[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Błękitnysmok przestał walić głową i poddał się opiece swojego jezdzca.F duril błagał Dilentha, żebybył dzielny, a także dziękował Orlith i Morecie.- Dilenth jest w szoku - powiedziała Moreta do F durila, szorując ręce w miednicy zczerwonym zielem.Roztwór piekł ją w zziębnięte palce.- Te rozdarcia są bardzo poważne.Z głównego płata skrzydła nic nie zostało, pozastrzępami i skrawkami - powiedziała Nesso stojąca u jej boku.- Jak ma się to zagoić?- Zobaczymy - powiedziała Moreta; była niezadowolona, że Nesso zgłasza publiczniewątpliwości, których ona starała się nie ujawniać.- Przynieś mi tę szeroką belę delikatnegomateriału i najcieńsze trzcinki na koszyki, jakie znajdziesz.Gdzie są Declan i Maylone?- Declan jest z Uraylem.Sorthowi mnóstwo Nici spadło na kłąb.Maylone też gdzieśjest z jakimś smokiem.- Nesso denerwowała się, że czeka ją tyle pracy.- Musiałam zostawićrannych jezdzców na łasce ich partnerek i kobiet z weyru.Dlaczego ten Berchar musiałzachorować?Nic się na to nie poradzi.Haura niedługo wróci i pomoże ci przy jezdzcach.- Moretaopanowała się całą siłą woli.- Przynieś mi tylko ten materiał i trzcinki.Będzie mi potrzebnystół.Przyślij mi kogoś, kto ma pewne ręce, każ przynieść olej i rozcieńczone kojące ziele, apotem wracaj do jezdzców.I jeszcze igły i szpulkę odkażonych nici.Kiedy Nesso popędziła, skrzykując po drodze pomocników, Moreta kontynuowałabadanie uszkodzonego skrzydła.Główne kości w skrzydle nie zostały uszkodzone, aleposmarowano je taką ilością mrocznika, że nie mogła zobaczyć, czy wytwarza się posoka.Fragmenty wiodącego płata skrzydła zwisały ze stawu łokciowego i palcowego.Możewystarczy ich do rekonstrukcji.Każdy strzęp się przyda.Zgięła palce, które wciąż jeszcze nierozgrzały się po zimnym locie w czasie Opadu.Poprzez przytłumione zawodzenie Dilentha Moreta usłyszała słowa człowieka.- Sam wiesz, że to moja wina! - robił sobie wyrzuty F duril.Ty nic na to nie mogłeśporadzić, Dilencie.To nie twoja wina.Tylko moja! Nie miałeś gdzie uskoczyć przed tymiNićmi.- F durilu, opanujże się - zawołała Moreta.- Denerwujesz Dilentha dużo bardziej niż.- Przerwała nagle, zauważając bruzdy od Nici na ciele F durila.- Czy nikt się jeszcze tobą niezajął, F durilu?- Zmusiłem go, żeby się napił wina, Moreto - powiedział jakiś jezdziec wwysmarowanych sadzami skórach.- Mam dla niego opatrunki z kojącym zielem.- Więc go opatrz! - Moreta rozejrzała się poirytowana.Gdzie się podziała ta Nesso?Czy ona nic dzisiaj nie potrafi zorganizować?- Czy z Dilenthem jest bardzo zle? - zapytał jezdziec, umiejętnie rozcinającpozostałości kurtki F durila.Moreta rozpoznała teraz w tym młodym człowieku A dana,partnera weyrowego F durila.Mówił przyciszonym, zatroskanym głosem.- Nie najlepiej! - Przyjrzała się bliżej A danowi, który zręcznie opatrywał F durila.-Jesteś jego partnerem? Czy masz pewną rękę?Jako pomocnik byłby lepszy niż jęcząca Nesso.Na kości skrzydłowej Dilentha przezkojący balsam zaczęły się przesączać kropelki posoki.- Gdzie są te moje rzeczy, Nesso?Zaledwie Moreta zrobiła krok w stronę jaskini, chcąc sama wziąć to, co było jejpotrzebne, kiedy pojawiła się tęga ochmistrzyni z trzcinkami, garnuszkiem rozcieńczonegomrocznika, dzbankiem oleju i igielnikiem Morety.Za nią maszerowały trzy weyrzątka, jednoz nich niosło owiniętą w skóry belę materiału, tak wysoką, jak on sani, i miskę do mycia, adwaj pozostali taszczyli stół.- Och, czy to się w ogóle kiedyś zagoi - zajęczała Nesso posępnym półgłosem,potrząsając głową.Po czym zerknęła na Moretę i szybko uciekła.Moreta odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić, i sięgnęła po olej.Pokrywała nim ręce,żeby uchronić je przed kontaktem z kojącym balsamem, i wydawała polecenia A danowi iweyrzątkom.- Ty, D ltanie - rozkazała weyrzątkowi, które wyglądało na najsilniejsze - potnij mi tenmateriał na pasy tak długie jak skrzydło Dilentha.A danie, umyj ręce tym olejem i wysusz je,a potem powtórz to jeszcze dwa razy.Będziemy często musieli nacierać ręce olejem, żebyprzez ten balsam nie straciły czucia.Ty M baraku - Moreta wskazała na wysokie weyrzątko -nawlekaj mi igły nićmi i rób to, dopóki ci nie powiem, żebyś przestał.Ty, B grealu -popatrzyła na trzecie weyrzątko - będziesz mi podawał trzcinki, kiedy o nie poproszę.Iwszyscy najpierw wymyjcie sobie ręce w czerwonym zielu.- Podtrzymamy to skrzydło od spodu za pomocą materiału przyszytego do kości irozpostartego od stawu grzbietowego dopalcowego - powiedziała, patrząc na A dana.- Potemmusimy.A danie, jeżeli masz zamiar wymiotować, zrób to teraz.I Dilenthowi, i F durilowilżej będzie na sercu, jeżeli to ty mi pomożesz, F duril wie, że będziesz najbardziej oddanympielęgniarzem dla Dilentha.Nie myśl o tym jak o smoczym skrzydle.Pomyśl, że jest towspaniała, letnia tunika, którą trzeba połatać.Nic innego nie będziemy robili.Tylko łatali!Naoliwioną ręką wzięła od weyrzątka ostrą igłę, usiłując własnym przykładem dodaćA danowi hartu ducha [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Błękitnysmok przestał walić głową i poddał się opiece swojego jezdzca.F duril błagał Dilentha, żebybył dzielny, a także dziękował Orlith i Morecie.- Dilenth jest w szoku - powiedziała Moreta do F durila, szorując ręce w miednicy zczerwonym zielem.Roztwór piekł ją w zziębnięte palce.- Te rozdarcia są bardzo poważne.Z głównego płata skrzydła nic nie zostało, pozastrzępami i skrawkami - powiedziała Nesso stojąca u jej boku.- Jak ma się to zagoić?- Zobaczymy - powiedziała Moreta; była niezadowolona, że Nesso zgłasza publiczniewątpliwości, których ona starała się nie ujawniać.- Przynieś mi tę szeroką belę delikatnegomateriału i najcieńsze trzcinki na koszyki, jakie znajdziesz.Gdzie są Declan i Maylone?- Declan jest z Uraylem.Sorthowi mnóstwo Nici spadło na kłąb.Maylone też gdzieśjest z jakimś smokiem.- Nesso denerwowała się, że czeka ją tyle pracy.- Musiałam zostawićrannych jezdzców na łasce ich partnerek i kobiet z weyru.Dlaczego ten Berchar musiałzachorować?Nic się na to nie poradzi.Haura niedługo wróci i pomoże ci przy jezdzcach.- Moretaopanowała się całą siłą woli.- Przynieś mi tylko ten materiał i trzcinki.Będzie mi potrzebnystół.Przyślij mi kogoś, kto ma pewne ręce, każ przynieść olej i rozcieńczone kojące ziele, apotem wracaj do jezdzców.I jeszcze igły i szpulkę odkażonych nici.Kiedy Nesso popędziła, skrzykując po drodze pomocników, Moreta kontynuowałabadanie uszkodzonego skrzydła.Główne kości w skrzydle nie zostały uszkodzone, aleposmarowano je taką ilością mrocznika, że nie mogła zobaczyć, czy wytwarza się posoka.Fragmenty wiodącego płata skrzydła zwisały ze stawu łokciowego i palcowego.Możewystarczy ich do rekonstrukcji.Każdy strzęp się przyda.Zgięła palce, które wciąż jeszcze nierozgrzały się po zimnym locie w czasie Opadu.Poprzez przytłumione zawodzenie Dilentha Moreta usłyszała słowa człowieka.- Sam wiesz, że to moja wina! - robił sobie wyrzuty F duril.Ty nic na to nie mogłeśporadzić, Dilencie.To nie twoja wina.Tylko moja! Nie miałeś gdzie uskoczyć przed tymiNićmi.- F durilu, opanujże się - zawołała Moreta.- Denerwujesz Dilentha dużo bardziej niż.- Przerwała nagle, zauważając bruzdy od Nici na ciele F durila.- Czy nikt się jeszcze tobą niezajął, F durilu?- Zmusiłem go, żeby się napił wina, Moreto - powiedział jakiś jezdziec wwysmarowanych sadzami skórach.- Mam dla niego opatrunki z kojącym zielem.- Więc go opatrz! - Moreta rozejrzała się poirytowana.Gdzie się podziała ta Nesso?Czy ona nic dzisiaj nie potrafi zorganizować?- Czy z Dilenthem jest bardzo zle? - zapytał jezdziec, umiejętnie rozcinającpozostałości kurtki F durila.Moreta rozpoznała teraz w tym młodym człowieku A dana,partnera weyrowego F durila.Mówił przyciszonym, zatroskanym głosem.- Nie najlepiej! - Przyjrzała się bliżej A danowi, który zręcznie opatrywał F durila.-Jesteś jego partnerem? Czy masz pewną rękę?Jako pomocnik byłby lepszy niż jęcząca Nesso.Na kości skrzydłowej Dilentha przezkojący balsam zaczęły się przesączać kropelki posoki.- Gdzie są te moje rzeczy, Nesso?Zaledwie Moreta zrobiła krok w stronę jaskini, chcąc sama wziąć to, co było jejpotrzebne, kiedy pojawiła się tęga ochmistrzyni z trzcinkami, garnuszkiem rozcieńczonegomrocznika, dzbankiem oleju i igielnikiem Morety.Za nią maszerowały trzy weyrzątka, jednoz nich niosło owiniętą w skóry belę materiału, tak wysoką, jak on sani, i miskę do mycia, adwaj pozostali taszczyli stół.- Och, czy to się w ogóle kiedyś zagoi - zajęczała Nesso posępnym półgłosem,potrząsając głową.Po czym zerknęła na Moretę i szybko uciekła.Moreta odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić, i sięgnęła po olej.Pokrywała nim ręce,żeby uchronić je przed kontaktem z kojącym balsamem, i wydawała polecenia A danowi iweyrzątkom.- Ty, D ltanie - rozkazała weyrzątkowi, które wyglądało na najsilniejsze - potnij mi tenmateriał na pasy tak długie jak skrzydło Dilentha.A danie, umyj ręce tym olejem i wysusz je,a potem powtórz to jeszcze dwa razy.Będziemy często musieli nacierać ręce olejem, żebyprzez ten balsam nie straciły czucia.Ty M baraku - Moreta wskazała na wysokie weyrzątko -nawlekaj mi igły nićmi i rób to, dopóki ci nie powiem, żebyś przestał.Ty, B grealu -popatrzyła na trzecie weyrzątko - będziesz mi podawał trzcinki, kiedy o nie poproszę.Iwszyscy najpierw wymyjcie sobie ręce w czerwonym zielu.- Podtrzymamy to skrzydło od spodu za pomocą materiału przyszytego do kości irozpostartego od stawu grzbietowego dopalcowego - powiedziała, patrząc na A dana.- Potemmusimy.A danie, jeżeli masz zamiar wymiotować, zrób to teraz.I Dilenthowi, i F durilowilżej będzie na sercu, jeżeli to ty mi pomożesz, F duril wie, że będziesz najbardziej oddanympielęgniarzem dla Dilentha.Nie myśl o tym jak o smoczym skrzydle.Pomyśl, że jest towspaniała, letnia tunika, którą trzeba połatać.Nic innego nie będziemy robili.Tylko łatali!Naoliwioną ręką wzięła od weyrzątka ostrą igłę, usiłując własnym przykładem dodaćA danowi hartu ducha [ Pobierz całość w formacie PDF ]