,przeraził się.- Wybacz, że przeszkadzam.Muszę kilka spraw omówić z Andrzejem.Może wpadamnie w porę, ale spotkałem po drodze naszego wspólnego sąsiada, inżyniera Asika - plątał sięw tłumaczeniach.- Fajnie, że jesteś.- Pocałowała go w policzek, ostentacyjnie nie zwracając uwagi najego zmieszanie.- Zrobię herbatę.A może chciałbyś coś zjeść? Upiekłam kurczaka.My jużjedliśmy.- Posłała Andrzejowi porozumiewawczy uśmiech.Odmówił, chociaż czuł ssanie w żołądku.Nie wyobrażał sobie jednak, żeby mógłprzełknąć posiłek, który przygotowała z myślą o innym mężczyznie.Jak łatwo wyrzuciła go zpamięci.Jeszcze tak niedawno wiele dałaby za to, żeby do niej wrócił, a teraz nie okazujecienia skrępowania z powodu swego związku z Andrzejem.Ba, ten podbój uważa za tytuł dochwały.Kiedyś na niego zastawiła pułapkę, przed nim obezwładniła kilku samców, teraznapatoczył się następny, a ona milcząco obwieszcza swój triumf niczym po szczęśliwychłowach.Poczuł się paskudnie zdradzony.Odruchowo spojrzał na stopy Andrzeja, ale jeszczezanim popatrzył, i tak wiedział, że kumpel ma na nogach bordowe mokasyny.Pieprzony,drobny detal już na całe życie utkwił mu w pamięci.I znów rozpaczliwie starał się odgrzebać uczucia, które budziła w nim ongiś Irena.Poszukiwał wspomnienia ciepła, które ogarniało go, gdy namiętnie się do niej przytulał, aleulotniło się jak dym nad wypalonym ogniskiem.Poszedł z Macho do gabinetu.Nie znosił tego pokoju, który przed kilkoma laty z myśląo nim urządziła Irena.Wysokie oszklone masywne szafy z półkami na książki i różneszpargały szczelnie pokrywały ściany.Miał wrażenie, że nad biurkiem, stojącym na środkupokoju niczym katafalk, zatrzasnęło się ciemne wieko - a był to tylko drewniany sufit, przezjakiegoś domorosłego artystę wydziergany dłutem.Ileż to razy pytała go z wyrzutem wgłosie:  Dlaczego nie pracujesz u mnie? Urządziłam ci przecież takie piękne miejsce".Wylewnie dziękował, ale gdy znalazł się za ciężkimi wrotami gabinetu, gdy siadał w swojejdrewnianej klatce, nawiedzała go niemoc twórcza, której nie umiał zwalczyć.Nawet nie brałpióra do ręki.Co tam pisać, skoro nawet czytać nie potrafił w tym pokoju.Im dłużej gapił sięw ciemne ściany, tym bardziej przybliżały się do niego, jakby miały go zmiażdżyć wdębowym uścisku.Gdy już w żaden sposób nie był w stanie pokonać uczucia klaustrofobii,wymykał się po cichu, ukradkiem, aby nie poczuć na sobie zranionego wzroku kobiety, którązapewniał o swojej miłości, ale nie był w stanie zaaprobować jej mebli, gustu i ciągłegowtrącania się nie w jego życie - to było do zaakceptowania - ale w jego pracę, którą chciałzachować wyłącznie dla siebie.Jeden rzut oka wystarczył mu, aby się przekonać, że Macho całkiem swobodnie czujesię w jego dawnym miejscu tortur.Na biurku i na podłodze leżały porozrzucane papiery i gazety, przy lampie stała niemal pełna popielniczka.Nie przejmował się ani wilgotną plamą,która widniała na błyszczącej politurze biurka, ani miękkim piaskowym dywanem, w którybeztrosko wkręcał obcasy butów, ani nawet jedwabnym obiciem fotela, przyjmującym naswoją błyszczącą gładz nieuważnie strząsany przez Andrzeja popiół z papierosa.- Mów.Co słychać? - Macho podkulił nogę pod siebie i wykonał gwałtowny zwrotciałem w kierunku gościa, aż kopia siedemnastowiecznego fotela załkała pod jego ciężarem.-Siedzę tu jak na zesłaniu.Nic nie wiem, ty nie dzwonisz.- Nie dzwonię, bo nie chcę, żeby cię namierzyli, a nie przyjeżdżam, bo ledwo sięwyrabiam.- Z górnej kieszeni cienkiej kurtki w kolorze khaki Marek wyciągnął dokument,który podał kumplowi, i wyjaśnił: - To twoje zaświadczenie o urlopie, dwa tygodnie, odpoprzedniego piątku.Na razie tu zostań.jesteś na wczasach.Andrzej chwycił papier i czytał uważnie, a potem wyznał z nieoczekiwanymwzruszeniem w głosie:- Mam trzydzieści cztery lata i nigdy jeszcze nie miałem oficjalnego urlopu.-Odchrząknął.- Zamiast ganiać się z ubekami, trzeba było się zatrudnić w przyzwoitym,socjalistycznym przedsiębiorstwie, miałbyś nie tylko urlopy, ale wysługę lat i prawo doemerytury, a tak, bracie, jesteś jak osesek, dopiero zaczynasz.- Startuję.- Macho ironicznie przywołał ulubione słowo szefa.- Ale powiedz, co zKrzychem? Kiedy go wypuszczą?- Nie za dużo pytań jak na jeden raz? - Marek miał ochotę odłożyć momentpowiedzenia mu prawdy, ale Andrzej, głodny nowin, nalegał.Nie miał dobrych wiadomości.Krzyśkowi przedłużono areszt do trzech miesięcy, a zaudział w aferze z narkotykami mogło grozić mu wieloletnie więzienie.Udało sięporozmawiać z prokuratorem, który przynajmniej na początku okazał się człowiekiemcałkiem życzliwym, ale tylko bezradnie rozkładał ręce.- Dysponujemy żelaznymi dowodami, panie redaktorze - twierdził stanowczym tonem.- Mamy zeznania policjantów, którzy rozgromili całą akcję, oraz niepodważalną,potwierdzoną przez kilku z nich obecność podejrzanego w miejscu przemytu.Zresztą niechpan sam powie, co młody mężczyzna może robić o trzeciej w nocy w Aomiankach, podlasem, przy warsztatach, dokładnie w miejscu gdzie właśnie dokonuje się przestępstwa?Trudno przypuszczać, że był tam na dyskotece.- Już mówiłem, panie prokuratorze, że mój pracownik zbierał tam materiał prasowy.Złożyłem stosowne oświadczenie.- Owszem, nadmieniał pan.- Prokurator pochylił siwą głowę nad aktami sprawy.- Aledlaczego pański dziennikarz nie powiadomił o swoim zamiarze policji? Nie zrobiła też tegoredakcja.A poza tym, i to jest fundamentalne pytanie, skąd podejrzany Machnicki Krzysztofwiedział o przemycie? Przecież policjanci sami dostali cynk na niecałe pięćdziesiąt minutprzed wkroczeniem do akcji, a on zeznawał, że obserwował miejsce przerzutu co najmniej odkilku godzin.Trzeba będzie rozwiązać sporo zagadek, zanim dojdziemy do prawdy.No alecóż, taka praca.- Prokurator lekko uniósł się nad krzesłem i podał mu rękę na pożegnanie.- Panie prokuratorze.- Nie chciał ustąpić, udał, że nie zauważył wyciągniętej dłoni.-Dziennikarz ma prawo do własnych zródeł informacji.Nie musi o nich meldować policji.Owszystkim, co wiedział Machnicki, i tak przeczytałby pan w naszym tygodniku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •