[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Znalazł się kosmiczny prawnik!.- prychnęła Desjani.- Ale masz rację.Jeśli mamysłużyć razem, nie możemy się zachowywać jak małżeństwo.Musi być po staremu.- Znowu będę miał sobie uprzykrzać życie?- Powtórz to jeszcze raz.- Tak jest! - Geary się zaśmiał.- Zgoda.Damy sobie radę.Musimy.Szczerze mówiąc,miałem nadzieję, że wezmiemy ślub na Kosatce.- Tam będziemy mieli miodowy miesiąc, przynajmniej póki nie dopadnie cię admiralicja.Coś mi się widzi, że nie potrwa to długo.Nasz statek odlatuje za chwilę.Gdzie twoje bagaże?- Bagaże? - Geary uświadomił sobie nagle, że opuścił pokład  Nieulękłego" tak, jak stał.- Zupełnie jak wtedy, gdy wyciągnęliśmy cię z kapsuły ratunkowej.Przyznaj, nie maszgłowy do pakowania rzeczy.Kupimy ci coś w sklepach na pokładzie.Domyślam się też, żepo drodze nie kłopotałeś się takimi pierdołami jak zakup biletu na Kosatkę.- No.prawdę powiedziawszy, skupiłem się na dogonieniu ciebie i.to znaczy.Desjani się roześmiała.- Nic nie szkodzi.Mam dla siebie całą kabinę.Miałam nadzieję mimo wszystko, żeprzyda mi się, to znaczy nam, i jak widać, wcale się nie pomyliłam.Musisz się tylko do niejdorzucić.- Znowu się roześmiała.- Zdaje się, że moi rodzice będą nieco zaskoczeni.Do tejpory sądzili, że wyszłam za  Nieulękłego", a ja im zięcia do domu przywiozę.Coś mi sięprzypomniało.Mam jeden warunek, za to nie podlegający negocjacjom.Wyjdę za ciebie, jeślinasza córka, o ile będziemy ją mieli, dostanie imię po Jaylen Cresidzie.Geary uśmiechnął się i skinął głową.- Nie ma sprawy.Myślałaś, że mogę mieć jakieś obiekcje wobec tak dobrego pomysłu?- Nie, ale w odróżnieniu od ciebie nie lubię zaskakiwać ludzi w ostatniej chwili.Może zwyjątkiem rodziców, bo tego raczej nie zdołam uniknąć.- Zamilkła i posłała mu poważnespojrzenie.- A co po Kosatce? Jeśli będziemy mieli czas, nie zechcesz odwiedzić rodzinnegoGlenlyonu? Tamtejsi mieszkańcy z pewnością chcieliby cię zobaczyć.Geary pokręcił głową.- Kiedyś tam wrócę, ale na razie boję się tego jak jasna cholera.Glenlyon był moimdomem sto lat temu.Teraz mój dom jest tam, gdzie jest flota i ty.- Szczęściarzu.Ponieważ mój dom też jest tam gdzie flota, nie będziesz cierpiał zbyt długiej rozłąki.- Podniosła wzrok na komandora, który przecisnął się przez szpalermarynarzy.- Słucham?Oficer zasalutował, zachowując kamienną twarz, i podał Geary'emu standardową torbęmarynarską.- Kapitan Tulev życzy szczęścia, sir.- Dziękuje, komandorze - odparł Geary, zaglądając do torby.Zobaczył zapasowy mundur,bieliznę i przybory toaletowe.- Czy ja jestem jedyną osobą w tej flocie, która nie wiedziała,co się dzisiaj święci?- Nie - odparła Desjani.- Ty i ja byliśmy jedynymi osobami, które nie miały o tympojęcia.A może byliśmy jedynymi osobami, które nie mogły na ten temat rozmawiać.- Przywłazie wejściowym pojawiła się stewardesa.Kolejka ruszyła.- Idziemy czy czekamy, ażpojawi się jakiś dobry człowiek z aktem małżeństwa do podpisu?- Myślę, że tym powinniśmy się sami zająć.- O tak.- Desjani ujęła go za rękę i razem ruszyli w stronę włazu.- Skoro żywe światłogwiazd jeszcze nie skończyło z tobą, podobnie jak Sojusz, zrób sobie choć chwilęzasłużonego odpoczynku.Witaj w pierwszym dniu reszty swojego życia, Black Jacku.- Nie jestem Black Jackiem - zaprotestował Geary - i nigdy nim nie zostanę.- I tu się mylisz, Johnie Geary.Jesteś nim w każdym calu.Marynarze się rozstąpili, gdy Desjani i on, ciągle trzymając się za ręce, ruszyli w stronęstewardesy.Moment pózniej za ich plecami rozległy się wiwaty.Desjani się spłoniła, słyszącokrzyki, lecz nie przestała się przy tym uśmiechać.Szła z uniesioną dumnie głową, rzucającod czasu do czasu ukradkowe spojrzenia na Geary'ego, który wolną ręką pomachałżegnającym go marynarzom.On też był cholernie dumny, że zdołał ją namówić, by zostałajego żoną.Przeszłości nie da się odmienić, ale tym się już nie przejmował, i bez względu na to, coprzyniesie jutro, cieszył się w tej chwili, że był Black Jackiem.Jack Campbell [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •