[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tyłach terenu przeznaczonego pod Kościół prowadzonobudowę ogromnego domu parafialnego i plebanii.Ksiądz proboszcz mieszkałna razie w małym, zaniedbanym domku obok kaplicy.Mój starszy kolega miałmieszkanie w sąsiedniej parafii, w centrum Ozorkowa, skąd dojeżdżał ok.2km.Ja natomiast mieszkałem.w bloku, naprzeciwko kaplicy, w małymdwupokoikowym mieszkanku na czwartym piętrze.Mocnym punktem parafiibyła silna obsada ministrantów na poziomie szkoły średniej.Parafia Królowej Polski liczyła ok.10 000 tyś.mieszkańców i była, jakdotychczas, moją największą.Oprócz niej istniała w Ozorkowie druga, w którejrezydował dziekan.W parafii tej prowadzono tzw.duszpasterstwo tradycyjne,oparte na stałym cenniku  usług", sobie-państwie i teorii wyższości stanuduchownego nad pospólstwem.Na tle wyraznego zróżnicowania w metodachduszpasterzowania pomiędzy naszymi parafiami dochodziło między namiczęsto do sporów i utarczek słownych, zwłaszcza między dziekanem i moimproboszczem (wicedziekanem), a także księdzem Darkiem, który mieszkał naterenie konkurencji.Ks.dziekan zarzucał nam zbytnią pobłażliwość wtraktowaniu ludzi, zwłaszcza interesantów w kancelarii.Tak naprawdę chodziłomu o dobrowolne ofiary, z których słynęła nasza parafia.Nie mógł też przeżyć,że nasza kaplica pękała w szwach, podczas gdy jego Kościół świecił pustkami.Nic dziwnego skoro połowa jego parafian przychodziła do nas.Praca w parafii nie była zbyt ciężka.Ministrantami opiekował się ks.Darek.Najwięcej wysiłku, żeby nie powiedzieć zdrowia, kosztowała mnie katechizacjaw ósmych klasach.Wśród tej dorastającej młodzieży widać było aż nazbytwyraznie braki i zaniedbania wychowawcze rodziców, zwłaszcza matek.Jest topowszechne zjawisko w środowisku Aodzi i podłódzkich miast.Aódz słynąca zprzemysłu lekkiego, którego siłą napędową były i są kobiety, jest środowiskiemchyba najbardziej zaniedbanym wychowawczo.Kobiety z Aodzi, Pabianic,Zgierza, i Ozorkowa - pracujące przy krosnach i maszynach przędzal-nianych -widzą swoje pociechy zazwyczaj póznym wieczorem, gdy wracają z pracy.Odbija się to wydatnie na wychowaniu dzieci i młodzieży.W porównaniu z katorżniczą pracą w podstawówce, katecheza w liceum sprawiała miprawdziwą satysfakcję.Tutaj czułem się na swoim miejscu i na nowo zacząłemrealizować  swój" system wychowawczy, oparty na partnerstwie (sam ciągleczułem się licealistą) i otwartości.Wydawać by się mogło, że wreszcie znalazłem parafię dla siebie, księżywspółpracowników niemal bez zarzutu, a w perspektywie roku -przeprowadzkę do apartamentu w nowej plebanii.Bliskość rodzinnego miastabyła kolejnym, ważnym atutem.Stosunkowo niewielka odległość od Aodzipozwalała mi bez przeszkód kontynuować studia doktoranckie na akademii.Samo miasto, pomimo sąsiedztwa wielkiej aglomeracji, było ciche i urokliwe.Ozorków nie był jednak bezludną wyspą.Często odwiedzali mnie koledzy-księża, przywożąc nierzadko zatrważające wieści z terenu.Opowiadali oswoich proboszczach, różnych nadużyciach i świństwach.Mimo ustabilizowanego życia osobistego i zawodowego, coraz bardziejnarastał we mnie sprzeciw wobec zakłamań systemu, którego byłem częścią.Postanowiłem rozmawiać na ten temat z innymi księżmi.Niemal w każdymprzypadku spotykałem się z tą samą sentencją - siedz cicho, jak ci dobrze!Swoimi wątpliwościami podzieliłem się z moim byłym spowiednikiem - ojcemduchownym z seminarium.Ojciec wstrząśnięty moimi uwagami zalecił mićwiczenia w pokorze i nadał ciężką pokutę.Niestety, wątpliwości ciąglenarastały; co więcej - zacząłem mieć pewność, że to jakiś wewnętrzny głos,nadludzka moc popycha mnie do wielkiego dzieła.Dziełem tym miała byćprzemiana Kościoła Rzymsko-Katolickiego.Postanowiłem, iż poświecę swojeżycie tej właśnie sprawie.Nie miałem właściwie wyboru - to postanowieniestało się moją obsesją.Wiedziałem i wiem nadal, że zrodziło się to podnatchnieniem samego Boga i z Jego woli.Równocześnie powstała we mnieidea napisania tej właśnie książki.Po wielu godzinach modlitw, w których prosiłem Boga, abym mógł jaknajlepiej rozeznać Jego plany wobec mnie - powziąłem ostateczną decyzję oodejściu z kapłaństwa.W rozmowie z moim proboszczem zwierzyłem się zewszystkiego, co leżało mi na sercu i powiedziałem o moim postanowieniu. Ksiądz Józef, którego również bolały ciemne strony Kościoła, wyraził swojezrozumienie dla mojej decyzji, a przede wszystkim podziwiał odwagę ideterminację, która mną kierowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •